O tej sprzeczności w przepisach wiadomo co najmniej od dziesięciu lat, ale nigdy jej nie poprawiono. W efekcie mamy polityczno-prawny konflikt w sprawie ponownego objęcia przez Hannę Zdanowską urzędu prezydenta Łodzi. Można było go uniknąć, tym bardziej, że i posłowie, i przedstawiciele MSWiA mieli świadomość istnienia kolizji przepisów.
Co przeważy – 70 proc. głosów oddanych na Hannę Zdanowską w wyborach na prezydenta Łodzi czy ścisłe wypełnianie przepisów prawa, nawet ze sobą sprzecznych? Zgodnie z kodeksem wyborczym, Hanna Zdanowska, wobec której 27 września tego roku prawomocnie orzeczono karę grzywny, mogła startować w wyborach, ale ustawa o pracownikach samorządowych zakazuje obejmowania urzędu osobom prawomocnie skazanym.
Na kolizję przepisów zwracali uwagę prawnicy po wyborach w 2014 r. Kolejny raz ta sprawa wypłynęła przy okazji nowelizacji kodeksu wyborczego w 2017 r.
Dyskusja przed wyborami
Najpierw popatrzmy na przepisy ustawy o pracownikach samorządowych z 21 listopada 2008 r. Art. 6 w ustępie drugim mówi: "Pracownikiem samorządowym zatrudnionym na podstawie wyboru lub powołania może być osoba, która (…) nie była skazana prawomocnym wyrokiem sądu za umyślne przestępstwo ścigane z oskarżenia publicznego lub umyślne przestępstwo skarbowe". Taki przepis wyklucza objęcie stanowiska wójta, burmistrza, prezydenta przez osobę prawomocnie skazaną.
Z kolei art.11 ustęp 2 kodeksu wyborczego z 5 stycznia 20011 r. mówi, że osoba "skazana prawomocnym wyrokiem na karę pozbawienia wolności za przestępstwo umyślne ścigane z oskarżenia publicznego lub umyślne przestępstwo skarbowe" nie ma prawa kandydować (nie ma prawa wybieralności).
A więc wg. kodeksu, w wyborach nie może kandydować jedynie osoba, która była skazana na karę więzienia, a wg. ustawy – osoba, wobec której orzeczono prawomocnie jakąkolwiek karę.
I tu otwiera się pole do interpretacji prawników.
Prof. Andrzej Szewc w rozmowie z Rzeczpospolitą w 2014 r. powoływał się na zasadę lex posterior derogat legi anteriori - norma późniejsza uchyla normę wcześniejszą. Wobec tego, "należy przyjąć, że w powołanym przepisie Kodeksu wyborczego z 2011 r. ustawodawca świadomie ograniczył przesłanki kandydowania na stanowisko wójta określone w ustawie z 2008 r., a w razie ich wygrania – zatrudnienia na tym stanowisku, tylko do przypadków skazania za przestępstwo umyślne ścigane z oskarżenia publicznego lub umyślne przestępstwo skarbowe na karę pozbawienia wolności. Tak więc osoby skazane na karę grzywny czy karę ograniczenia wolności mogą – podobnie jak osoby skazane za wykroczenie – być zatrudnione na tym stanowisku".
Inaczej oba te przepisy interpretują prawnicy ministerstwa spraw wewnętrznych i administracji. W odpowiedzi na interpelację posła Kukiz’15 Tomasza Jaskóły, który w styczniu 2017 r. zwracał uwagę na kolizję przepisów, wiceszef MSWiA Sebastian Chwałek powoływał się na zasadę a minori ad maius - z mniejszego na większe. "Skoro od ‘zwykłego’ pracownika wymaga się spełniania pewnych standardów etycznych, wymogi te niewątpliwie powinien spełniać również wójt, burmistrz, prezydent miasta. W konsekwencji, zwolennicy tych poglądów stoją na stanowisku, że choć wybór osoby skazanej na inną karę niż kara pozbawienia wolności na wójta (burmistrza, prezydenta miasta) jest dopuszczalny, jednakże nie jest możliwe nawiązanie z taką osobą stosunku pracy, co oznacza konieczność ponownego przeprowadzenia wyborów" – napisał w marcu 2017 r. wiceminister Chwałek w odpowiedzi na poselską interpelację.
Mądrość po szkodzie
"Powinniśmy stworzyć przepisy, które uniemożliwią start w wyborach osobom skazanym" - powiedział dwa dni po wyborach marszałek Senatu Stanisław Karczewski. Tymczasem, jak wynika z odpowiedzi min. Chwałka na poselską interpelację, sejmowa podkomisja ds. ustroju samorządów, w której na 14 członków dziewięciu jest z PiS, omawiała tę kwestię, ale "nie skierowała jednak do Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji wniosku o zmianę wskazanych aktów prawnych, tak by doprowadzić do ich spójności w zakresie biernego prawa wyborczego w wyborach wójta (burmistrza, prezydenta miasta) oraz wymogów, które musi spełniać pracownik samorządowy zatrudniony na podstawie wyboru".
W MSWiA też przeanalizowano kolizję przepisów kodeksu i ustawy. Prawnicy ministerstwa doszli jednak do wniosku, że "z uwagi na konieczność zachowania wysokich standardów urzędniczych w strukturach samorządu terytorialnego" tego przepisu ustawy o pracownikach samorządowych nie należy zmieniać. Ministerstwo sugerowało, by znowelizować w tym zakresie kodeks wyborczy, a posłów do tego powinna nakłonić Państwowa Komisja Wyborcza.
Kodeks wyborczy znowelizowano w styczniu 2018 r. ustawą "o zmianie niektórych ustaw w celu zwiększenia udziału obywateli w procesie wybierania, funkcjonowania i kontrolowania niektórych organów publicznych". Wprowadzono m.in. dwukadencyjność włodarzy samorządowych, dwie komisje wyborcze – do przebiegu wyborów i drugą do liczenia głosów; transmisje z lokali wyborczych. Z tego ostatniego, pod wpływem zastrzeżeń dotyczących RODO, zrezygnowano, nowelizując kolejny raz kodeks wyborczy w czerwcu tego roku. Kolizji przepisów dotyczących skazanych kandydatów do samorządu nie poprawiono.
Sprawa dojdzie do NSA?
Co w takim razie z Hanną Zdanowską? W jej przypadku wojewoda może zawnioskować o wygaszenie mandatu. Zgodę na to musi wyrazić Rada Miejska. Jeśli rada się nie zgodzi, wojewoda rozporządzeniem zastępczym wygasza mandat. To rozporządzenie podlega zaskarżeniu najpierw do WSA, a później jako skarga kasacyjna do NSA. Orzeczenie NSA jest ostateczne.
W podobnej sytuacji co Hanna Zdanowska była burmistrz Rabki Zdroju Ewa Przybyło. 14 listopada 2017 r. Sąd Okręgowy w Nowym Targu uznał ją winną niedopełnienia obowiązków i skazał na 6 tys. zł grzywny (Zdanowska również została skazana na grzywnę). Wojewoda małopolski nie podjął w sprawie burmistrz Rabki żadnej decyzji. Ewa Przybyło przegrała wybory w Rabce.
Autor: Piotr Jaźwiński / Źródło: Konkret24; zdjęcie tytułowe: Łukasz Szeląg/Reporter/East News