W rozmowie z Konkret24 dr Maciej Nawacki, członek Krajowej Rady Sądownictwa potwierdził, że jest autorem skargi w sprawie ujawnienia list poparcia do KRS. W jej wyniku prezes UODO wstrzymał udostępnienie tych informacji opinii publicznej. Sędzia przyznał też, że sam się podpisał pod swoją kandydaturą do KRS. - Byłoby to dziwne, gdybym tak nie zrobił - powiedział.
Wtorek był maksymalnym terminem dla Kancelarii Sejmu na udostępnienie list poparcia do Krajowej Rady Sądownictwa, czyli imion i nazwisk sędziów, którzy poparli w zeszłym roku innych sędziów-kandydatów do KRS. W całkowicie nowym składzie została ona powołana w marcu zeszłego roku, po nowelizacji ustawy.
28 czerwca tego roku w sprawie zapadł prawomocny wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego, który stwierdził, że dane sędziów powinny zostać ujawnione i nie można zasłaniać się przy tym ochroną danych osobowych.
O ujawnienie danych do Kancelarii Sejmu wystąpili w zeszłym roku politycy opozycji, organizacje pozarządowe oraz dziennikarze. Chcieli zweryfikować, czy kandydaci rzeczywiście otrzymali poparcie od 25 sędziów, czy kandydaci nie popierali się nawzajem, czy między popieranymi a popierającymi nie występowały relacje służbowe, bądź czy wśród popierających nie było sędziów pracujących w Ministerstwie Sprawiedliwości.
Do tej pory nikt z żądających tych list nie zobaczył. Kancelaria Sejmu tłumaczyła, że nie może ich w zgodzie z prawem udostępnić. Powoływała się między innymi na ochronę danych osobowych sędziów, którzy podpisali się pod konkretnymi kandydaturami. Patrykowi Wachowcowi, analitykowi prawnemu Forum Obywatelskiego Rozwoju Ministerstwo Sprawiedliwości wysłało niemal całkowicie puste kartki.
Wkracza UODO
We wtorek rano na stronie internetowej Sejmu pojawił się komunikat, w którym poinformowano, że w poniedziałek "do Kancelarii Sejmu wpłynęło wydane tego samego dnia postanowienie Prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych zobowiązujące Kancelarię Sejmu do powstrzymania się od upublicznienia lub udostępnienia w jakiejkolwiek formie danych osobowych sędziów, zawartych w wykazach osób popierających zgłoszenia kandydatów do Krajowej Rady Sądownictwa".
Zakaz udostępniania danych - jak wskazano w komunikacie - obowiązuje do czasu wydania przez prezesa UODO decyzji kończącej postępowanie w sprawie.
Kancelaria informuje, że "celem prowadzonego przed Prezesem UODO postępowania jest wyjaśnienie, czy ujawnienie danych osobowych sędziów jest zgodne z ustawą o ochronie danych osobowych oraz prawem Unii Europejskiej chroniącym dane osobowe, do którego przestrzegania Polska jest zobowiązana". "Kancelaria Sejmu będzie oczekiwać na wydanie przez Prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych ostatecznej decyzji o dopuszczalności ujawnienia danych osobowych sędziów" - czytamy na stronie Sejmu.
"Skarga osoby fizycznej"
We wtorek komunikat w tej sprawie pojawił się też na stronie UODO. Poinformowano w nim, że 29 lipca zostały wszczęte dwa "postępowania wobec Kancelarii Sejmu w sprawie dotyczącej przetwarzania danych osobowych sędziów zawartych w wykazie sędziów popierających zgłoszenia kandydatów do Krajowej Rady Sądownictwa" i że "do czasu wydania decyzji kończących postępowania Prezes UODO wydał postanowienia zobowiązujące Kancelarię Sejmu do ograniczenia przetwarzania danych osobowych w wyżej wymienionych sprawach".
Powołano się na art. 70 ust. 1 ustawy o ochronie danych osobowych, który mówi o tym, że "jeżeli w toku postępowania zostanie uprawdopodobnione, że przetwarzanie danych osobowych narusza przepisy o ochronie danych osobowych, a dalsze ich przetwarzanie może spowodować poważne i trudne do usunięcia skutki, Prezes Urzędu, w celu zapobieżenia tym skutkom, może, w drodze postanowienia, zobowiązać podmiot, któremu jest zarzucane naruszenie przepisów o ochronie danych osobowych, do ograniczenia przetwarzania danych osobowych, wskazując dopuszczalny zakres tego przetwarzania".
UODO wszczął dwa postępowania - jedno ze skargi osoby fizycznej i drugie z urzędu. Urząd nie podał jednak danych osoby skarżącej. Gdy o ich ujawnienie zwróciliśmy się do Adama Sanockiego, rzecznika prasowego UODO, ten odmówił.
"Jeśli chodzi o imienne wskazanie autora, to nie mogę tego uczynić, gdyż pochodzi od osoby fizycznej. Zatem dane tej osoby podlegają ochronie" - stwierdził Sanocki. Poinformował jedynie, że skarga wpłynęła 1 lipca.
"To ja jestem autorem skargi"
Szukając informacji, kto mógł zainicjować postępowanie UODO, które w konsekwencji doprowadziło do zatrzymania ujawnienia list poparcia do KRS, natrafiliśmy na twitterowe wpisy dr Macieja Nawackiego, sędziego KRS oraz prezesa olsztyńskiego sądu rejonowego, które mogły sugerować, że to on jest autorem skargi. Co więcej, że to on podpisał się pod co najmniej jedną kandydaturą sędziego-kandydata do KRS.
"Jeżeli jest spór o dane osobowe uprawnienia przysługują, osobie, której dane dotyczą. RODO się kłania" - napisał w jednym z tweetów. W kolejnym stwierdził, że "w postępowaniu o dostęp do informacji publicznej osoby, których dane dotyczą zostały pozbawione praw stron. Proszę się nie dziwić, że PUODO (Prezes Urzędu Ochrony Danych Osobowych - red.) zareagował na skargę. RODO gwarantuje prawa obywatelom, a PUODO stoi na ich straży" (pisownia oryginalna).
W jednym z kolejnych wpisów prezes Nawacki napisał do dziennikarki "Gazety Wyborczej" Ewy Ivanovej: "Występowałem w postępowaniu sądowo-administracyjnym, przysługiwały mi prawa strony? Przedmiotem postępowania były moje dane osobowe. Nie szanuje Pani mojego prawa do sądu".
- Tak. To ja jestem autorem skargi wskazanym w komunikacie UODO jako osoba fizyczna - potwierdził prezes Nawacki w rozmowie z Konkret24. Sędzia złożył skargę ponieważ - jak argumentuje - w toczonym przed sądami administracyjnymi (WSA i NSA - red.) postępowaniu nie był uznany za stronę. Stronami była tylko Kancelaria Sejmu oraz osoby, które skarżyły jej decyzje odmawiające publikacji list.
"Odebrano mi prawo do sądu"
Zawsze stronami w przypadku wydania decyzji odmawiającej udostępnienia informacji jest osoba lub organizacja, która decyzję skarży, oraz organ, który odmówił. Jeśli dana osoba fizyczna lub organizacja ma interes prawny, może zawnioskować do sądu o przyłączenie się do postępowania i de facto być wtedy uznana za stronę.
- Uważam, że prawo do sądu to świętość, a zostało mi to odebrane. Tak jak prawo strony. Czy to jest sąd kapturowy? - pyta sędzia. Gdy zapytaliśmy dlaczego nie dołączył do postępowania toczącego się przed WSA lub NSA, skoro miał do tego prawo, Nawacki odpowiedział, że o tych postępowaniach wówczas nie wiedział. - Dowiedziałem się o skardze posłanki Gasiuk-Pihowicz na (odmowną - red.) decyzję Kancelarii Sejmu, gdy usłyszałem o czerwcowym prawomocnym wyroku NSA - mówi.
- To naruszenie konstytucyjnego porządku. Zawodowo zajmuję się ochroną danych osobowych i uważam, że w postępowaniu należałoby chociaż poinformować osoby, które pod listami się podpisały, że ich dane będą (przez Kancelarię Sejmu - red.) przetwarzane - mówi Nawacki i podkreśla, że skargę złożył, aby PUODO rozstrzygnął tę kwestię. - Uważam, że jakby nie zareagował, to złamałby prawo - mówi.
"Podpisałem się pod swoją kandydaturą"
Potwierdza, że skargę złożył już po wydaniu przez NSA wyroku nakazującego Kancelarii Sejmu ujawnienie informacji. - Wtedy się dowiedziałem, że między innymi moje dane i to bez mojej zgody będą przetwarzane - mówi w rozmowie z Konkret24.
Gdy pytamy, gdzie na listach poparcia znajdują się jego dane, odpowiada, że podpisał się pod swoją kandydaturą. - Byłoby dziwne, gdybym tak nie zrobił - mówi Nawacki.
Według upublicznionych przez Ministerstwo Sprawiedliwości Patrykowi Wachowcowi dokumentów (bez danych osobowych), pod kandydaturą sędziego Nawackiego podpisy złożyło w sumie 28 osób. Do tej pory nie ujawniono kim są.
Po rozmowie z nami sędzia Nawacki złożenie podpisu poparcia pod własną kandydaturą potwierdził jeszcze na Twitterze.
Na pytanie o zasadność złożenia przez niego skargi na ujawnienie jego danych osobowych w sytuacji, w której sam ujawnia fakt podpisania jednej z list, sędzia odpowiada, że "działa na rzecz pozostałych osób, które złożyły swoje podpisy". - One były święcie przekonane, że ich dane nigdy nie będą jawne. Obecnie jest atmosfera nagonki na te osoby - stwierdza.
Pytany, czy jego podpis widnieje także pod kandydaturami innych sędziów, odmawia odpowiedzi. - Tego nie ujawnię - mówi.
W obecnej sytuacji - odmowy udostępniania list poparcia przez Kancelarię Sejmu i prowadzonego przez UODO postępowanie - słów prezesa olsztyńskiego sądu rejonowego nie mogliśmy zweryfikować ani w Kancelarii, ani w UODO.
Postanowienia prezesa UODO są ostateczne. Stronie - a w tym przypadku są nimi tylko Kancelaria Sejmu oraz osoba, która zgłosiła sprawę do UODO, czyli sędzia Maciej Nawacki - przysługuje prawo wniesienia skargi do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie (choć stołeczny WSA już stwierdził, że dane można udostępnić) w terminie 30 dni od dnia ich doręczenia, za pośrednictwem Prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych.
Kim jest sędzia Nawacki?
Maciej Nawacki jest sędzią Sądu Rejonowego w Olsztynie od 2007 roku. Wcześniej, do listopada 2005 roku był sędzią Sądu Rejonowego w Szczytnie. W Sądzie Rejonowym w Olsztynie najpierw przez sześć lat orzekał w II Wydziale Karnym, następnie w listopadzie 2013 roku został przydzielony od orzekania w V Wydziale Gospodarczym, gdzie orzeka do dziś. 19 grudnia 2017 roku Maciej Nawacki został na cztery lata powołany na stanowisko prezesa Sądu Rejonowego w Olsztynie.
Ma tytuł doktora nauk prawnych. Pracę doktorską pod tytułem "Wyzysk. Studium karnomaterialne i kryminologiczne" obronił w lutym 2014 roku na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim (UWM) w Olsztynie. Obecnie jest również zatrudniony jako adiunkt w Katedrze Prawnej Ochrony Państwa na Wydziale Prawa i Administracji UWM. Specjalizuje się w prawie karnym, gospodarczym oraz zarządzaniu kryzysowym.
We wrześniu 2018 r. Kolegium Sądu Okręgowego w Olsztynie podjęło uchwałę, w której stwierdzono, że członek KRS Maciej Nawacki, mówiąc w wywiadzie telewizyjnym o sędziach Sądu Najwyższego, że "dopuszczają się naruszenia, łamania prawa w Polsce", "przekroczył zasady rzeczowej krytyki" i zachował się sprzecznie z dobrymi obyczajami.
Autor: Jan Kunert / Źródło: Konkret24; zdjęcie: Robert Robaszewski/Agencja Gazeta
Źródło zdjęcia głównego: tvn24