Martyna Wojciechowska, dziś dyrektor w NBP, przez siedem i pół roku była radną województwa mazowieckiego. Złożyła jedną interpelację, wspólnie z innymi radnymi. Na sesji głos zabrała tylko raz - podczas zaprzysiężenia.
W wyborach samorządowych w 2010 roku Martyna Wojciechowska (obecnie dyrektor departamentu komunikacji i promocji Narodowego Banku Polskiego) zdobyła 3307 głosów i została radną sejmiku województwa mazowieckiego. W kolejnych wyborach również udało jej się zdobyć mandat. Zagłosowało na nią trzy razy więcej wyborców niż cztery lata wcześniej. W kampanii samorządowej wspierali ją między innymi Stan Borys, Jan Pietrzak oraz posłanka PiS Małgorzata Gosiewska.
W 2005 roku Wojciechowska startowała z listy PiS w wyborach do Sejmu, ale bez powodzenia.
Ma wykształcenie wyższe. Jest magistrem filologii rosyjsko-ukraińskiej. Była prezesem Fundacji Jazz Jamboree. Organizowała wydarzenia kulturalne, edukacyjne i społeczne, wspierające demokrację na Wschodzie.
"Była w cieniu"
Wojciechowska była radną przez niemal osiem lat. Opozycyjni radni, którzy z nią pracowali w samorządzie nie kojarzą jej żadnej aktywności w sejmiku.
W podobnym tonie wypowiada się Grzegorz Pietruczuk. Teraz burmistrz Bielan, a wcześniej radny w sejmiku z ramienia Sojuszu Lewicy Demokratycznej. - Oczywiście kojarzę radną Wojciechowską. Była bardzo sympatyczną osobą, ale nie znam jej żadnej aktywności jako radnej. Nie zauważyłem też żadnej jej inicjatywy - mówi Pietruczuk.
Jedna interpelacja przez prawie osiem lat
Jak ustalił Konkret24 Martyna Wojciechowska przez 7,5 roku pracy w sejmiku złożyła zaledwie jedną interpelację. Było to w 2014 roku i była ona identyczna w treści, jak interpelacje wysłane wtedy przez pozostałych mazowieckich radnych PiS. Dla porównania, Grzegorz Pietruczuk tyko w 2014 roku złożył ich 19.
Pytania radnych PiS dotyczyły floty samochodowej urzędu marszałkowskiego. Chcieli wiedzieć, iloma autami jeżdżą urzędnicy, jakie są ich marki, daty produkcji, koszt zakupu, ile sprzedano, a ile kupiono.
Adam Struzik, marszałek województwa odpisał wówczas wszystkim w ten sam sposób. Stwierdził, że jego zdaniem radni powinni złożyć w tej sprawie wnioski o udostępnienie informacji. Tym niemniej zaznaczył, że z racji coraz większego wówczas zainteresowania podnoszonymi przez nich kwestiami, wydał polecenie "zamieszczenia na stronie internetowej województwa stosownych informacji".
"Nie kojarzę, by zabierała głos"
Jak podała gazeta.pl Martyna Wojciechowska przez niemal osiem lat pracy w samorządzie, na sesji plenarnej tylko raz zabrała głos - podczas zaprzysiężenia. Dziennikarze sprawdzili stenogramy z około osiemdziesięciu sesji.
Wcześniej napisał o tym w sieci Wojciech Bartelski. - Nie odezwała się ani razu, na żadnym sejmiku bądź komisji - stwierdził.
Z p. Martyną Wojciechowską miałem sposobność zasiadać 8 lat w sejmiku mazowieckim. Niestety nie wniosę najmniejszego przyczynku do dyskusji nad Jej kompetencjami - gdyż przez cały ten długi czas nie odezwała się ani razu, na żadnym sejmiku bądź komisji.
— Wojciech Bartelski (@wbartelski) January 6, 2019
Potwierdza to też w rozmowie z Konkret24 Pietruczuk. - Nie kojarzę, żeby radna zabierała głos czy to na sesji, czy to na komisjach - mówi.
"Standardowa praca"
- Trudno wymagać od opozycyjnych radnych jakiś ekstraordynaryjnych działań - mówi Konkretowi24 Radosław Fogiel, obecny szef klubu PiS w sejmiku województwa mazowieckiego. - Skupialiśmy się na bieżącej ocenie działań zarządu województwa. To była nasza standardowa praca i praca Martyny od tego nie odbiegała. Pracowała w komisji kultury i pamiętam, że zajmowała się strategią rozwoju kultury w województwie. Albo prowadziła, albo współprowadziła tę sprawę - przypomina sobie Fogiel.
O opinię o działalności Martyny Wojciechowskiej w sejmiku wojewódzkim poprosiliśmy także wspierającą ją w kampanii posłankę Małgorzatę Gosiewską. - Nie rozumiem powodu, dla którego interesują się państwo Martyną Wojciechowską, która jest jednym z dyrektorów NBP. Dobrze by było, żebyście zajęli się jej osiągnięciami zawodowymi, bo takie są, a nie robieniem sensacji, że piękna, młoda kobieta została dyrektorem w banku centralnym - usłyszeliśmy w odpowiedzi.
Kariera w NBP
Martyna Wojciechowska w 2007 roku rozpoczęła pracę w Narodowym Banku Polskim. Przez lata zmieniała departamenty i stanowiska.
Po raz pierwszy zrobiło się o niej głośno, gdy wiosną 2018 roku Polskie Stronnictwo Ludowe w ramach akcji #samiswoi, pokazującej zarobki samorządowców PiS, zwróciło uwagę opinii publicznej, że zarobiła w 2016 roku 392 tys. zł.
Niby mówią, że @pisorgpl nie stawia na kobiety, ale jak już postawi, to doceni Mazowiecka radna Martyna Wojciechowska (zbieżność i imienia, i nazwiska przypadkowa) wycisnęła z NBP blisko 400 tys. zł. Doceniacie obrotność pani Martynki? #PolskaJestJedna dla #samiswoi pic.twitter.com/eHlXdvR3gh
— PSL (@nowePSL) April 14, 2018
Po raz drugi, gdy "Gazeta Wyborcza" oszacowała, że Wojciechowska w banku centralnym zarabia średnio 65 tys. zł. NBP zaprzeczył, ale odmówił podania dokładnej kwoty.
Rezygnacja w ostatnim momencie
Pracując w samorządzie od 2010 roku Wojciechowska rokrocznie składała zgodnie z przepisami oświadczenia majątkowe. Za każdym razem wpisywała tam swoje miejsce pracy, stanowisko i wynagrodzenie.
W połowie 2016 roku awansowała na stanowisko dyrektora departamentu komunikacji i promocji. 26 lipca 2017 roku prezes NBP delegował ją - jako przedstawicielkę banku centralnego - do rady Bankowego Funduszu Gwarancyjnego.
30 kwietnia 2018 roku - w ostatnim możliwym terminie na złożenie oświadczenia majątkowego za 2017 r., zamiast niego złożyła do biura rady oraz do komisarza wyborczego pismo o zrzeczeniu się mandatu. Po tym fakcie przewodniczący sejmiku wezwał ją do złożenia oświadczenia majątkowego. Wojciechowska odpisała, że postanowieniem 7 maja komisarz wyborczy wygasił jej mandat.
Jak poinformował Konkret24 Paweł Dłutek, starszy radca w Krajowym Biurze Wyborczym, "Martyna Wojciechowska była radną do dnia wydania postanowienia w związku z pisemnym zrzeczeniem się mandatu".
To zdaniem Marcina Wolnego, prawnika z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, wskazuje, że radna nie złożyła oświadczenia w terminie. - Jedyną sankcją za jego niezłożenie jest wygaśnięcie mandatu. Nic po za tym, a radna przecież przestała pełnić swoją funkcję - mówi. - Mogę to tylko oceniać w kategoriach moralnych. Ktoś, kto pełni funkcję publiczną, powinien poważnie podchodzić do obowiązków, które nakłada na niego ustawodawca - podkreśla.
Z kolei zdaniem konstytucjonalisty Ryszarda Piotrowskiego ważny jest dzień rezygnacji radnej z mandatu. - Przepisy są skomplikowane i niejasne, więc byłbym bardzo ostrożny w ocenie. Ja bym przyjął interpretację korzystniejszą dla radnej i uznałbym, że najważniejsza jest jej wola o rezygnacji, która zmaterializowała się w ostatnim dniu na złożenie oświadczenia. Przy założeniu, że do czasu wygaszenia mandatu radna nie wykonywała swojej funkcji - stwierdza w rozmowie z Konkret24.
Próbowaliśmy skontaktować się z Martyną Wojciechowską. Bez skutku.
Autor: Jan Kunert / Źródło: Konkret24, oko.press. Gazeta Wyborcza; zdjęcie: Arkadiusz Lawrywianiec / FORUM, Adrian Grycuk/Wikipedia (CC-BY-SA-3.0-PL)