Po przegraniu wyborów przez Kamalę Harris w sieci rozpowszechniane są fałszywe informacje mające zdyskredytować jej wynik. A w tle tej dezinformacji jest antyimigrancki przekaz - szerzony też w polskim internecie.
Jedną z rozpowszechnianych dezinformacji przed wyborami prezydenckimi w Stanach Zjednoczonych była ta, że ponieważ w kilkunastu stanach można głosować bez pokazywania dowodu tożsamości, to dojdzie do fałszerstw na masową skalę. Natomiast po wyborach ta sama grupa wyborców - zwolennicy Donalda Trumpa - szerzą na platformie X przekaz, jakoby Kamala Harris wygrała we wszystkich tych stanach, gdzie nie wymagano dokumentu tożsamości i że tylko tam.
Źródłem tej narracji stała się mapa USA z podziałem na stany pokazana w konserwatywnej stacji kablowej NewsMax. Ma pokazywać, że Harris wygrała niemal tylko tam, gdzie w lokalu wyborczym nie wymaga się dowodu lub jakiegoś dokumentu ze zdjęciem. Posty ze zdjęciem owej mapy mają na platformie X miliony odsłon. Głównie za sprawą właściciela plaftomy Elona Muska, który opublikował mapę z ironicznym komentarzem: "To musi być przypadek". Inne anglojęzyczne wpisy są także bardzo popularne - notują po 6 mln; 3,4 mln; 3,3 mln odsłon.
Mapa - z przekazem, który nie jest prawdziwy - krąży też już w polskich mediach społecznościowych. "Harris wygrała jedynie w tych stanach, które nie wymagają od głosujących okazywania dokumentu tożsamości"; "Dziwnym trafem Kamala Harris wygrała akurat w tych stanach, które nie wymagają od głosujących okazywania dokumentu tożsamości lub wymagają, ale bez zdjęcia"; "Harris wygrała we wszystkich stanach, w których nie wymagano dokumentu tożsamości przy głosowaniu. Przegrała wszędzie tam gdzie go wymagano. Partia demokratyczna stała się krzywym zwierciadłem komunizmu"; "Kamala Harris wygrała w tych stanach, w których nie jest wymagany dowód tożsamości, aby zagłosować"; "Kamala Harris wygrała we wszystkich stanach, gdzie głosuje się bez pokazania dowodu" - brzmią komentarze polskich internautów (pisownia postów oryginalna).
"Tam gdzie w USA komisje wyborcze nie wymagały dokumentów identyfikacyjnych - tam wygrała Kamala Harris. Przypadek?" - zapytał w komentarzu do zdjęcia mapy stanów USA publicysta Piotr Semka. Słowo "przypadek" (także w poście Elona Muska) jest insynuacją, że kandydatka demokratów zawdzięcza swój wynik głównie imigrantom. Dobitnie pokazał to europoseł PiS Dominik Tarczyński, który - publikując mapę - skomentował po angielsku: "Deportować wszystkich nielegalnych imigrantów".
Wprawdzie nie we wszystkich stanach USA głosy są już policzone, lecz wynik wyborów jest przesądzony. Stąd już dziś można ocenić, czy uderzający w kandydatkę demokratów przekaz jest prawdziwy.
Głosowanie bez dowodu. Co w zamian
W Konkret24 wyjaśnialiśmy, że w czternastu stanach USA i w Dysktykcie Kolumbia wyborcy nie muszą okazywać dokumentu tożsamości w lokalu wyborczym - obszernie opisaliśmy, z czego to wynika. Rafał Michalski, amerykanista i publicysta, tłumaczył, że tożsamość wyborcy jest szczegółowo weryfikowana przy rejestracji w rejestrze wyborców. We wszystkich stanach przy rejestracji jest obowiązek złożenia swojego podpisu, który od razu jest umieszczany w systemie informatycznym.
CZYTAJ W KONKRET24: "Paranoja wyborów" w Kalifornii? Nie, tam wyborców weryfikują inaczej
- Gdy wyborca zgłasza się po kartę do głosowania w jednym z czternastu stanów, gdzie nie jest wymagane okazanie dokumentu, również musi się podpisać. I jego podpis jest weryfikowany z tym widniejącym w systemie - opisywał amerykanista. Każdy głosujący obywatel jest proszony o podpisanie formularza potwierdzającego tożsamość. Następnie urzędnik wyborczy - w celu weryfikacji - porównuje podpis złożony w komisji wyborczej z tym złożonym wcześniej w momencie rejestracji danego wyborcy.
"Rzeczywiście, w niektórych stanach USA nie jest wymagane wylegitymowanie się w lokalu wyborczym dokumentem ze zdjęciem. Nie oznacza to jednak, że nie weryfikuje się tożsamości wyborców i pozwala się np. na wielokrotne głosowanie przez tę samą osobę. Jest oczywiste, że taki system wyborczy byłby powszechnie nadużywany " - uspokajał w rozmowie z nami dr Mateusz Radajewski, prawnik z Wydziału Prawa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu SWPS we Wrocławiu. Sposoby weryfikacji wyborców różnią się w poszczególnych stanach. "W niektórych konieczne jest np. podanie dokładnych danych osobistych. Choć może to rodzić ryzyko zagłosowania za inną osobę, należy pamiętać, że takie działania są przestępstwem (podobnie zresztą w Polsce jest możliwe zagłosowanie za inną osobę, gdy np. posłużymy się skradzionym albo podrobionym dowodem osobistym). Wbrew sugestiom pojawiającym się w internecie nie można też skutecznie zagłosować, podając w lokalu wyborczym fikcyjne dane. Każdy wyborca jest bowiem sprawdzany w rejestrze wyborców i otrzymuję kartę wyborczą tylko wtedy, gdy potwierdzi się, że rzeczywiście istnieje i jest uprawniony do głosowania" - wyjaśniał prawnik.
Gdzie przegrała Harris, a gdzie wygrała
Popularnym teraz dezinformacyjnym przekazem o wynikach głosowania w stanach, gdzie wyborców się nie legitymuje, zajęły się już amerykańskie portale: snopes.com, newsweek.com, verify.com, yahoo.com.
Amerykański "Newsweek" przypomniał, że piętnaście stanów, w których nie wymaga się dokumentu ze zdjęciem przy głosowaniu, to: Waszyngton, Oregon, Kalifornia, Nevada, Nowy Meksyk, Minnesota, Illinois, Maine, Vermont, Nowy York, Pensylwania, Maryland, New Jersey, Massachusetts i Dystrykt Kolumbia. Choć agencja Associated Press prognozuje, że Harris w zdecydowanej większości tych stanów wygrała, to w dwóch na pewno się to nie udało: w Nevadzie i Pensylwanii.
Z kolei prognozuje się, że Harris wygra w sześciu w stanach, w których wymaga się od wyborcy okazania dokumentu: New Hampshire, Rhode Island (konieczny dokument ze zdjęciem) oraz Connecticut, Delaware, Colorado, Wirginia (wystarczy dokument bez zdjęcia).
Tak więc już teraz można stwierdzić, że przekaz, jakoby Kamala Harris wygrała tylko w stanach, gdzie nie wymaga się dokumentu tożsamości i to we wszystkich, jest fałszem.
Źródło: Konkret24
Źródło zdjęcia głównego: SHAWN THEW/PAP