"Nieoczyszczona mieszanina", "wyrób węglopodobny", "na tonę węgla połowa to jest miał" - opinie o importowanym teraz węglu są alarmujące. Eksperci przyznają, że rodzaj sprowadzanego statkami surowca przyczyni się do "deficytu węgla dla indywidualnych odbiorców". Ostrożne szacunki mówią, że może zabraknąć 4-6 mln ton węgla.
Węgiel sprowadzany teraz do Polski statkami ma zapewnić ogrzewanie gospodarstwom domowym, lecz jest coraz więcej wątpliwości, czy ze względu na jakość nadaje się do przydomowych pieców. - Rząd wprawdzie zapewnia, że do Polski węgiel już płynie statkami, bo ten rosyjski, którym grzaliśmy dotychczas, zastąpi zakup z zamorskich krajów. Tylko że ten węgiel to nie jest ten sam węgiel - uważa Gabriela Lenartowicz, posłanka Koalicji Obywatelskiej, która w mediach społecznościowych porusza ten problem. Jej zdaniem importowany obecnie węgiel to "nieoczyszczona mieszanina" o niższej kaloryczności. Posłanka Lewicy Beata Maciejewska, mówiąc o "nowym węglu" sprowadzanym z Indonezji, zaznaczyła w "Faktach" TVN: "Na tonę węgla, który przychodzi do składu, połowa to jest miał, czyli gorszego gatunku paliwo, a połowa to węgiel większy".
W mediach społecznościowych pojawiają się krytyczne wpisy na temat sprowadzanego węgla np.: "Wwożony jest masowo wyrób węglopodobny z Wenezueli. Wygląda jak ziemia, w składzie 30 procent gliny, z TIRów leje się z naczep woda. To jest jeszcze większy syf niż ten którym rozwalili Jaworzno" (pisownia postów oryginalna). Jeden z użytkowników Twittera - przedstawiający się jako właściciel składu węgla - informował: "Moje auta realizowały transport do sieci dużych składów węglowych - łącznie 2000 ton. Właśnie dostałem maila że węgiel wraca do portu bo do niczego się nie nadaje oprócz reklamacji przyszłych klientów. Nieźle". "Słyszę, że niemałą część tego węgla, który teraz (po durnej decyzji o nagłym wstrzymaniu importu z Rosji) za ogromne pieniądze, należałoby z powrotem zakopać. Tak marnej jest jakości" - tweetował z kolei Stanisław Żerko.
O kłopotach z jakością sprowadzanego węgla mówią też właściciele składów. "Węgiel importowany jest węglem niesprawdzonym, jest niskiej jakości i ma niską wartość opałową" - tłumaczył reporterce TVN24 Dariusz Dudek, pracownik jednego z kieleckich składów. Dodał, że sprzedawcy nie chcą sprzedawać tego węgla i czekają na możliwość zakupu polskiego surowca. "Polska Grupa Górnicza wypowiedziała wszystkie umowy autoryzowanym sprzedawcom, zostali odcięci od dostaw polskiego węgla" - zaznaczył Dudek.
Ile więc węgla importowanego teraz do Polski może nadawać sie do domowych pieców? Skąd sprowadzany jest teraz surowiec? Co wiemy o jego jakości? Spróbowaliśmy wyjaśnić to z pomocą ekspertów.
Minister Moskwa: 20-40 proc. węgla z importu dla odbiorców indywidualnych. Ekspert: nadaje się mniej
Minister klimatu i środowiska Anna Moskwa 8 sierpnia w rozmowie z tygodnikiem "Sieci" zapewniła: "Mamy zakontraktowane kolejne siedem milionów ton i z tych dostaw do mieszkańców trafi 20–40 procent" (cytat za Biznesalert.pl). O takich samych ilościach - 20-40 proc. importowanego węgla dla odbiorców indywidualnych - minister Moskwa mówiła w opublikowanym dzień później wywiadzie w Parkiet.com. Oceniła, że jeszcze w tym roku możliwy jest import nawet 17 mln ton węgla przy założeniu, że zima będzie cięższa. "Proces kontraktowania cały czas trwa" - dodała.
Tymczasem 23 sierpnia "Rzeczpospolita" poinformowała, że "importowany węgiel energetyczny może tylko w minimalnym stopniu zastąpić ten rosyjski i krajowy na potrzeby odbiorców indywidualnych". Łukasz Horbacz, prezes Izby Gospodarczej Sprzedawców Polskiego Węgla, szacował w rozmowie z dziennikiem, że z jednej tony importowanego surowca na opał do pieców użytkowanych przez gospodarstwa domowe nadaje się tylko ok. 15–20 proc.
Była wiceprezes PGE Bogusława Matuszewska w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" mówiła: "Na świecie nie ma takiego węgla, jakiego potrzebują gospodarstwa domowe (czyli po prostu grubego, a nie miału). Z całego transportu kilku milionów ton węgiel odpowiedni dla ludzi to będzie kilkanaście procent".
Prezes Łukasz Horbacz, zapytany raz jeszcze 30 sierpnia przez Konkret24 o te szacunki, potwierdził, że dla gospodarstw domowych nadaje się mniej niż jedna trzecia importowanego statkami węgla - według jego oceny można wysiać 20-25 proc. tego odpowiedniego dla potrzeb indywidualnych użytkowników.
A to mniej niż zapowiedziała minister Moskwa.
Kaloryczność, zawartość popiołu, wilgotność... - jakiego węgla można używać w domach, a jakiego w elektrowniach
Eksperci, z którymi rozmawiał Konkret24, tłumaczą, dlaczego tylko część importowanego drogą morską węgla nadaje się do użycia w gospodarstwach domowych. Po przybyciu transportu morskiego z węglem odsiewa się surowiec dla odbiorców indywidualnych. - Węgiel importowany na statkach kruszy się bardziej od tego, który jest przewożony pociągami - wyjaśnia Rafał Zasuń, redaktor naczelny serwisu WysokieNapiecie.pl. Duże elektrownie czy zakłady ciepłownicze mają urządzenia, które pozwalają na spalanie pokruszonego węgla bądź węgla o słabszych parametrach cieplnych. Piece stosowane w gospodarstwach domowych wymagają jednak grubego węgla wysokiej jakości.
Rafał Zasuń tłumaczy, że importowany drogą morską węgiel gorzej się pali. - Właściwości te nie mają wielkiego znaczenia dla elektrowni, ale dla kotłów używanych w gospodarstwach domowych już tak - podkreśla. Na przykład węgiel z Indonezji ze względu na dużą wilgotność daje mniej ciepła, za to ten kolumbijski ma dobre parametry dla gospodarstw domowych. Zaś węgiel kazachski, mongolski czy kirgiski - o podobnych parametrach jak rosyjski - jest teraz trudno dostępny.
W dyskusjach o jakości importowanego węgla nie chodzi tylko o jego kaloryczność, czyli o ilość możliwej do wytworzenia energii. - Ważniejsze są inne parametry, między innymi zawartość popiołu, wilgotność czy skład chemiczny samego węgla - mówi Rafał Zasuń.
- Generalnie węgiel kupuje się na zamówienie użytkownika, który precyzyjnie określa parametry surowca - tłumaczy dr inż. Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki. Wyjaśnia, że parametry te muszą pasować do urządzeń, którymi dysponuje elektrownia lub elektrociepłownia.
Łukasz Horbacz z Izby Gospodarczej Sprzedawców Polskiego Węgla w odpowiedzi na pytania Konkret24 wyjaśnia, że użytkownicy kotłów domowych potrzebują węgla o specyficznym uziarnieniu jak ekogroszek (granulacja 5-25 mm), orzech (25-80 mm) czy kostka (80-120 mm). "W świecie handluje się głównie węglem w granulacji 0-50 mm i taki węgiel głównie przypływa do Polski" - informuje. Jego szacunki, że z importowanego surowca można wysiać 20-25 proc. węgla odpowiedniego dla indywidualnych użytkowników, dotyczą właśnie granulacji.
Jakość importowanego węgla. "Indywidualni odbiorcy oczekują węgla grubego"
Jakość paliw - w tym węgla stosowanego w energetyce - jest regulowana ustawą o systemie monitorowania i kontrolowania jakości paliw. W artykule 6a tej ustawy napisano, że minister właściwy do spraw klimatu może w drodze rozporządzenia i nie dłużej niż na 60 dni odstąpić od stosowania tych norm. Takie rozporządzenie może wydać wtedy, gdy na rynku wystąpią nadzwyczajne zdarzenia skutkujące zmianą warunków zaopatrzenia w paliwa stałe.
Jak opisaliśmy w Konkret24 30 sierpnia, w ostatnich miesiącach minister klimatu i środowiska Anna Moskwa wydała dwa takie rozporządzenia: pierwsze 27 czerwca, drugie 25 sierpnia, które weszło w życie 28 sierpnia i będzie obowiązywać przez kolejne 60 dni. W par. 1 napisano: "Odstępuje się przez okres 60 dni od stosowania wymagań określonych w przepisach rozporządzenia Ministra Energii z dnia 27 września 2018 r. w sprawie wymagań jakościowych dla paliw stałych".
- My w tej chwili sprowadzamy każdy węgiel, który oferują pośrednicy i handlarze - podkreśla dr Jerzy Markowski. Wyjaśnia, że często jest to surowiec, który już czeka na nabywców załadowany na statkach. - Indywidualni odbiorcy oczekują węgla grubego, którego w tej masie węgla przywożonego do Polski jest znikoma ilość - zauważa.
Prezes Łukasz Horbacz przestrzega jednak przed mówieniem, że importowany teraz węgiel jest słabej jakości. "Węgle, które są obecnie importowane do Polski, mają parametry jakościowe bardzo zbliżone do węgli polskich" - podkreśla w odpowiedzi dla Konkret24. Dodaje, że węgle importowane mają bardzo niską spiekalność w porównaniu do krajowych (to parametr odpowiedzialny za poprawność procesu spalania w kotłach z automatycznym podajnikiem). Dlatego doniesienia o ogólnie "niskiej jakości importowanego węgla" prezes Izby Gospodarczej Sprzedawców Polskiego Węgla nazywa fake newsem.
Po wybuchu wojny wzrósł import węgla z RPA i Norwegii
Według szacunków think tanku Forum Energii do 16 kwietnia - kiedy to, po napaści Rosji na Ukrainę, weszła w życie ustawa wprowadzającą zakaz przywozu do Polski i tranzytu przez Polskę węgla i koksu pochodzących z Rosji i Białorusi - to właśnie Rosja była dominującym dostawcą tego surowca: udział importu z tego kraju w 2020 roku wyniósł 75 proc. W 2021 roku z Rosji sprowadziliśmy 8,3 mln ton węgla.
Forum Energii ocenia, że Polska importuje ok. 20 proc. zużywanego węgla - resztę dostarczają polskie kopalnie. Według danych Głównego Urzędu Statystycznego w 2021 roku importowaliśmy w sumie 12,5 mln ton węgla. W samym pierwszym półroczu 2021 roku - prawie 6,1 mln ton. W pierwszym półroczu 2022 roku - 6,5 mln ton.
Ja pokazuje powyższe zestawienie państw, z których w ubiegłym roku i pierwszej połowie tego roku sprowadzaliśmy najwięcej węgla, w tym roku już zaimportowaliśmy więcej z Kazachstanu, Mozambiku czy Kanady niż w całym roku 2021. A znaczącymi krajami importu stały się w tym roku m.in. Republika Południowej Afryki i Norwegia. Do czerwca ściągnęliśmy z RPA 0,23 mln ton, a z Norwegii - 0,15 mln ton.
Czerwiec 2022 roku był pierwszym miesiącem, gdy z Rosji nie sprowadziliśmy ani tony węgla. W maju importowaliśmy 19,2 tys. ton (pochodzących z wcześniejszych zamówień), w kwietniu - 448,3 tys.
Pod koniec lipca Konkret24 zapytał Ministerstwo Klimatu i Środowiska, z jakich krajów od marca importujemy węgiel. W odpowiedzi przesłanej 11 sierpnia napisano: "Polska importuje węgiel z różnych kierunków, a do krajów dostarczających surowiec należą przede wszystkim Australia, Kolumbia, Indonezja, Stany Zjednoczone Ameryki, Tanzania oraz Republika Południowej Afryki. Zakontraktowanych na tę chwilę jest ok. 7 mln ton węgla na II półrocze przez różne podmioty zajmujące się importem. Firmami, które wyznaczone zostały przez Prezesa Rady Ministrów do zakupu węgla są Węglokoks S.A. oraz PGE Paliwa Sp. z o.o.".
Jak podało ministerstwo, rozładunek importowanego węgla odbywa się poprzez porty w Gdyni, Szczecinie, Gdańsku i Świnoujściu. "W związku z ograniczonymi możliwościami przeładunkowymi oraz zróżnicowanymi kierunkami importu węgla część surowca sprowadzanego przechodzi przez porty znajdujące się poza granicami naszego kraju" - dodał resort, nie podając, o które zagraniczne porty chodzi.
30 sierpnia poprosiliśmy resort klimatu i środowiska o aktualizację tych danych; wymienienie krajów, z których importowany jest teraz do Polski węgiel wraz z danymi o wartości dotychczas zrealizowanych dostaw i tych planowanych do końca roku. Czekamy na odpowiedź.
Podobne zapytanie wysłaliśmy również do Ministerstwa Aktywów Państwowych, w tym przypadku również czekamy na odpowiedź. W przesłanym 1 września e-mailu resort poinformował za to, że 13 lipca premier wydał decyzję (zmienioną decyzją z 8 sierpnia 2022 roku) polecającą spółkom PGE Paliwa Sp. z o.o. i Węglokoks S.A. zakup do 31 października 2022 roku i sprowadzenie do 30 kwietnia 2023 roku przynajmniej pięciu mln ton surowca. Pierwszy węgiel sprowadzony na podstawie decyzji premiera będzie dostępny we wrześniu tego roku.
W poprzednich latach ponad 60 proc. importowanego węgla trafiało do gospodarstw domowych
Do jakich odbiorców trafia importowany węgiel? W lutym tego roku, w odpowiedzi na pytanie serwisu fact-checkingowego Demagog.org.pl, Ministerstwo Aktywów Państwowych udostępniło dane za okres od stycznia do listopada 2021 roku. Wtedy podział importowanego węgla wyglądał następująco:
energetyka zawodowa - 0 proc.;
energetyka przemysłowa - 2 proc.;
ciepłownie niezawodowe - 0 proc.;
ciepłownie zawodowe - 12 proc.;
inni odbiorcy przemysłowi - 3 proc.;
koksownie - 23 proc.;
pozostali odbiorcy krajowi - 60 proc.
Tak więc w ubiegłym roku większość importowanego węgla trafiła do "pozostałych odbiorców krajowych". To zbiorcza kategoria obejmująca m.in. gospodarstwa domowe, administrację państwową czy przedsiębiorstwa produkcyjno-handlowo-usługowe.
Podobnie było w 2020 roku, co pokazały dane przekazane przez MAP w odpowiedzi na interpelację poselską. Udział "pozostałych odbiorców krajowych" w całej sprzedaży krajowej wyniósł 65,5 proc. Do koksowni trafiło 13,4 proc., do energetyki (zawodowej i przemysłowej) - 8 proc., do ciepłowni (zawodowych i niezawodowych) - ponad 10 proc.
Energetyka sobie poradzi w 2022 roku, trudniej będą mieli odbiorcy indywidualni
Czy węgiel importowany teraz zapełni lukę po zablokowaniu dostaw z Rosji? Rafał Zasuń, komentując szacunki Anny Moskwy o 20-40 proc. dla gospodarstw indywidualnych, stwierdza: "Na pewno nie będzie to 40 procent". Zdaniem Zasunia odbiorcy indywidualni mają wybór: albo węgla nie będzie w ogóle, albo będzie taki, jaki jest.
Z kolei zdaniem dr. Jerzego Markowskiego elektrowniom czy ciepłowniom wcale nie musi zabraknąć węgla. Markowski tłumaczy, że tam można mieszać węgiel o różnych parametrach, by uzyskać surowiec nadający się do spalania. - Dla zawodowej energetyki, teoretycznie i nawet praktycznie, jest możliwość sprowadzenia takiej ilości węgla, jaka będzie potrzebna przez okres zimowy. Absolutnie pewnym jest natomiast deficyt węgla dla indywidualnych odbiorców - podkreśla ekspert.
Ile więc węgla może zabraknąć dla odbiorców indywidualnych? - Najprostszy szacunek to jest bilans rynku - odpowiada dr Markowski. Według niego roczne zapotrzebowanie gospodarstw domowych na węgiel gruby to 9 mln ton. Od tego należy odjąć 2 mln ton, które jest w stanie wydobyć polskie górnictwo. - Czyli 7 milionów ton to jest to, co zostaje dzisiaj realnym deficytem - stwierdza ekspert.
Zapytaliśmy Markowskiego, czy na podstawie szacunku użyteczności importowanego węgla do palenia w przydomowych piecach wynoszącej od kilkunastu do 25 proc. można ocenić, ile węgla zabraknie gospodarstwom domowym. Taka estymacja mówi o braku od 5,25 do około 6 mln ton węgla. Markowski przyznał, że można tak szacować, choć nazwał te szacunki roboczymi.
Jerzy Markowski przekonuje, że nikt nie zna skali realnego importu węgla do Polski. Niewiadomą pozostaje użyteczność tego węgla dla gospodarstw. - Dlatego nie możemy tego szacować z całą pewnością - kwituje.
Daniel Czyżewski z serwisu Energetyka24.com, zapytany o wielkość potencjalnych niedoborów węgla, podkreśla, że trudno je oszacować. - Nie mamy pewnych danych o imporcie, nie wiemy, ile tego węgla przybyło do Polski i ile przybędzie. Na razie możemy bazować na poszlakach - zaznacza. Czyżewski podkreśla, że dodatkowe dwa miliony ton, które miałyby być dostarczone przez polskie kopalnie, też nie są pewne. - Podsumowując, nie dałbym sobie ręki uciąć, że wyliczenia, które można dokonać na podstawie teraz dostępnych danych, są wiarygodne. Porty są na skraju wytrzymałości, zapasy niskie, a sezon grzewczy tuż za rogiem - wskazuje.
Własne wyliczenia, na podstawie danych Agencji Rozwoju Przemysłu, opublikował 1 września serwis WysokieNapiecie.pl. W 2021 roku nabywcy węgla należący do kategorii "pozostali odbiorcy krajowi" kupili 7 mln ton węgla. W pierwszej połowie 2022 roku - 2,3 mln ton. Od momentu wprowadzenia embarga na zakup rosyjskiego węgla w maju zakupili tylko 180 tys. ton, a w czerwcu - 111 tys. ton. "To oznacza, że zaledwie co siódma tona węgla importowanego trafiła do sektora komunalno-bytowego" - zauważa WysokieNapiecie.pl. Przy utrzymaniu się tego trendu do końca roku, nabywcy indywidualni zakupią około 3 mln ton węgla. Potencjalny niedobór to zatem 4 mln ton węgla. "Nie znamy jednak jednej liczby – 'głębokości piwnic', tj. nie wiemy, ile węgla Polacy zgromadzili już i trzymają w domach" - zastrzega WysokieNapiecie.pl.
Awaria w Jaworznie. Tauron: w tym bloku nie spalaliśmy dotychczas z węgla z importu
Jeden z cytowanych wcześniej internautów napisał o węglu, "którym rozwalili Jaworzno". Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny serwisu Biznes Alert, alarmował 30 sierpnia na Twitterze: "Nowy blok Elektrowni Jaworzno może stać przez użycie węgla o niewłaściwych parametrach". Czy jakość węgla mogła wpłynąć na to, co się stało w najnowocześniejszym bloku energetycznym w polskim systemie - bloku o mocy 910 MW za 6 mld zł w elektrowni w Jaworznie? Blok należy do koncernu energetycznego Tauron. Według firmy Rafako, głównego wykonawcy bloku, od początku maja 2022 roku zaczęły się "problemy z mniejszą ilością dostaw i jakością węgla".
W wewnętrznej korespondencji Rafako - do której dotarł portal Business Insider i którą opublikował 21 lipca - informowano, że od pierwszego tygodnia maja zaobserwowano "pogorszenie jakości węgla nie tylko w zakresie kaloryczności, ale też związków, które zawiera węgiel, a które w trakcie i po jego spaleniu oddziałują negatywnie na sam proces spalania i na urządzenia bloku". "Zamawiający, który był o tym informowany, również posiadał tę wiedzę, którą potwierdzały także analizy węgla, które są wykonywane w laboratorium zamawiającego" - zaznaczono. W piśmie Rafako (cytowanym przez Business Insider) czytamy: "Węgiel, który został podawany na zasobniki, zawierał szereg nieczystości stałych, które w ogóle nie powinny mieć miejsca, co powodowało szereg nieplanowych odstawień urządzeń i ich awarii, co wpływało na ograniczenia w możliwości pełnego wykorzystania potencjału bloku do wykonania prac zgodnie z założonym harmonogramem. Powyższe okoliczności zostały udokumentowane".
Tauron zaprzeczył tym informacjom. "Paliwo niezbędne do pracy bloku spełnia parametry techniczne opisane w kontrakcie" – napisał w oświadczeniu 21 lipca. Firma zaznaczyła, że awarie i przestoje bloku nie wynikają ze złych parametrów paliwa. 5 sierpnia rzecznik Tauronu, odnosząc się do publikacji Onetu o awariach w Jaworznie wywołanych złą jakością węgla, informował, że węgiel pochodzi zarówno z należących do spółki Tauron Wydobycie kopalń Sobieski i Janina, jak i z należącej do Polskiej Grupy Górniczej kopalni Ziemowit. Z kolei prezes Rafako Radosław Domagalski-Łabędzki w wywiadzie dla Business Insider opublikowanym 25 sierpnia stwierdził, że w węglu z kopalni Janina "normy niektórych parametrów jakościowych przekroczone są nawet o 400 proc.".
Według informacji Tauronu na potrzeby Jaworzna kupiono też węgiel z Indonezji. "Wstępne badania laboratoryjne potwierdzają, że paliwo spełnia wymogi kontraktowe" - czytamy w oświadczeniu koncernu.
31 sierpnia zapytaliśmy biuro prasowe Tauronu o ilość importowanego węgla spalanego w Jaworznie. "Baza paliwowa dla jednostki oparta jest o zakłady górnicze należące do naszej organizacji. W bloku 910 MW w Jaworznie nie spalaliśmy dotychczas z węgla z importu" - odpowiedziała Patrycja Hamera, rzeczniczka prasowa Nowe Jaworzno Grupa Tauron (to spółka zajmująca się eksploatacją bloku 910 MW). Dalej wyjaśniła: "ze względu na sytuację geopolityczną i gospodarczą poszukujemy nowych dostawców paliwa, również poza granicami Polski, z powodów obowiązujących nas tajemnic handlowych nie możemy ujawniać szczegółowych danych".
Aktualizacja
2 września Ministerstwo Klimatu i Środowiska odpowiedziało na pytania Konkret24. Resort poinformował, że w pierwszych siedmiu miesiącach 2022 roku zaimportowano 7,7 mln ton węgla. Nie odpowiedział jednak na pytanie, ile milionów ton dostaw węgla jest już zakontraktowanych na ten rok i będzie zakontraktowane do końca roku. Ministerstwo przekazało tylko, że polskie spółki zakontraktowały już "około 80 proc." węgla planowanego do zakontraktowania do końca roku, głównie z Kolumbii, Indonezji, Australii oraz RPA, a całkowity import węgla w 2022 r. wyniesie "kilkanaście milionów ton". Nie odniesiono się do naszej prośby o wymienienie krajów, z których importujemy węgiel wraz z danymi o ilości dotychczas zrealizowanych dostaw, jak i planowanych do końca roku.
Zapytaliśmy resort o źródło cytowanych przez minister Annę Moskwę statystyk o przydatności 20-40 proc. importowanego węgla dla odbiorców indywidualnych. Zapytaliśmy również, czy szacunki te pozostają aktualne. Nie dostaliśmy odpowiedzi na te pytania. "Podejmowane są starania, aby importowany surowiec cechował się stosunkowo wysokim odsetkiem węgla opałowego" - czytamy w odpowiedzi ministerstwa. Poinformowano nas również, że "spółki wydobywcze zwiększyły wydobycie i ofertę węgla dla odbiorców indywidualnych", a rząd "podejmuje działania" na rzecz zapewnienia "dostatecznej ilości i dostępności surowca w sezonie grzewczym".
Autor: Krzysztof Jabłonowski, Piotr Jaźwiński / Źródło: Konkret24; zdjęcie: Marcin Bielecki/PAP