"Aktorzy" odgrywają rzekomo ofiary zbrodni, chorych na COVID-19 czy nawet aktywistów klimatycznych - negowanie prawdziwości bohaterów stało się powszechną metodą dezinformacji. Nie mogąc zaprzeczyć faktom i zdarzeniom, sięga się po takie określenia, jak "inscenizacja" czy "teatr".
Ambasador Rosji Siergiej Andriejew, który w poniedziałek 9 maja został oblany czerwoną substancją podczas próby złożenia wieńca na Cmentarzu-Mauzoleum Żołnierzy Radzieckich, o masowych grobach w Buczy i zbombardowanym szpital w Mariupolu powiedział: "To inscenizacja i prowokacja służb". Jest to zgodne z duchem prokremlowskiej narracji, ponieważ o pojęciu "kryzysowi aktorzy" wykorzystywanym w tworzeniu fake newsów i dezinformacji w sieci głośno zrobiło się właśnie po rosyjskim ataku na szpital dziecięcy w Mariupolu 9 marca. Zdjęcia i nagrania wideo z tego wydarzenia trafiły na czołówki mediów całego świata. Dwie fotografie stały się znane: ciężarnej kobiety wyniesionej na noszach i drugiej ciężarnej, w budynku, uciekającej po schodach. Rosyjska propaganda natychmiast zareagowała - ambasada Rosji w Londynie ogłosiła na Twitterze, że to ukraińska blogerka beauty Marianna Podgurskaja "na zdjęciach wcieliła się w role obu ciężarnych kobiet".
Mimo że na zdjęciach widać dwie różne osoby (jedna to wspomnianą blogerką, która rzeczywiście była wtedy pacjentką szpitala), a słynne fotografie wykonali fotoreporterzy Associated Press - którzy byli świadkami ataku - w kolejnych tygodniach rosyjska dezinformacja szerzyła przekaz, że blogerka wystąpiła w inscenizacji ataku w Mariupolu. Prokremlowskie serwisy określały kobietę mianem "aktorki kryzysowej", która "ma swoje pięć minut". Jako dowód rozpowszechniano potem inny filmik propagandowy, w którym rzekomo blogerka też miała zagrać (to nie była ona). A wszystko po to, by przekonać opinię publiczną, że atak na szpital był inscenizacją Ukraińców.
Rosyjska machina propagandowa obficie korzysta z kłamliwych narracji o "aktorach kryzysowych". Po ujawnieniu zbrodni w Buczy przekonywała, że zdjęcia ofiar pokazywane w internecie to ustawka z udziałem "aktorów".
Do dezinformacji wokół rosyjskiej zbrodni w Mariupolu nawiązała 25 kwietnia w "The New York Times" dziennikarka Elizabeth Williamson. Zauważyła, że pojęcie "kryzysowi aktorzy" wcale nie jest nowe. "Rosja rozpropagowała fałszywą teorię spiskową, która wydała mi się przerażająco znajoma" - napisała Williamson. Rzeczywiście, motyw rzekomych aktorów i inscenizacji jest wykorzystywany w dezinformacji od dawna - to stary trick zwolenników teorii spiskowych.
"Aktorzy" w przekazie o strzelaninie w szkole w Newtown
Elizabeth Williamson wspomina pierwsze lata swojej kariery spędzone w Europie Wschodniej, w tym w Rosji. Stwierdza, że nigdy wcześniej kłamstwa rosyjskiej propagandy nie uderzyły jej tak mocno, jak podczas ostatnich czterech lat pracy dla "The New York Times". Relacjonowała proces o zniesławienie przeciwko Alexowi Jonesowi z serwisu internetowego Infowars. Proces wytoczyły rodziny dziesięciu ofiar strzelaniny w szkole w Newtown, w stanie Connecticut, do której doszło 14 grudnia 2012 roku. "Pan Jones jest wieloletnim fanem Władimira Putina, byłym bywalcem RT, rosyjskiej telewizji finansowanej przez państwo, która obecnie rozpowszechnia kłamstwa Kremla na temat Ukrainy" - pisze Elizabeth Williamson. Podkreśla, że Jones przez lata rozpowszechniał informacje, jakoby strzelanina w szkole w Newtown była ukartowana przez rząd. "Poszczególnych rodziców nazwał 'aktorami'" - relacjonuje dziennikarka.
Opisuje, że Rosja od dawna wykorzystuje przypadki przemocy z użyciem broni palnej w USA do wspierania propagandowych twierdzeń o wyższości kulturowej. "Teraz, podczas tej wojny, Kreml przyjmuje język amerykańskich negacjonistów masowych strzelanin, by zaprzeczyć przytłaczającym dowodom na okrucieństwa swojej armii w Ukrainie, w tym nazywając rannych i zabitych Ukraińców aktorami kryzysowymi" - pisze Williamson.
Atak na Kapitol jako "polityczny teatr"
Wróćmy do Alexa Jonesa: to znany propagator spiskowych teorii. "W swoich programach daje głos alt-prawicowym ekstremistom" - pisała w Tvn24.pl w styczniu 2021 roku Anna Gielewska. Przypomniała, że to właśnie Alex Jones uruchomił dezinformacyjną narrację - szybko powielaną przez zwolenników teorii spiskowej QAnon oraz zwolenników Donalda Trumpa - że za szturmem na Kapitol stoją bojówki Antify, które wyreżyserowały to wydarzenie.
Przypomnijmy: 6 stycznia 2021 roku obie izby amerykańskiego Kongresu zebrały się, by policzyć głosy elektorów i zatwierdzić wyniki wyborów prezydenckich, które wygrał Joe Biden. Przed Kapitolem zebrali się zwolennicy Donalda Trumpa kwestionujący zwycięstwo Bidena. Tłum szturmem wdarł się do budynku Kapitolu. Doszło do zamieszek, w których zginęły cztery osoby. Potem w mediach społecznościowych rozpowszechniano teorie spiskowe i fejki - co opisywaliśmy w Konkret24 - że zajścia w Waszyngtonie zostały zaplanowane i wyreżyserowane. Zdaniem części zwolenników Trumpa stała za tym Antifa - tak określa się nieformalny ruch, osoby i grupy deklarujące się jako antyfaszyści i sprzeciwiające się poglądom skrajnie prawicowym. Jednym z dowodów na "odegranie" przez Antifę napastników miało być zdjęcie półnagiego, wytatuowanego mężczyzny w futrzanej czapie z rogami - który wcześniej był rzekomo na proteście jako zwolennik ruchu Black Lives Matters. "W czerwcu na demonstracji BLM, w styczniu wdziera się do Kapitolu jako zwolennik Trumpa"; "To jest polityczny teatr, który ma wprowadzić podziały" - komentowali polscy użytkownicy Twittera (pisownia postów w tekście oryginalna).
fałsz
Jak sprawdziliśmy, krążące w sieci zdjęcie mężczyzny zostało przycięte - na oryginale widać, że trzymał tablicę z hasłem: "Q mnie wysłał". Pod nazwą Q lub QAnon ma się kryć osoba lub grupa osób posiadająca wiedzę o owianej tajemnicą rywalizacji na szczytach władzy w USA i to Donald Trump ma we współpracy z wysoko postawionymi wojskowymi walczyć z międzynarodowymi siłami korumpującymi instytucje i rządy na całym świecie. Mężczyzna nie był więc wynajętym aktorem i był prawdopodobnie zwolennikiem Trumpa.
"Aktorzy" symulują COVID-19; "aktorzy" się szczepią
Z narracji o "kryzysowych aktorach" chętnie korzystali również siewcy fake newsów dotyczących pandemii COVID-19 i szczepień przeciw tej chorobie. W Konkret24 opisaliśmy przykłady fałszywych oskarżeń o inscenizacje w szpitalach, które miały uwiarygodnić rzekomą "plandemię".
I tak np. użytkownicy Facebooka rozsyłali w sieci fragment programu włoskiej telewizji, w którym było widać na oddziale dla chorych na COVID-19 ekipę telewizyjną ubraną w maski i odzież ochronną rozmawiającą z pacjentem ubranym w aparat ułatwiający oddychanie, ale obok niego był pacjent bez takiej maski. To dało pretekst do stworzenia fałszywej narracji, jakoby w nagraniu wzięli udział aktorzy symulujący chorobę. "To jest najlepszy materiał o tym cyrku który jest z nami od marca!"; "To leciało live więc nie mieli możliwości edycji" - komentowali internauci (pisownia wszystkich postów w tekście oryginalna).
Prawda była taka, zgodnie z włoskimi przepisami pacjenci przebywający na oddziałach covidowych wcale nie musieli nosić masek ułatwiających oddychanie. Były zalecane tylko pacjentom z objawami oddechowymi COVID-19 (duszność, kaszel).
Inna narracja o inscenizacji z udziałem aktorów krążyła po pojawieniu się pierwszej szczepionki na COVID-19 - w grudniu 2020 roku opisaliśmy, jak internauci przekonywali, że podanie dwóm pierwszym pacjentom w Wielkiej Brytanii szczepionki na COVID-19 było ustawką, bo para wcale nie została zaszczepiona, a kobieta była aktorką. Ten fałszywy przekaz z anglojęzycznego internetu szybko przeniknął do polskiej sieci. Internauci twierdzili, że jedna z zaszczepionych kobiet w rzeczywistości nie żyje, a jej rolę odgrywała Lizz Scott przedstawiającą się jako londyńska aktorka. "Margaret Keenan, rzekoma 90-latka, która się zaszczepiła przeciwko COVID-19, to tak naprawdę kryzysowa aktorka liz Scott" - brzmiał jeden z polskich komentarzy w sieci.
Kolejne przekazy o ustawkach czy inscenizacjach dotyczących chorych na COVID-19 konsekwentnie krążyły w sieci w kolejnych miesiącach pandemii COVID-19 - o czym pisaliśmy w Konkret24.
"Dziecięcy aktoryści" jako aktywiści klimatyczni
Fałszywą narrację o aktorach wykorzystują też twórcy dezinformacji wymierzonej w aktywistów klimatycznych. We wrześniu 2019 roku unijny zespół EUvsDisinfo zwracał uwagę na narracje rosyjskich mediów w artykułach negujących bądź wyrażających wątpliwości wobec zjawisk zmian klimatu. Oczywiście głównym negatywnym bohaterem była szwedzka aktywistka klimatyczna Greta Thunberg. EUvsDisinfo opisał, jak think-tank Rosyjska Rada Spraw Międzynarodowych (Russian International Affairs Council) prowadził kampanię przeciwko niej. "Jeśli poglądy Thunberg nie są wyrazem zachodniego liberalnego rasizmu, co nim jest?" - pisał autor artykułu na stronie think-tanku. Przekonywał, że neoliberałowie i neokonserwatyści uważają się za uprawnionych do zarządzania interesami innych państw i są gotowi "armię dziecięcych aktorystów" (termin powstały z połączenia słów "aktor" i "terrorysta" - red.). Czym różnią się takie działania od wykorzystania dzieci-żołnierzy i żywych tarcz przez brutalnych bandytów i dżihadystów?" - czytamy w artykule.
Innym przykładem na "odgrywanie" aktywistki przez Thunberg było rozsyłane w sieci wideo, na którym Thunberg podczas publicznego wystąpienia niepewnie zawiesza głos i zachęca do wypowiedzi inne osoby. Zdaniem internautów było to dowodem, że aktywistka potrafi mówić tylko wyuczone przekazy. "Nie ma skryptu, nie ma jazdy" - brzmiał jeden z komentarzy. Pełna wersja nagrania pokazywał jednak, że Thunberg chciała tylko przekazać głos innym obecnym na sali aktywistom.
Autor: Krzysztof Jabłonowski / Źródło: Konkret24; zdjęcie: Shutterstock
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock