Niektórzy użytkownicy mediów społecznościowych oraz portale powielają rzekomą wypowiedź premiera Grecji o tym, że Polska oprócz Litwy, Łotwy, Estonii i Wielkiej Brytanii wyśle swoje wojska do walki w Ukrainie. Grecki premier niczego takiego nie powiedział.
Ten przekaz upowszechnił Sebastian Pitoń, podhalański architekt, który w trakcie pandemii COVID-19 nawoływał do łamania obostrzeń lockdownu. Po pełnoskalowej rosyjskiej inwazji na Ukrainę w lutym 2022 roku sprzeciwiał się pomocy wojskowej ze strony Polski, twierdząc, że to nie jest w polskim interesie. 28 lutego na portalu X napisał: "Premier Grecji ujawnił, że orędownikami wysłania wojsk do Ukrainy są: Anglia - ta sama, która już od ponad 200 lat wpycha nas w różne wojny, Andrzej Duda - Prezydenta RP (!!!), Litwa, Łotwa i Estonia..." (pisownia oryginalna). Jego wpis miał 64 tysiące wyświetleń i ponad tysiąc polubień.
Część z komentujących ten wpis wątpiła w prawdziwość słów greckiego premiera Kiriakosa Mitsotakisa: "Nie kłam Seba, premier Grecji nic takiego nie powiedział"; "Bzdura, nic takiego nie powiedział. To tylko ruska propaganda a ty ją powielasz" (pisownia wszystkich wpisów oryginalna). W odpowiedzi inna internautka zamieściła we wpisie linki do dwóch portali: greckiego i polskiego, w których znalazła się rzekoma wypowiedź greckiego premiera.
Wpisy internautów odnosiły się do spotkania europejskich przywódców w sprawie pomocy walczącej Ukrainie. Rozmowy odbywały się 26 lutego w Paryżu na zaproszenie prezydenta Francji Emmanuela Macrona. Polskę reprezentował prezydent Andrzej Duda, Grecję – premier Kiriakos Mitsotakis. Jeszcze przed tym spotkaniem słowacki premier Robert Fico powiedział, że "tezy (przygotowane na spotkanie w Paryżu - red.) zakładają, iż pewna liczba państw NATO i UE rozważa wysłanie żołnierzy na Ukrainę na podstawie dwustronnych umów". Gospodarz paryskiego spotkania prezydent Emmanuel Macron powiedział po jego zakończeniu, że nie należy "wykluczać" wysłania zachodnich wojsk lądowych na Ukrainę w przyszłości, choć "na tym etapie nie ma zgody na wysłanie wojsk na Ukrainę".
Komentarz na greckiej stronie, manipulacja w Polsce
Relację z paryskiego spotkania grecki portal Pronews.gr opublikował 26 lutego tuż przed północą. W relacji zacytowano i omówiono wypowiedź greckiego premiera po zakończeniu rozmów. "Słyszałem także różne komentarze moich kolegów na temat kwestii, które mogły być omawiane na sali, chcę potwierdzić, że nie ma mowy o wysłaniu sił, europejskich sił NATO na Ukrainę. Kwestia, która dla Grecji nie istnieje i jak sądzę, że nie istnieje w przypadku zdecydowanej większości naszych sojuszników". Powyższe można uznać za dosłowny cytat z wypowiedzi greckiego premiera, bo jest umieszczony w cudzysłowie, jest także wyróżniony pogrubionym i pochyłym fontem.
W kolejnym akapicie pada następujące stwierdzenie: "'Zdecydowana większość' oznacza, że jest też 'niewielka mniejszość', która chciała wysłać siły zbrojne niektórych państw do Ukrainy na podstawie dwustronnych porozumień, i być może tak się stanie. Jakie to kraje: Polska, Litwa, Estonia, Łotwa. A przede wszystkim Wielka Brytania". Ten akapit nie jest napisany w cudzysłowie, pochyłą czy pogrubioną czcionką jak wcześniejsze cytaty z premiera. Słowa te są więc rodzajem komentarza lub też opinią autora artykułu.
Dwa dni później informacje Pronews.gr w zmanipulowanej formie powtarza polski prawicowy portal Magnapolonia.pl. W leadzie tekstu jest odesłanie do greckiego portalu. "Premier Grecji ujawnił, że to m.in. Polska chciała dołączyć do wojny i optowała za tym podczas szczytu w Paryżu" - czytamy. Po czym następuje omówienie wypowiedzi premiera Mitsotakisa i cytat: "Ponadto, ponieważ słyszałem różne uwagi od moich kolegów na temat kwestii, które mogły być omawiane na sali, chcę potwierdzić, że nie ma mowy o wysłaniu sił NATO, sił europejskich, na Ukrainę. To jest kwestia, której Grecja nie popiera, i uważam, że to nierealne, także w przypadku zdecydowanej większości naszych sojuszników" – podał serwis. I pisze dalej: "Dopytywany o tę 'zdecydowaną większość' premier dodał, że podczas szczytu ujawniły się kraje, które chciały wysłać siły zbrojne na Ukrainę na podstawie dwustronnego porozumienia. Co więcej – według niego - nadal mogą to zrobić. Kim są? To Polska, Litwa, Estonia, Łotwa. Przede wszystkim Wielka Brytania – miał opowiedzieć Mitsotakis".
Rzecz w tym, że grecki premier tego nie powiedział.
Konferencja po spotkaniu
Na stronie kancelarii premiera Grecji znajduje się nagranie z wypowiedzią szefa rządu po rozmowach w Paryżu i jego transkrypcja w wersji greckiej i angielskiej. Rzeczywiście pod koniec wypowiedzi padają słowa cytowane przez polski i grecki portal: "ponieważ słyszałem różne komentarze od moich kolegów, moich odpowiedników, na temat kwestii, które mogły być omawiane na konferencji, chcę państwa zapewnić, że nie ma mowy o wysłaniu sił, europejskich sił NATO, na Ukrainę. Kwestia, która nie dotyczy Grecji i, jak sądzę, nie istnieje dla zdecydowanej większości naszych partnerów".
Po czym dziennikarz zadaje pytanie: "Czy poruszono kwestię armii europejskiej?" Grecki premier odpowiada: "Jak powiedziałem, nie ma takiego problemu i myślę, że ta debata również odwraca naszą uwagę od istoty naszych wysiłków na rzecz praktycznego wsparcia Ukrainy w tej chwili. Dziękuję bardzo". Na tym kończy się wypowiedź premiera i jego spotkanie z dziennikarzami.
Nie ma więc słów o tym, że w trakcie szczytu "ujawniły się kraje", które chcą wysłać swoich żołnierzy na Ukrainę. Również grecki premier nie wymienia żadnych nazw. Tak więc i Magnapolonia.pl, i Sebastian Pitoń manipulują wypowiedzią szefa greckiego rządu.
Polska i Wielka Brytania – nie, kraje bałtyckie – "opcje na stole"
Po zakończonym spotkaniu w Paryżu obecny na nim prezydent Andrzej Duda powiedział dziennikarzom, że "najbardziej żarliwa dyskusja toczyła się wokół kwestii wysłania żołnierzy na Ukrainę i tutaj też nie było absolutnie porozumienia". Jak dodał, "te zdania są różne". Dwukrotnie podkreślił, że "absolutnie takich decyzji nie ma".
Premier Donald Tusk na konferencji prasowej po spotkaniu z czeskim premierem Petrem Fialą w Pradze, 27 lutego jasno powiedział, że "Polska nie przewiduje wysłania swoich oddziałów na teren Ukrainy". Podobnie zadeklarował szef czeskiego rządu: "my nie bierzemy pod uwagę wysyłania naszych żołnierzy na Ukrainę".
Tego samego dnia rzecznik brytyjskiego premiera Rishi Sunaka stwierdził, że "poza niewielką liczbą personelu wspierającego siły zbrojne Ukrainy, nie mamy żadnych planów rozmieszczenia wojsk na dużą skalę". Jak cytowała agencja Reuters, "duża liczba ukraińskich żołnierzy jest szkolona w Wielkiej Brytanii, a Londyn wspiera Kijów sprzętem i dostawami".
Inaczej do sprawy podchodzą trzy wymienione przez grecki portal państwa bałtyckie. Niemiecka agencja DPA, cytowana 28 lutego przez dziennik niemieckiej telewizji publicznej Tagesschau, powołała się na słowa przedstawiciela resortu obrony Łotwy, który stwierdził, że "Łotwa w dalszym ciągu bada wiele różnych opcji wzmocnienia wsparcia dla Ukrainy. Rzecznik dodał jednocześnie, że "jeśli wśród sojuszników NATO będzie porozumienie co do wysłania wojsk na Ukrainę, Łotwa rozważy swój udział".
"Żadnej opcji nie można odrzucić" – to niedawne słowa litewskiego ministra spraw zagranicznych Gabrieliusa Landsbergisa. A litewski minister obrony Arvydas Anušauskas powiedział po paryskim spotkaniu, że "żołnierze z państw NATO mogliby zostać wysłani na Ukrainę w celu szkolenia Ukraińców, a nie do działań bojowych" – podał 28 lutego portal litewskiego publicznego radia i telewizji.
W podobnym tonie wypowiadała się premierka Estonii Kaja Kallas. "Przywódcy, za zamkniętymi drzwiami, muszą omówić wszystkie możliwości tego, co można jeszcze zrobić, aby pomóc Ukrainie" – powiedziała 29 lutego w wywiadzie dla portalu Politico.eu. I dodała: "myślę, że są to również sygnały, które wysyłamy do Rosji, że nie wykluczamy różnych rzeczy".
Źródło: Konkret24
Źródło zdjęcia głównego: PAP, X.com