Przedstawiciele opozycji, ale także kandydatka Lewicy na prezydenta Magdalena Biejat uznają, że zwolnienie byłego szefa RARS Michała K. z aresztu przez brytyjski sąd oznacza, iż zarzuty postawione mu przez polską prokuraturę były niezasadne. To fałszywa teza, bo sąd w Londynie nie oceniał zarzutów prokuratury. Śledztwo w sprawie RARS trwa i są kolejni aresztowani.
Sąd magistracki w Londynie, który prowadzi postępowanie ekstradycyjne wobec byłego szefa Rządowej Agencji Rezerw Materiałowych (RARS) Michała K., zdecydował 29 stycznia 2025 roku, że oskarżony może opuścić areszt za kaucją. Decyzję tę w "Faktach po Faktach" w TVN24 komentowała wicemarszałkini Senatu i kandydatka Lewicy na prezydenta Magdalena Biejat. Mówiła, że jest to dla niej "wiadomość zaskakująca". "Przekonywano nas, że ludzie, którzy uczestniczyli w procederze trwającym w RARS, to jest grupa przestępcza. Że ludzie zaangażowani w ustawianie przetargów w Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych de facto tworzyli grupę mafijną" - powiedziała Biejat. Po czym stwierdziła:
Teraz okazuje się, że sąd brytyjski nie przyznał racji prokuraturze.
I kontynuowała: "Więc ja nie wiem, co tu się wydarzyło, ale to jest niepokojące, że sąd brytyjski nie uznał tej racji. Pytanie, czy problem leżał po stronie sądu, czy po stronie naszej prokuratury. Ja dzisiaj tego nie wiem". Po czym raz jeszcze Biejat podkreśliła: "Ja dzisiaj nie wiem, co się wydarzyło i zadaję pytania. Bo albo rzeczywiście te zarzuty są poważne, mamy dokumentację, która jest niezbita - ja oczekuję, że tak jest - albo nie. I te zarzuty powinny się bronić przed każdym sądem niezależnie od tego, czy jest to sąd polski czy brytyjski czy jakikolwiek inny".
Te swoje wątpliwości wraz z tezą, że "sąd brytyjski nie przyznał racji prokuraturze", Biejat powtórzyła w poście na X. Skomentował to m.in. dziennikarz Wirtualnej Polski Patryk Michalski. "To jest wypowiedź naprawdę kompromitująca dla kandydatki na prezydenta. Pokazuje, że nie ma zielonego pojęcia, o co chodzi w zwolnieniu za kaucją".
Podobną tezę - jakoby "zarzuty przegrały w zderzeniu z prawdą" - w kontekście decyzji londyńskiego sądu przedstawił europoseł PiS Michał Dworczyk. "Michał Kuczmierowski wyjdzie z aresztu po dzisiejszej decyzji brytyjskiego sądu. Obecna władza dyszy nienawiścią polityczną i żądzą zemsty, kompromitując się na każdym kroku. Na szczęście są sądy, które orzekają sprawiedliwie. Czysto polityczne motywy i zarzuty przegrywają w zderzeniu z prawdą" - napisał w serwisie X.
Politycy ci nie mają jednak racji, ponieważ brytyjski sąd w ogóle nie oceniał jakości czy zasadności zarzutów polskiej prokuratury. Wyjaśniamy, co oceniał Sąd magistracki w Londynie, na czym polega w przypadku Michała K. zwolnienie za kaucją oraz czym są "wolnościowe środki zapobiegawcze".
Już 27 zarzutów w aferze RARS
W sierpniu 2024 roku prokuratura wydała postanowienie o przedstawieniu zarzutów byłemu prezesowi Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych Michałowi K.: udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, niedopełnienia obowiązków i przekroczenia uprawnień w celu osiągnięcia korzyści majątkowej. Ma to związek z nieprawidłowościami wokół RARS i wielomilionowych kontraktów tej agencji, które bez przetargów miały być zawierane z zaprzyjaźnionymi firmami. W ramach tego śledztwa do tej pory 11 osobom przedstawiono łącznie 27 zarzutów.
Początkowo miejsce przebywania Michała K. było nieznane, ale 2 września 2024 roku zatrzymano go w Londynie. Polskie władze zwróciły się więc z wnioskiem o ekstradycję. W odpowiedzi sąd magistracki w Londynie orzekł, że do czasu rozprawy ekstradycyjnej Michał K. pozostanie w areszcie.
Sąd "zmienił sposób gwarantowania obecności"
Pierwotnie rozprawa miała odbyć się w lutym, ale przełożono ją na lipiec 2025 roku. Londyński sąd na posiedzeniu 29 stycznia 2025 roku uznał więc, że Michał K. nie będzie musiał czekać tych kilku miesięcy w areszcie. Żeby tak się stało, najpierw do 5 lutego musi wpłacić jednak 200 tys. funtów zabezpieczenia i 365 tys. funtów poręczenia majątkowego. Poza tym sąd nakazał dozór, który oznacza, że Michał K. musi między innymi: - podać adres, pod którym będzie przebywał do czasu rozprawy - tam będzie go obowiązywać godzina policyjna w godzinach 23-5; - codziennie w określonych godzinach stawiać się na komisariacie policji; - zdać paszport i dowód osobisty w policyjnym depozycie, a tym samym pozostać w Wielkiej Brytanii; - mieć telefon aktywny całą dobę.
W kontekście wypowiedzi takich jak Magdaleny Biejat czy Michała Dworczyka kluczowe jest więc, że brytyjski sąd nie orzekał w sprawie zarzutów postawionych Michałowi K. przez polską prokuraturę.
Jak wyjaśniła rzeczniczka prokuratora generalnego Anna Adamiak sąd jedynie "zmienił sposób gwarantowania obecności pana Michała K. w postępowaniu ekstradycyjnym z aresztu ekstradycyjnego na wolnościowe środki zapobiegawcze".
Polska prokuratura "nie jest zaskoczona"
Rzeczniczka Anna Adamiak w rozmowie z PAP powiedziała, że polska prokuratura nie jest zaskoczona taką decyzją brytyjskiego sądu. - Nasze doświadczenia współpracy z Wielką Brytanią w zakresie procedur ekstradycyjnych wskazują, że jest pewien czasokres, kiedy sąd brytyjski stosuje areszt ekstradycyjny, a po jakimś czasie ten areszt jest uchylany - wyjaśniła. Dodała, że zasądzone środki wolnościowe są "bardzo, a nawet wyjątkowo restrykcyjne" i gwarantują obecność Michała K. na terytorium Wielkiej Brytanii w czasie trwania procesu ekstradycyjnego. Jeśli złamie on któreś z zobowiązań ustanowionych przez brytyjski sąd, zgodnie z tamtejszym prawem popełni przestępstwo.
Zmiana zarządzona przez sąd nie wpływa więc na zarzuty polskiej prokuratury w stosunku do Michała K. Nadal jest on oskarżony m.in. o udział w zorganizowanej grupie przestępczej i jeśli w lipcu sąd w Londynie zezwoli na ekstradycję do Polski, właśnie te zarzuty znajdą się w akcie oskarżenia złożonym do polskiego sądu. Michałowi K. grozi za nie do 10 lat pozbawienia wolności.
Są nowe zatrzymania w sprawie nieprawidłowości w RARS
A polskie organy ścigania kontynuują w śledztwie dotyczącym nieprawidłowości w Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych. 29 stycznia funkcjonariusze CBA zatrzymali kolejne trzy osoby w tym śledztwie - poinformowała Prokuratura Krajowa. Jak podała, prokurator przedstawi zatrzymanym zarzuty i przesłucha ich w charakterze podejrzanych. "Szczegóły po zakończeniu czynności" - wskazała prokuratura. Zatrzymanie kolejnych trzech osób w śledztwie dotyczącym nieprawidłowości w Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych odbyło się na polecenie prokuratora ze śląskiego pionu PZ PK.
Według nieoficjalnych informacji troje zatrzymanych to Anna W., była dyrektorka biura premiera Mateusza Morawieckiego, jej mąż oraz Paweł Kleszczewski, właściciel agencji PR obsługujących w czasie rządów PiS spółki Skarbu Państwa. Według portalu Onet Anna W. miała przyjąć 3,5 mln zł łapówki od Pawła Sz., twórcy firmy Red is Bad - i to on miał się zgodzić na pełną współpracę z prokuraturą.
Tvn24.pl zwrócił się do Prokuratury Krajowej o potwierdzenie tożsamości zatrzymanych. "Do czasu zakończenia czynności z udziałem osób zatrzymanych nie przekazujemy żadnych dalszych informacji" - odpowiedziała nam prokurator Katarzyna Calów-Jaszewska. Jednak z nieoficjalnych informacji TVN24 wynika, że dyrektorka biura Morawieckiego Anna W., usłyszała zarzut z artykułu 231 Kodeksu karnego, który dotyczy przekroczenia uprawnień przez funkcjonariusza publicznego.
Miłosz Motyka z PSL-Trzeciej Drogi, wiceminister klimatu i środowiska, komentując 29 stycznia w "Kropce nad i" w TVN24 decyzję brytyjskiego sądu o zwolnieniu Michała K. z aresztu, przypomniał, że zarzuty wobec niego "nadal są w mocy i będzie musiał za wszystko odpowiedzieć". - Najbliższy współpracownik pana premiera Morawieckiego jest oskarżony o to, że ustawiał przetargi, oskarżony o to, że defraudował środki publiczne. Nie wiem, czy to jest powód do dumy dla Mateusza Morawieckiego - dodał. - Kolejne zatrzymania współpracowników Mateusza Morawieckiego nie są przykrywaniem kolejnych akcji, tylko niestety dowodem na to, jak działał ten rząd - stwierdził.
Źródło: Konkret24
Źródło zdjęcia głównego: Artur Reszko, Marcin Obara/PAP