Poseł Janusz Kowalski z Suwerennej Polski namawia prezydenta do kierowania uchwalanych teraz przez Sejm ustaw do Trybunału Konstytucyjnego, bo jego zdaniem mamy do czynienia z "Sejmem kadłubowym". Podobnie uważają posłowie PiS. Teza Kowalskiego to kolejna odsłona fałszywej narracji o "niekonstytucyjnym" składzie Izby.
Przekaz Prawa i Sprawiedliwości oraz jego zwolenników jest związany z historią Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, których po prawomocnym wyroku prezydent Andrzej Duda ułaskawił 23 stycznia i zatarł skazanie. Przypomnijmy: 20 grudnia 2023 roku Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik zostali skazani na dwa lata pozbawienia wolności - byli szefowie Centralnego Biura Antykorupcyjnego zostali uznani za winnych w związku z działaniami operacyjnymi podczas tzw. afery gruntowej. Decyzją sądu obaj mieli także pięcioletni zakaz zajmowania stanowisk publicznych. 9 stycznia Kamiński z Wąsikiem zostali zatrzymani przez policję w Pałacu Prezydenckim, trafili do aresztu śledczego w Warszawie, a potem do zakładów karnych w Radomiu i Przytułach Starych. Spędzili w nich dwa tygodnie, wyszli w dniu ułaskawienia przez prezydenta Andrzeja Dudę.
Z chwilą wydania prawomocnego wyroku przez warszawski sąd okręgowy poselskie mandaty Kamińskiego i Wąsika wygasły - stało się tak z mocy prawa. Marszałek Sejmu jedynie potwierdził ten fakt, a ułaskawienie prezydenta – co wyjaśniliśmy w Konkret24 – niczego w tej sprawie nie zmienia. 10 stycznia Izba Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Sądu Najwyższego rozpatrzyła sprawę mandatu poselskiego Mariusza Kamińskiego - i nie uwzględniła odwołania posła od decyzji marszałka Sejmu o wygaszeniu mandatu. Lecz 4 stycznia nieuznawana Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego uchyliła postanowienie marszałka Sejmu w sprawie stwierdzenia wygaśnięcia mandatu posła Macieja Wąsika. Na sejmowych stronach obaj politycy od stycznia 2024 roku znajdują się w zakładce "byli posłowie bieżącej kadencji" z informacją, że utracili prawo wybieralności. Obecnie jest więc 458 obsadzonych w Sejmie mandatów, a nie konstytucyjne 460.
Narracja opozycji: nielegalny, kadłubowy Sejm, więc ustawy powinny trafić do kosza
Janusz Kowalski na platformie X napisał 27 stycznia: "Za sprawą marszałka @szymon_holownia mamy Sejm kadłubowy. Żadna ustawa legalnie nie może być przyjęta w niekonstytucyjnym składzie 458 posłów. 'Ustawy' Sejmu kadłubowego powinny być przesłane przez Prezydenta @AndrzejDuda do @TK_GOV_PL. Hołownia wyłączył po prostu Sejm. Dramat" (pisownia oryginalna). Warto przypomnieć, że mianem "kadłubowy" określano angielski parlament z drugiej połowy XVII wieku, z czasów Olivera Cromwella. Ówczesny angielski dyktator okroił skład Izby Gmin z 200 do 50 członków.
Nie po raz pierwszy poseł obecnej opozycji wysuwa tezę, że bez Kamińskiego i Wąsika Sejm będzie działać nielegalnie z powodu "niekonstytucyjnej liczby posłów". Tę fałszywą narrację PiS wprowadził do obiegu publicznego już na początku stycznia. Teraz znowu się nasiliła, a jednym z powodów jest uchwalona już przez Sejm ustawa budżetowa, która niedawno trafiła do prezydenta.
Tak np. w podobnym tonie - czyli jak oczekiwane są działania prezydenta co do uchwalanych teraz ustaw - mówił były szef Rządowego Centrum Legislacji, a obecnie poseł PiS Krzysztof Szczucki. 29 stycznia w "Porannej rozmowie w RMF FM" twierdził, że skierowanie przez prezydenta ustaw do Trybunału Konstytucyjnego "dałoby podstawę do analizy, czy Sejm pozbawiony dwóch posłów, i to pozbawiony nielegalnie, funkcjonuje prawidłowo". Natomiast sędzia Sądu Najwyższego Kamil Zaradkiewicz, który niedawno zrzekł się funkcji dyrektora Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury (na które to stanowisko powołał go Zbigniew Ziobro), napisał 30 styczna na platformie X: "W świetle orzecznictwa TK wadliwie działający Sejm (niezgodnie z wymogami konstytucji) nie uchwala ustaw, tylko akty nieważne - niebędące ustawami ('ustawy' tylko z nazwy)".
CZYTAJ WIĘCEJ W KONKRET24: "Nielegalny Sejm". Czy musi być 460 posłów? Wyjaśniamy
Marszałek Sejmu Szymon Hołownia do zarzutów o tym, jakoby teraz Sejm działał nielegalnie, odniósł się m.in. 16 stycznia na konferencji prasowej. "Prawda jest prosta: artykuł 120 konstytucji mówi wyraźnie, żeby Sejm skutecznie działał, trzeba 231 posłów, bo Sejm uchwala wszystkie rzeczy, które robi, zwykłą lub inną większością głosów przy obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów, a więc 460 posłów" - podkreślił Hołownia. Poinformował, że poprosił o zestawienia z poprzednich lat i wynika z nich, że w VIII kadencji było 16 posiedzeń, podczas których było do siedmiu wygaszonych lub nieobsadzonych mandatów. "Nikt nie może mieć wątpliwości co do legitymacji tego Sejmu i też chyba ci, którzy przychodzą na te posiedzenia i biorą udział w tych głosowaniach, tych wątpliwości nie mają, bo inaczej by tego nie robili" - powiedział marszałek Sejmu.
Potwierdzają to prawnicy. "Do skutecznego uchwalania ustaw, podejmowania uchwał i wypełniania innych kompetencji Sejm nie musi mieć obsadzonej konstytucyjnie przewidzianej liczby mandatów. Wynika to z natury każdego organu kolegialnego o większej liczbie członków i temu służy instytucja kworum - od której zależy ważność i skuteczność czynności. Wymóg obsadzenia zawsze wszystkich organów nadmiernie paraliżowałoby pracę tych gremiów. Zatem dopóki spełniony jest wymóg kworum przewidzianego dla danej sprawy, dopóty Sejm może działać" - wyjaśniał w Konkret24 dr Marcin Krzemiński, konstytucjonalista z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Wygasłe mandaty, ustawy uchwalane
Przypadki wygaśnięcia mandatu zdarzają się teraz i zdarzały się w poprzednich kadencjach Sejmu - również gdy to Prawo i Sprawiedliwość miało sejmową większość. Przykładowo: - w 2024 roku wygasł mandat posłowi Krzysztofowi Brejzie z KO, ponieważ zdecydował się zająć miejsce w Parlamencie Europejskim po Radosławie Sikorskim; - w grudniu 2023 roku po tym, jak poseł PiS Artur Soboń został powołany do zarządu Narodowego Banku Polskiego, nową posłanką została Anna Baluch; - wiosną 2023 roku poseł PiS Marek Zagórski zrezygnował z mandatu i został prezesem Krajowej Grupy Spożywczej; - jesienią 2022 roku Gabriela Masłowska z PiS została wybrana przez Sejm do Rady Polityki Pieniężnej, więc wygasł jej mandat poselski; - w 2019 roku po śmierci marszałka seniora Kornela Morawieckiego mandat po nim objęła na niecały miesiąc Edyta Kubik.
Wtedy - gdy posłów było mniej niż konstytucyjne 460 - do momentu uzupełnienia składu Sejmu pracowano normalnie i przyjmowano ustawy. Nikt wówczas nie protestował i nie podnosił argumentu, że to niezgodne z Konstytucją RP. Co ciekawe, w 2018 roku poseł PiS Konrad Głębocki, prawnik i ekonomista, już po powołaniu go na stanowisko ambasadora we Włoszech wziął udział w 175 sejmowych głosowaniach, a obowiązywał go zakaz łączenia tych dwóch funkcji. Nikt tych głosowań nie unieważnił.
Doktor Mateusz Radajewski, konstytucjonalista z Wydziału Prawa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu SWPS we Wrocławiu, podkreśla: "Każdy organ wieloosobowy określony w konstytucji nigdy nie ma obowiązku działania zawsze w pełnym składzie. Zwykle bardziej szczegółowe przepisy określają, jaka liczba członków jest niezbędna do ważnego podejmowania rozstrzygnięć przez dany organ. W przypadku parlamentu jest to odpowiednio 230 posłów i 50 senatorów (art. 120 konstytucji). Prawo dopuszcza więc np. nieobecność niektórych posłów na głosowaniach".
Nawet do końca kadencji
Warto zwrócić też uwagę na art. 251 par. 6 Kodeksu wyborczego, który brzmi:
Jeżeli obsadzenie mandatu posła w trybie określonym w par. 1-3 byłoby niemożliwe z powodu braku kandydatów, którym mandat można przydzielić, Marszałek Sejmu, w drodze postanowienia, stwierdza, iż mandat ten do końca kadencji pozostaje nieobsadzony.
Oznacza to, że prawo przewiduje możliwość działania parlamentu w zmniejszonym składzie i to nawet trwale - do końca danej kadencji. "Tym bardziej jest to dopuszczalne tymczasowo, gdy trwa procedura objęcia mandatu przez nową osobę" - podsumowuje dr Radajewski.
"Nielegalne" ustawy do Trybunału Konstytucyjnego
Zdaniem Janusza Kowalskiego ustawy uchwalane przez "kadłubowy" Sejm prezydent powinien kierować do Trybunału Konstytucyjnego. Tę propozycję niejako rozwinął poseł Szczucki w cytowanym wyżej radiowym wywiadzie. W zgodnej opinii prawników konstytucjonalistów jedną z kompetencji TK jest kontrola także konstytucyjności trybu ustawodawczego.
Orzekając w sprawie zgodności aktu normatywnego lub ratyfikowanej umowy międzynarodowej z Konstytucją, Trybunał bada zarówno treść takiego aktu lub umowy, jak też kompetencję oraz dochowanie trybu wymaganego przepisami prawa do wydania aktu lub do zawarcia i ratyfikacji umowy.
Prezydent ma dwie możliwości. Pierwsza to skierowanie ustawy do trybunału przed jej podpisaniem (to tzw. kontrola prewencyjna, która przysługuje tylko prezydentowi); gdy trybunał orzeknie, że ustawa jest zgodna z konstytucją, prezydent musi ją podpisać, gdy trybunał stwierdzi niekonstytucyjność ustawy - wówczas nie jest podpisana i nie wchodzi w życie. Druga możliwość to podpisanie ustawy i skierowanie jej następnie do trybunału - wtedy ustawa zaczyna obowiązywać, ale tylko do momentu ogłoszenia orzeczenia TK o ewentualnej niezgodności z konstytucją.
Jest też droga, która nie wymaga pośrednictwa prezydenta. Zgodnie z art. 191 Konstytucji RP z wnioskiem o zbadanie zgodności z konstytucją każdej ustawy (a więc podpisanej przez prezydenta i ogłoszonej w Dzienniku Ustaw) może do TK zwrócić się grupa 50 posłów (klub parlamentarny PiS liczy 189 posłów). Jeśli trybunał orzeknie niekonstytucyjność ustawy, zasadą jest, że przestaje ona obowiązywać z dniem ogłoszenia orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, ale trybunał może określić inny termin utraty mocy danej ustawy.
Źródło: Konkret24