Były premier Mateusz Morawiecki spotyka się ze zwolennikami PiS, bo "chce rozmawiać o przyszłości dzieci i młodzieży". Krytykując plany resortu edukacji dotyczące prac domowych, opowiada, że rząd chce, by "dzieci nie czytały praktycznie prawie wcale lektur" i nie konsultuje zmian z rodzicami. Lecz planowane rozporządzenie nie dotyczy lektur, a konsultacje publiczne właśnie trwają.
Były premier, obecnie poseł Prawa i Sprawiedliwości Mateusz Morawiecki w dniach 3 i 4 lutego odwiedził Legnicę i Ciechanów, gdzie spotkał się z sympatykami partii. W obu miejscach nawiązywał do zmian dotyczących prac domowych i lektur, które zapowiedziało Ministerstwo Edukacji Narodowej. W Legnicy Morawiecki opowiadał, że po jego poprzednim wystąpieniu w Gdańsku mieli podejść do niego rodzice dwójki uczniów szkoły podstawowej, którzy "bardzo niepokoją się tym, co dzieje się w procesie edukacji, co ten rząd robi dla dzieci, dla młodzieży, jaki los im szykuje". Dalej Morawiecki wspominał: "Powiedzieli, że jako rodzice czują się oszukani, ponieważ chcieliby, żeby to rodzice decydowali o tym, co dzieci się uczą, jak dzieci się uczą, bo chcieliby dla swoich dzieci jak najlepiej. (…) I ta para, to małżeństwo, zapytało mnie, dlaczego w takim razie nas rodziców nie konsultuje się, nie rozmawia się z nami, skoro oni chcą, żeby tak naprawdę dzieci nie czytały lektur? Czy był ten temat konsultowany z wami, rodzice? Pytam rodziców tutaj. Nie, nie było konsultacji. Albo czy było konsultowane to, że de facto dzieci młodzież mają nie czytać lektur? Też nie".
Dzień później w Ciechanowie mówił: "O przyszłości przyjechałem tutaj z wami rozmawiać, tak jak chcę rozmawiać o przyszłości naszych dzieci, naszej młodzieży, waszych wnuków, waszych dzieci". I powtórzył:
Bo oni (rządzący - red.) bez konsultacji z rodzinami chcą, żeby dzieci nie czytały praktycznie prawie wcale lektur.
"Albo czy rodzice byli konsultowani w zakresie tego, co pani Nowacka ogłosiła, że nie będzie zadań domowych? Ja sobie nie przypominam. Nie byli konsultowani" - pytał i odpowiadał Morawiecki.
Wyjaśniamy, co zapowiedział resort edukacji i co jest w projekcie rozporządzenia o pracach domowych - czyli dlaczego Mateusz Morawiecki dwa razy powiedział nieprawdę.
Zmiany w pracach domowych od kwietnia
Temat prac domowych, a tym samym czytania lektur i innych aktywności dzieci poza szkołą, pojawił się w dyskusji politycznej po tym, jak w premier Donald Tusk 19 stycznia opublikował w mediach społecznościowych nagranie, ogłaszając, że od kwietnia tego roku rząd wprowadza nowe zasady dotyczące prac domowych w szkołach podstawowych. "W klasach od jeden do trzy żadnych prac domowych. No, chyba że czasami jakiś wierszyk" - mówił Tusk. "Od cztery do osiem klasy - prace domowe tylko dla chętnych i bez oceniania" - dodał. Obietnica "Zlikwidujemy prace domowe w szkołach podstawowych" jest bowiem jednym ze "100 konkretów na pierwsze 100 dni rządów" ogłoszonych przez Koalicję Obywatelską przed wyborami parlamentarnymi 15 października 2023 roku.
Tego samego dnia ministra edukacji Barbara Nowacka potwierdziła w rozmowie z wp.pl, że resort pracuje nad takimi zmianami i mają one wejść w życie już w kwietniu. W wywiadzie nie mówiła o lekturach, tylko o uczeniu się wiersza na pamięć, który, jak zapewniła, nie jest pracą domową. "To, co jest potrzebne, to odejście od obowiązkowych i ocenianych prac domowych" - stwierdziła ministra.
Ministra edukacji: lektura to nie jest praca domowa
W następnych dniach pomysł resortu edukacji wywołał dużą dyskusję, a Barbara Nowacka 22 stycznia była gościem Polsat News. Pytana o szczegóły tego projektu, odpowiedziała: "To, co my proponujemy, to po pierwsze odejście od prac domowych, tych manualnych, które zazwyczaj wykonywali rodzice, w klasach 1-3. A w klasach od 4 do 8 prace domowe nie będą ani oceniane, ani nie będą obowiązkowe".
Następnie została zapytana, czy nauczyciel może zadać wiersz na pamięć i sprawdzić, czy uczeń nauczył się tego wiersza. "Ale nie może tego ocenić" - odpowiedziała Nowacka. Dziennikarz kontynuował: "Chcę doprecyzować: czy jeśli nauczyciel zada w klasach 4-8 słówka z angielskiego na zadanie, może je później sprawdzić, czy nie może?". Ministra powtórzyła: "Może sprawdzić, ale nie może ocenić". Prowadzący rozmowę zapytał więc o lektury: "A zadanie lektury, pani minister?". Raz jeszcze Barbara Nowacka odpowiedziała: "Znowu: nieoceniane i nieobowiązkowe". Dziennikarz stwierdził: "Trudno mi sobie wyobrazić na przykład nieprzeczytanie 'W pustyni i w puszczy', by potem tego na lekcji nie wyegzekwować". Ministra dodała: "Nie. Można sprawdzić, można porozmawiać. Przecież przy całej klasie też będzie widać, kto przeczytał, kto nie przeczytał. To już dzisiaj widać. Tylko czy naprawdę musimy wszystko oceniać, zamiast o wszystkim porozmawiać?".
Tego samego dnia wieczorem ministra Nowacka była gościem "Kropki nad i" w TVN24, gdzie znowu pojawił się temat lektur. Tym razem Barbara Nowacka odpowiedziała zdecydowanie:
Lektura to nie jest praca domowa. Lektura to jest przeczytanie lektury.
Nazajutrz - 23 stycznia - te słowa potwierdziła wiceministra edukacji Katarzyna Lubnauer w Polskim Radiu 24, gdzie powtórzyła, że "prace domowe mają być nieobowiązkowe i nieoceniane". Dopytana o lektury, odpowiedziała: "Nie, to nie. Lektura czy wiersz… Przeczytanie lektury jest oczywistą oczywistością. Nie da się tego zrobić w szkole".
Rozporządzenie: zmiana nie oznacza zniesienia czytania lektur
Te publiczne wypowiedzi były tylko deklaracjami, bo projekt rozporządzenia w sprawie prac domowych powstał 24 stycznia, a został opublikowany na stronie Rządowego Centrum Legislacji 26 stycznia. Zapisano w nim, że "w klasach I–III nauczyciel nie zadaje uczniowi pisemnych i praktycznych prac domowych do wykonania w czasie wolnym od zajęć dydaktycznych", a "w klasach IV–VIII nauczyciel może zadać uczniowi pisemną lub praktyczną pracę domową do wykonania w czasie wolnym od zajęć dydaktycznych, z tym że nie jest ona obowiązkowa dla ucznia i nie ustala się z niej oceny". W rozporządzeniu nie ma nic na temat lektur.
Tę kwestię wyjaśniono jednak w uzasadnieniu do rządowego projektu:
Proponowana zmiana nie oznacza zniesienia obowiązku uczenia się w domu, tj. nauki czytania w przypadku najmłodszych uczniów, czytania lektur, przyswojenia określonych treści, słówek itp.
W uzasadnieniu wyjaśniono: "Zmiana ta ma na celu jedynie ograniczenie zadawania pisemnych i praktycznych prac domowych. Miejscem, w którym uczniowie, zwłaszcza młodsi, powinni zdobywać wiedzę i umiejętności, jest przede wszystkim szkoła".
Już po opublikowaniu projektu rozporządzenia, 30 stycznia, ministra Barbara Nowacka w Radiu Zet powtórzyła, że po planowanych zmianach nadal będzie "trzeba się uczyć wierszyków, trzeba czytać książki, trzeba powtarzać wiedzę, tak".
Zapowiedź zmian na liście lektur. Konsultacje publiczne
Poza zmianami w pracach domowych kierownictwo ministerstwa edukacji zapowiedziało też odchudzenie podstaw programowych i zmiany na liście lektur. O te ostatnie Barbara Nowacka została zapytana w Polsat News 22 stycznia. "Nie ja się tym zajmuję. Zajmują się tym eksperci, którzy będą przygotowywać i pokażą mi tę listę lektur. Natomiast jedno mogę państwu obiecać: skończyły się czasy, kiedy minister spod palca wykreślał albo dodawał lektury" - odpowiedziała. Szefowa resortu edukacji zapewniła, że na liście więcej będzie literatury współczesnej, również tej z XXI wieku. "Po drugie, większa dowolność. Dziś nauczyciel ma wskazać jedną lekturę sam spoza katalogu. Chciałabym, żeby mógł to wskazać wspólnie z uczniami. (...) I druga rzecz: chciałabym, żeby tych lektur dowolnych było więcej" - mówiła.
Również 6 lutego w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 Barbara Nowacka potwierdziła, że "w ramach prac nad podstawą programową z języka polskiego oczywiście też przyglądamy się liście lektur". Zapowiedziała też "dużą zmianę", którą ministerstwo planuje, ale najwcześniej na 2026 rok. "Dużą zmianę, która doprowadziłaby właśnie do tego, żeby młodzież miała współczesne lektury. Ja przyjrzałam się liście lektur po prostu z ciekawości jako obywatelka jakiś czas temu i tam nie ma żadnej książki napisanej w XXI wieku" - stwierdziła ministra Nowacka.
Odnosząc się do planowanych zmian związanych z pracami domowymi, ministra edukacji przypomniała, że do 26 lutego trwają konsultacje publiczne projektu rozporządzenia i zachęcała do wzięcia w nich udziału. "Są one na stronach ministerstwa, tam można przesyłać swoje uwagi" - mówiła Barbara Nowacka. "Już dzisiaj z informacji zwrotnych, jakie mam, wiem, że przynajmniej w klasach 1-3 będziemy wprowadzali lekką korektę zapisów przez nas przygotowanych w tym naszym rozporządzeniu. Jesteśmy otwarci na każdą uwagę" - dodała.
Wracając do wypowiedzi Mateusza Morawieckiego: nie jest prawdą, że rządzący "chcą, żeby dzieci nie czytały praktycznie prawie wcale lektur". Lektury nie wchodzą bowiem w zakres rozporządzenia o pracach domowych; są tylko zapowiedzi zmian na liście lektur. Nie jest też prawdą, że zmiany w zakresie prac domowych i lektur odbywają się bez konsultacji z rodzicami. Projekt rozporządzenia jest właśnie na etapie konsultacji publicznych, każdy obywatel może przesłać swoje uwagi.
Źródło: Konkret24