Premier Donald Tusk w exposé w Sejmie powiedział, że gdy poprzednio był szefem rządu, "nie było protestów" ludzi wywłaszczanych pod inwestycje. Tyle że nie ma racji, bo niektórzy wywłaszczani mieszkańcy się buntowali.
Nowy premier Donald Tusk wygłosił 12 grudnia swoje exposé, w którym nie tylko zapowiedział plan działania rządu, ale i przedstawił sylwetki oraz zadania wszystkich swoich ministrów. Na ministra infrastruktury został mianowany Dariusz Klimczak z Polskiego Stronnictwa Ludowego-Trzeciej Drogi. Premier ujawnił, że kwestiach infrastruktury już przed zaprzysiężeniem rządu powstał specjalny zespół, który ma rozwiązać kryzys na przejściach granicznych z Ukrainą i ocenić przyszłość projektu Centralnego Portu Komunikacyjnego (CPK), czyli jednej z flagowych inwestycji rządu Zjednoczonej Prawicy.
Odnosząc się do kwestii wywłaszczeń mieszkańców pod budowę infrastruktury niezbędnej dla CPK, Donald Tusk mówił: "Prawie wszędzie, gdzie byłem w Polsce, spotykałem ludzi, ze łzami w oczach mówiących: oni chcą nas wywłaszczyć, nie mówią kiedy, nie mówią za ile, nie mówią tak naprawdę, po co. To się skończy. (...) Myśmy zrobili naprawdę największy plac budowy w Polsce. Inwestycje wtedy, kiedy byłem premierem, to były największe inwestycje w historii Polski i w historii Europy. Jak mijam czasami na autostradach, drogach szybkiego ruchu wasze kolumny na kogutach, to jeździcie tam dlatego, że udało nam się te autostrady i drogi szybkiego ruchu zbudować. I stadiony, i modernizacja linii kolejowych". Po czym zapytał:
Czy słyszeliście chociaż o jednym proteście wywłaszczonych? Tak? A ja nie. A byłem premierem i wyobraźcie sobie, podejmowałem decyzje w tej kwestii. Nie było protestów. Wszyscy otrzymali należną satysfakcję.
"I chcę wam powiedzieć, że niezależnie od tego, jakie decyzje inwestycyjne podejmiemy, ludzie nie będą z tego powodu więcej w Polsce płakać. Przyszłość CPK rozstrzygnie się w sposób transparentny" - dodał szef nowego rządu.
Sprawdzamy więc, czy rzeczywiście w czasie rządów Donalda Tuska "nie było protestów" mieszkańców wywłaszczanych pod inwestycje państwowe.
Co to jest wywłaszczenie?
Wywłaszczenie nieruchomości to pozbawienie lub ograniczenie prawa własności do nieruchomości położonej na obszarach przeznaczonych pod "inwestycje celu publicznego". Wywłaszczenia są umocowane w konstytucji, której art. 21 ust. 2 mówi, że "wywłaszczenie jest dopuszczalne jedynie wówczas, gdy jest dokonywane na cele publiczne i za słusznym odszkodowaniem".
Tak więc państwo może zgodnie z prawem wywłaszczyć właściciela nieruchomości leżącej na obszarze przeznaczonym pod inwestycję celu publicznego, jeśli zapłaci mu odszkodowanie, a "cel publiczny nie może być zrealizowany w inny sposób". Cele publiczne zostały dokładnie wymienione w art. 6 ustawy o gospodarce nieruchomościami z 1997 roku. Są to m.in. drogi, linie kolejowe, lotniska czy obiekty niezbędne na potrzeby obronności państwa.
Zapowiedzi wywłaszczeń pod duże inwestycje państwowe często wywołują jednak protesty mieszkańców, którzy np. przekonują, że dana droga może iść innym wariantem, uważają, że zaproponowane odszkodowania są za niskie lub alarmują, że nie mają się gdzie przenieść nawet za pieniądze otrzymane z odszkodowania. W trakcie dwóch pierwszych kadencji rządu Mateusza Morawieckiego szczególnie wiele protestów organizowano z powodu planowanych wywłaszczeń pod Centralny Port Komunikacyjny, ponieważ ta inwestycja zakłada nie tylko budowę lotniska, ale też sieci kolejowej i drogowej.
Pytany o to w sierpniu 2022 roku ówczesny pełnomocnik rządu ds. CPK Marcin Horała odnosił się do przeszłości, w tym do czasów rządu Donalda Tuska: "W tym momencie zasady wywłaszczeń na inwestycje publiczne i odszkodowań za nie są dokładnie takie same, jak były przez ostatnie 20 kilka lat, więc jeżeli wtedy nie były jakieś strasznie złe, to teraz też nie są". Na uwagę, że wtedy jednak nie budowano CPK, ówczesny wiceminister odparł: "Ale budowano inwestycje na Euro 2012, budowano autostrady, drogi krajowe i wywłaszczano ludzi na ten cel. My te zasady chcemy zmienić na lepsze, bardziej korzystne dla mieszkańców. Podstawowa zasada jest teraz: przychodzi rzeczoznawca, sporządza operat, wycenia, ile pana dom jest wart, powiedzmy milion złotych, dostaje pan milion złotych".
Inwestycje przed Euro 2012 realizował rząd Donalda Tuska, więc to m.in. o nich mówił nowy-stary premier, twierdząc, że wtedy "nie było protestów" wywłaszczonych. Przypominamy takie przypadki z lat 2008-2014, kiedy szefem rządu był Donald Tusk.
2009: protesty przeciwko Trasie Kaszubskiej
W sierpniu 2008 roku premier Donald Tusk obiecał mieszkańcom Słupska drogę szybkiego ruchu do Trójmiasta, tzw. Trasę Kaszubską (fragment drogi S6), w zamian za zlokalizowanie w pobliskim Redzikowie tarczy antyrakietowej. Wytyczono trzy warianty tej drogi, które jednak stały się powodem do protestów niektórych mieszkańców miejscowości, przez które przebiegały.
W styczniu 2009 roku portal Trojmiasto.pl nazwał Trasę Kaszubską "drogą protestów". W lipcu 2009 roku protestowali m.in. mieszkańcy Lęborka, którzy przekonywali, że domów wyburzanych pod drogę będzie więcej niż twierdziła Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad. "41 domów i zakładów zostanie wyburzonych, w tym 8 na terenie Lęborka" - mówił jeden z protestujących cytowany przez portal Gp24.pl. W ramach protestu demonstranci przez kilka godzin przechodzili przez przejście dla pieszych i nie przepuszczali samochodów na trasie Lębork - Gdynia.
Ówczesny rzecznik Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad (GDDiKA) w Gdańsku nie ukrywał, że "gdy chodzi o przeszło sześćdziesiąt kilometrów nowej trasy, nie obędzie się bez wyburzeń i protestów". Jednocześnie zapewniał, że "właściciele domów i zakładów przeznaczonych do wyburzenia dostaną odszkodowania, a domy będą wyceniane przez biegłego po cenach rynkowych". Protestujący z Lęborka i Mostów odpowiadali jednak, że wraz z budynkami stracą swoje zakłady pracy.
Protesty nie były jednak popierane przez wszystkich mieszkańców Lęborka i sąsiednich miejscowości. Na portalu Trojmiasto.pl można znaleźć artykuł czytelnika, który pisał, że "dwóch panów, którym grożą wyburzenia, torpedują wstępnie zaakceptowany przez GDDKiA oraz KOPI (Komisja Oceny Przedsięwzięć Inwestycyjnych - red.) wariant południowy obwodnicy [Lęborka]. Wypowiadają się w mediach, jakoby reprezentowali mieszkańców Lęborka. Jest to wierutne kłamstwo. Na wiec przez nich zorganizowany, na który według organizatorów miało przyjść około 6000 osób, przyszło około 50 ludzi, czyli sami zainteresowani i ich rodzina". Trasę otwarto w grudniu 2022 roku.
2009: odwołania i siłowe wywłaszczenie pod obwodnicę Wrocławia
Jedną z kluczowych inwestycji na Euro 2012 była autostrada A4, której częścią jest obwodnica Wrocławia. W 2006 roku GDDKiA wytyczyła trasę tak, że przebiegała ona przez dwie działki należące do właścicielki sadu i chłodni w Mokronosie Dolnym pod Wrocławiem. GDDKiA za przejęcie działek zaproponowała dwie oferty w wysokości 2 mln zł i 4 mln zł, ale właścicielka nie zgadzała się na te warunki, pisząc odwołania i wnioskując o kwotę 10 mln zł.
Negocjacje ciągnęły się trzy lata, po których ostatecznie wojewoda dolnośląski zdecydował o wywłaszczeniu. Najpierw egzekutor wzywał właścicielkę działki, aby dobrowolnie przekazała teren, ale po kolejnych odmowach we wrześniu 2009 roku do pracy weszły koparki oraz robotnicy, którzy wycięli ogrodzenie i sukcesywnie ścinali drzewka owocowe, przygotowując teren pod przekazanie inwestorowi, który buduje autostradę. Oprócz egzekutora na miejscu byli policjanci, strażacy i pogotowie ratunkowe. Właścicielka posesji początkowo zastawiła drogi wjazdowe samochodami. Nie doszło jednak do przepychanek, a jedynie słownych utarczek i ostatecznie kobieta pozwoliła porządkować teren. Trasę wokół Wrocławia oddano do użytku z końcem sierpnia 2011 roku.
2010-2011: protesty przeciwko Obwodnicy Metropolitalnej Trójmiasta
Na Pomorzu emocje społeczne rozpalały też plany budowy Obwodnicy Metropolii Trójmiejskiej (część drogi ekspresowej S7), która miała prowadzić na zachód od Gdańska, Gdyni i Sopotu. W 2010 roku GDDKiA wytyczyła cztery warianty, jednak każdy spotkał się z protestami mieszkańców miejscowości położonych w ich pobliżu lub na ich trasie, przede wszystkim w gminie Kolbudy, Lublewie, Żukowie i Chwaszczynie. Wysyłali je do projektantów i GDDKiA.
Stowarzyszenie Mieszkańców Gminy Kolbudy w proteście zamieszczonym w grudniu 2010 na stronie gminy informowało, że "obecny wariant spowoduje konieczność wyburzenia bardzo wielu domów w Gminie Kolbudy". Stowarzyszenie Chwaszczyno 2030 wystosowało list otwarty do dyrekcji GDDKiA, w którym pisano, że nowy wariant przetnie miejscowość na pół. W lipcu 2011 roku portal Gdansk.naszemiasto.pl donosił, że mieszkańcy Żukowa "nie widzą korzyści, a jedynie to, że droga podzieli miejscowości na pół, spowoduje wyburzenia budynków mieszkalnych i usługowych, a także zniszczy tereny rekreacyjne i cenne przyrodniczo".
Natomiast mieszkańcy ośmiu miejscowości leżących w pobliżu planowanej trasy, w tym Chwaszczyna, w proteście przesłanym do dyrektora gdańskiego oddziału GDDKiA napisali, że żądają kategorycznego odrzucenia przedstawionych wariantów. "W naszym odczuciu zignorowanie nas - mieszkańców, właścicieli nieruchomości - w tego rodzaju procesie nie przystaje do obecnego ustroju politycznego" - dodali.
Inwestycja jest w trakcie realizacji.
2013: protesty przeciwko S19 na Podkarpaciu
Podkarpacki odcinek drogi S19 w całości jest częścią tzw. Via Carpatii, czyli międzynarodowego szlaku mającego docelowo połączyć wszystkie kraje na trasie z Łotwy do Grecji. W 2013 roku GDDKiA zaproponowała nowy wariant tej drogi w województwie podkarpackim - miała ona przebiegać m.in. przez miejscowość Jeżowe w sołectwie Jeżowe-Podgórze. Wywołało to protesty mieszkańców. Nie wyszli oni na ulicę, ale interweniowali u sołtysa, u którego w lutym 2013 złożyli protest, pod którym podpisało się 360 osób.
Portal Echodnia.eu relacjonował wtedy, że "wiele kontrowersji budzi sprawa wysiedleń mieszkańców. Prawdopodobnie w związku w budową drogi ekspresowej w Jeżowem-Podgórzu zostanie wyburzonych sześć budynków gospodarczych i cztery mieszkalne. Pomimo tego, że przewidywane są rekompensaty, to jednak reakcje mieszkańców są dalekie od optymizmu".
W lipcu 2013 protest przybrał bardziej sformalizowany charakter, bo w Jeżowem powstał komitet społeczny postulujący inny przebieg odcinka trasy S19. "Jesteśmy za tym, żeby droga przebiegała przez gminę Jeżowe, ale zarazem żeby omijała mieszkańców" - mówił sołtys Jeżowego-Podgórza w rozmowie z "Echem Dnia". "Wtedy nie byłoby wyburzeń, wysiedleń i protestów. Chodzi o to, żeby były jak najmniejsze utrudnienia. Na pierwszym miejscu powinno stać dobro ludzi" - dodawał.
W grudniu 2013 oświadczenie w tej sprawie do wicepremier i minister infrastruktury Elżbiety Bieńkowskiej skierowało dwoje podkarpackich senatorów PiS: Janina Sagatowska i Zdzisław Pupa. Parlamentarzyści pisali w nim, że "w wyniku określonego zaplanowania przebiegu drogi kilka rodzin narażonych jest na wysiedlenie i utratę dobytku".
Przeciwko wariantowi podkarpackiej S19 protestowali też mieszkańcy Nowosielca. Oni również nie wyszli na ulicę, ale wręczyli burmistrzowi list protestacyjny podpisany przez 641 osób. Obawiali się m.in. wyburzeń i wysiedleń, które miały dotyczyć pięciu gospodarstw w południowej części wsi. Przede wszystkim jednak chodziło o przeznaczenie pod budowę drogi kilku niezagospodarowanych działek w Nowosielcu.
Argumentów protestujących nie podzielał burmistrz Niska, do którego należy Nowosielec. Julian Ozimek twierdził, że "ten wariant jest dla gminy Nisko wyjątkowo korzystny, bo otwiera wszystkie tereny inwestycyjne i budowlane", a zgromadzenie protestujących jest "wynikiem pretensji dwóch czy trzech ludzi z końcówki wsi, którzy wzburzyli społeczeństwo, pokazując im zupełnie inną mapę".
Inwestycję ukończono w 2021 roku.
Źródło: Konkret24