Nie ma wątpliwości, że przepływy wyborców od kandydatów, którzy nie dostali się do drugiej tury wyborów, zdecydowały o zwycięstwie Karola Nawrockiego i przegranej Rafała Trzaskowskiego. Jednak część przepływów zastanawia - na przykład grupa wyborców lewicy poszła pod prąd. Eksperci wyjaśniają, jakie mogły być powody takich decyzji.
W pierwszej turze wyborów prezydenckich 18 maja 2025 roku na Sławomira Mentzena, Grzegorza Brauna, Szymona Hołownię, Adriana Zandberga, Magdalenę Biejat i Marka Jakubiaka głosowało łącznie ponad siedem milionów Polaków. To jedna czwarta uprawionych do głosowania w tym roku. Kandydaci PiS i KO mieli się więc o kogo bić.
Szczególnie że gdy spojrzeć na elektoraty Karola Nawrockiego i Rafała Trzaskowskiego w drugiej turze, to ich wyborcy z pierwszej tury wcale nie stanowili znaczącej większości. Jak pokazuje sondaż late poll Ipsosu, w przypadku kandydata PiS osoby, które wybrały go 18 maja, stanowiły 1 czerwca tylko 51,1 procent całego jego elektoratu. Nieco więcej wiernych wyborców zachował kandydat KO - w jego elektoracie w drugiej turze ci, którzy głosowali na niego już w pierwszej, stanowili 61,7 procent.
CZYTAJ WIĘCEJ: Wybory prezydenckie 2025. Twoje interaktywne centrum wyborcze. Pokazujemy kto i jak głosował
A reszta? No właśnie. Aż 24,7 procent elektoratu Nawrockiego w drugiej turze to byli wyborcy, którzy w pierwszej zagłosowali na Sławomira Mentzena. Czyli co czwarty głosujący na kandydata PiS wcześniej postawił na Konfederację. Z kolei 9,6 procent głosowało wcześniej na Grzegorza Brauna. Właśnie te przepływy elektoratu oraz pozyskanie 5,9 procent wyborców, którzy 18 maja do urn nie poszli, dały prawdopodobnie Nawrockiemu zwycięstwo w wyborach 1 czerwca.
Na przepływie elektoratów zyskał też oczywiście Rafał Trzaskowski – ale mniej. Najwięcej - 8,6 procent głosujących na niego w drugiej turze - stanowili poprzedni wyborcy Adriana Zandberga. Ponadto kandydat KO zyskał po 7,2 procent elektoratów Magdaleny Biejat i Szymona Hołowni. Udało mu się też przekonać do siebie 6,5 procent tych, którzy 18 maja nie poszli głosować.
Przepływy niespodziewane
Te trendy wydają się zrozumiałe. Inaczej jest natomiast, gdy spojrzymy na wyniki late poll pokazujące, jak zagłosowali w drugiej turze wszyscy wyborcy Magdaleny Biejat, Adriana Zandberga, Szymona Hołowni – ale też Sławomira Mentzena, Grzegorz Brauna czy Marka Jakubiaka. Czyli: gdzie odeszli. Otóż sondaż late poll Ipsos pokazał, że:
- wyborcy Adriana Zandberga (partia Razem) w 83,5 proc. wybrali Rafała Trzaskowskiego - ale 16,5 proc. głosowało na Karola Nawrockiego;
- wyborcy Magdaleny Biejat (Nowa Lewica) w 88,3 proc. wybrali Rafała Trzaskowskiego - ale 11,7 proc. głosowało na Karola Nawrockiego;
- wyborcy Szymona Hołowni (Trzecia Droga - Polska 2050) w 85,4 proc. wybrali Rafała Trzaskowskiego - ale 14,6 proc. głosowało na Karola Nawrockiego;
- wyborcy Sławomira Mentzena (Konfederacja) w 83,5 proc. wybrali Karola Nawrockiego - ale 16,5 proc. głosowało na Rafała Trzaskowskiego;
- wyborcy Grzegorza Brauna (Konfederacja Korony Polskiej) w 92,6 proc. wybrali Karola Nawrockiego - ale 7,4 proc. głosowało na Rafała Trzaskowskiego;
- wyborcy Marka Jakubiaka (koło Wolni Republikanie) w 89,5 proc. wybrali Karola Nawrockiego - ale 10,5 proc. głosowało na Rafała Trzaskowskiego.
Czyli np. co dziesiąty wyborca Biejat z pierwszej tury w drugiej postawił na kandydata PiS, a wśród wyborców Zandberga takich osób było nawet więcej. Ciekawe też, że co dziesiąty wyborca Marka Jakubiaka w drugiej turze postawił z kolei na kandydata KO, a wśród wyborców Mentzena było takich jeszcze więcej. Komentując tego typu zmiany zdania wyborców, socjolog i publicysta "Krytyki Politycznej" Sławomir Sierakowski mówił w TVP Info: "Mi się w głowie nie mieści, że 16 procent wyborców Razem, czyli Adriana Zandberga, mogło rozstrzygnąć te wybory, a zagłosowało na Karola Nawrockiego".
Jakie mogą być powody tych nieoczywistych decyzji przedstawicieli lewicowych i prawicowych elektoratów? Pytani przez nas eksperci szukają przyczyn, choć nawet oni nie są zgodni, dlaczego część wyborców poszła w wyborach 1 czerwca pod prąd.
Z lewicy na prawicę? Program socjalny, antyestablishmentowy sprzeciw, antysystemowość
Starając się zrozumieć decyzje części lewicowych wyborców, dr Michał Kotnarowski, politolog z Instytutu Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk, uważa, że powodem odpływu części elektoratu Adriana Zandberga i Magdaleny Biejat do Karola Nawrockiego jest kwestia programu socjalnego. - Nawrocki był popierany przez PiS, a to jest partia, która jednak zapewniała transfery społeczne, zwiększała wydatki socjalne i wydaje mi się, że właśnie z tych powodów ekonomicznych dla części wyborców Biejat czy Zandberga to Nawrocki był im bliższy niż Trzaskowski - analizuje ekspert. - Trzaskowski w tym wymiarze ekonomicznym jest jednak kojarzony z polityką bardziej liberalną, związaną z ograniczeniem roli państwa i stawianiem na indywidualność, przedsiębiorczość, czyli z ekonomiczną prawicowością czy centrowością - dodaje.
Z tą analizą częściowo zgadza się dr hab. Marcin Kotras, politolog z Uniwersytetu Łódzkiego: - Choć Nawrocki nie deklarował realizacji jakiejkolwiek lewicowej agendy, można powiedzieć, że w programie samego PiS-u pojawiały się echa postulatów lewicy i to mogło też wpłynąć na decyzję lewicowych wyborców.
Jednocześnie wymienia też inne powody niespodziewanych przepływów elektoratu Zandberga i Biejat. - Moim zdaniem silnym motywem w przypadku wyborców lewicowych była potrzeba wyrażenia antyestablishmentowego sprzeciwu. Gdybym miał wskazać decydujący argument, który wpłynął na ich głosowanie na Karola Nawrockiego, byłoby to odrzucenie elitarności, wielkomiejskości - czyli cech, z którymi silnie kojarzy się Rafał Trzaskowski. Wyborcy mogli postrzegać Nawrockiego jako kandydata bardziej "z dołów społecznych", mniej elitarnego, z doświadczeniami, które są im bliższe - uważa prof. Kotras.
Zgadza się z tym prof. Dorota Piontek, politolożka z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. - Jeżeli chodzi o wyborców Zandberga, od dłuższego czasu mówiło się, że są to wyborcy antysystemowi. W związku z tym występowali przeciwko Trzaskowskiemu postrzeganemu jako reprezentant systemu, establishmentu, pewnego układu politycznego. Oczywiście, można powiedzieć, że Nawrocki również jest częścią systemu, w końcu jest wspierany przez PiS, jednak ze względu na swoją nieortodoksyjną przeszłość mógł być odbierany jako człowiek z zewnątrz, świeża postać, która w pewnym sensie również była antysystemowa - mówi ekspertka.
Profesor Marcin Kotras dodaje, że głosowanie części lewicowych wyborców na Nawrockiego "mogło być też formą wystawienia recenzji obecnie rządzącej koalicji, której Trzaskowski w pewnym stopniu jest reprezentantem". - Również w przypadku elektoratu Szymona Hołowni, który wybrał Nawrockiego, mogło chodzić o zakwestionowanie polityki obecnego rządu - podkreśla politolog.
Konserwatywni wyborcy Hołowni? "Obrotowi"
Co do 15 procent wyborców Szymona Hołowni, którzy zagłosowali teraz na Nawrockiego, wszyscy eksperci są zgodni: to ta bardziej konserwatywna część elektoratu marszałka Sejmu. - To mogą być wyborcy PSL-u, ale mogą być też tacy wyborcy Hołowni, których gdzieś tam przekonał fakt, że oni są tą "trzecią drogą", że są czymś pomiędzy - mówi dr Michał Kotnarowski. - Pamiętam analizy, które sam robiłem parę lat temu: wychodziło w nich, że ten potencjalny elektorat Trzeciej Drogi to osoby, które może nie sympatyzują z Kaczyńskim i z PiS-em, ale to nie jest partia, która wzbudza w nich jakąś wyraźną, ogromną niechęć. I tak samo może trochę sympatyzują z Platformą, Tuskiem, Lewicą, ale to też nie są partie, które wzbudzają w nich jakiś przesadny entuzjazm. Oni pozycjonowali się pośrodku i nie byli tacy spolaryzowani w widzeniu świata. Więc siłą rzeczy byli mobilni, obrotowi, tacy właśnie "środkowi". To wyborcy trochę na rozdrożu i akurat tym razem przekonał ich bardziej Nawrocki - analizuje ekspert.
- Nie można zapominać, że wśród sympatyków Hołowni jest także grupa o konserwatywnych poglądach - potwierdza prof. Kotras. - Dla tych osób kwestie religijności i wartości światopoglądowych są na tyle istotne, że blokują ich przed głosowaniem na kandydata postrzeganego jako zbyt progresywny w kwestiach światopoglądowych - zauważa.
- Elektorat Hołowni był ideowo niespójny. Gdy projekt Polska 2050 zaczął się rozpadać, wyborcy wrócili do swoich pierwotnych obozów i intuicji. Ci bardziej konserwatywni zagłosowali na Nawrockiego jako "swojego" - uważa dr Przemysław Witkowski, badacz ekstremizmów politycznych z Uniwersytetu Civitas. - Przestraszyli się tego, co ich zdaniem mógłby zrobić kandydat bardziej liberalny w kwestiach migracji, LGBT, praw kobiet. A że projekt Hołowni, ruch jednego człowieka, praktycznie już nie funkcjonuje, nie było żadnej siły, która potrafiłaby ich skonsolidować wokół innego wyboru - zaznacza.
Zdaniem prof. Doroty Piontek takie decyzje części wyborców marszałka Sejmu były "bardzo indywidualne, motywowane niechęcią na przykład do Donalda Tuska lub ogólnym niezadowoleniem z jego rządu". - Uważam, że decyzje wyborców, którzy przeszli do obozu politycznego wcześniej uznawanego przez nich za przeciwny, miały w dużej mierze charakter negatywny. Były wyrazem sprzeciwu wobec jednej opcji, a nie afirmacją opcji, na którą ostatecznie zagłosowali - podkreśla politolożka.
Z prawicy na liberała? Ważna jest przedsiębiorczość. "Wizerunek Nawrockiego nie do zaakceptowania"
Zdaniem dra Michała Kotnarowskiego tak jak u części wyborców lewicowych, tak i u części prawicowych względy ekonomiczne zadecydowały, że teraz postawili na Trzaskowskiego. - Moja hipoteza jest taka: to byli wyborcy, dla których ważna jest przedsiębiorczość, a tym samym ograniczanie roli państwa, ograniczenie transferów społecznych, wydatków państwa w myśl hasła o niskich podatkach. Dla nich Nawrocki jako kandydat z prosocjalnego PiS-u to jest trochę za dużo, więc mimo wszystko Trzaskowski wydał im się lepszym kandydatem - mówi politolog. Przypomina, że w wyborach w 2020 roku wyborcy Bosaka z tych samych powodów w dużo większym stopniu głosowali na Trzaskowskiego.
Rzeczywiście: w drugiej turze wyborów prezydenckich w 2020 roku wyborcy Krzysztofa Bosaka podzielili się niemal po równo: 52,3 proc. z nich zagłosowało na Andrzeja Dudę, a 47,7 proc. na Rafała Trzaskowskiego. Teraz te proporcje wśród wyborców Mentzena się zmieniły, co dało Karolowi Nawrockiemu 83,5 proc. głosów tego elektoratu.
Natomiast prof. Marcin Kotras doszukuje się powodów zwrócenia się części prawicowych wyborców w stronę Rafała Trzaskowskiego w wizerunku Karola Nawrockiego. - Była to najprawdopodobniej forma czerwonej kartki dla Nawrockiego. Możliwe, że jego wizerunek, ukształtowany podczas kampanii, okazał się dla tej grupy nie do zaakceptowania, a informacje, które docierały do opinii publicznej, mogły dla części tego elektoratu mieć charakter dyskwalifikujący - komentuje. - Niektórzy wyborcy Mentzena, szczególnie ci wielkomiejscy, mogli kierować się bardziej pragmatycznymi przesłankami, takimi jak zatrzymanie wojny na górze i zgodą na konsolidację władzy. Być może to właśnie młodzi mieszkańcy dużych miast, którzy wcześniej głosowali na Mentzena lub Brauna, w drugiej turze wybrali wielkomiejskiego Trzaskowskiego jako kandydata bliższego im kulturowo. Być może są to wyborcy, którzy śledzili rozmowy Mentzena z kandydatami i uznali, że to Trzaskowski jest bardziej przekonujący. Nie sądzę, żeby decyzje te były oparte wyłącznie na interesie ekonomicznym. Raczej był to rodzaj "wyborczego rachunku sumienia" i próba odpowiedzi na pytanie, który kandydat jest mi dziś bliższy - stwierdza.
O "wzbudzaniu sprzeciwu" przez osobę Nawrockiego wśród prawicowych wyborców mówi też prof. Dorota Piontek. - Nieszablonowa przeszłość tego kandydata mogła rodzić w nich silne wątpliwości albo wręcz sprzeciw. Warto też pamiętać, że pewna część elektoratu Mentzena to osoby popierające konkretne rozwiązania rynkowe, a nie ideologiczne. W tym kontekście Trzaskowski mógł wydać im się bardziej wiarygodny. Jako doświadczony polityk dawał poczucie stabilności, a więc braku rewolucyjnych zmian, zwłaszcza w sferze gospodarczej i podatkowej - komentuje politolożka. - Można więc przypuszczać, że część wyborców kierowała się chęcią zablokowania Nawrockiego, a część dokonała wyboru pozytywnego, uznając Trzaskowskiego za bliższego im pod względem podejścia do rynku - stwierdza.
Coś wpływa na tak złożone decyzje. Zaś młodzi "dążą do zmiany, jakakolwiek by ona była"
Doktor Michał Kotnarowski zwraca uwagę, że aby móc lepiej wyjaśnić powody nieoczekiwanych przepływów elektoratów, potrzeba więcej szczegółowych danych. - W przypadku wyborców Trzeciej Drogi pozostaje wciąż pytanie, jak dużo osób z tej grupy w ogóle nie zagłosowało w pierwszej, a tym bardziej w drugiej turze. Wiemy tylko, że poparcie wszystkich partii tworzących koalicję rządzącą z 2023 roku to było około 11,5 miliona wyborców. Teraz Rafał Trzaskowski zdobył nieco ponad 10 milionów głosów, więc ten milion gdzieś uciekł. Patrząc na mobilizację wyborców PO, raczej nie są to oni, więc mogą to być albo wyborcy Lewicy, którzy bardziej się rozłożyli między kandydatów, albo właśnie wyborcy Trzeciej Drogi.
- Warto byłoby zapytać samych wyborców, co skłoniło ich do takich decyzji, ponieważ są one wbrew pewnym przewidywaniom - stwierdza prof. Kotras.
CZYTAJ W TVN24+: Podział Polski przesądził. "Liczą się aktualne żale i pretensje"
Eksperci pytani, co generalnie oznaczają takie właśnie niezrozumiałe zmiany zdań wśród wyborców, podkreślają, że rywalizacja polityczna w Polsce po prostu nie jest jednowymiarowa. - Duopol PiS-PO jest trochę przełamywany przez takie właśnie przepływy. Bo jeżeli byłby taki pełny duopol, to po prawej stronie za PiS-em mielibyśmy jeszcze Konfederację, a po lewej stronie za PO zaraz Lewicę. A jeśli dochodzi do tego typu przepływów, oznacza to, że nie jest tak prosto i że jednak jest jeszcze jakiś inny wymiar powodujący, iż ten podział jest bardziej złożony - komentuje dr Kotnarowski.
Ponieważ dużą część analizowanych grup wyborców kandydatów lewicy i prawicy stanowili ludzie młodzi, dr Przemysław Witkowski podsumowuje: - Młodzi z łatwością zmieniają poglądy, co też miało miejsce w drugiej turze. Wpływ na nich mają nie tylko media, które oni konsumują, ale i przekonanie, że źle się dzieje i trzeba dążyć do zmiany, jakakolwiek by ona była.
Źródło: Konkret24
Źródło zdjęcia głównego: PAP