Członek Krajowej Rady Sądownictwa i prezes Sądu Rejonowego w Olsztynie Maciej Nawacki dwa lata temu podpisał się pod własną listą poparcia do KRS, a teraz jako prezes sądu nie zgodził się na przejrzenie list przez sędziego Pawła Juszczyszyna. Podsumowujemy wszystkie działania sędziego Nawackiego podejmowane w sprawie list.
We wtorek 21 stycznia, sędzia Sądu Rejonowego w Olsztynie Paweł Juszczyszyn przyjechał do Kancelarii Sejmu, aby przejrzeć listy poparcia do Krajowej Rady Sądownictwa. Zrobił to w ramach rozpoznawania apelacji w sprawie cywilnej. Argumentował, że chciał sprawdzić, czy sędzia nominowany przez nową KRS był uprawniony do orzekania w pierwszej instancji.
Jednak Maciej Nawacki - prezes SR w Olsztynie, który jest macierzystym sądem Juszczyszyna, i jednocześnie członek KRS, którego lista poparcia jest złożona w Kancelarii Sejmu - uchylił zgodę na delegację, którą podczas jego urlopu wydał wiceprezes sądu. Na tej podstawie urzędnicy odmówili okazania Juszczyszynowi dokumentów.
Nie jest to jednak pierwszy przypadek, kiedy sędzia Nawacki działa w sprawie dostępu do list poparcia zawierających podpisy sędziów (w tym jego).
Ile podpisów, a ile poparcia?
Dwa lata temu, w styczniu 2018 roku oficjalnie złożono listy z podpisami poparcia kandydatur do powołanej w czasie rządów Zjednoczonej Prawicy Krajowej Rady Sądownictwa. Wśród nich była również lista z podpisami sędziów, którzy poparli kandydaturę prezesa Sądu Rejonowego w Olsztynie Macieja Nawackiego.
Na tej liście poparcia podpisało się 28 sędziów. Wymagane przepisami minimum wynosi 25. Jak się jednak potem okazało, co najmniej czworo sędziów wycofało swoje poparcie jeszcze przed złożeniem dokumentów.
W połowie stycznia dwie sędzie z tego grona podczas rozmowy z "Faktami TVN" po raz pierwszy publicznie powiedziały o tym, dlaczego to zrobiły.
- Przez ostatnie dwa lata myślałam o tej chwili, gdy ten podpis złożyłam i zawsze tego żałowałam - powiedziała sędzia Anna Pałasz.
- Tu nie chodziło o Macieja (Nawackiego - red.). To chodziło o ten organ (KRS - red.), tę ustawę, na podstawie której był wówczas tworzony - dodała sędzia Katarzyna Zabuska.
Wycofanie poparcia rodzi obawę, że olsztyńskiemu sędziemu mogło w ten sposób zabraknąć wymaganych podpisów, przez co nie mógł zostać członkiem KRS.
- Ja mam 28 podpisów, to nie ulega najmniejszej wątpliwości - mówił kilka dni temu w rozmowie z Onetem sam Nawacki. - Nie ma czegoś takiego jak "wycofanie poparcia" czy odwołanie raz złożonego na listach podpisu - twierdził.
Dwa miesiące po złożeniu list sędzia Nawacki był już członkiem nowej Krajowej Rady Sądownictwa. Jego kandydaturę zgłosił klub Prawa i Sprawiedliwości. Sejm przyjął ją 6 marca 2018 roku. Oficjalnie Nawacki dołączył do Rady dzień później, 7 marca.
NSA: listy to informacja publiczna
Złożone wówczas w Kancelarii Sejmu listy poparcia nie zostały upublicznione. Urzędnicy odmawiali, powołując się na ustawę o KRS.
Zgłoszenia kandydatów dokonane zgodnie z art. 11a i art. 11b Marszałek Sejmu niezwłocznie przekazuje posłom i podaje do publicznej wiadomości, z wyłączeniem załączników. art. 11c ustawy o KRS
W styczniu 2018 roku odpowiedni wniosek w tej sprawie złożyła posłanka Kamila Gasiuk-Pihowicz. W następnym miesiącu otrzymała oficjalną odmowę. Skierowała sprawę do sądu. Wygrała zarówno pół roku później przed Wojewódzkim Sądem Administracyjnym w Warszawie, jak i w czerwcu 2019 roku przed Naczelnym Sądem Administracyjnym.
Sąd stwierdził wówczas, że kancelaria ma udostępnić wykaz nazwisk pod kandydaturami. Ostatecznym terminem był 19 sierpnia. Tak się jednak nie stało.
Skarga do PUODO. "Przysługiwały mi prawa strony"
Już w następnym dniu roboczym po wyroku NSA sędzia Nawacki napisał w tej sprawie skargę do Prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych Jana Nowaka. Opinia publiczna dowiedziała się o skardze i jej autorze dopiero miesiąc później, gdy Kancelaria Sejmu poinformowała, że wpłynęły do niej postanowienia PUODO.
Nowak zobligował kancelarię do "powstrzymania się od upublicznienia lub udostępnienia w jakiejkolwiek formie danych osobowych sędziów zawartych w wykazach osób popierających zgłoszenia kandydatów do Krajowej Rady Sądownictwa".
Potem, w oficjalnym komunikacie urząd poinformował, że wszczął dwa niezależne postępowania w sprawie list: jedno na podstawie skargi osoby fizycznej i drugie z urzędu.
Rzecznik urzędu nie podał wówczas, kim jest owa osoba fizyczna, ponieważ "dane tej osoby podlegają ochronie". Przekazał tylko, że skarga wpłynęła 1 lipca. Nie było wówczas wiadomo, że jej autorem był sędzia Nawacki.
Zasugerował to później on sam w konwersacji na Twitterze. "Występowałem w postępowaniu sądowoadministracyjnym, przysługiwały mi prawa strony? Przedmiotem postępowania były moje dane osobowe" - napisał w odpowiedzi na wpis dziennikarki "Gazety Wyborczej" Ewy Ivanovej.
- Tak. To ja jestem autorem skargi wskazanym w komunikacie UODO jako osoba fizyczna - oficjalnie potwierdził swój udział w postępowaniu PUODO w rozmowie z Konkret24 miesiąc po napisaniu skargi.
Zgodnie z jego słowami, powodem złożenia skargi było nieuznanie go za stronę w toczonym przed sądami administracyjnymi postępowaniu. Stronami była tylko Kancelaria Sejmu oraz osoby, które skarżyły jej decyzje odmawiające publikacji list.
Podpis pod swoją kandydaturą
W tej samej rozmowie z Konkret24 sędzia Nawacki po raz pierwszy podał także, że podpisał się pod swoją własną listą poparcia do KRS. - Byłoby dziwne, gdybym tak nie zrobił - tłumaczył.
Potwierdzenie poparcia samego siebie oraz tę samą argumentację członek KRS przedstawił także w twitterowej odpowiedzi na pytanie dziennikarki "GW". "Byłoby co najmniej dziwne gdybym nie podpisał własnej listy" - napisał.
Pytany, czy jego podpis widnieje także pod kandydaturami innych sędziów, odmówił odpowiedzi. - Tego nie ujawnię - powiedział.
Zawieszenie
Sędzia Nawacki ponownie stał się obiektem zainteresowania mediów pod koniec listopada 2019 roku. Tym razem jednak przede wszystkim jako prezes Sądu Rejonowego w Olsztynie.
Wydał wtedy zarządzenie, w którym zawiesił podległego mu sędziego Pawła Juszczyszyna w wykonywaniu czynności służbowych ze skutkiem natychmiastowym.
Dzień po odpowiedzi Trybunału Sprawiedliwości UE na pytanie Sądu Najwyższego, w której TSUE stwierdził, że badanie statusu sędziów, w których powołaniu brała udział nowa KRS, należy do każdego sądu w Polsce, sędzia Paweł Juszczyszyn wydał postanowienie.
Jak wyjaśniono tę sytuację na stronie Rzecznika Praw Obywatelskich, "wystąpił on (sędzia Juszczyszyn - red.) do Kancelarii Sejmu RP o przekazanie list poparcia członków nowej Krajowej Rady Sądownictwa (w tym listy poparcia dla sędziego M. Nawackiego). Rozpatrywał bowiem apelację w sprawie, w której w I instancji orzekał prawnik wskazany Prezydentowi na stanowisko przez nową KRS. Musiał więc ustalić – wobec pojawiających się wątpliwości - czy orzekający w sprawie prawnik był sędzią".
Dziewięć dni po wydaniu przez Juszczyszyna postanowienia, Zastępca Rzecznika Dyscyplinarnego Sędziów Sądów Powszechnych sędzia Michał Lasota wszczął w tej sprawie postępowanie dyscyplinarne. Zarzuty dotyczyły między innymi uchybienia godności urzędu.
Tego samego dnia prezes Nawacki zawiesił swojego podwładnego. Z tłumaczeń tej decyzji, jakie zamieszczał na Twitterze, można wywnioskować, że powodem było właśnie wystąpienie do Kancelarii Sejmu z prośbą o przekazanie list.
"To jest moment, w którym zadajemy sobie pytanie, czy działanie sędziego służyło rozpoznaniu sprawy, czy realizowało prawo obywatela do sądu, czy przeciwnie sprawa posłużyła jako pretekst w walce części sędziów z demokratycznym porządkiem prawnym określonym wynikiem wyborów?" – pisał członek nowej KRS.
W odpowiedzi na pytania w tej sprawie Stanisława Trociuka, zastępcy Rzecznika Praw Obywatelskich, sędzia Nawacki odpisał krótko, że podstawą jego działania był art. 130 ust. 1 ustawy o ustroju sądów powszechnych oraz analiza postawionych sędziemu Juszczyszynowi zarzutów.
Wspomniany przepis brzmi: "jeżeli sędziego zatrzymano z powodu schwytania na gorącym uczynku popełnienia przestępstwa umyślnego albo jeżeli ze względu na rodzaj czynu dokonanego przez sędziego powaga sądu lub istotne interesy służby wymagają natychmiastowego odsunięcia go od wykonywania obowiązków służbowych, prezes sądu albo Minister Sprawiedliwości mogą zarządzić natychmiastową przerwę w czynnościach służbowych sędziego aż do czasu wydania uchwały przez sąd dyscyplinarny, nie dłużej niż na miesiąc".
Zawieszenie mogło trwać więc maksymalnie miesiąc, a o jego ewentualnym przedłużeniu zadecydować mogła tylko Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego. Miesiąc po ogłoszeniu decyzji prezesa Nawackiego Izba ją uchyliła.
Wskazała, że choć działanie sędziego Juszczyszyna było niezasadne, to zawieszenie "powinno być uznane za czynność nadzwyczajną, za dokonaniem której przemawia wzgląd na dużą szkodliwość czynu i stopień zawinienia, albo wzgląd na wyjątkowo negatywny odbiór społeczny zachowania sędziego". Takich przyczyn nie stwierdzono, więc sędzia Juszczyszyn wrócił do orzekania.
Odmowa i cofnięcie delegacji
Po raz kolejny sędzia Juszczyszyn pojawił się w mediach w kontekście Macieja Nawackiego 17 stycznia, kiedy ten jako prezes sądu w Olsztynie, będąc jednocześnie członkiem KRS, odmówił mu wydania polecenia wyjazdu służbowego do Warszawy, gdzie Juszczyszyn miał dokonać oględzin zgłoszeń oraz list osób popierających kandydatów na członków KRS. Takie rozwiązanie zaproponowała mu Kancelaria Sejmu. Wśród list znajduje się także lista poparcia sędziego Nawackiego.
Całą sprawę prezes olsztyńskiego sądu skomentował wtedy na Twitterze: "Nie będę płacił z publicznych pieniędzy za łamanie prawa".
Sytuacja zmieniła się jednak trzy dni później, 20 stycznia, kiedy prezes Nawacki udał się na urlop. Pod jego nieobecność zgodę na wyjazd sędziego Juszczyszyna wydał wiceprezes olsztyńskiego sądu Krzysztof Krygielski.
Na tej podstawie Juszczyszyn we wtorek rano udał się do Warszawy, gdzie w Kancelarii Sejmu miał przejrzeć listy poparcia. Jednak w czasie wizyty w gmachu na Wiejskiej został poinformowany przez sejmowych urzędników, że zarządzenie wiceprezesa Krygielskiego uchylił prezes Nawacki, który w tym celu przerwał swój urlop.
W wydanym przez siebie zarządzeniu członek KRS argumentował, że "w zakresie zastępstwa Prezesa Sądu nie mieści się rozpoznanie spraw, w których zostało już wydane zarządzenie (jego własne odmawiające sędziemu Juszczyszynowi polecenia wyjazdu - red.)".
W rezultacie tego zarządzenia sędziemu Juszczyszynowi nie przedstawiono list zdeponowanych w Kancelarii Sejmu. Ich treść nadal pozostaje niejawna.
Grzywna i wezwanie
Nieokazanie i nieudostępnienie list poparcia przez szefową Kancelarii Sejmu Agnieszkę Kaczmarską spotkało się jednak z prawną reakcją sędziego Juszczyszyna. W piątek, 24 stycznia, ukarał ją grzywną w łącznej wysokości 6 tys. zł. Za nieokazanie dokumentów Kaczmarska musi zapłacić 3 tys. zł kary, a za niezastosowanie się do postanowienia o umożliwieniu wglądu do dokumentów w Kancelarii Sejmu - kolejne 3 tys. zł.
Szefowa kancelarii, jak zaznaczył sąd, będzie musiała uiścić grzywnę z majątku osobistego, nie jest to grzywna dla kancelarii.
Mimo wezwania na rozprawę ani Kaczmarska, ani jej pełnomocnik nie stawili się w sądzie w Olsztynie. Sama szefowa tłumaczyła tę decyzję uczestnictwem w komisji regulaminowej. - Uzasadniłam to, wysłałam swoje usprawiedliwienie do pana sędziego [Juszczyszyna - red.], mam nadzieję, że zostanie ono uwzględnione - tłumaczyła szefowa Kancelarii Sejmu.
Wiceszef sejmowej Komisji Regulaminowej, Spraw Poselskich i Immunitetowych Jarosław Urbaniak (KO) w rozmowie z TVN24 przekazał jednak, że posiedzenie komisji zostało przesunięte na piątek w tym tygodniu, a więc już po otrzymaniu przez Kaczmarską wezwania do sądu.
- No ja słyszałem, ze miała komisję - skomentował tę sytuację prezes olsztyńskiego sądu Maciej Nawacki. Na informację reportera TVN24 o tym, że została ona przesunięta już po przesłaniu wezwania, odpowiedział: - Jeżeli w tym momencie ma obowiązek stawienia się tam, mówi się trudno. [...] Jeżeli określona władza... ustawodawcza, wykonawcza... wykonuje określone czynności, to w takiej sytuacji wiadomo, ze nie można się rozdwoić, tak? W tym znaczeniu trudno - stwierdził.
W wywiadzie prezes Nawacki komentował także kwestie m.in. cofnięcia delegacji sędziego Juszczyszyna, podpisów pod jego listą poparcia do KRS oraz wczorajszej uchwały Sądu Najwyższego, w której stwierdzono, że jeśli w składzie zasiada sędzia SN powołany na wniosek nowej KRS, taki skład jest nieprawidłowo obsadzony.
Autor: Michał Istel, Jan Kunert / Źródło: Konkret24, tvn24.pl; zdjęcie tytułowe: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24