Kacper Płażyński będąc radnym zarejestrował się jako bezrobotny i dostał z Urzędu Pracy 20 tysięcy dotacji na otwarcie kancelarii. Tłumaczy, że wszystko odbyło się zgodnie z przepisami i... ma rację. Do złamania prawa nie doszło. Zarówno radny, jak i osoba z ogromnym majątkiem może się zarejestrować w pośredniaku i starać o wsparcie, jeśli spełnia warunki określonych programów.
O tym, że Kacper Płażyński otrzymał około 20 tysięcy złotych z funduszu POWER, którego celem jest aktywizacja zawodowa bezrobotnych poniżej 30. roku życia, poinformowała 6 marca "Gazeta Wyborcza". Polityk w kwietniu zeszłego roku, w związku z planowanym startem w wyborach na prezydenta Gdańska, zrezygnował z pracy w spółce Energa S.A.
Wybory przegrał. Po czym, według "Gazety Wyborczej", zarejestrował się jako bezrobotny i na początku lutego zarejestrował działalność gospodarczą pod nazwą "Kancelaria Adwokacka Adwokat Kacper Płażyński".
Z danych CEDIG wynika, że gdański radny oficjalnie założył swoją działalność 7 lutego. Jest tam też widoczny numer wniosku o dofinansowanie. Następnego dnia firma Płażyńskiego dostała NIP i REGON.
Krytyka opozycji
Sprawa dotacji dla gdańskiego radnego nie spodobała się politykom opozycji.
- Jestem ciekaw, czy on tak niezaradny na tym rynku pracy się utrzyma, bo rynek gdański jest trudny - powątpiewał Sławomir Neumann z Platformy Obywatelskiej.
- Bierze 20 tysięcy z funduszu dla bezrobotnych na zakładanie swojego interesu w momencie, w którym jego majątek jest szacowany na kilkaset tysięcy złotych, to w tym jest coś "nie halo". Mamy wrażenie, że moralność jest dla innych osób. Nie dla PiS-u - komentowała w rozmowie z TVN24 Katarzyna Lubnauer z Nowoczesnej.
Radny Płażyński bronił się, mówiąc, że taką możliwość dawało mu prawo.
- Robię to samo, co każdy młody człowiek. Każdy, kto rozpoczyna swoją działalność gospodarczą - mówił na początku marca w rozmowie z TVN24. - Dlaczego nie miałbym korzystać ze środków, które należą mi się, jak każdemu innemu, jeżeli spełniam przewidziane w przepisach prawa przesłanki - pytał Płażyński.
Kacper Płażyński ma rację. Choć kwestię dotacji można rozpatrywać w kategoriach moralnych czy politycznych, formalnie wszystko odbyło się zgodnie z przepisami. Radny może zarejestrować się jako bezrobotny i może dostać z Urzędu Pracy dotację.
Nie ma znaczenia ani fakt pełnienia funkcji radnego, ani posiadany przez niego majątek.
"Wszystko wskazuje na to, że dofinansowanie dla Płażyńskiego zostało przyznane zgodnie z prawem" - pisze "GW".
Dieta to nie wynagrodzenie za pracę
Z obowiązujących przepisów oraz orzecznictwa sądów administracyjnych jednoznacznie wynika, że wykonywanie mandatu nie jest zatrudnieniem. Radni nie podpisują żadnej umowy, a ich dieta nie jest wynagrodzeniem za pracę. Funkcja radnego to funkcja społeczna.
Zgodnie z ustawą o samorządzie gminnym, "na zasadach ustalonych przez radę gminy radnemu przysługują diety oraz zwrot kosztów podróży".
"Do zasad na jakich przysługuje radnemu dieta należy określenie wysokości diety, przy tym przyjmuje się, że dieta nie jest wynagrodzeniem za pracę, a ma stanowić ekwiwalent utraconych korzyści, jakich radny nie uzyskuje w związku z wykonywaniem mandatu przedstawicielskiego (np. z tytułu przerwy w prowadzeniu działalności gospodarczej, utraty wynagrodzenia za pracę)" - podkreślił w 2017 Naczelny Sąd Administracyjny.
Kto może być bezrobotnym?
Zgodnie z ustawą o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy, aby otrzymać status bezrobotnego trzeba spełnić łącznie wszystkie opisane tam kryteria. Trzeba między innymi mieć od 18 do 65 lat (60 lat - kobiety) , a bezpośrednio przed rejestracją trzeba być nieprzerwanie zatrudnionym przez co najmniej 6 miesięcy.
Osoba chcąca się zarejestrować w Urzędzie Pracy powinna być też "niezatrudniona i nie wykonująca innej pracy zarobkowej, zdolna i gotowa do podjęcia zatrudnienia w pełnym wymiarze".
Zgodnie ze słowami Kacpra Płażyńskiego, w momencie, gdy się rejestrował, pobierał tylko dietę. Wprawdzie z danych portalu rejestr.io wynika, że zasiadał też wówczas i zasiada nadal w radzie Fundacji Dla Gdańska i Pomorza, jak jednak informuje Konkret24 Anna Pisarska-Umańska, wiceprezes zarządu organizacji, "Kacper Płażyński nie pobierał żadnego wynagrodzenia ani w 2018 roku, ani kiedykolwiek wcześniej. Zasiadanie w radzie fundacji jest funkcją honorową i pro bono".
Dla Urzędu Pracy nie ma znaczenia posiadany przez osobę rejestrującą się majątek. Ustawa mówi jedynie, że bezrobotnym nie może być osoba, która "jest właścicielem lub posiadaczem samoistnym lub zależnym nieruchomości rolnej o powierzchni użytków rolnych przekraczającej 2 ha przeliczeniowe".
Według oświadczenia majątkowego radnego Płażyńskiego, złożonego pod koniec 2018 roku, ma on prawie 70 tys. zł i ponad tysiąc euro oszczędności. Jeździ dziewięcioletnim Fordem Focusem. Ma mieszkanie o wartości pół miliona złotych i udziały w innych nieruchomościach o wartości ponad 300 tysięcy złotych.
Osoba, jeśli chce być zarejestrowana jako bezrobotna, nie może też uzyskiwać miesięcznego przychodu powyżej połowy minimalnego wynagrodzenia za pracę. Według rozporządzenia Radny Ministrów, w 2019 roku minimalne wynagrodzenie za pracę wynosi 2250 zł, więc jego połowa to 1125 zł.
Czy radny Płażyński ma przychody powyżej tej kwoty? Tak, podobnie jak wszyscy radni, którzy tylko pobierają dietę.
Według rozporządzenia w sprawie maksymalnej wysokości diet przysługujących radnemu gminy, maksymalna wysokość miesięcznej diety wynosi w najmniejszych gminach 1342,07 zł. Dieta w maksymalnej przewidzianej przepisami wysokości (2 684,13 zł.) przysługuje radnym w największych gminach - powyżej 100 tys. mieszkańców, czyli na przykład w Gdańsku, gdzie według tamtejszego magistratu, mieszka 464 tysięcy osób.
Zgodnie z oświadczeniem majątkowym, Kacper Płażyński co miesiąc otrzymuje ok. 2,6 tys. zł diety.
Nie każda dieta to przychód
Choć wysokość diety radnego wynosi zatem więcej niż połowa minimalnego wynagrodzenia, to jednak nie można jej potraktować jako definiowany ustawowo przychód. Musi być bowiem opodatkowana, czyli musi osiągnąć odpowiednią wysokość.
Jak wynika z ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych, wolne od podatku dochodowego są między innymi "diety oraz kwoty stanowiące zwrot kosztów, otrzymywane przez osoby wykonujące czynności związane z pełnieniem obowiązków społecznych i obywatelskich – do wysokości nieprzekraczającej miesięcznie kwoty 3000 zł".
Skoro zatem żaden polski radny w 2019 roku nie może otrzymać większej diety niż 2684,13 zł, oznacza to, że żadna dieta radnego nie będzie traktowana jako przychód, ponieważ nie przekroczy określonego ustawowo limitu 3000 zł.
W 2012 roku Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gliwicach zajmował się sprawą jednej z radnych ze Świętochłowic, która zgłosiła się do urzędu pracy. Przyznania statusu osoby bezrobotnej odmówił jej prezydent miasta, a jego decyzję podtrzymał wojewoda. Sąd prawomocnie przyznał rację radnej. W uzasadnieniu podał, że jej dieta nie byłaby przychodem w rozumieniu ustawy, zatem mogła otrzymać status osoby bezrobotnej.
165 wniosków z 2018 roku rozpatrzonych pozytywnie
Kacper Płażyński dostał dofinansowanie z funduszu POWER - Program Wiedza Edukacja Rozwój. Czy gdański radny spełniał wymogi?
Wioletta Jamróz z gdańskiego Urzędu Pracy zastrzega w rozmowie z tvn24.pl, że nie może udzielić informacji na temat dotacji Płażyńskiego ze względu na ochronę danych osobowych beneficjentów.
Urzędniczka zaznaczyła, że w 2018 roku złożono 184 wnioski o dotację na działalność gospodarczą, z czego 165 rozpatrzono pozytywnie, a 19 odrzucono. Około 30 wniosków dotyczyło kancelarii prawnych.
Jak poinformowała Jamróz, na dotacje przeznaczono łącznie 3 miliony 185 tysięcy złotych.
- Przede wszystkim trzeba mieć pomysł, pójść do swojego doradcy klienta, który musi pozytywnie zweryfikować wniosek, to znaczy sprawdzić predyspozycje, czy taka osoba jest faktycznie w stanie prowadzić działalność gospodarczą, potem taki wniosek trafia do urzędu pracy, zbiera się sześcioosobowa komisja, która taki wniosek ocenia - tłumaczy Jamróz.
Jak podkreśla, komisja weryfikuje wniosek na podstawie 11 kryteriów, jak między innymi wykształcenie, kwalifikacje, referencje, a także, czy dana osoba ma środki własne. Dotacji nie może otrzymać osoba, która przez ostanie 12 miesięcy prowadziła działalność gospodarczą.
Jamróz dodała, że komisja podlicza punkty według określonych kryteriów, których maksymalnie wniosek może uzyskać 50. - Od siebie komisja może dodać maksymalnie pięć za dobry pomysł, ale z reguły nie przyznaje więcej niż dwa, trzy - wyjaśnia urzędniczka.
Według niej urząd nie ma prawa pytać o wartość posiadanego majątku, jednak jeżeli ktoś dysponuje wkładem własnym, to "jest to traktowane jako czynnik pozytywny, bo jest szansa, że ten biznes się rozwinie".
Jamróz podkreśliła, że nie ma przeszkód, by radny, jeśli jest zarejestrowany jako osoba bezrobotna, ubiegał się o dotację. Nie ma też znaczenia, jak długo jest się bezrobotnym.
Autor: Jan Kunert; Grzegorz Łakomski (tvn24.pl) / Źródło: Konkret24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24