FAŁSZ

"Niemcy piszą nam podręczniki historii"? O co chodzi z tą książką

Źródło:
Konkret24
Merkel i Szydło w Berlinie. Kanclerz Niemiec: wspólny podręcznik do historii także pokazuje, że mamy na uwadze naszą skomplikowaną historię. Nagranie z 22 czerwca 2016 roku
Merkel i Szydło w Berlinie. Kanclerz Niemiec: wspólny podręcznik do historii także pokazuje, że mamy na uwadze naszą skomplikowaną historię. Nagranie z 22 czerwca 2016 roku
Merkel i Szydło w Berlinie. Kanclerz Niemiec: wspólny podręcznik do historii także pokazuje, że mamy na uwadze naszą skomplikowaną historię. Nagranie z 22 czerwca 2016 roku

"Niecały rok po wygranej w wyborach Tuska Niemcy piszą nam podręczniki historii?", "rząd Tuska dał zielone światło dla niemieckiej polityki historycznej" - taki przekaz rozpowszechniają politycy PiS i Konfederacji. Powodem jest czwarta część podręcznika do historii dla szkół podstawowych. Co stoi za tą manipulacją polityków? Historia - nomen omen - powstawania tej serii podręczników wiele wyjaśnia.

22 sierpnia w mediach społecznościowych zaczęły się mnożyć posty ze zdjęciem przedtytułowej strony podręcznika "Europa. Nasza historia" przeznaczonego dla klasy 8 szkoły podstawowej. W jednym z takich wpisów w serwisie X - wyświetlono go ponad 145 tysięcy razy - autor napisał: "Historia! Klasa 8! Polska! Podręcznik do historii, pod redakcją, uwaga, Niemców! Tak to teraz będzie wyglądać! Niemiecki pan każe, napisze, a ryży sługa razem z bandą, posłusznie wdrożą! Kuźwa mać!" (pisownia wszystkich postów oryginalna). Autor tego posta powołał się na inny wpis, który brzmiał: "Zakupiłem papier toaletowy 'Europa Nasza historia' Pierwsza strona 'autorzy i autorki' na 10 nazwisk !Sześć niemieckich! Czytając niżej znajdziemy patronat instytucji w Berlinie i Brunszwiku! Z pewnością na koniec roku uczniowie będą musieli zdać egzamin w niemieckim dialekcie!".

Internauci oburzeni wskazują na niemieckie nazwiska wśród autorów

Wpisy tego typu z komentarzami w podobnym tonie krążyły w serwisie X także w kolejnych dniach. ""Polski" podręcznik do historii. Na 10 autorów 6 Niemców. Oni trochę dodadzą, my trochę odejmiemy, żeby wszyscy byli zadowoleni i uśmiechnięci, gdy się okaże, że to były jednak polskie obozy śmierci i to my rozpoczęliśmy 2WŚ. A prawda i tak nie ma znaczenia dla ogłupiałej młodzieży"; "Autorzy podręcznika do historii dla polskich dzieci Nazwiska przypadkowe :))))))" - pisali oburzeni internauci. Jeden z nich stwierdził: "Niekoniecznie bym chciał żeby moje dziecko uczyło się historii z podręcznika napisanego przez Niemców" - po czym zapytał Donalda Tuska, "czy jest poważny". Ten post wygenerował ponad 130 tysięcy wyświetleń.

FAŁSZ
Posty z wprowadzającą w błąd informacją na temat podręcznika generowały tysiące wyświetleń w serwisie Xx.com

Niektórzy z internautów - komentując sprawę podręcznika - zwracali uwagę na niemieckie nazwiska wśród autorów. Jako autorki i autorzy są bowiem wymienieni: Asmut Brückman, Krzysztof Gutowski, Friedrich Huneke, Aleksandra Kmak-Pamirska, Herbert Kohl, Jelko Peters, Birgit Scholz, Helge Schröder, Grażyna Szelągowska i Piotr Szlanta.

Politycy PiS i Konfederacji podchwytują przekaz

Narrację o "podręczniku historii dla polskich dzieci pisanym przez Niemców" szybko podchwycili politycy opozycji. Jeden z liderów Konfederacji - Sławomir Mentzen - zapytał w poście 24 sierpnia: "Czyli niecały rok po wygranej w wyborach Tuska, Niemcy piszą nam podręczniki historii? I to o II wojnie światowej?". Rafał Mekler, inny polityk Konfederacji, dzielił się przemyśleniami: "Czytam o tym podręczniku i natychmiast wracają do mnie słowa Grzegorza Brauna wypowiedziane na konwencji Konfederacji właśnie w tej materii…" (Braun na konwencji swojej partii 24 czerwca 2023 roku mówił między innymi: "Nie będą uczyć nas historii Niemcy ani Żydzi" – red.).

Tego samego dnia o podręczniku donosili w serwisie X także politycy Prawa i Sprawiedliwości. Michał Dworczyk pytał: "Czy naprawdę doszło już do tego, że historię II Wojny Światowej dla naszych dzieci muszą pisać Niemcy?". Paweł Jabłoński, udostępniając wpis Dworczyka, dodał: "'PiS tylko szczuje na Niemcy' – a przecież ci Niemcy tacy dla nas dobrzy, nawet chcą nasze dzieci historii uczyć...". Radosław Fogiel - odpowiadając na uwagę internauty, że przecież polsko-niemieckie podręczniki dopuszczono za rządów Zjednoczonej Prawicy - napisał: "Pierwsze trzy tomy (...) zostały wpisane przez MEN na listę podręczników (...). Problemy pojawiły się dopiero przy ostatniej części obejmującej okres od 1939 r. do początków XXI wieku" i stwierdził: "rząd Tuska dał zielone światło dla niemieckiej polityki historycznej".

Na ten temat wypowiedzieli się też publicyści związani z prawicą. Właściciel portalu Salon24 Sławomir Jastrzębowski stwierdził między innymi, że "Niemcy napisali naszym dzieciom podręcznik do historii II wojny światowej"; Dorota Kania napisała: "Podręcznik nie został dopuszczony przez 'zaściankowy' PiS. Zrobili to 'postępowcy' politycy z Koalicji 13 Grudnia". Jej zdaniem mamy do czynienia z "programem wynarodowienia".

FAŁSZ
Politycy opozycji rozpowszechniali fałszywy przekaz o tym, że "Niemcy piszą nam podręczniki historii" x.com

Sprawdziliśmy, o którym podręczniku mowa, kto i w jaki sposób go tworzył.

Wspólny polsko-niemiecki podręcznik

Ostatnia część podręcznika "Europa. Nasza historia" (to jego strona jest pokazywana teraz w sieci) przeznaczona jest dla uczniów szkół podstawowych. W latach 2016-2020 Ministerstwo Edukacji Narodowej (od 2021 roku do końca 2023 roku pod nazwą Ministerstwo Edukacji i Nauki) dopuściło do użytku pierwsze trzy części podręcznika: dla klas piątej, szóstej i siódmej. Ostatnia część została opracowana w 2020 roku.

Zwróćmy uwagę, że to okres rządów Zjednoczonej Prawicy.

Zgodnie z par. 5 ust. 1 rozporządzenia Ministra Edukacji Narodowej z 3 października 2019 roku w sprawie dopuszczania do użytku szkolnego podręczników warunkiem takiego dopuszczenia jest uzyskanie przez dany podręcznik do kształcenia ogólnego trzech pozytywnych opinii rzeczoznawców, w tym: - dwóch opinii merytoryczno-dydaktycznych zawierających szczegółową ocenę poprawności książki pod względem merytorycznym i szczegółową ocenę przydatności dydaktycznej, w tym ocenę materiału ilustracyjnego; - jednej opinii językowej zawierającej szczegółową ocenę poprawności książki pod względem językowym, w tym ocenę tekstów zamieszczonych w materiale ilustracyjnym oraz ocenę komunikatywności tekstu.

O ile trzy pierwsze części podręcznika "Europa. Nasza historia" zostały dopuszczone do użytku, to czwartej negatywną opinię wystawił jeden z trzech recenzentów. A to oznaczało, że nie można było dopuścić tej pozycji do użytku szkolnego. Interpelację w tej sprawie – do ministra edukacji i nauki - skierował 16 marca 2022 roku poseł PSL Paweł Zalewski. Napisał w niej:

"Wspólna Polsko-Niemiecka Komisja Podręcznikowa jest najstarszą czynną formą współpracy dwustronnej. Istnieje od ponad 50 lat, a jej powstanie było efektem uzgodnień zawartych przez władze PRL i Republiki Federalnej Niemiec po dokonaniu normalizacji stosunków między PRL a RFN na skutek podpisania układu granicznego w 1970 r. Rozpoczęte w 2008 roku prace nad stworzeniem wspólnego podręcznika do historii trwały kilkanaście lat i zakończyły się w 2020 roku wydaniem ostatniego – 4. tomu. Tom ten obejmujący swoim zakresem czasy najnowsze (XX wiek) został wprowadzony do użytku w Niemczech w 2020 r. Natomiast w naszym kraju nie został wprowadzony, ponieważ – jak informował prof. R. Traba: [grudzień 2020, dla dw.de] 'W Polsce obowiązują inne przepisy. Każdy tom w miarę ukazywania się był oddzielnie zatwierdzany i dopuszczony do użytku, ale nie jako podręcznik, lecz jako materiał pomocniczy (edukacyjny). Po opublikowaniu czwartego tomu całość została ponownie oddana do recenzji, aby uzyskać status podręcznika. Czekamy na recenzję czwartego tomu. Według mnie powinna to być formalność, bo podręcznik spełnia wszystkie wymogi'. Procedura zatwierdzenia podręcznika nie okazała się jednak formalnością Z informacji uzyskanej podczas debaty organizowanej przez Instytut Zachodni w Poznaniu pt. "Między przyjaźnią a frustracją. Polska i Niemcy wczoraj i dziś" w dniu 18.01.2022 r. wynika, iż polskie Ministerstwo Edukacji i Nauki nie zamierza dopuścić podręcznika do użytku, ponieważ uzyskał on dwie negatywne recenzje" - a na koniec Zalewski zapytał: z jakich powodów polsko-niemiecki podręcznik nie został dopuszczony do użytku; kto jest autorem recenzji; jaka jest treść recenzji oraz czy Ministerstwo Edukacji i Nauki planuje podjąć działania, by ostatni tom podręcznika został dopuszczony do użytku.

Ówczesny wiceminister edukacji Dariusz Piontkowski odpowiedział na interpelację 11 kwietnia 2022 roku. Wskazał, że 27 lipca 2020 roku Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne SA (WSiP) złożyły wnioski o dopuszczenie do użytku szkolnego poszczególnych części podręcznika do historii zatytułowanych "Europa. Nasza historia" i "Europa. Nasza historia. Historia w źródłach, obrazach i odwołaniach do współczesności" przeznaczonych dla klas 5, 6, 7 i 8 szkoły podstawowej. Piontkowski przekazał, że podręczniki dla klas 5, 6 i 7 uzyskały pozytywne opinie rzeczoznawców i na tej podstawie zostały dopuszczone do użytku szkolnego w marcu i w kwietniu 2021 roku.

Wiceminister poinformował, że do sporządzenia opinii podręcznika dla klasy 8 wyznaczeni dostali: prof. dr hab. Małgorzata Dajnowicz (opinia merytoryczno-dydaktyczna), mgr Zbigniew Żuchowski (opinia merytoryczno-dydaktyczna) oraz prof. dr hab. Marek Ruszkowski (opinia językowa). Piontkowski przekazał, że Dajnowicz sporządziła opinię merytoryczno-dydaktyczną warunkową, czyli zawierającą wskazane do wprowadzenia w podręczniku poprawki, a następnie negatywną opinię końcową; Żuchowski sporządził opinię merytoryczno-dydaktyczną warunkową, a następnie pozytywną opinię końcową; Ruszkowski wydał opinię językową warunkową, a następnie pozytywną końcową.

"W związku z rozbieżnymi opiniami merytoryczno-dydaktycznymi sporządzonymi o podręczniku, Minister Edukacji i Nauki (..) zwrócił się do rzeczoznawcy prof. dr. hab. Grzegorza Kucharczyka (który w maju 2022 roku został wyznaczony przez ówczesnego ministra Przemysława Czarnka na szefa nowej Rady Narodowego Programu Rozwoju Humanistyki na lata 2022-2025 - red.) o sporządzenie dodatkowej opinii merytoryczno-dydaktycznej. Dodatkowa opinia merytoryczno-dydaktyczna sporządzona przez prof. dr. hab. Grzegorza Kucharczyka jest opinią negatywną" – podał Piontkowski. WSiP złożył wniosek o umorzenie postępowania w sprawie dopuszczenia przedmiotowego podręcznika do użytku szkolnego. Decyzję o umorzeniu wydano 23 listopada 2021 roku.

Sprawa wróciła w tym roku - gdy podręcznik był ponownie recenzowany (po złożonym 6 lutego wniosku). Tym razem wystawiono dwie opinie warunkowe, które końcowo były pozytywne oraz od razu jedną pozytywną. Rzeczoznawcami były: dr hab. prof. UP Agnieszka Chłosta-Sikorska, dr Małgorzata Szymczak oraz dr Marzena Kryszczuk. Decyzją z 5 lipca 2024 roku ostatnia część podręcznika została wpisana do wykazów dopuszczonych do użytku szkolnego podręczników (numer ewidencyjny w wykazie - 1120/8,9/2024).

5 lipca 2024 roku ministerstwo edukacji dopuściło do użytku szkolnego ostatnią, czwartą część podręcznika do historii "Europa. Nasza historia" - dla klasy 8 szkoły podstawowej Andrzej Dusiewicz/WSiP

Jak ministrowie z PiS promowali wspólny podręcznik

Wróćmy do pierwszych części podręcznika i początku jego historii. Podręcznik "Europa. Nasza historia" jest polsko-niemieckim projektem zainicjowanym w 2008 roku przez ówczesnego szefa niemieckiej dyplomacji Franka-Waltera Steinmeiera (obecnie prezydent Niemiec). Propozycję poparł w Polsce minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Była to w tamtym czasie druga taka inicjatywa w Europie (pierwszy wspólny podręcznik historii dla uczniów klas maturalnych w języku francuskim i w języku niemieckim ukazał się w 2006 roku we Francji i w Niemczech).

Rządy obu państw, a także 16 krajów związkowych Niemiec, upoważniły do realizacji projektu współprzewodniczących Polsko-Niemieckiej Komisji Podręcznikowej. Zdecydowano, by - zgodnie z założeniami - polskie i niemieckie wydania podręcznika różniły się jedynie wersją językową, natomiast treść, struktura i szata graficzna były identyczne. Uzupełnieniem każdej wersji językowej powinien być dodatkowy materiał dydaktyczny w postaci zagadnień narodowych, odrębnych dla każdej ze stron.

Pierwsze efekty można było zobaczyć 23 czerwca 2016 roku, gdy ówcześni ministrowie spraw zagranicznych Niemiec i Polski - Frank-Walter Steinmeier i Witold Waszczykowski - zaprezentowali w berlińskim Liceum im. Roberta Jungka (szkole o profilu polsko-niemieckim) pierwszą część polsko-niemieckiego podręcznika; obejmował okres od starożytności do średniowiecza. "Podręcznik ma charakter praktyczny, ponieważ od tej pory polscy i niemieccy uczniowie będą mogli poznawać wspólną historię Europy widzianą z tej samej perspektywy. Pozwoli to młodym ludziom lepiej zrozumieć wrażliwość historyczną sąsiadów, ułatwi dialog, pozwoli uwolnić się od stereotypów i nauczy większej tolerancji" - mówił Waszczykowski.

Prezentacja odbyła się kilka miesięcy po tym, gdy w styczniu 2016 roku ministrowie spotkali się w Warszawie, a Waszczykowski wyrażał nadzieję, że w 2016 roku dojdzie jeszcze do wielu spotkań przedstawicieli władz Polski i Niemiec, ponieważ w tamtym czasie mijało 25 lat od podpisania między krajami "Traktatu o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy".

Rok później, 20 listopada 2017 roku, ówczesna minister edukacji narodowej Anna Zalewska, ambasador Niemiec w Polsce Rolf Nikel oraz minister edukacji, młodzieży i sportu Kraju Związkowego Brandenburgia Britta Ernst zaprezentowali w Krzyżowej na Dolnym Śląsku drugi tom podręcznika "Europa. Nasza historia" - obejmuje czasy nowożytne do 1815 roku.

Jak podawała Polska Agencja Prasowa, Zalewska podkreśliła, że polsko-niemiecki podręcznik do historii to wyzwanie, ale również doskonałe doświadczenie. "Drugi tom kończy się na 1815 r.; ten podręcznik wypełnia treścią wszystkie projekty związane z polsko-niemiecką wymianą młodzieży, a jednocześnie zbliża nas do wypełniania polsko-niemieckiego traktatu, który m.in. zobowiązywał oba kraje do dbania o swoją tożsamość" - cytowała PAP minister Zalewską. Mówiła ona wtedy, że ma nadzieję, iż w 2020 roku, kiedy zostanie zakończona praca nad podręcznikiem, będą wspólnie podejmowane decyzje co do jego przyszłości. "W tej chwili te dwa tomy polsko-niemieckiego podręcznika mają funkcję materiału edukacyjnego, aby mieć formułę podręcznika, musi być całość" - powiedziała Zalewska.

Na dole Zalewska z ówczesnym ambasadorem Niemiec w Polsce Rolf Nikel i ówczesną ministrą edukacji, młodzieży i sportu Brandenburgii Brittą Ernst. Zdjęcia z 20 listopada 2017 roku
Minister edukacji Anna Zalewska na konferencji po prezentacji drugiego tomu podręcznika "Europa. Nasza historia"Na dole Zalewska z ówczesnym ambasadorem Niemiec w Polsce Rolf Nikel i ówczesną ministrą edukacji, młodzieży i sportu Brandenburgii Brittą Ernst. Zdjęcia z 20 listopada 2017 rokuMaciej Kulczyński/PAP

18 listopada 2019 roku w gimnazjum im. Karla Liebknechta we Frankfurcie nad Odrą zaprezentowano trzecią część podręcznika, która obejmuje okres od kongresu wiedeńskiego do pierwszej wojny światowej. We Frankfurcie obecna była wtedy ówczesna wiceministra edukacji narodowej Iwona Michałek. "Potrzebujemy dobrego podręcznika, a w tym przypadku widać, że jest do dobry podręcznik, dlatego po ukazaniu się czwartego tomu będziemy robić wszystko, aby został uznany. Taki podręcznik to korzyść dla obu narodów" - oceniła Michałek w rozmowie z Deutsche Welle.

Współautorzy serii: wersje niemiecka i polska w niczym się nie różnią

Jak piszemy wyżej, ostatnią część podręcznika opracowano w 2020 roku. Gdy uzyskała jedną negatywną recenzję i dwie pozytywne, minister nauki poprosił o dodatkową opinię merytoryczno-dydaktyczną prof. dr. hab. Grzegorza Kucharczyka i była ona negatywna. Podręcznik nie został dopuszczony do użytku.

Konkret24 zapytał o czwartą część serii "Europa. Nasza historia" prof. dr hab. Grażynę Szelągowską i prof. dr hab. Piotra Szlantę z Wydziału Historii Uniwersytetu Warszawskiego. Z odpowiedzi obu ekspertów wynika, że przy wszystkich tomach serii pracowało wielu fachowców, ekspertów z uznanych instytucji, że weryfikowano wszystko po stronie polskiej i niemieckiej, że nie było możliwości, by jedna strona dominowała nad drugą bądź narzucała jej swoją wizję. Profesor Szlanta podkreśla, że "na każdym etapie podręcznik był współtworzony przez autorów obu stron". "Łącznie pracowało przy nim około 30 osób (autorzy, redaktorzy, recenzenci, eksperci). Powstawał on około dziesięciu lat" - opisuje w odpowiedzi dla nas. Dodaje, że spotkania autorów i ekspertów były zawsze tłumaczone symultanicznie, a obie wersje językowe są tożsame.

Profesor Szelągowska, która jednak nie brała udziału w pracach jako autorka ostatniej części, odniosła się do prac nad tomami od klasy piątej do siódmej. "Wersje niemiecka i polska absolutnie w niczym się nie różnią. Niczym. Są identyczne. Tak w treści, jak i obudowie dydaktycznej (w tym wszelka grafika i ilustracje). Dodatkowo dla polskich uczniów przygotowaliśmy polskie aneksy rozszerzające treści. Tak, wszystko było wzajemnie tłumaczone, zapisywane i nagrywane. Także nasze spotkania były tłumaczone symultanicznie. Polska wersja była redagowana przez polskich redaktorów, niemiecka - przez niemieckich. I weryfikowane wzajemnie" - wyjaśnia.

Profesor tak opisuje swoje autorskie doświadczenia z pracy nad tą serią: "Autorzy włączali się po przygotowaniu przez redaktorów (z polskiej strony WSiP, który wygrał konkurs) konspektu każdego tomu. Oczywiście, konspekty były dla obu wersji językowych identyczne i przechodziły najrozmaitsze wzajemne weryfikacje. Wzajemnie tłumaczone, oczywiście. W tym momencie odbywało się kilkudniowe spotkanie polskich i niemieckich autorów i redaktorów, tłumaczone symultanicznie (i nagrywane). Dokonywaliśmy podziału treści, po równo. Każdy autor dostawał do przygotowania kilka rozdziałów. Czyli treść i obudowę dydaktyczną. Potem dokonywaliśmy wymiany: ja otrzymywałam rozdziały napisane przez autorów niemieckich (tłumaczone) i je weryfikowałam, poprawiałam, a często pisałam na nowo całe fragmenty, albo wręcz cały rozdział, jeśli go oceniłam negatywnie. Z kolei moje rozdziały były tłumaczone na język niemiecki i weryfikowane przez autorów niemieckich. Potem całość była 'sklejana' z całą obudową dydaktyczną i wzajemnie redagowana, sprawdzana itd. Czyli polska wersja przez POLSKICH redaktorów. Rezultat musiał być i BYŁ identyczny dla obu wersji".

Profesor Szelągowska przypomina, że cały "projekt przygotowała polsko-niemiecka rada naukowa, w której ze strony polskiej znaleźli się tacy wybitni historycy, jak zmarły niedawno prof. Włodzimierz Borodziej i aktualny dyrektor Muzeum II wojny światowej - prof. Rafał Wnuk" oraz że seria otrzymała dwie nagrody: niemieckiego instytutu naukowego ds. podręczników (Instytutu Georga Eckerta) i Polskiej Akademii Umiejętności w Krakowie.

WSiP wyjaśnia, jak procedowano prace nad podręcznikami

Z kolei Andrzej Dusiewicz z WSiP, kierownik Polsko-Niemieckiego Projektu Podręcznika "Europa. Nasza historia", opowiada nam, że historia polsko-niemieckiego projektu podręcznika rozpoczęła się w marcu 2012 roku i trwała do roku 2024. "Projekt po stronie polskiej realizowały Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne SA, a po stronie niemieckiej wydawnictwo Eduversum w Wiesbaden. Przez cały czas trwania projektu wydawcy współpracowali z licznymi instytucjami (także ministerstwami), przedstawiając co roku postęp prac" - wyjaśnia. Wśród instytucji, których przedstawiciele należeli do Rady Zarządzającej projektu, były: Ministerstwo Edukacji Narodowej RP; Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP; Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego RP; Narodowy Instytut Muzealnictwa i Ochrony Zbiorów; Fundacja Współpracy Polsko-Niemieckiej; Wspólna Polsko-Niemiecka Komisja Podręcznikowa Historyków i Geografów; Centrum Badań Historycznych Polskiej Akademii Nauk w Berlinie; Ministerstwo Spraw Zagranicznych RFN; Konferencja Ministrów Edukacji, Nauki i Kultury Krajów Związkowych RFN oraz Instytut Międzynarodowych Badań nad Podręcznikami Szkolnymi im. Georga Eckerta w Brunszwiku.

Praca nad każdym tomem podręcznika trwała minimum dwa-trzy lata i przebiegała wieloetapowo. W uproszczeniu proces ten przedstawionym nam przez Andrzeja Dusiewicza przebiegał następująco:

1) Przed rozpoczęciem prac nad danym tomem odbywało się spotkanie zespołu autorskiego, redaktorów merytorycznych, koordynatorów naukowych i ekspertów Polsko-Niemieckiej Komisji Podręcznikowej przypisanych do tego tomu. Omawiano wstępny spis treści i przydział stron, najważniejsze zagadnienia, wstępną listę map i ilustracji do wykonania. Ustalano, który z autorów pisze daną lekcję. Połowę mieli pisać Polacy, połowę Niemcy. Obie strony dobierały autorów według wzorów sprawdzonych z własnej praktyki wydawniczej – strona polska wybierała osoby ze środowisk akademickich, strona niemiecka wolała oprzeć się przede wszystkim na praktykujących nauczycielach. 2) Po około sześciu miesiącach pierwsza wersja tekstów spływała do redakcji i trafiała do tłumaczenia. Potem redakcje i koordynatorzy wstępnie opracowywali materiał i przekazywali do oceny ekspertom. Zbierano wszystkie uwagi i materiał wracał do poprawek do autorów - przy czym materiał, który pisał autor niemiecki, trafiał do autora polskiego, a tekst autora polskiego do autora niemieckiego. 3) Gdy druga wersja spłynęła do redakcji, całość była ponownie tłumaczona na oba języki - i rozpoczynały się wspólne prace redakcyjne (redaktorzy merytoryczni, koordynatorzy naukowi, tłumacze). Kończyły się utworzeniem jednolitej wersji trzeciej. 4) Trzecia wersja trafiała do recenzji ekspertów Polsko-Niemieckiej Komisji Podręcznikowej. Oceniona wersja wracała do obu redakcji, które, po naniesieniu uwag, kierowały maszynopisy do składu. Prace nad składem zajmowały minimum pół roku, przy czym w tym okresie obie redakcje pracowały też wspólnie, wykorzystując pomoc tłumaczy. Po zakończeniu składu powstała czwarta wersja podręcznika. 5) Ta czwarta wersja trafiała do opracowania językowego, które – bez naruszania treści i układu – miało wyeliminować wszelkie usterki językowe wynikające z wielokrotnych tłumaczeń. 6) Po składzie tej wersji podręcznik trafiał do recenzji ministerialnych. Po stronie niemieckiej musiał zostać zaakceptowany przez ekspertów w 16 landach (było zatem 16 kompletów recenzji), po stronie polskiej odpowiadało za to Ministerstwo Edukacji Narodowej. To resort wyznaczał dwóch ministerialnych ekspertów merytorycznych i jednego językowego. Po około trzech miesiącach, gdy obie strony miały już komplet recenzji, redakcje wspólnie nanosiły wskazane przez recenzentów poprawki - i odsyłały ostateczną wersję do ponownej oceny.

Tak procedowano wszystkie tomy serii.

Jak tłumaczy Dusiewicz, po stronie niemieckiej ocena rzeczoznawców landowych była jednak ostatnim etapem pracy - po czym tom dopuszczano do użytku szkolnego (odpowiednio w 2016, 2017, 2019 i 2020 roku). Natomiast po stronie polskiej proces jeszcze trwał. "Na mocy decyzji MEN, po zakończeniu prac nad wszystkimi tomami, komplet podręczników został poddany ponownej ocenie w 2020 r. przez kolejnych rzeczoznawców ministerialnych. Dopuszczenie Ministerstwa Edukacji i Nauki otrzymały wówczas trzy części podręcznika, a procedura dotycząca klasy 8 została na wniosek WSiP anulowana" - wyjaśnia Dusiewicz. Wydawnictwo po tym, jak nie odwołało się od pierwszej decyzji, złożyło ponowny wniosek do ponownej akceptacji - w lutym 2024 roku. Powodem był fakt, że w Niemczech ten podręcznik już jest w użytku od kilku lat, zaś polska wersja - która przeszła całą procedurę opisaną wyżej - czekała. Nowych recenzentów podręcznika (dr hab. prof. UP Agnieszkę Chłostę-Sikorską, dr Małgorzatę Szymczak oraz dr Marzenę Kryszczuk) wskazało Ministerstwo Edukacji i Nauki.

Andrzej Dusiewicz z WSiP pytany, czy merytorycznie zmieniano ten tom wobec wersji z 2020 roku, odpowiada: "Od 2020 r. do 2024 r. wprowadziliśmy do podręcznika jedynie drobne poprawki językowe, których nie udało się wychwycić przed terminem oddania do recenzji w 2020 r. (np. literówki). Ponadto na dwóch-trzech stronach uściśliliśmy zapisy w miejscach, w których nowa propozycja tłumaczenia była jeszcze bliższa duchowi tekstu. Nie było żadnym zmian poprawiających narrację lub wpływających na układ podręcznika. Bez zgody koordynatorów naukowych nie mogliśmy tego zrobić, bowiem odeszlibyśmy od zasady identyczności obu wersji".

Wyjaśnia ponadto, że tom 1 w Niemczech (klasa 5 w Polsce), tom 2 w Niemczech (klasa 6 w Polsce) oraz tom 3 w Niemczech (oznaczony jako 7,1 w Polsce) są w pełni zgodne w obu wersjach językowych. "Tom 4 w Niemczech w Polsce jest rozbity na dwie części. Lata dwudziestolecia międzywojennego znajdują się w tomie 7.2, bowiem polska podstawa programowa przypisywała je obligatoryjnie do klasy 7. Pozostała część – od wybuchu II wojny światowej do współczesności – realizowana jest w tomie do klasy 8" - uściśla. "Po stronie polskiej każdemu podręcznikowi towarzyszy dodatek, w którym znalazły się treści z polskiej podstawy programowej pominięte w podręczniku wspólnym (np. okres rozbicia dzielnicowego w kl. 5, powstawanie nowoczesnych partii politycznych na ziemiach polskich w kl. 7 czy kultura PRL w klasie 8)" - dodaje.

Wobec takiego procedowania każdego etapu prac nad każdą częścią serii "Europa. Nasza historia" nie można się zgodzić ze stwierdzeniami (m.in. polityków opozycji), że "Niemcy piszą nam podręczniki historii" albo że to podręcznik "pod redakcją Niemców". To jest manipulacja opinią publiczną, ponieważ każdy tom był współtworzony przez autorów (wielu, fachowych) z obu stron tego projektu - zaakceptowanego i promowanego przez ministrów rządu Zjednoczonej Prawicy. Teraz nazwiska autorów niemieckich, które występowały też przy poprzednich częściach serii, są przez PiS czy Konfederację wykorzystywane do narracji "Niemcy piszą nam podręczniki" oraz że stało się to po pół roku rządu Donalda Tuska.

Ostatnia, czwarta część, uzyskała w kolejnej weryfikacji trzy pozytywne recenzje rzeczoznawców - więc dopuszczenie podręcznika do użytku nie jest arbitralną decyzją obecnego ministra edukacji. Nie wiemy, czego dotyczyły "negatywne opinie końcowe" wydane w 2020 roku, lecz trudno nam podważać merytoryczność i zasady równości pracy specjalistów polskich i niemieckich opracowujących całą serię "Europa. Nasza historia" przez lata.

Na pewno jednak to nie politycy powinni oceniać pracę ekspertów.

Autorka/Autor:

Źródło: Konkret24

Źródło zdjęcia głównego: Andrzej Dusiewicz/WSiP/x.com

Pozostałe wiadomości

Kolejne państwa strefy Schengen przywracają kontrole graniczne, dlatego coraz częściej można usłyszeć głosy o "końcu" czy nawet "zabiciu Schengen". Eksperci wymieniają jednak zaskakujące powody, dla których ich zdaniem strefa nie tylko przetrwa, ale będzie się rozszerzać.

Koniec strefy Schengen? "Składanie do grobu jest przedwczesne"

Koniec strefy Schengen? "Składanie do grobu jest przedwczesne"

Źródło:
TVN24+

Internauci, ale też poseł Marek Jakubiak oburzają się na zdjęcie polskiego policjanta, który na ramieniu ma naszywkę z flagą unijną. Wyjaśniamy, co to za naszywka.

"Europejska policja"? Co oznacza naszywka na mundurze

"Europejska policja"? Co oznacza naszywka na mundurze

Źródło:
Konkret24

Internauci dyskutują, czy na nagraniu z płonącym samochodem, które krąży w sieci, rzeczywiście płonie auto elektryczne. Sprawdzamy, więc co o całym zajściu wiadomo.

"Płonie elektryk" w Koszalinie? Co to za auto

"Płonie elektryk" w Koszalinie? Co to za auto

Źródło:
Konkret24

Politycy opozycji utrzymują, że polski rząd nie przedstawia prawdziwych danych o liczbie migrantów "przerzucanych" z Niemiec do Polski, podczas gdy według władz niemieckich są to "duże liczby, tysiące w skali jednego miesiąca". Publikujemy więc najnowsze statystyki otrzymane z niemieckiej policji - nie potwierdzają takich twierdzeń.

Ilu migrantów odesłano do Polski? Nowe dane z Niemiec

Ilu migrantów odesłano do Polski? Nowe dane z Niemiec

Źródło:
Konkret24

Szef MSZ oferuje Karolowi Nawrockiemu "możliwość zbriefowania" go, jeśli chodzi o politykę zagraniczną rządu. W odpowiedzi przyszły rzecznik kancelarii prezydenta poucza, co należy do prerogatyw głowy państwa. Tak więc w nowej politycznej rzeczywistości wróci stary spór, a konstytucja się przecież nie zmieniła. Wyjaśniamy.

"Gest kurtuazji" kontra "rząd ma obowiązek". Nowy prezydent, stary spór

"Gest kurtuazji" kontra "rząd ma obowiązek". Nowy prezydent, stary spór

Źródło:
Konkret24

W kancelarii prezydenta Nawrockiego ma pozostać przynajmniej jeden minister z czasów obecnego prezydenta. A reszta? I co się stanie obecnymi doradcami Andrzeja Dudy? Wyjaśniamy.

Ministrowie i doradcy Andrzeja Dudy. Jaki ich los po 6 sierpnia?

Ministrowie i doradcy Andrzeja Dudy. Jaki ich los po 6 sierpnia?

Źródło:
Konkret24

Poszukujący Tadeusza Dudy policjanci jakoby nawet nie potrafią nosić broni, a sam poszukiwany rzekomo zamieszcza w sieci nagranie obozowiska; na dodatek miał też sfilmować policyjny śmigłowiec, a nagranie zamieścił w sieci. Akcja w okolicach Limanowej stała się pretekstem do drwienia z policjantów biorących w niej udział lub zwiększania zasięgów i popularności w sieci. Pokazujemy przykłady krążących wokół niej fake newsów.

"Vlogi Tadeusza Dudy" i zdjęcie policjantki. Fałszywki o obławie w Starej Wsi

"Vlogi Tadeusza Dudy" i zdjęcie policjantki. Fałszywki o obławie w Starej Wsi

Źródło:
Konkret24

Ministra funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, stwierdziła, że dla jej partii istotna jest objęcie funkcji wicepremiera w planowanej rekonstrukcji rządu, bo "wicepremier może więcej niż minister". A co na to akty prawne?

Pełczyńska-Nałęcz: "wicepremier może więcej niż minister". Ekspert: "nieco ryzykowne stwierdzenie"

Pełczyńska-Nałęcz: "wicepremier może więcej niż minister". Ekspert: "nieco ryzykowne stwierdzenie"

Źródło:
Konkret24

Komentując "patrole obywatelskie" na granicy polsko-niemieckiej, politycy opozycji mówią po raz kolejny o "tysiącach migrantów przerzucanych przez Niemców". Dane o rzeczywistych przekazaniach są jednak dużo niższe. Wyjaśniamy.

"Kilka tysięcy nielegalnych migrantów dziennie" z Niemiec? Dane pokazują coś innego

"Kilka tysięcy nielegalnych migrantów dziennie" z Niemiec? Dane pokazują coś innego

Źródło:
Konkret24

Mateusz Morawiecki zamieścił wykres, który miał pokazywać, jak bardzo za rządów PiS rosły dochody budżetu państwa, gdy podczas rządów PO-PSL i obecnej koalicji wzrosty nie są tak znaczące. Ekonomiści tłumaczą, co były premier pomija.

Mateusz Morawiecki o dochodach państwa. Jak wprowadza w błąd

Mateusz Morawiecki o dochodach państwa. Jak wprowadza w błąd

Źródło:
Konkret24

Po tragedii w Starej Wsi, podczas policyjnej obławy pojawiło się zdjęcie, które ma pokazywać ulicę przed domem, gdzie dokonano zbrodni. Jest rozpowszechniane z twierdzeniem, że podejrzany Tadeusz Duda uciekł stamtąd na motocyklu. Oba przekazy są nieprawdziwe.

"Tak wygląda ulica", morderca na motocyklu? Nic tu się nie zgadza

"Tak wygląda ulica", morderca na motocyklu? Nic tu się nie zgadza

Źródło:
Konkret24

W sieci pojawił się fragment kodu, który ma świadczyć o tym, że tak zwana aplikacja Mateckiego miała być podłączona do serwerów PKW. Nieznających się na programowaniu może wprowadzać w błąd. Tłumaczymy.

"Aplikacja Mateckiego" podpięta pod PKW? Fałszywy "niezbity dowód"

"Aplikacja Mateckiego" podpięta pod PKW? Fałszywy "niezbity dowód"

Źródło:
Konkret24

Nagranie z kilkudziesięcioma bocianimi gniazdami na słupie wysokiego napięcia przyciągnęło uwagę tysięcy internautów. Jedni twierdzą, że to Polska, inni wskazują na zagranicę. Sprawdziliśmy, co wiadomo o tym materiale.

"Blokowisko bocianów" w Polsce? Sprawdzamy popularne nagranie

"Blokowisko bocianów" w Polsce? Sprawdzamy popularne nagranie

Źródło:
Konkret24

Były wicepremier Jacek Sasin pytał w wywiadzie radiowym, gdzie są pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy i czy "ktoś odczuł jakąś poprawę z tego względu". Pokazujemy więc, na co do tej pory przeznaczono te środki: od pracowni AI, przez żłobki, po oczyszczalnie ścieków i modernizacje linii kolejowych.

Sasin: gdzie są mityczne pieniądze z KPO? Odpowiadamy

Sasin: gdzie są mityczne pieniądze z KPO? Odpowiadamy

Źródło:
Konkret24

Mimo zawieszenia przyjmowania wniosków o azyl na granicy polsko-białoruskiej, polskie służby wciąż przyjmują ich ponad tysiąc miesięcznie. Internauci komentują, że "Donald Tusk okłamał Polaków", bo "granica jest nieszczelna". Wyjaśniamy, dlaczego te dane o tym nie świadczą.

Wnioski o azyl w Polsce mimo zawieszenia. Kto i gdzie je składa

Wnioski o azyl w Polsce mimo zawieszenia. Kto i gdzie je składa

Źródło:
Konkret24

Politycy opozycji i internauci komentują, że wyborcy masowo wysyłali do Sądu Najwyższego protesty wyborcze według wzoru przygotowanego przez posła Romana Giertycha i z jego numerem PESEL. Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Manowska dolała oliwy do ognia, mówiąc, że takich protestów jest kilka tysięcy. Inne zdanie ma jednak rzecznik prasowy instytucji. Wyjaśniamy, co wiemy.

"Giertychówki", PESEL posła i dwugłos w Sądzie Najwyższym. Co wiemy

"Giertychówki", PESEL posła i dwugłos w Sądzie Najwyższym. Co wiemy

Źródło:
Konkret24

Prokurator generalny Adam Bodnar wnioskuje o ponowne przeliczenie głosów z niemal 1,5 tysiąca komisji wyborczych, bowiem w kilkunastu przypadkach, w których przeliczono już głosy, wykazano nieprawidłowości. Monitorujemy na bieżąco, w jakich komisjach sprawdzono jeszcze raz oddane głosy i z jakim wynikiem, oraz stan prokuratorskich śledztw.

Komisje, w których przeliczono ponownie głosy. Ile miał Trzaskowski, ile Nawrocki

Komisje, w których przeliczono ponownie głosy. Ile miał Trzaskowski, ile Nawrocki

Źródło:
Konkret24

Rzecznik rządu Adam Szłapka jako sukces koalicji rządzącej wymienił wzrost punktualności pociągów do niemal 95 procent. Sprawdziliśmy więc dane.

Rzecznik rządu o punktualności pociągów. Dane nie potwierdzają

Rzecznik rządu o punktualności pociągów. Dane nie potwierdzają

Źródło:
Konkret24

Internauci z rozbawieniem komentują materiał pochodzący rzekomo z rosyjskiej telewizji. Przedstawia on reportera, który zachwala nowo wybudowaną drogę w Woroneżu, ale asfalt okazuje się być tylko ogromnym kawałkiem tkaniny. "Propaganda sukcesu" - podsumowują. Tyle że nagranie nie jest autentyczne.

Reporter mówi, asfalt "się podnosi"? Nie, to nie Rosja

Reporter mówi, asfalt "się podnosi"? Nie, to nie Rosja

Źródło:
Konkret24

Do sieci powraca zdjęcie, które jest podstawą antyimigranckiego przekazu. "Stop migracji", "straszny widok", "koszmar" - komentują internauci widoczną na fotografii grupę ciemnoskórych, młodych mężczyzn, czekających na przystanku autobusowym. Co o zdjęciu wiadomo?

Imigranci w Nadarzynie? Powraca zdjęcie ze zmanipulowanym przekazem

Imigranci w Nadarzynie? Powraca zdjęcie ze zmanipulowanym przekazem

Źródło:
Konkret24

Poseł PiS Marcin Przydacz, broniąc nieautoryzowanej aplikacji do weryfikacji zaświadczeń wyborczych, stwierdził, że sama PKW zezwoliła na stosowanie "tego typu instrumentów", a aplikacja miała uchronić przed turystyką wyborczą. Oba argumenty są nietrafione.

Przydacz o "aplikacji Mateckiego". Dwa razy fałsz

Przydacz o "aplikacji Mateckiego". Dwa razy fałsz

Źródło:
Konkret24

Do Sądu Najwyższego wpłynęło już ponad 54 tysiące protestów wyborczych, a sąd ma czas na ich rozpatrzenie do 2 lipca. Sąd zarządził też oględziny kart i przeliczenie głosów w kilkunastu komisjach. Te same komisje były wytypowane w modelach, które badały wahnięcia w poparciu na korzyść kandydatów. Wyjaśniamy, czym są te modele i czy na ich podstawie można mówić o jakichś "nieprawidłowościach statystycznych" w wynikach wyborów.

"Nieprawidłowości statystyczne" w wynikach komisji. Co pokazują modele, a czego nie

"Nieprawidłowości statystyczne" w wynikach komisji. Co pokazują modele, a czego nie

Źródło:
Konkret24

Mateusz Morawiecki, komentując domniemany gwałtowny wzrost przestępstw w 2024 roku, stwierdził, że to przez "10 tysięcy nielegalnych migrantów z Niemiec". W jednym zdanie zawarł dwa fałsze. Wyjaśniamy.

Morawiecki mówi o wzroście liczby przestępstw. Dwie nieprawdy

Morawiecki mówi o wzroście liczby przestępstw. Dwie nieprawdy

Źródło:
Konkret24

Wymiana poległych ukraińskich i rosyjskich żołnierzy stała się podstawą do prokremlowskiej dezinformacji wymierzonej w Ukrainę. A wykorzystano do tego sfabrykowany artykuł "The Wall Street Journal".

Ciała 6000 żołnierzy, dekret Zełenskiego i amerykańska gazeta. Co się nie zgadza

Ciała 6000 żołnierzy, dekret Zełenskiego i amerykańska gazeta. Co się nie zgadza

Źródło:
Konkret24

Europosłanka Hanna Gronkiewicz-Waltz z Koalicji Obywatelskiej przekonuje, że prezydent Andrzej Duda złamał konstytucję, bo na posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego zaprosił prezydenta elekta. Konstytucjonaliści oceniają to jednoznacznie.

"Prezydent Duda, zapraszając Nawrockiego jako prezydenta elekta, złamał konstytucję"? Eksperci nie mają wątpliwości

"Prezydent Duda, zapraszając Nawrockiego jako prezydenta elekta, złamał konstytucję"? Eksperci nie mają wątpliwości

Źródło:
Konkret24

Polacy rzekomo zostali zatrzymani przez ukraińską służbę bezpieczeństwa "za pokazywanie polskich symboli", jakoby oskarżono ich "o naruszanie integralności ukraińskich terytoriów i szerzenie idei separatystycznych". Dowodem ma być krótkie nagranie, które udostępniają niektórzy internauci. Według eksperta to przykład nieudolnej rosyjskiej prowokacji.

"Polacy zatrzymani na Ukrainie za pokazywanie polskich symboli"? Nic w tym filmie nie pasuje

"Polacy zatrzymani na Ukrainie za pokazywanie polskich symboli"? Nic w tym filmie nie pasuje

Źródło:
Konkret24