Przedstawiciele władz, pytani o grupę migrantów wywiezionych z Michałowa z powrotem na polsko-białoruską granicę, najpierw zasłaniali się niewiedzą. Potem oskarżali opozycję o działanie na korzyść Łukaszenki. W końcu stwierdzili, że wszystko odbyło się zgodnie z prawem.
Pytanie: "Gdzie są dzieci z Michałowa?" zdominowało w ciągu ostatniego tygodnia dyskusję o losie obcokrajowców przekraczających granicę polsko-białoruską. Pojawiało się podczas burzliwej debaty sejmowej 30 września, w wywiadach z politykami w mediach, w internetowych dyskusjach czy nawet podczas gali wręczenia Nagrody Nike.
"Nigdy nie sądziłam, że będę jako polska posłanka pytała ministra, co zrobił z dziećmi? Gdzie są dzieci?" - pytała z mównicy sejmowej posłanka KO Katarzyna Piekarska. "Pytamy #GdzieSąDzieci z Michałowa. Najpierw politycy #PiS odpowiadali, że nie wiedzą, potem, że same wróciły na Białoruś i tam im dobrze. Jutro powiedzą, że żadnych dzieci nie było" - napisał na Twitterze dziennikarz "Gazety Wyborczej" Bartosz Wieliński.
To komentarz do zmieniającej się, często niespójnej narracji władzy o tym, co rzeczywiście stało się z dziećmi i ich rodzicami, którzy byli w ośrodku Straży Granicznej w Michałowie. Na przykładach wypowiedzi polityków i rzeczników Straży Granicznej przedstawiamy, jak rządzący komentowali sprawę migrantów z Michałowa.
27 września. Straż Graniczna: "wobec osób zastosowano procedury"
Grupę obcokrajowców, która potem trafiła do Michałowa, Straż Graniczna zatrzymała 27 września, w poniedziałek rano, w Szymkach. Według informacji przekazanych reporterce TVN24 przez rzeczniczkę podlaskiego oddziału Straży Granicznej Katarzynę Zdanowicz było to 26 obywateli Iraku, w tym kobiety i dzieci. Przewieziono ich do placówki straży w Michałowie "w celu zweryfikowania ich stanu zdrowia oraz sprawdzenia warunków i celu 'wjazdu' na teren naszego kraju". Rzeczniczka poinformowała wtedy, że po przeprowadzeniu tych czynności "wobec tych osób zastosowano procedury z rozporządzenia MSWiA z dnia 20 sierpnia 2021 r. zmieniającego rozporządzenie w sprawie czasowego zawieszenia lub ograniczenia ruchu granicznego na określonych przejściach granicznych".
Jak wyjaśnialiśmy w Konkret24, na mocy tego rozporządzenia wszyscy, którzy nielegalnie dostali się do Polski, mają być cofani do granicy, którą nielegalnie przekroczyli. Ten mechanizm prawnicy zajmujący się ochroną praw uchodźców nazywają push back, czyli wypychanie z powrotem. To niezgodne z umowami międzynarodowymi podpisanymi przez Polskę, w tym konwencją genewską dotyczącą statusu uchodźców.
Zanim rzeczniczka podlaskiej Straży Granicznej potwierdziła wywiezienie grupy z powrotem na granicę, o zabraniu cudzoziemców z Michałowa informowały media. Dziennik "Fakt", którego dziennikarka była na miejscu, podał, że "już po godz. 18. grupę uciekinierów odebrał autokar, który następnie skierował się w stronę Białegostoku i dalej Krynek, czyli tam, gdzie znajduje się przejście graniczne". Wyjazd autokaru Straży Granicznej z ośrodka po godzinie 18 został zarejestrowany na nagraniu reporterów TVN24.
Na pytanie reporterki TVN24 Marty Abramczyk, gdzie dokładnie zostały przewieziona grupa zabrana z Michałowa, rzeczniczka Straży Granicznej odpowiedziała w czwartek 30 września, że na terenie stanu wyjątkowego wprowadzono ograniczenia dostępu do informacji i "dodatkowe informacje, o które Pani prosi, nie mogą być udostępnione".
Miejscowość Michałowo nie jest objęta stanem wyjątkowym, dlatego tam dziennikarze mogli być. Po wjechaniu autokaru z cudzoziemcami w strefę objętą stanem wyjątkowym trzeba się zdać na oficjalne komunikaty, m.in. Straży Granicznej.
28 i 29 września. Straż Graniczna: "zostali doprowadzeni do linii granicznej"; "teraz znajdują się na Białorusi"
Oficjalne potwierdzenia zastosowania wobec grupy z Michałowa procedury push back usłyszeliśmy we wtorek, 28 września. Wtedy rzeczniczka podlaskiej Straży Granicznej przekazała "Gazecie Wyborczej", że "została wobec nich [cudzoziemców] zastosowana procedura z rozporządzenia, czyli zostali doprowadzeni do linii granicznej". Nie podała dokładnej lokalizacji lub punktu granicznego.
Dzień później dodała w rozmowie z reporterką TVN24, że imigranci "teraz znajdują się na Białorusi" i że były wśród nich kobiety i dzieci. Według informacji "Gazety Wyborczej" dzieci było ośmioro.
29 września. Wicerzecznik PiS: "nic na ten temat nie wiem"
W środę, 29 września o zawracanie migrantów na polsko-białoruską granicę pytany był w radiu RMF FM wicerzecznik PiS Radosław Fogiel. Prowadzący Robert Mazurek zapytał: "Czy Polska wysyła złapanych tutaj nielegalnych imigrantów za granicę białoruską, to znaczy każe im jeszcze raz tę granicę przekraczać nielegalnie, tylko w drugą stronę?".
"Nic na ten temat nie wiem. Wiem, że ci, którzy są zatrzymani, jeżeli przekroczą nielegalnie granicę, trafiają - tak jak każdy w ich sytuacji - do ośrodka dla uchodźców, tam są weryfikowani" - odpowiedział Fogiel.
29 września. Szef BBN: "wiem tylko o wypychaniu kobiet i dzieci w stronę naszej granicy"
Tego samego dnia podobnie mówił Paweł Soloch, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego. "Ja wiem tylko o wypychaniu kobiet i dzieci w stronę naszej granicy [przez Białorusinów] i rzeczywiście jest to sytuacja okropna. Wszystkie osoby, które rzeczywiście chcą uzyskać status uchodźcy, mogą to czynić drogą oficjalną" - powiedział reporterce TVN24.
30 września. Michał Wójcik: "cyniczna gra prezydenta Białorusi", "dzieci jako ta tarcza, zawsze będzie to budziło emocje"
Więcej komentarzy polityków na temat losu migrantów wywiezionych z Michałowa zaczęło się pojawiać od czwartku, 30 września. Wtedy w Sejmie zaplanowano głosowanie nad przedłużeniem stanu wyjątkowego. Zanim jeszcze rozpoczęła się debata, minister w kancelarii premiera Michał Wójcik był gościem Polsat News. Zapytany, czy zajmie się losem dzieci migrantów na granicy polsko-białoruskiej, odpowiedział, że "to jest cyniczna gra prezydenta Białorusi".
"Cyniczna gra, bo nagle pojawiają się dzieci jako ta tarcza, można powiedzieć, i zawsze będzie to budziło emocje. Było tak, tak jest i tak będzie. Mogę powiedzieć tak: o godzinie 21 minister spraw wewnętrznych Mariusz Kamiński będzie przedstawiał (w Sejmie - red.) szczegółowe informacje, także sądzę tej sprawy. Tak więc poznamy więcej informacji i dopiero podejmę decyzję" - dodał.
Mariusz Kamiński, szef Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, w sejmowym wystąpieniu nie odniósł się jednak do sprawy cudzoziemców zabranych z Michałowa. Mówił natomiast m.in., że "to, z czym mamy do czynienia na polsko-białoruskiej granicy, to jest zjawisko masowej nielegalnej migracji organizowanej przez państwo białoruskie. Dyktator z Mińska chce w ten sposób wziąć odwet za nasze poparcie dla demokratycznych ruchów na Białorusi".
1 października. Wicerzecznik PiS: "część odpowiedzialności spada na polityków opozycji"
O tym, że posłowie opozycji są odpowiedzialni za charakter działań na granicy, mówił także wicerzecznik PiS Radosław Fogiel w Programie I Polskiego Radia w piątek, 1 października. "Bardzo często w tej dyskusji używano argumentu kobiet i dzieci. No to podkreślmy to, że odpowiedzialność za każdego, kto na tej granicy jest i kto próbuje się nielegalnie przedostać, ponosi... do wczoraj ponosił Aleksander Łukaszenka. Od wczoraj część tej odpowiedzialności, niestety, spada na polityków opozycji" - powiedział. I tłumaczył: "Dlaczego? Bo przecież jestem absolutnie pewien, że w Mińsku oglądano tę debatę. I kiedy Łukaszenka zobaczył, że metoda wysyłania kobiet i dzieci działa, że to rozpala serca polskiej opozycji, że to jest skuteczne, to przecież będzie tych kobiet i dzieci wysyłał o wiele, wiele więcej. I każdy dramat tych osób spada na sumienia polskiej opozycji, bo to oni pokazali Łukaszence, że to działa" - dodawał.
1 października. Szef BBN: "Europejski Trybunał Praw Człowieka dopuścił procedurę push backu"
Tego dnia również do sprawy odniósł się ponownie Paweł Soloch, szef BBN. Gdy w Radiu Plus został skonfrontowany ze słowami rzeczniczki podlaskiej Straży Granicznej o wywiezieniu imigrantów, w tym dzieci, z powrotem na granicę przez polskie służby, odpowiedział: "Z oświadczeń Straży Granicznej, z informacji ministra spraw wewnętrznych wynika, że Straż Graniczna, funkcjonariusze zastosowali te procedury, które są obowiązujące i obowiązujące prawo".
Na poparcie słów o legalności wypychania cudzoziemców z powrotem na granicę dodał, że Europejski Trybunał Praw Człowieka, na kanwie jednej ze spraw, dopuścił procedurę tzw. push-backu. "Przypomnę, że casus był taki, w Ceucie, kiedy były próby przekroczenia przez Marokańczyków i trybunał dopuścił procedurę push backu tak zwanego" - powiedział Soloch. Dopytywany, czy dzieci też takimi procedurami powinny być objęte, odparł, że "procedury dotyczą wszystkich nielegalnych migrantów".
2 października. Straż Graniczna: "żadna z tych dorosłych osób nie chciała złożyć wniosku o ochronę międzynarodową w Polsce"
W piątek, 2 października zaczęły się pojawiać argumenty, że wywiezieni na granicę cudzoziemcy nie chcieli złożyć wniosków o ochronę międzynarodową w Polsce.
"Żadna z tych rodzin, żadna z tych dorosłych osób nie chciała złożyć wniosku o ochronę międzynarodową w Polsce. Wszyscy mówili, że chcą złożyć te wnioski w Niemczech, to jest kraj ich docelowej migracji" - powiedziała ppor. Anna Michalska, rzeczniczka Straży Granicznej w wypowiedzi dla TVN24. Dopytywana, jak wygląda taka procedura, odpowiedziała, że cudzoziemcy zostają zawróceni do linii granicy, do miejsc, gdzie ją przekroczyli.
3 października. Rzecznik Praw Dziecka: "zgodnie z prawem Straż Graniczna musiała ich przekazać stronie białoruskiej"
W niedzielę, 3 października na temat wydarzeń na granicy polsko-białoruskiej wypowiedział się Mikołaj Pawlak, Rzecznik Praw Dziecka. "Grupa irackich migrantów przebywających tymczasowo na posterunku Straży Granicznej w Michałowie nie chciała pozostać w Polsce. Domagali się zawiezienia ich do Niemiec. Zgodnie z prawem Straż Graniczna musiała ich przekazać stronie białoruskiej – w bezpiecznych dla nich warunkach, a nie 'do lasu'" - napisał w komunikacie.
W oświadczeniu dodano: "Rzecznik nie odnotował przypadków stosowania przez polską Straż Graniczną metody push-back. Przekazywanie stronie białoruskiej dotyczy migrantów, którzy po nielegalnym przedostaniu się na terytorium naszego kraju odmawiają ochrony ze strony Polski, ponieważ chcą jechać dalej na zachód Europy". Jednocześnie jednak "migranci, którzy nie zgadzają się na umieszczenie ich w polskim ośrodku, po udzieleniu im pomocy medycznej, przekazaniu żywności i odzieży, są zgodnie z prawem przekazywani stronie białoruskiej w bezpiecznych dla nich warunkach".
4 października. Wiceszef MSWiA: "stosujemy wszystkie dozwolone prawem metody"
Brak chęci Irakijczyków do wnioskowania o ochronę w Polsce powtórzył w wywiadzie dla "Dziennika Gazety Prawnej" 4 październik wiceszef MSWiA Maciej Wąsik. "Ich celem były Niemcy. Ci ludzie otrzymali pomoc od funkcjonariuszy Straży Granicznej. Otrzymali napoje i jedzenie, nikt z nich nie potrzebował pomocy medycznej i nie zgłaszał, że takiej pomocy oczekuje, bo taka pomoc byłaby im udzielona. Funkcjonariusze SG poinformowali ich o możliwości złożenia wniosku o pomoc międzynarodową, lecz rodzice dzieci nie byli tym zainteresowani. Byli zainteresowani wyłącznie złożeniem takiego wniosku w Niemczech. W związku z tym funkcjonariusze SG zawrócili te osoby na linię granicy z Białorusią, czyli państwem, w którym przebywają legalnie" - powiedział wiceminister spraw wewnętrznych i administracji.
Pytany, czy polskie służby stosują wobec migrantów metodę push back, odparł: "Stosujemy wszystkie dozwolone prawem metody, które uszczelniają naszą granicę. Jeżeli migrant nielegalnie przekroczy polską granicę, tuż po przekroczeniu zostaje pouczony o obowiązku opuszczenia kraju i skierowany z powrotem do linii granicy".
4 października. Witold Waszczykowski: "nie wejdę w tę państwa histerię"
Tego samego dnia o sprawy dzieci z Michałowa odniósł się były minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski. Pytany o tę kwestię w porannym wywiadzie w Tok FM, stwierdził: "Ja nie wejdę w tę państwa histerię. (...) Mamy przeciwko sobie agresję Łukaszenki i najprawdopodobniej zorganizowaną z Rosjanami. W grę wchodzi bezpieczeństwo państwa".
Autor: Michał Istel / Źródło: Konkret24, zdjęcie: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24