Kilkanaście tysięcy użytkowników Facebooka udostępniło nagranie, którego autor przekonuje, że żadnej pandemii nie ma, bo pod poznański szpital miejski podjeżdżają puste karetki. Dyrekcja placówki zapowiada kroki prawne przeciwko autorowi wideo.
Krótki film, na którym widać karetki stojące przed Wielospecjalistycznym Szpitalem Miejskim im. Józefa Strusia w Poznaniu, udostępnił jeden z internautów na Facebooku w piątek 16 października. Na filmie widać, jak załoga jednej z karetek, ubrana w charakterystyczne czerwone uniformy, wchodzi do środka.
Jak wynika z treści wpisu, mężczyzna nagrywający tę scenę pracuje na dachu budynku nieopodal szpitala i codziennie obserwuje, co się przed nim dzieje - czyli jak opowiada: podjeżdżanie na sygnale karetek pogotowia, ale bez pacjentów w środku. Jego zdaniem to dowód, że lekarze są opłacani, by kłamali o pandemii COVID-19. Autor nagrania sugeruje także, że nie przykładają się do swojej pracy.
"Cały dzień jeżdżą karetki na sygnale lecz puste"
"Poznań szpital szwajcarska obok pracuję i widzę dobrze z dachu jak cały dzień jeżdżą karetki na sygnale lecz puste wysiadają papierosek i do szpitala na kawę chyba ?Jeśli się mylę to napisz konowale z szwajcarskiej a rodzina cię nie pozna kłamczuchy kasę dostali to mają interes kłamać o pandemii" (pisownia oryginalna) - napisał mężczyzna na swoim Facebooku.
Wideo trwa 50 sekund. Na filmie widać budynek szpitala. Na podjeździe stoją zaparkowane dwie karetki. Ekipa jednej z nich wchodzi do środka szpitala. Nic więcej.
fałsz
Post zyskał ogromną popularność - udostępniło go ponad 13 tys. użytkowników, ponad 1,8 tys. zareagowało, a ponad 1 tys. skomentowało.
Jak wynika z części komentarzy, ich autorzy nie wierzą w epidemię i uważają, że karetki jeżdżą na sygnałach bez pacjentów i że pacjentów nie ma też w szpitalach. "Nagranie bezcenne"; "Super obserwacja... Każdy kto mieszka w pobliżu szpitala powinien zrobić taki filmik i puszczać ile i gdzie się da. Otwierajmy ludziom oczy!!!"; "To samo u mnie w mieście w szpitalu jest niby na wewnętrznym oddziale są zakażeni ale jakoś tych karetek nie ma"; "Trzeba stanąć pod szpitalami i sprawdzać jak jest naprawdę, bo tylko straszą"; "Szpitale są puste i nikogo nie wpuszczają. Oni chcą nas wybić" - komentują post internauci.
Jednak inni zauważają, że tak naprawdę z zamieszczonego wideo nic nie wynika - i piszą, które to miejsce widać na nagraniu.
416 pacjentów, z czego 413 z koronawirusem
Jak sprawdziliśmy, miejsce sfilmowane przez mężczyznę to rzeczywiście główne wejście i podjazd przed Wielospecjalistycznym Szpitalem Miejskim im. Józefa Strusia w Poznaniu. Obecnie jest to placówka drugiego i trzeciego poziomu leczenia pacjentów z COVID-19.
Dzień przed publikacją omawianego wideo (czyli 15 października) prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak informował, że w tym szpitalu było wówczas 416 pacjentów, z czego u 413 zdiagnozowano zakażenie SARS-CoV-2. Powiedział też, że wolne były jedynie cztery respiratory. Alarmował, że szpital osiągnął maksymalną pojemość i jest przepełniony.
Szpital wyjaśnia i zapowiada kroki prawne
- Na nagraniu widać wejście główne do naszego szpitala - potwierdza w rozmowie z Konkret24 Jan Sawicz, zastępca dyrektora miejskiego szpitala. Dodaje, że wchodzą nim pracownicy oraz pacjenci do podstawowej opieki zdrowotnej i do poradni specjalistycznych. Podjeżdżają tam także auta z dostawami np. środków ochrony osobistej, a także karetki z krwią, osoczem od ozdrowieńców czy z pacjentami objętymi programami terapeutycznymi.
Jan Sawicz wyjaśnia, że pacjenci zakażeni koronawirusem lub z jego podejrzeniem trafiają do szpitala z zupełnie innej strony - wbrew temu, co twierdzi autor nagrania. - Ci pacjenci są przewożeni do nas karetkami, które podjeżdżają estakadą z innej strony budynku, na Szpitalny Oddział Ratunkowy lub do innego naszego budynku, do oddziału zakaźnego - tłumaczy wicedyrektor. Przekazał nam, że według stanu na 20 października na godz. 7 w szpitalu było 388 pacjentów - wszyscy zakażeni koronawirusem, a wolnych było tylko pięć miejsc z respiratorami.
- Cały nasz personel ciężko pracuje. Bardzo to dla nas przykre, że ktoś takie rzeczy pisze w internecie - stwierdza dyrektor Sawicz. Zapowiada kroki prawne przeciwko autorowi nagrania. - Zbieramy informacje, żeby zawiadomić kancelarię prawną, z którą współpracujemy. Ten mężczyzna szkaluje nasz szpital. Nie może to pozostać bez odpowiedzi - mówi w rozmowie z Konkret24.
Po tym, jak nagranie stało się tak popularne, jego autor go nie skasował, ale edytował treść komentarza. Twierdzi, że został zwolniony z pracy, co ma tylko potwierdzać, że miał rację. "Mam zakaz na budowę zwolniony z pracy to świadczy że szpital się przyznał a to nie koniec mam Twittera i yutoobe w zapasie" (pisownia oryginalna - red.) - napisał 20 października na swoim profilu na Facebooku.
Autor: Jan Kunert / Źródło: Konkret24; zdjęcie: Jakub Kaczmarczyk/PAP