Internauci kwestionują związek pomiędzy pożarami w Australii a zmianami klimatu. Raport australijskiej narodowej agencji meteorologicznej wskazuje jednak na istnienie długofalowych trendów pogodowych sprzyjających pożarom. W tym kontekście wymienia się m.in. obserwowany od lat konsekwentny wzrost temperatury powietrza. Popularne w sieci dyskusje dotyczą również wielkości obszaru dotkniętego ogniem i porównań do takich wcześniejszych zjawisk. Aby wyjaśnić te wątpliwości, sięgamy do danych.
Publicysta Łukasz Warzecha zasugerował na Twitterze, że nie istnieje związek między pożarami w Australii a zmianami klimatu. "Kolejna histeryczka wplata pożary w Australii w sprawy klimatu. My naprawdę żyjemy w epoce śmierci rozumu" - napisał Warzecha, odnosząc się do wypowiedzi Karoliny Korwin-Piotrowskiej, cytowanej przez portal WP.
Dziennikarka napisała e-mail do premiera Mateusza Morawieckiego. Wezwała go do aktywnych działań na rzecz powstrzymania negatywnych zmian klimatu. W korespondencji wspomniała również o "płonącej Australii".
Pożary a zmiany klimatu
Jeden z komentujących wpis Łukasza Warzechy zauważył: "Nauka jednak mówi coś innego. Pożary były zawsze, ich intensywność i siłę wiąże się ze zmianami klimatu. Kropka". "Jakiś dowód, że się wiąże i że jest większa niż np. sto lat temu?" - odpisał publicysta.
W odpowiedzi na pytanie Łukasza Warzechy inny internauta udostępnił linki do dwóch artykułów BBC News i SBS News. Cytowane w nich opinie naukowców oraz interpretacje obserwacji zmian temperatury na kontynencie australijskim nie przekonały jednak publicysty. "Linkuje Pan teksty, w których nie ma śladu dowodu ani nawet twardego twierdzenia, że istnieje powiązanie. Chyba ich Pan sam nie czytał" - napisał.
Wzrastają temperatury, wzrasta Indeks FFDI
Udostępniony przez jednego z internautów tekst SBS News przywołuje ustalenia raportu "Stan klimatu 2018", autorstwa Bureau of Meteorology, australijskiej narodowej agencji meteorologicznej. Dokument wskazuje, że temperatura powietrza nad Australią podniosła się od 1910 r. o ok. 1 st. Celsjusza.
W raporcie można odnaleźć wykres obrazujący zmiany temperatur powietrza nad kontynentem, a także okalających Australię oceanów. Od 1910 notuje się systematyczne wzrosty obu wskaźników. Anomalie widoczne są od lat 60. ubiegłego stulecia. "Od 2005 r. stwierdzono osiem z dziesięciu najcieplejszych okresów letnich zarejestrowanych w Australii" - zaznaczono w raporcie.
Znajdują się tam również informacje o długoterminowych trendach pogody sprzyjającej pożarom i wydłużaniu się sezonu pożarów w wielu częściach Australii, obserwowanych od lat 50. XX w. "Zmiany klimatu, włączając podwyższające się temperatury, przyczyniają się do tego" - wskazano w raporcie.
Autorzy opracowania w sekcji dotyczącej pożarów powołują się na analizę Indeksu Zagrożenia Pożarami Lasów [ang.: Forest Fire Danger Index (FFDI)]. Służy on do monitorowania zagrożenia pożarowego w oparciu o obserwację temperatury, opadów, wilgotności powietrza i siły wiatru. Autorzy raportu przywołują obserwację Indeksu FFDI w stanie Wiktoria. W latach 1978-2017 można zauważyć wzrost liczby dni ze zwiększonym zagrożeniem pożarowym w okresie wiosennym.
SBS News cytuje również wypowiedź Glendy Wardle, badaczki Uniwersytetu w Sydney zajmującej się m.in. uwarunkowaniami dla wzrostu organizmów. Prof. Wardle stwierdza, że zmiany klimatu są "przyczynowo związane ze zdrowiem buszu" i mają "bezpośredni i pośredni wpływ na katastrofalne pożary".
Analiza trendów
Prof. Wardle jest również cytowana w udostępnionym przez internautę artykule BBC News. "Nie każde zdarzenie pogodowe jest bezpośrednią konsekwencją zmian klimatu. Jeśli jednak przyjrzeć się trendom (...) stają się w niepodważalny sposób powiązane ze zmianami klimatu" - stwierdza prof. Wardle.
Cytowany przez BBC News dr Imran Ahmed z Australijskiego Uniwersytetu Narodowego, który zajmuje się badaniami zmian klimatu powiedział natomiast: "To co robią zmiany klimatu, to zaostrzenie warunków, w jakich dochodzi do pożarów buszu".
Tekst BBC News, podobnie jak artykuł SBS News, podkreśla obserwowany wzrost temperatury powietrza w Australii. W tym kontekście pojawia się także wypowiedź trzeciego eksperta, dr Richarda Thorntona z The Bushfire and Natural Hazard Cooperative Research Centre [Centrum Badań nad Pożarami Buszu i Zagrożeń Naturalnych]. Thornton stwierdza, że badanie powiązań pomiędzy zmianami klimatu a konkretnymi zdarzeniami jest bardzo trudne, czego przyczyną jest fakt, że zdarzenia te wciąż trwają. Podkreśla jednak, że w Australii wcześniej rozpoczynają się sezony pożarowe, a w wielu rejonach kraju wzrasta zagrożenie pożarowe.
Warto w tym miejscu ponownie przytoczyć stwierdzenia zawarte w raporcie "Stan klimatu 2018" odnoszące się do trendów pogodowych w stanie Wiktoria. "Pomimo istnienia znaczących różnic pomiędzy poszczególnymi latami, w ostatnich dekadach podczas okresu wiosennego widoczny jest trend w kierunku większej liczby dni o pogodzie sprzyjającej pożarom" - napisano w nim.
W ostatnich dniach wiele materiałów dotyczących relacji między zmianami klimatu a pożarami w Australii publikował w mediach społecznościowych także fizyk dr Robert Rohde. Wśród jego wpisów można odnaleźć animowany wykres historycznych średnich temperatur i opadów w Australii. Kropki w kolorze czerwonym dotyczą wskazań rejestrowanych w latach 2000-2019. "Gorąca i sucha pogoda w ostatnich latach jest głównym czynnikiem wpływającym na poważny przebieg obecnych pożarów" - napisał Rohde na Twitterze.
Rozmiar katastrofy
Spory o zmiany klimatyczne to tylko część dyskusji wokół pożarów w Australii. Autor popularnego wpisu na Twitterze udostępnia dane z Wikipedii. Porównuje powierzchnię objętą ogniem w latach 2001-2002 oraz 1974-75 z tegorocznymi szacunkami spalonych terenów. Wskazuje, że trwające pożary nie są tak duże jak te z początku lat dwutysięcznych i połowy lat 70.
"18 lat temu w Australii spłonęło ponad 2 razy więcej buszu niż w aktualnym pożarze. W 1974/75 spłonęło ponad 100 milionów hektarów buszu (aktualnie 6 mln). Histeria mediów i celebrytów to jedynie dowód na rozwój internetu i portali społecznościowych, a nie na rozmiar katastrofy" – twierdzi autor tweeta.
Internauci dyskutujący pod wpisem poddawali w wątpliwość zawarte w nim dane. "Rozumiem, że Wikipedia na bieżąco uzupełnia dane tak? Bo nie wiem czy wiesz, ale powierzchnia obecnych pożarów już niemal dwukrotnie przebiła poprzedni rekord z 1974 r." - napisał jeden z internautów.
Dane pochodzące z opracowań naukowych i rządowych raportów wskazują, że autor tweeta udostępnił wiarygodne statystyki. Jednak, co ważne, obecny sezon pożarów jest bezprecedensowy z uwagi na rozprzestrzenianie się zagrożenia na tereny, w których wcześniej nie notowano pożarów, bądź notowano mniej dotkliwe ataki żywiołu.
Co mówią dane?
Podane w tweecie dane o sezonie pożarów w latach 70. są bliskie stanowi faktycznemu. Raport z 2004 r. przygotowany dla Rady Rządów Australii wskazuje, że w sezonie pożarów 1974-1975 w Australii spłonęło około 101,8 mln ha terenu. Największe zniszczenia odnotowano w Terytorium Północnym (45 mln ha), Zachodniej (29 mln ha) i Południowej Australii (16 mln ha).
Podobnie bliskie stanu faktycznego są informacje dotyczące pożarów sprzed 18 lat. Według Australijskiego Biura Statystyk w sezonie pożarów 2002-2003 łącznie spłonęło 22 mln 241 tys. ha. Tylko w samym Terytorium Północnym spłonęło wtedy 15 mln ha. To także jeden z najsłabiej zaludnionych obszarów Australii. Według danych z połowy 2019 r., Terytorium Północne zamieszkuje 245,9 tys. osób. Dla porównania, w Nowej Południowej Walii mieszka ponad 8 milionów osób, a w stanie Wiktoria ponad 6,5 mln.
Według danych udostępnionych 12 stycznia przez agencję Reuters, podczas obecnego sezonu pożarowego w Australii zginęło co najmniej 28 osób, ok. 2 tys. domów uległo zniszczeniu, a pożar dotknął obszaru ok. 11,2 mln hektarów.
"Bezprecedensowy" sezon pożarów
Warto zaznaczyć, że prawie połowa spalonego w tym sezonie terenu znajduje się w Nowej Południowej Walii. Według opracowania "The Guardian", w historii pożarów Nowej Południowej Walii skalę zniszczeń, która zbliża się do obecnej, odnotowano ostatni raz w sezonie 1974-75, gdy spaliło się 3,5 mln ha terenu.
- Skala pożarów buszu jest "niespotykana" jak na ten czas w sezonie - powiedziała rzeczniczka Rural Fire Service (ochotniczej straży pożarnej - red.) stanu Nowa Południowa Walia Angela Burford, cytowana przez "The Guardian". - W ostatnich kilku latach w ciągu jednego sezonu płonęło około 280 tys. ha - powiedziała rzeczniczka RFS odnosząc się do powierzchni pożarów na terenie stanu. Wypowiedź pochodzi z artykułu opublikowanego w grudniu, kiedy spalonych było już 3,41 mln ha.
David Bowman, dyrektor Centrum Pożarnictwa na Uniwersytecie w Tasmanii powiedział "The Guardian", że zasięg geograficzny pożarów czyni ten sezon bezprecedensowym. - Nigdy wcześniej nie było takiej sytuacji, by ogień ogarnął teren od południowego Queensland, przez Nową Południową Walię, Gippsland, Wzgórza Adelajdy, okolice Perth aż po wschodnie wybrzeże Tasmanii – stwierdził Bowman.
"W tym roku, na początku listopada, straciliśmy już tyle domów, ile podczas katastrofalnego sezonu pożarów buszu w latach 2001-2002. Teraz przyćmiliśmy straty pożarów w 1994 roku" - napisał w artykule dla "Sydney Morning Herald" Greg Mullins, były komendant straży pożarnej stanu Nowa Południowa Walia.
Mullins zauważa, że pożary wybuchają w miejscach i w intensywności nigdy wcześniej nie notowanych. Płoną lasy deszczowe w północnej Nowej Południowej Walii, lasy tropikalne Queensland i kiedyś mokre, stare lasy Tasmanii.
Autor: Krzysztof Jabłonowski, Gabriela Sieczkowska / Źródło: Konkret24; Zdjęcie tytułowe: robdownunder/Flickr (CC BY-NC-ND 2.0)