Kampania "Liczy się Polska". Miliony złotych na promowanie czegoś, czego nie ma

Dezinformacja w kampanii #LiczysięPolska. Miliony złotych na promowanie czegoś, co nie istnieje

6,5 miliona złotych brutto – tyle przeznaczy kancelaria premiera na kampanię "Liczy się Polska". Promuje w niej "770 mld zł dla Polski". Zdaniem specjalistów od marketingu politycznego i reklamy przekaz akcji zawiera półprawdy i przeinaczenia. Wyjaśniamy, dlaczego 770 mld zł nie jest kwotą pewną; dlaczego rząd promuje środki, którymi nie zarządza oraz jakie informacje ukrył.

Od początku maja na polskich ulicach pojawiły się wielkie billboardy, na których widnieje hasło: "770 miliardów złotych dla polskich wsi, miast i miasteczek" albo tylko "770 miliardów złotych dla Polski". Mają też różne wersje ilustracyjne: na jednych jest zdjęcie centrum Warszawy, na innych panorama jakiejś miejscowości z powiewającą nad nią biało-czerwono flagą. Reklamy są też na mniejszych nośnikach outdoorowych.

Na tle takich plakatów wystąpił premier Mateusz Morawiecki 27 kwietnia - gdy wiadomo już było, że dzięki poparciu klubu Lewicy będzie większość sejmowa, by przegłosować ratyfikację unijnego Funduszu Odbudowy. Ma on zapewnić wsparcie gospodarek 27 państw UE osłabionych przez pandemię. Uruchomienie środków z 750 mld euro Funduszu Odbudowy wymaga ratyfikacji przez wszystkie kraje Unii. Polski Sejm zgodził się na to 4 maja, a Senat 27 maja. Prezydent podpisał ustawę 28 maja. Następnie Polska powinna powiadomić Radę Europejską o ratyfikacji decyzji o Funduszu Odbudowy. Do 28 maja tylko pięć z 27 państw UE nie ratyfikowało albo nie powiadomiło Rady o swojej decyzji: Austria, Holandia, Polska, Rumunia i Węgry.

Premier Morawiecki przed głosowaniem nad ratyfikacją Funduszu Odbudowy mówił o "ponad 770 mld zł w cenach bieżących"
Premier Morawiecki przed głosowaniem nad ratyfikacją Funduszu Odbudowy mówił o "ponad 770 mld zł w cenach bieżących" tvn24

"Unia", "Unii", "unijne" oraz "te środki"

"Polska racja stanu to wykorzystanie maksymalnej puli środków z Unii Europejskiej: dla procesów inwestycyjnych, wsparcia branż poturbowanych przez pandemię, budownictwa mieszkaniowego, szpitali, służby zdrowia, edukacji oraz inwestycji w drogi, koleje czy światłowody" – mówił Morawiecki 27 kwietnia po tym, jak jego gabinet, przy sprzeciwie ministrów z Solidarnej Polski, zaakceptował projekt ustawy o ratyfikacji Funduszu Odbudowy. Jak dodał, ustawa o zasobach własnych dotyczy łącznych środków unijnych dla Polski - i tu wymienił kwotę 770 mld zł. Większa część z tych pieniędzy mogłaby zostać przeznaczona na inwestycje w pierwszych trzech-czterech latach. "To środki na odbudowę polskiej gospodarki. Będą one służyły wszystkim Polakom" – mówi premier.

A potem tego samego dnia, w trakcie ponad półgodzinnej konferencji prasowej, premier Morawiecki 11 razy użył słów: "unia", "unijne". 23 razy użył określeń: "środki, "te środki". Hasło "Liczy się Polska" premier powtórzył pięć razy.

4 maja w wystąpieniu sejmowym w trakcie debaty nad ustawą wyrażającą zgodę na ratyfikację Funduszu Odbudowy Mateusz Morawiecki słów "unia" i "unijne" użył 13 razy. Frazy "Liczy się Polska" użył raz - na zakończenie wystąpienia.

Jedna z wersji layoutu reklamowego kampanii #LiczySięPolska tvn24

Co widać na billboardzie? "Rząd o nas dba i coś nam daje"

Głównym hasłem wszystkich wersji layoutów reklam na nośnikach outdoorowych jest to o "770 miliardów złotych" dla Polski. U góry każdego plakatu widnieje hasztag: #LiczySięPolska. W lewym dolnym roku powtórzono przekaz "770 mld zł dla Polski", w nim umieszczono polską flagę, a z boku - siedem białych gwiazdek. Tyle gwiazdek widać też delikatnie na granatowym tle pod głównym hasłem. W prawym dolnym rogu, na białym tle, są: adres strony liczysiepolska.gov.pl, logotyp Kancelarii Prezesa Rady Ministrów i logotyp Banku Gospodarstwa Krajowego.

Sebastian Drobczyński, ekspert marketingu politycznego, wykładowca m.in. SWPS Uniwersytetu Humanistycznospołecznego w Poznaniu, ocenia, że layout reklamy spełnia zasady poprawności warsztatowej. "Jego projekt graficzny opiera się na kolorach przyciągających uwagę, a dzięki temu jest łatwy do zauważenia. Jest czytelny (mała liczba słów), dzięki czemu przekaz pozostaje w pamięci. Składa się z intrygującego hasła, zatem budzi emocje. Ułożenie najważniejszego przekazu (770 miliardów), jego wielkość i czcionka jest również odpowiednia. Dodatkowo usytuowanie hasła kampanii #LiczysięPolska w górnym prawym rogu jest poprawnym posunięciem strategów" - ocenia dla Konkret24.

Czego z tych plakatów dowiaduje się odbiorca?

- To jest billboard, który ma pokazywać, że rząd o nas dba i coś nam daje. Ja to rozumiem, bo każdy rząd, tak też było w czasach PO, chce pokazać to, że dba o innych – odpowiada dr Olgierd Annusewicz, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego zajmujący się problematyką marketingu politycznego.

"Ja odczytuję to jako element zaplanowanej kampanii politycznej. Natomiast wyborcy mogą to odczytywać według innych schematów" - stwierdza Sebastian Drobczyński. I wyjaśnia: "Ci, którzy są zwolennikami obecnej władzy, otrzymują jasny komunikat, że 'ich władza' dotrzymuje obietnic. Przeciwnicy polityczni z definicji traktują przekaz na billboardach jako przykład 'wyrzuconych pieniędzy w błoto'. Natomiast wyborcy niezdecydowani, to o nich toczy się zawsze największa walka na arenie politycznej, otrzymują przekaz: 'jesteśmy warci zaufania, jesteśmy skuteczni, warto nam zaufać, jesteśmy aktywni, walczymy o twoje dobro".

Czego na billboardzie nie widać? "Te pieniądze są częścią projektu europejskiego"

W odpowiedzi na pytania Konkret24 o to, do czego odnosi się kwota 770 mld zł na plakatach i jaki jest cel tej kampanii, Centrum Informacyjne Rządu napisało 26 maja, że kampania "Liczy się Polska" dotyczy "zagadnień związanych z promocją środków pochodzących z Unii Europejskiej".

"Otrzymane fundusze z budżetu unijnego przeznaczone będą na inwestycje i programy służące zrównoważonemu rozwojowi Polski. (…) Środki z Unii Europejskiej pomogą wzmocnić polską gospodarkę oraz umożliwią szybsze wyjście z kryzysu wywołanego przez COVID-19. To niezwykle ważny temat z punktu widzenia rozwoju naszego kraju. Pieniądze zostaną zainwestowane m.in. w infrastrukturę, cyfryzację, środowisko, edukację, rolnictwo, zdrowie oraz tworzenie nowych miejsc pracy. (…) Środki Unijne (pisownia oryginalna - red.) mają pomóc wszystkim Polakom i sprawić, że w naszym kraju będzie żyło się lepiej" – czytamy w odpowiedzi CIR.

Słowo "unia" w różnej odmianie pojawia się w piśmie z CIR cztery razy. Nie ma go w ogóle na plakatach kampanii "Liczy się Polska".

- Ten billboard to komunikacja typu good news - mówi w rozmowie z Konkret24 Szymon Gutkowski, dyrektor zarządzający agencji reklamowej DDB. - Dowiadujemy się bowiem, że mamy jakieś pieniądze - 770 miliardów złotych - w domyśle: załatwione przez rząd, bo widzę na dole billboardu nazwy rządowej domeny internetowej, kancelarii premiera. Widzę hasło "Liczy się Polska" - to znaczy, że Polska jest ważna, jest krajem, z którym się trzeba liczyć i którego siłę można liczyć w miliardach. Tyle, że są to pieniądze nie z Polski, ale z Unii Europejskiej, co jest w tym przekazie skrzętnie ukryte - zauważa Szymon Gutkowski.

- Na tym billboardzie widać wszystko poza Unią Europejską - stwierdza dr Olgierd Annusewicz. - Pominięty jest aspekt, że te 770 miliardów są częścią projektu europejskiego. A skoro się te pieniądze pojawiają, to mamy odnieść wrażenie, że jest wspaniały rząd, jest super. Komunikat przedstawiony na tym plakacie nie mówi pełnej prawdy - ocenia.

Rzeczywiście, na plakatach nie ma żadnych emblematów Unii Europejskiej. Nie można za nie uznać siedem białych gwiazdek, ponieważ symbolem flagi UE jest okrąg z 12 złotych gwiazd.

Siedem białych gwiazdek to nie 12 złotych gwiazdek z flagi UE Piotr Jaźwiński | Konkret24

Dezinformacja? Nie. Kampania dawania obietnic

Sebastian Drobczyński kampanię "Liczy się Polska" zalicza do tych kampanii politycznych, które polegają na dawaniu obietnic. "Z natury ludzie lubią składane im obietnice (nawet jeśli mają wrażenie, że wcale nie muszą zostać spełnione). To coś w rodzaju inwestycji w przyszłość. Produkt, o którym mowa w kampanii politycznej (czy to mowa o polityku, programie, czy inwestycji) jest w tym względzie bardzo podobny do tysięcy produktów oferowanych w przekazach komercyjnych reklam. Często obiecujemy coś, co może mieć miejsce (spełnić się), ale nie musi. Najistotniejszym przekazem jest pokazanie, że jest się aktywnym, skutecznym" - ocenia w analizie dla Konkret24.

Jego zdaniem nie jest to kampania dezinformująca. "Nigdzie na billboardzie nie odnajdziemy określenia 'mamy te pieniądze', 'gwarantujemy je', 'będziemy je mieli'. Przekaz nie jest dezinformacją, a jedynie celowym zabiegiem twórców kampanii" - uważa Drobczyński.

Szymon Gutkowski pytany o kampanie promujące coś, czego jeszcze nie ma (bo tych 770 mld zł Polska nie otrzymała - red.) odpowiada: - W marketingu zdarza się promowanie produktu, który spodziewamy się, że dopiero będzie.

Jego zdaniem problem z tą akcją jest inny. - Ta kampania jest dobrze skonstruowana i może być marketingowo skuteczna, ale z mojego obywatelskiego punktu widzenia: skoro rząd prowadzi politykę antyeuropejską, prowadzącą do erozji europejskiej tożsamości Polaków, to robienie takiej kampanii jest moralnie wątpliwe i długofalowo osłabia powagę rządu jako odpowiedzialnego nadawcy. Jest to manipulacja polityczna, która nie powinna być akceptowana - stwierdza Szymon Gutkowski.

Jaka jest prawda o "770 mld zł dla Polski"

Kampania "Liczy się Polska", jak zauważają eksperci, to promowanie obietnic. Jednak nie do końca prawdziwych. Bo fakty są następujące:

1) Nie ma nigdzie potwierdzenia, że Polska otrzyma 770 mld zł. W dodatku rząd po zakończeniu negocjacji w sprawie Funduszu Odbudowy w lipcu 2020 roku mówił o kwocie 750 mld zł. Skąd nagle wzrost o 20 mld w ciągu kilku miesięcy? Otóż jak wyjaśnialiśmy to w Konkret24, rząd przelicza przyznaną Polsce pulę ok. 173 mld euro po obecnym kursie, podczas gdy w dokumentach unijnych liczy się pieniądze po kursie z 2018 roku, który jest niższy.

2) Źródłem rzekomych 770 mld zł jest Unia Europejska: zatwierdzone przez kraje UE Wieloletnie Ramy Finansowe na lata 2021-2027 oraz Fundusz Odbudowy.

3) Tych pieniędzy Polska jeszcze nie ma do dyspozycji, bo nie wszystkie państwa UE ratyfikowały Fundusz Odbudowy.

4) W rzeczywistości pieniądze, które Polska będzie miała do wykorzystania z Funduszu Odbudowy dotyczy perspektywy siedmiu lat - nie dostaniemy ich wszystkich od razu. Komisja Europejska środki te będzie wypłacać w transzach co dwa miesiące po tym, jak wszystkie 27 państw UE ratyfikuje Fundusz Odbudowy, natomiast Krajowe Plany Odbudowy, w których opisuje się sposób wydawania środków z funduszu, zyskają akceptację KE.

5) No i wreszcie: pieniądze unijne, które Polska otrzyma w ciągu tych siedmiu lat, trzeba pomniejszyć o składkę, jaką nasz kraj co miesiąc musi wpłacić do budżetu Unii Europejskiej - do 2027 roku tak naprawdę powinniśmy otrzymać jedynie ok. 570 mld zł. To też bardzo dużo, lecz o jedną czwartą mniej niż kwota podana na billboardach.

6,5 mln zł na telewizję, radio, outdoor, prasę

Kampania "Liczy się Polska", jak informuje CIR, ma trwać do końca czerwca. Finansują ją Kancelaria Prezesa Rady Ministrów, Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej oraz państwowy Bank Gospodarstwa Krajowego.

KPRM zamierza wydać na akcję 6,5 ml zł brutto – m.in. 4,350 mln zł na emisję spotów telewizyjnych i 1,5 mln zł na kampanię w radiu. "KPRM w ramach swoich działań przygotowało materiały graficzne do Internetu, materiały graficzne na nośniki reklamy zewnętrznej oraz dwa spoty informacyjno-promocyjne" – informuje CIR.

Jeśli chodzi o spoty: w 45-cio sekundowym wideo przez siedem sekund widać napis, czytany także przez lektora: "dzięki wynegocjowanym 770 mld złotych z unijnych funduszy będzie stać nas na jeszcze więcej".

Więcej o powiązaniu 770 mld zł z funduszami unijnymi można się dowiedzieć dopiero z rządowej strony liczysiepolska.gov.pl, gdzie napisano: "Budżet UE na lata 2021-2027 wyniesie 1,074 bln euro. Polska z tej puli może otrzymać nawet 770 mld zł. To największe w historii Unii Europejskiej środki dla Polski. Jest to sukces negocjacyjny polskiego rządu".

Krajowy Plan Odbudowy "jest w istocie największym aktem oskarżenia tego rządu"
Krajowy Plan Odbudowy "jest w istocie największym aktem oskarżenia tego rządu"Fakty po południu

Zapytaliśmy Bank BGK o jego udział w kampanii i jej finansowaniu. Anna Czyż, rzeczniczka banku, poinformowała nas 26 maja tylko, że "BGK pokrył część kosztów kampanii, które obejmują zakup nośników zewnętrznych (outdoor) i reklam prasowych". Jak dodała, "łączny udział BGK w kosztach kampanii będziemy mogli podać po zrealizowaniu wszystkich zaplanowanych działań".

Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej w odpowiedzi z 2 czerwca podało, że jego wkład w kampanię "Liczy się Polska" wynosi 1 197 013,52 zł brutto i dotyczy sfinansowania wynajmu nośników reklamowych.

tekst uzupełniony o odpowiedź Ministerstwa Funduszy i Polityki Regionalnej z 2 czerwca 20201 roku

Autor: Piotr Jaźwiński / Źródło: Konkret24

Pozostałe wiadomości

Donald Tusk zapowiedział, że częścią rządowej strategii migracyjnej będzie "czasowe, terytorialne zawieszenie prawa do azylu". Premier przywołał rozwiązania przyjęte w Finlandii. Wyjaśniamy, co dokładnie tam wprowadzono.

Tusk o "zawieszeniu wniosków azylowych" w Finlandii. Co jest w fińskiej ustawie

Tusk o "zawieszeniu wniosków azylowych" w Finlandii. Co jest w fińskiej ustawie

Źródło:
Konkret24

W mediach społecznościowych kilka tygodni po przejściu powodzi krąży zdjęcie rzekomo pokazujące zapłakaną kilkuletnią dziewczynkę ze szczeniakiem, rzekomą ofiarę kataklizmu. Zdjęciu najczęściej towarzyszy przekaz, że ofiary powodzi nie otrzymują pomocy. Ale zdjęcie nie jest autentyczne, wykorzystywano je też już wcześniej. Wyjaśniamy.

Zapłakana dziewczynka i powódź. Kiedy sztuczna inteligencja wywołuje łzy

Zapłakana dziewczynka i powódź. Kiedy sztuczna inteligencja wywołuje łzy

Źródło:
Konkret24

Nagranie, na którym jakoby migrant zepchnął dziecko z peronu, oburzyło internautów i stało się okazją do wyrażania nienawiści wobec obcych. Okazuje się jednak, że zdarzenie nie ma nic wspólnego z imigrantami. Wyjaśniamy, co na nim widać i gdzie zostało nagrane.

"Ubogacacz kulturowy" spycha dziecko na tory? Co pokazuje to nagranie

"Ubogacacz kulturowy" spycha dziecko na tory? Co pokazuje to nagranie

Źródło:
Konkret24

Polityk PiS zarzucił minister zdrowia, że za jej rządów likwidowane są kierunki lekarskie na uczelniach. Izabela Leszczyna odpowiedziała mu, że wprowadza w błąd, ponieważ jej resort wprowadził "zerowy limit" na przyjęcia na studia. Wyjaśniamy, co oznacza "zerowy limit" i jak ma się do likwidacji kierunku.

PiS: kierunki lekarskie są likwidowane, minister mówi o "zerowym limicie". O co chodzi?

PiS: kierunki lekarskie są likwidowane, minister mówi o "zerowym limicie". O co chodzi?

Źródło:
Konkret24

"Żart?", "fejk?", "serio?" - pytają internauci, dziwiąc się, że prezydent Andrzej Duda otrzymał w Mongolii tytuł doktora honoris causa. Tak, to prawda, ale to nie jest nowa informacja. A ekspert tłumaczy, że "zdarza się w praktyce dyplomatycznej". Lista - nie tylko polskich - prezydentów tak uhonorowanych jest długa.

Andrzej Duda doktorem honoris causa w Mongolii? Tak, takich przypadków jest więcej

Andrzej Duda doktorem honoris causa w Mongolii? Tak, takich przypadków jest więcej

Źródło:
Konkret24

Amerykański instruktor F-16 jakoby zginął podczas rosyjskiego ataku na ukraińską bazę lotniczą - wynika z popularnego przekazu. Dowodem ma być rzekomy post wdowy po żołnierzu. Ten przekaz to przykład rosyjskiej dezinformacji. Oto jak powstała.

Amerykański instruktor F-16 zginął w ukraińskiej bazie? To rosyjska dezinformacja

Amerykański instruktor F-16 zginął w ukraińskiej bazie? To rosyjska dezinformacja

Źródło:
Konkret24

"Deportować na front", "uciekał przed wojną" - pisali niektórzy internauci w reakcji na doniesienia o tym, że we Wrocławiu Ukrainiec rzekomo potrącił parę z dzieckiem. Do wypadku doszło w innym miejscu, a sprawca nie był obywatelem Ukrainy.

Ukrainiec we Wrocławiu wjechał w rodzinę na przejściu? To nawet nie jest Polska

Ukrainiec we Wrocławiu wjechał w rodzinę na przejściu? To nawet nie jest Polska

Źródło:
Konkret24

Władze amerykańskiego stanu Teksas rzekomo zakazały wnoszenia do szkół tęczowych flag. Taki przekaz krąży w mediach społecznościowych. Tylko że pierwotna informacja zaczęła funkcjonować w oderwaniu od swojego źródła. Wyjaśniamy.

Teksas zakazał wnoszenia tęczowych flag do szkół? Nie, to "skradziona satyra"

Teksas zakazał wnoszenia tęczowych flag do szkół? Nie, to "skradziona satyra"

Źródło:
Konkret24, USA Today

"W Polsce mamy obecnie cały czas rekordową liczbę osób tymczasowo aresztowanych" - alarmował w telewizji poseł Konfederacji Przemysław Wipler. Sprawdziliśmy: rekordu tymczasowo aresztowanych nie ma, jednak to nie oznacza, że ich sytuacja jest dobra i nie ma problemu z nadużywaniem stosowania tego środka zapobiegawczego. Przedstawiamy statystyki i zapowiedzi zmian w tym zakresie.

Wipler: mamy rekordową liczbę osób tymczasowo aresztowanych. Co pokazują dane

Wipler: mamy rekordową liczbę osób tymczasowo aresztowanych. Co pokazują dane

Źródło:
Konkret24

Były sekretarz generalny NATO rzekomo został pozwany za "podżeganie do konfliktu w Ukrainie", za co ma mu grozić kara dożywotniego więzienia. Wyjaśniamy, że Jens Stoltenberg wcale nie został "pozwany". Pokazujemy, jak wiele wątków rosyjskiej propagandy jest w tej historii.

Byłemu szefowi NATO "grozi dożywocie"? Historia z rosyjską propagandą w tle

Byłemu szefowi NATO "grozi dożywocie"? Historia z rosyjską propagandą w tle

Źródło:
Konkret24

Według popularnego przekazu transport "mobilnych wyrzutni rakiet balistycznych" miał poruszać się w ostatni weekend po Iranie. Ten przekaz wsparła rosyjska machina dezinformacyjna. Okazuje się, że fotografia, której użyto, nie ma nic wspólnego z ostatnimi wydarzeniami na Bliskim Wschodzie. Wyjaśniamy.

Transport wyrzutni w Iranie? Uwaga na wprowadzające w błąd zdjęcie

Transport wyrzutni w Iranie? Uwaga na wprowadzające w błąd zdjęcie

Źródło:
Konkret24

W mediach społecznościowych obok nagrań pokazujących skutki ataków izraelskich na Bejrut pojawiają się też takie, które nie mają z tym nic wspólnego. Materiały prawdziwe bywają też łączone z materiałami sztucznie wygenerowanymi.

Ogromne płomienie i kłęby dymu. "Bejrut teraz?" Nie. To coś innego

Ogromne płomienie i kłęby dymu. "Bejrut teraz?" Nie. To coś innego

Źródło:
Konkret24

W mediach społecznościowych pojawiła się historia bojkotu turnieju szachowego przez ukraińską szachistkę. Choć historia jest prawdziwa, to wydarzyła się kilka lat temu. Jednak sposób jej rozpowszechniania i profile do tego wykorzystane pokazują, że sprawa ma wiele wspólnego z bieżącą sytuacją. Wyjaśniamy, jak tą akcją rosyjskie i prorosyjskie konta chciały pokazać "ukraińską hipokryzję".

Ukraińska szachistka, turniej w Arabii Saudyjskiej i traktowanie kobiet. Historia z Rosją w tle

Ukraińska szachistka, turniej w Arabii Saudyjskiej i traktowanie kobiet. Historia z Rosją w tle

Źródło:
Konkret24

Na pierwszy rzut oka krążący w sieci wykres rzeczywiście zastanawia, bo pokazuje, jak mała jest wciąż ilość dwutlenku węgla w atmosferze. Dlatego krytycy tezy o globalnym ociepleniu chętnie go wykorzystują - na przykład, by podważać politykę klimatyczną Unii Europejskiej. Zapominają, że nie zawsze liczy się ilość, ważny jest jej efekt. Wyjaśniamy.

Katastrofalne emisje "w rzeczywistości"? Czego ten wykres nie pokazuje

Katastrofalne emisje "w rzeczywistości"? Czego ten wykres nie pokazuje

Źródło:
Konkret24

Pytanie "czy Unia chce zakazać kawy?", przewija się ostatnio w wielu komentarzach w mediach społecznościowych. Poseł Konfederacji straszy nawet, że "niedługo będziemy mogli napić się co najwyżej kawy zbożowej". W tle tego manipulacyjnego przekazu jest pewna zmiana regulacji w Unii Europejskiej i chęć wykorzystania jej do wzmocnienia antyunijnych nastrojów w społeczeństwie.

Unia Europejska "chce zakazać kawy"? Nie. Wyjaśniamy

Unia Europejska "chce zakazać kawy"? Nie. Wyjaśniamy

Źródło:
Konkret24

Miliony wyświetleń w mediach społecznościowych notuje nagranie, na którym widać dziwne zwierzę przemykające chodnikiem. Szakal? Wilk? Arabski pies? - zastanawiają się internauci. A może chupacabra, czyli legendarne stworzenie atakujące zwierzęta domowe w krajach obu Ameryk. Ustaliliśmy, co to jest i skąd pochodzi nagranie. Trzeba uważać, gdy się takie zwierzę spotka.

"Co to za stworzenie"? "Polska chupacabra"? Odpowiadamy

"Co to za stworzenie"? "Polska chupacabra"? Odpowiadamy

Źródło:
Konkret24

Sprawa była głośna. Premier Donald Tusk najpierw podpisał się pod postanowieniem prezydenta Andrzeja Dudy, a potem oświadczył, że wycofuje kontrasygnatę. Rozgorzał polityczny spór: czy mógł, na jakiej podstawie i jak to uchylenie kontrasygnaty się zmaterializuje. Otóż powstał taki dokument - publikujemy go w Konkret24. Lecz zdaniem prawników wątpliwości pozostały.

Kontrasygnata Tuska rzeczywiście wycofana? Jest dokument

Kontrasygnata Tuska rzeczywiście wycofana? Jest dokument

Źródło:
Konkret24

W polskiej sieci rozchodzi się rzekomy materiał telewizji Euronews opowiadający o ukraińskim tatuażyście, który miał zarazić ponad dwustu klientów w Polsce wirusem zapalenia wątroby typu C. Nagranie to rozpowszechniają u nas prorosyjskie konta. Przestrzegamy: to sfabrykowany materiał.

Tatuażysta z Ukrainy "zaraził wirusem zapalenia wątroby klientów w Polsce"? Uwaga, to fałszywka

Tatuażysta z Ukrainy "zaraził wirusem zapalenia wątroby klientów w Polsce"? Uwaga, to fałszywka

Źródło:
Konkret24

"I nic nie można z tym zrobić?", "bandytyzm w powietrzu" - oburzają się internauci, komentując nagranie mające przedstawiać niebezpieczny manewr rosyjskiego myśliwca nad Bałtykiem. Owszem, do takiego zdarzenia doszło, lecz nie na europejskim niebie.

Tak Rosjanie "bawią się nad Bałtykiem z samolotami NATO"? Nie nad Bałtykiem

Tak Rosjanie "bawią się nad Bałtykiem z samolotami NATO"? Nie nad Bałtykiem

Źródło:
Konkret24

W rozpowszechnianym w mediach społecznościowych przekazie dotyczącym migracji wybijana jest w ostatnich dniach informacja, jakoby w tym roku Niemcy odesłali do Polski już 15,5 tysiąca migrantów. W dodatku w ramach paktu migracyjnego. Ani jedna, ani druga informacja nie jest prawdą. Wyjaśniamy.

"Niemcy przysłały nam 15,5 tysiąca migrantów" w ramach relokacji? Dwa fałsze naraz

"Niemcy przysłały nam 15,5 tysiąca migrantów" w ramach relokacji? Dwa fałsze naraz

Źródło:
Konkret24

Jedynie 4 procent Polaków deklaruje, że niczego się nie obawia, korzystając z internetu. Większość wskazuje szereg zagrożeń – w tym mowę nienawiści, hejt, dezinformację. Do Sejmu wpłynął już poselski projekt tak zwanej ustawy antyhejterskiej, który ma być pierwszą próbą walki z tym zjawiskiem. Ale jedna ustawa problemu zagrożeń w sieci oczywiście nie rozwiąże.

Kradzież tożsamości, wyciek danych, hejt... Czego się boimy w internecie 

Kradzież tożsamości, wyciek danych, hejt... Czego się boimy w internecie 

Źródło:
Konkret24