Macierewicz mówi o "skali globalnej" fałszerstw w wyborach w 2014 roku. Nie ma na to dowodów


W radiowym wywiadzie Antoni Macierewicz mówił o "działaniach fałszujących" wybory samorządowe w 2014 roku na "skalę globalną", czyli ogólnopolską. Jego słów nie potwierdzają ani decyzje sądów, ani badania archiwalnych kart wyborczych.

Były minister obrony i wiceprezes PiS Antoni Macierewicz po raz kolejny wraca do popularnej kiedyś narracji Prawa i Sprawiedliwości o tym, że wybory samorządowe w 2014 roku zostały sfałszowane. 27 września w wywiadzie dla Polskiego Radia 24 powiedział: "Chcę przypomnieć, że mieliśmy wielokrotnie już do czynienia po prostu z różnymi działaniami fałszującymi wybory. One miały miejsce lokalnie, ale w wypadku czternastego roku to była nie tylko skala lokalna, ale skala globalna". Dlatego jego zdaniem trzeba za wszelką cenę przyjąć takie rozstrzygnięcia prawne, które umożliwią pełną kontrolę społeczną wyborów. Przypomnijmy, że o konieczności kontroli kolejnych wyborów od jakiegoś czasu przekonuje na spotkaniach w kolejnych miastach prezes Jarosław Kaczyński. 24 września w Oleśnicy zapowiedział ustawę zmieniająca sposób liczenia głosów tak, by był "bardziej transparentny".

Narracja PiS o fałszerstwach w wyborach samorządowych w 2014 roku powstała już w trakcie owych wyborów: pierwsza tura była 16 listopada, a druga 30 listopada. Doszło wówczas do awarii systemu informatycznego wykorzystywanego przez PKW, a proces liczenia głosów wydłużył się do kilku dni. Zgłoszono blisko 2 tys. zawiadomień o możliwych fałszerstwach wyborczych - tylko kilkadziesiąt okazało się zasadnych.

Jednak słów Antoniego Macierewicza o "działaniach fałszujących wybory" i ich "skali globalnej" nie potwierdzają ani decyzje sądów, ani badania archiwalnych kart wyborczych.

Kaczyński chce powołania korpusu ochrony wyborów i nowego sposobu liczenia głosów. "To musi budzić niepokój"
Kaczyński chce powołania korpusu ochrony wyborów i nowego sposobu liczenia głosów. "To musi budzić niepokój" Fakty po południu

Niespokojne wybory samorządowe w 2014 roku

Wieczór wyborczy 16 listopada 2014 roku był pełen emocji: doszło do awarii systemu informatycznego Państwowej Komisji Wyborczej służącego do zliczania głosów. Wykonawcę systemu wybrano zaledwie trzy miesiące przed wyborami. Komisja długo zwlekała z decyzją o zarządzeniu ręcznego zliczania części głosów. Z powodu awarii i długiego oczekiwania na decyzje z Warszawy niektóre komisje zdecydowały o zawieszeniu prac.

Kontrolę w sprawie systemu informatycznego PKW zapowiedziała wtedy Najwyższa Izba Kontroli. A 22 listopada wszyscy członkowie ówczesnej PKW zapowiedzieli dymisje.

Dlaczego ogłoszenie wyników trwa tak długo? (materiał archiwalny z listopada 2014 roku)
Dlaczego ogłoszenie wyników trwa tak długo? (materiał archiwalny z listopada 2014 roku)tvn24

Nie były to jedyne problemy tych wyborów. 17 listopada portal Tvn24.pl podał, że frekwencja wyborcza przerosła m.in. warszawskich urzędników. W lokalu wyborczym przy ul. Irzykowskiego na Bemowie wypełnione karty wyborcze ułożono luzem na urnie, bo nie mieściły się w środku. Według relacji internautów nowa, kartonowa urna trafiła do lokalu po ponad godzinie. Incydent został odnotowany przez PKW, ale z opóźnieniem. Podobne problemy były w województwie lubuskim. W wielu lokalach w Gorzowie Wielkopolskim urny zapełniły się do tego stopnia, że ubijano wrzucone do nich karty specjalnymi kijami. Gdy to nie pomagało, poproszono urząd w trybie pilnym o nowe urny.

Chociaż najwięcej głosów w tamtych wyborach samorządowych otrzymało Prawo i Sprawiedliwość, to jednak najwięcej swoich reprezentantów w sejmikach wojewódzkich miała Platforma Obywatelska. PO zdobyła 179 mandatów, PiS - 171, PSL - 157, SLD-Lewica Razem - 28. Kontrowersje wywołał wysoki odsetek nieważnych głosów. Jak podała PKW, w wyborach do sejmików wojewódzkich takich głosów było aż 17,9 proc. Politycy i eksperci zwracali uwagę na znaczne rozbieżności w sondażach i oficjalnych wynikach. Różnice najbardziej dotyczyły PiS (5 punktów procentowych) i PSL (6 punktów procentowych).

Kaczyński w 2014 roku: "Te wybory zostały sfałszowane"

Do wyjaśnienia kontrowersji wokół przebiegu wyborów wzywali politycy PiS. 26 listopada 2014 roku w Sejmie Jarosław Kaczyński powiedział: "Z tej najważniejszej w Polsce trybuny muszą paść słowa prawdy: te wybory zostały sfałszowane. Nawet jeżeli by ktoś nie chciał w to uwierzyć, z różnych względów, to i tak ilość głosów nieważnych, a także to ogromne zamieszanie, które powstało w trakcie liczenia głosów, delegitymizuje te władze" - oświadczył prezes PiS.

26.11.2014 | Kaczyński powiedział z mównicy: wybory zostały sfałszowane
26.11.2014 | Kaczyński powiedział z mównicy: wybory zostały sfałszowane tvn24

Szef klubu PO Rafał Grupiński odpowiedział mu: "Jeśli jesteśmy niezadowoleni z przebiegu wyborów, jeśli chodzi o system informatyczny, to, co widzieliśmy, czyli pewne niedoskonałości, to nie znaczy, że ma pan premier podstawy do tego, żeby stawiać wniosek i tezy o sfałszowaniu wyborów".

Podczas wieczoru wyborczego 30 listopada 2014 roku Antoni Macierewicz przekonywał, że wybory zostały sfałszowane. "Dowody na sfałszowanie wyborów są. Ja sam dokładnie analizowałem protokoły z wyborów do sejmiku katowickiego. One są antydatowane i różnią się 130 tysiącami głosów. One zostały sfałszowane z pewnością. Dysponujemy oboma tymi protokołami, dysponujemy też wynikami wyborów całościowych i do poszczególnych okręgów. Cały mechanizm sfałszowania wyborów znamy i przekazaliśmy go do sądu" - mówił w rozmowie z TVN24.

Wysłuchanie w europarlamencie i protesty

11 grudnia 2014 roku politycy PiS zorganizowali w Parlamencie Europejskim wysłuchanie publiczne "Nieprawidłowości w wyborach samorządowych jako zagrożenie dla demokracji". "To, co wydarzyło się w Polsce w trakcie listopadowych wyborów samorządowych, nie ma precedensu w demokratycznej Europie" - mówił wówczas szef delegacji PiS we frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów Ryszard Legutko.

Ówczesny poseł PiS Krzysztof Szczerski zwrócił uwagę, że aż trzy miliony oddanych głosów uznano za nieważne, a jedna z partii rządzących (PSL) uzyskała wynik trzykrotnie wyższy, niż wskazywały sondaże. Według Szczerskiego w dwóch regionach - na Mazowszu i na Śląsku - były po dwa protokoły wyborcze, które znacznie się od siebie różniły. Polityk mówił też m.in. o tym, że w trakcie liczenia głosów istniało zagrożenie włamania do systemu informatycznego oraz o przypadkach zastraszania mężów zaufania.

11.12.2014 | Europosłowie mówili o polskich wyborach samorządowych
11.12.2014 | Europosłowie mówili o polskich wyborach samorządowychtvn24

13 grudnia 2014 roku w Warszawie PiS współorganizował "Marsz w obronie demokracji i wolności mediów". Jarosław Kaczyński powtórzył wówczas, że wybory samorządowe zostały sfałszowane. Jak dowodził, fałszerstwem jest sytuacja, gdy władza wie, że prawo wyborcze jest ułomne i nic z tym nie robi. Na manifestacji głos zabrał również Antoni Macierewicz. "Te wybory sfałszowano. Tak jak wtedy fałszowano wybory, żeby władze objąć mogła agentura sowiecka. Nie dopuścimy do fałszowania wyborów, przywrócimy wolne wybory" - mówił.

1985 protestów, 34 ponowne wybory radnych

28 listopada 2014 roku Jarosław Kaczyński informował, że we wszystkich 16 województwach do sądów składane są wnioski z przykładami dotyczącymi nieprawidłowości wyborczych. "Mam nadzieję, że to, że wybory zostały sfałszowane, zostanie udowodnione. Mimo że sądy są pod mocnym i niezgodnym z prawem naciskiem" - mówił na konferencji prasowej w Siedlcach.

Co stało się z tymi postępowaniami? Wstępne dane o 1472 protestach wyborczych w lutym 2015 roku opublikowała Państwowa Komisja Wyborcza. Już wówczas było wiadomo, że wiele protestów pozostawiono bez dalszego biegu.

W kwietniu 2015 roku Polska Agencja Prasowa opublikowała analizę na podstawie informacji z wszystkich sądów okręgowych. Jedynie nieco ponad 60 z blisko 2 tys. protestów złożonych po wyborach samorządowych okazało się zasadnych - informowała agencja. Były to niemal pełne dane. W dzień publikacji analizy rozpatrywano ostatnie kilkadziesiąt protestów.

Według danych Państwowej Komisji Wyborczej w 2015 roku zarządzono - z różnych przyczyn - 34 ponowne wybory radnych. Kilkanaście z nich odbyło się w lutym i marcu, kolejne zaplanowano na kwiecień i maj. Według danych przedstawionych PAP przez sądy okręgowe po obu turach wyborów wpłynęło do nich w sumie 1985 protestów dotyczących zarówno ważności wyborów, jak i złamania Kodeksu wyborczego - np. naruszenia ciszy wyborczej, niedozwolonej agitacji itp.

Analiza: co zawiodło podczas wyborów

Co właściwie wydarzyło się podczas wyborów samorządowych w 2014 roku? W 2015 roku obszerną analizę na ten temat opublikowała Fundacja Batorego. "Bezpośrednią przyczyną kryzysu był wadliwy system informatyczny. Z kolei do przyczyn niebezpośrednich, stanowiących konsekwencję przyjęcia określonych założeń natury systemowej, można zaliczyć: akcyjność i 'skostnienie' aparatu wyborczego, brak profesjonalnych działań informacyjnych PKW i KBW oraz - w pewnym zakresie - niedobór skutecznych narzędzi prawnych, jakimi powinna dysponować PKW" - oceniali współautorzy analizy Bartłomiej Michalak i Jarosław Zbieranek.

W tej samej analizie Jarosław Flis pisał o "efekcie książeczki". Chodzi o zastosowaną w wyborach 2014 roku nową formę karty do głosowania: wielostronicową broszurę formatu A4, zamiast stosowanej wcześniej płachty większego formatu. Flis sformułował kilka hipotez na temat możliwej korelacji między zastosowaniem tych kart a wysoką liczbą nieważnych głosów. Według jednej z nich wyborcy, otrzymując nową, nieznaną im wcześniej kartę do głosowania w wyborach do sejmików, z rozpędu stawiali krzyżyk na pierwszej stronie, a dopiero później orientowali się, że nazwisko ich kandydata jest na dalszej stronie karty.

Kontrowersje wokół wyborów z 2014 roku wróciły trzy lata później w czasie dyskusji o zmianach w ordynacji wyborczej przed kolejnymi wyborami samorządowymi. "Mamy przeświadczenie, że poprzednie wybory były w dużej mierze zmanipulowane" - mówiła 6 listopada 2017 roku w TVP Info Elżbieta Witek, wówczas szefowa gabinetu politycznego premier Beaty Szydło (cytat za Gazetaprawna.pl).

W trwającej wówczas dyskusji w grudniu 2017 roku głos ponownie zabrała Fundacja Batorego. Miała już wówczas wyniki badania przeprowadzonego dzięki współpracy z Naczelną Dyrekcją Archiwów Państwowych i Państwową Komisją Wyborczą. Specjaliści przebadali ponad 52 tys. oryginalnych kart do głosowania ze 100 losowo wybranych obwodów z całej Polski.

Dobór losowy pozwolił na wiarygodne oszacowanie skali zjawiska w całej Polsce. Okazało się, że w wyborach sejmikowych liczba głosów nieważnych oddanych bez żadnych skreśleń (tzw. pustych) była w 2014 zbliżona do liczby z 2010. Przyczyną wzrostu liczby głosów nieważnych było dwuipółkrotnie częstsze zaznaczanie na karcie do głosowania więcej niż jednego kandydata: w 2010 r. oddano 466 tys. tzw. głosów "wielokrzyżykowych", w 2014 r. – aż 1,16 mln. dr Adam Gendźwiłł, Fundacja Batorego

Fundacja wyjaśniła, że część głosujących błędnie zrozumiała, iż aby oddać ważny głos, trzeba zaznaczyć po jednym kandydacie na każdej kartce. Według szacunków w ten sposób mogło zmarnować się o 690 000 głosów więcej niż podczas wyborów w 2010 roku. "Co istotne, badanie wykazało, że błędne klasyfikowanie głosów ważnych i nieważnych przez komisje obwodowe zdarzało się sporadycznie i w nielicznych obwodach" - zaznaczono w komunikacie.

"Żadne polskie wybory po 1991 roku nie były sfałszowane"

Mateusz Bajek, ekspert Fundacji Odpowiedzialna Polityka i uczestnik kilkunastu międzynarodowych misji obserwacji wyborów, zwraca uwagę, że w 2014 roku nie była możliwa obserwacja wyborów w takim wymiarze jak obecnie. Brakowało przepisów. "Stan ten zmieniła inicjatywa posłów Prawa i Sprawiedliwości, dzięki której od 2018 r. w Polsce powstała bardzo potrzebna instytucja społecznego obserwatora wyborów" - pisze Bajek w analizie dla Konkret24.

Ekspert nie zgadza się jednak ze stwierdzeniami o fałszowaniu wyborów w Polsce. "Z pełnym przekonaniem możemy stwierdzić, że wybory samorządowe przeprowadzone w 2014 r., jak również żadne inne wybory przeprowadzone od 1991 r., nie były sfałszowane 'globalnie'" - oświadcza. Wyjaśnia, że nie pozwalał na to w szczególności skład komisji wyborczych, w których każdy z komitetów wyborczych reprezentowała jedna osoba. "Taka sytuacja gwarantowała pluralizm komisji wyborczych, który swoją drogą sprawił, że 'globalnie' komisje wyborcze liczyły głosy pluralistycznie, a więc uczciwie" - podkreśla Bajek. Powołuje się też na opisane wyżej badanie kart wyborczych z 2014 roku przeprowadzone przez Fundację Batorego oraz fakt, że mimo złożenia dużej ilości protestów w sprawie wyborów do sejmików wojewódzkich te nie zostały uznane za zasadne – ich argumentacja nie przekonała sądu.

"Przekonujących dowodów nie złożyli m.in. powiązani z PiS członkowie komisji i mężowie zaufania" - zaznacza Mateusz Bajek.

Ekspert o "bałaganie" i jego przyczynach

Mateusz Bajek w analizie dla Konkret24 pisze też o "bałaganie w czasie wyborów w 2014 roku". Ocenia, że przyczyną dużej liczby głosów nieważnych w wyborach do sejmików i rad powiatów wydaje się być większe zainteresowanie wyborami wójta, burmistrza, prezydenta czy radnego gminy lub miasta. A kolejną przyczyną była wielostronicowa książeczka do głosowania.

"We wcześniejszych wyborach w 2010, 2006, 2002 roku wybory do sejmików i rad powiatów również charakteryzowały się zdecydowanie wyższym odsetkiem głosów nieważnych od wyborów do rady gminy, czy na wójta, burmistrza, prezydenta" - zauważa Mateusz Bajek. W 2010 roku książeczka była stosowana, ale wyłącznie w województwie mazowieckim. Sprawiło to, że liczba głosów nieważnych w tym województwie była znacznie wyższa od reszty kraju. "Bałagan przy liczeniu głosów w naszej ocenie wynikał z niesprawdzonego komputerowego systemu do przekazywania wyników, który przestał działać w kluczowym momencie" - informuje ekspert Fundacji Odpowiedzialna Polityka.

Autor: Krzysztof Jabłonowski / Źródło: Konkret24; zdjęcie: Radek Pietruszka/PAP

Pozostałe wiadomości

Posłowie i senatorowie PiS mieli wpłacać na partię minimum tysiąc złotych miesięcznie, europosłowie PiS - minimum pięć tysięcy. Tak zarządził Jarosław Kaczyński, gdy PiS nie dostał części subwencji. Konkret24 pozyskał rejestr wszystkich wpłat dla tej partii za 2024 rok. Oto kto wpłacił najwięcej, a kto w ogóle.

Mieli "wspierać partię finansowo". Kto ile wpłacił? Mamy rejestry PiS

Mieli "wspierać partię finansowo". Kto ile wpłacił? Mamy rejestry PiS

Źródło:
TVN24+

Po śmierci papieża Franciszka i ogłoszeniu żałoby narodowej internauci przekonują, jakoby po 1945 roku tylko raz "po śmierci obcokrajowca" władze naszego państwa tak zdecydowały. Ale to nie jest prawda.

Żałoby narodowe w Polsce. Nie tylko dla uczczenia Polaków

Żałoby narodowe w Polsce. Nie tylko dla uczczenia Polaków

Źródło:
Konkret24

Czy Grzegorz Braun ma szansę na poparcie zapewniające mu wejście do drugiej tury wyborów prezydenckich? Taki scenariusz sugeruje sondaż, który miał zostać wykonany przez znany ośrodek badania opinii publicznej. Lecz ta sondażownia nigdy czegoś takiego nie opublikowała.

Braun notuje "olbrzymi wzrost poparcia"? To nie ten CBOS

Braun notuje "olbrzymi wzrost poparcia"? To nie ten CBOS

Źródło:
Konkret24

Miliony wyświetleń notuje w sieci nagranie przedstawiające grupę osób idących nocą z walizkami przez miasto. Zostało opublikowane, by zwrócić uwagę na pewien problem mieszkańców - tymczasem internauci wykorzystują je do hejtu na cudzoziemców i migrantów. Przestrzegamy przed jego rozpowszechnianiem.

"Nocą, żeby ludzie nie widzieli"? Ten film miał inny cel

"Nocą, żeby ludzie nie widzieli"? Ten film miał inny cel

Źródło:
Konkret24

Do szpitala w Oleśnicy europoseł i poseł przybyli z "interwencją poselską" w celu "obywatelskiego zatrzymania" lekarki. Tak przynajmniej tłumaczyli się Grzegorz Braun i Roman Fritz. Jednak politycy powołali się na przepisy, które ich zachowania nie dotyczą. Wyjaśniamy, dlaczego przekroczyli uprawnienia.

Braun w szpitalu w Oleśnicy. Co jest interwencją poselską, a co nie

Braun w szpitalu w Oleśnicy. Co jest interwencją poselską, a co nie

Źródło:
Konkret24

Według popularnego w sieci przekazu dopiero po zmianie prezydenta USA - czyli po powrocie na to stanowisko Donalda Trumpa - w Nowym Jorku mogła się odbyć procesja wielkanocna. Dowodem ma być opublikowane wideo. Tylko że nie ma ono nic wspólnego z Wielkanocą.

Procesja w Nowym Jorku możliwa dopiero za Trumpa? Co to za nagranie

Procesja w Nowym Jorku możliwa dopiero za Trumpa? Co to za nagranie

Źródło:
Konkret24

Czy marszałek Sejmu Szymon Hołownia spowodował wypadek samochodowy i wjechał w ogrodzenie? Na podstawie pewnego nagrania twierdzi tak wielu internautów, według części z nich - polityk musiał być pod wpływem alkoholu. Ale Hołownia w żadnym takim zdarzeniu nie brał udziału. Jego sztab wyborczy zaprzecza, a my wyjaśniamy ten przekaz.

Hołownia wjechał autem w płot? Jest odpowiedź sztabu

Hołownia wjechał autem w płot? Jest odpowiedź sztabu

Źródło:
Konkret24

Teksty z trzynastu polskich serwisów informacyjnych wykorzystano w kolejnej fazie operacji wpływu prowadzonej przez rosyjski ośrodek dezinformacji. W specjalnie tworzonych postach linkowano do artykułów, które zawierały treści przydatne Kremlowi. A potem w ruch szły boty.

Operacja Doppelganger. Cel: polskie wybory

Operacja Doppelganger. Cel: polskie wybory

Źródło:
Konkret24

Internauci zachwycają się postawą pilota, który rzekomo złamał procedury, by ratować ludzkie życie. Chodzi o o popularne nagranie z momentu lądowania samolotu, które krąży w sieci - także polskiej. Historia jest fascynująca, lecz nieprawdziwa.

"Przewożę serce dawcy". "Łamiesz zasady, zmień kurs!". Co to za film

"Przewożę serce dawcy". "Łamiesz zasady, zmień kurs!". Co to za film

Źródło:
Konkret24

Donald Trump nie wysłał własnego samolotu po 200 żołnierzy, którzy utknęli na Florydzie. A publikowane nagrania z wypadku księżnej Diany nie zawsze pokazują to zdarzenie. Wytworzenie zbiorowej fałszywej pamięci - zwanej efektem Mandeli - to jeden z celów ośrodków dezinformacji. Fake newsy wspomagają ten mechanizm.

Efekt Mandeli - co to jest? Możesz być ofiarą

Efekt Mandeli - co to jest? Możesz być ofiarą

Źródło:
Konkret24

W obwodzie Kurskim w Rosji miały zostać odkryte tysiące ciał zagranicznych najemników walczących dla Ukrainy, w tym Polaków - wykres z taką informacją krąży ostatnio w sieci. Wystarczy spojrzeć, które strony i profile rozpowszechniają ten przekaz, by stwierdzić: to kolejna odsłona prokremlowskiej propagandy.

Ciała "polskich najemników" w Rosji? Uwaga na ten wykres

Ciała "polskich najemników" w Rosji? Uwaga na ten wykres

Źródło:
Konkret24

Politycy Prawa i Sprawiedliwości po raz kolejny forsują przekaz wymierzony w cudzoziemców przebywających w Polsce. Teraz wykorzystują do niego zdjęcie z Nadarzyna, publikując je z fałszywym komentarzem.

"Nadarzyn 2025"? Nie. To "wielkopostne chrześcijaństwo" posła Warchoła

"Nadarzyn 2025"? Nie. To "wielkopostne chrześcijaństwo" posła Warchoła

Źródło:
Konkret24

Komentując słowa Donalda Tuska o repolonizacji, poseł PiS Michał Wójcik stwierdził, że jej przykładem była fuzja Orlenu i Lotosu z czasów rządów Zjednoczonej Prawicy. Eksperci są jednak innego zdania.

Poseł Wójcik: fuzja Orlenu i Lotosu to repolonizacja. Wręcz przeciwnie

Poseł Wójcik: fuzja Orlenu i Lotosu to repolonizacja. Wręcz przeciwnie

Źródło:
Konkret24

Krytykując obecny rząd, opozycja opowiada o "narodowym programie rozbrajania" Polski, twierdząc, że nie są realizowane wcześniej zawarte kontrakty na uzbrojenie. Jarosław Kaczyński jako dowód wskazuje zakup wyrzutni Himars i Chunmoo. Nie ma racji.

Kaczyński o Himarsach i koreańskich wyrzutniach: "to zostało zatrzymane". Nie zostało

Kaczyński o Himarsach i koreańskich wyrzutniach: "to zostało zatrzymane". Nie zostało

Źródło:
Konkret24

Straszenie Ukraińcami i nastawianie Polaków negatywnie do uchodźców zza wschodniej granicy - to cel rozpowszechnianego przez działaczy Konfederacji i Ruchu Narodowego przekazu. Jest on fałszywy, a powstał na podstawie tekstu jednego z ukraińskich serwisów.

Ukraińcy "masowo sięgną po polskie obywatelstwo"? Skąd ta teza

Ukraińcy "masowo sięgną po polskie obywatelstwo"? Skąd ta teza

Źródło:
Konkret24

Wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak, powołując się na dane niemieckiej policji, opowiada o "ludziach przywożonych z wewnątrz niemieckiego kraju" do Polski. Tylko że owe statystyki nie dotyczą takich przypadków. Polityk Konfederacji manipuluje.

Bosak o "wpychaniu migrantów" z Niemiec. Czego nie rozumie

Bosak o "wpychaniu migrantów" z Niemiec. Czego nie rozumie

Źródło:
Konkret24

Obchody 1000-lecia Królestwa Polskiego i 500-lecia hołdu pruskiego wywołały dyskusję na temat faktycznej daty koronacji pierwszego króla Polski i udziału w niej niemieckiego cesarza. Wyjaśniamy, skąd rozbieżność dat.

Koronowany przez niemieckiego cesarza? Jak to z Chrobrym było

Koronowany przez niemieckiego cesarza? Jak to z Chrobrym było

Źródło:
Konkret24

Konfederacja opowiada, że na podstawie wydawanych pozwoleń na pracę dla cudzoziemców można stwierdzić, że Donald Tusk "sprowadza rocznie do Polski 100 tysięcy islamskich imigrantów". To jednak manipulacja: pozwolenie na pracę nie znaczy "sprowadzenia" do Polski.

Tusk "sprowadza 100 tysięcy islamskich imigrantów"? Manipulacja

Tusk "sprowadza 100 tysięcy islamskich imigrantów"? Manipulacja

Źródło:
Konkret24

Karol Nawrocki ogłosił, że jako prezydent zrobi wszystko, by "to Polacy mieli pierwszeństwo w korzystaniu z polskiej służby zdrowia". Szef jego sztabu wyborczego przekonuje, że kandydat PiS podał już wcześniej szczegóły swojego kontrowersyjnego pomysłu - to nieprawda.

Nawrocki zapowiada "pierwszeństwo" Polaków w kolejkach do lekarzy. A szczegóły?

Nawrocki zapowiada "pierwszeństwo" Polaków w kolejkach do lekarzy. A szczegóły?

Źródło:
Konkret24

Niemcy "podrzucili", "przerzucili" do Polski "dziewięć tysięcy nielegalnych migrantów" - powtarzają od dłuższego czasu politycy Konfederacji i PiS. Choć ta liczba pochodzi z niemieckich statystyk, taki przekaz jest manipulacją i grą na emocjach mającą wzbudzać niepokój w społeczeństwie. Bo wcale nie chodzi głównie o przybyszy z Afryki czy Azji. Wyjaśniamy.

"Tysiące migrantów podrzuconych z Niemiec". Co się kryje za tą liczbą

"Tysiące migrantów podrzuconych z Niemiec". Co się kryje za tą liczbą

Źródło:
Konkret24

W kampanii prezydenckiej politycy PiS punktują kandydata PO Rafała Trzaskowskiego za to, że "nie jest szczery". Bo Warszawa przystąpiła do organizacji C40 Cities, a to - według nich - pociąga za sobą szereg limitów i zakazów, o których Trzaskowski w kampanii nie mówi. Jak jest naprawdę?

"Tego chce Trzaskowski". Opozycja straszy zakazem jedzenia mięsa i nabiału

"Tego chce Trzaskowski". Opozycja straszy zakazem jedzenia mięsa i nabiału

Źródło:
Konkret24

Internauci kpią, że Magdalena Biejat "z geografii nie jest dobra", ponieważ jako państwo wymieniła Frankfurt. Nagranie, które ma tego dowodzić, zostało jednak przycięte, a wypowiedź kandydatki na prezydenta wyrwana z kontekstu.

Biejat wymieniła Frankfurt jako "państwo na F"? Nagranie jest ucięte

Biejat wymieniła Frankfurt jako "państwo na F"? Nagranie jest ucięte

Źródło:
Konkret24

Jarosław Kaczyński spotyka się ostatnio z sympatykami PiS, zachęcając do głosowania na Karola Nawrockiego. Obiecuje, że będzie on najlepszym prezydentem na trudne czasy, bo obecny rząd już doprowadził do tego, "żeśmy się cofnęli" w rozwoju kraju. Na dowód przytacza statystyki - ale błędnie.

Kaczyński o rozwoju kraju: "żeśmy się cofnęli". Nieprawda

Kaczyński o rozwoju kraju: "żeśmy się cofnęli". Nieprawda

Źródło:
Konkret24

Czy ogórki mogą się stać tematem publicznej debaty w kampanii prezydenckiej? Owszem, jeśli dzięki temu można zarzucić konkurentowi hipokryzję. Po tym, jak Rafał Trzaskowski zachwalał na wiecu ogórki pewnego polskiego producenta, oponenci przekonują, że te ogórki "wyprodukowano w Niemczech". Firma, która stała się ofiarą politycznego sporu, wyjaśnia.

PiS: Trzaskowski promuje "niemieckie" ogórki. Mamy wyjaśnienie

PiS: Trzaskowski promuje "niemieckie" ogórki. Mamy wyjaśnienie

Źródło:
Konkret24

Miało być spełnienie obietnicy, wyszło rozwiązanie, którego skutki budzą wątpliwości. Choć niektórzy politycy koalicji przekonują, że zmiana składki zdrowotnej dla przedsiębiorców to realizacja jednego ze 100 konkretów czy punktu umowy koalicyjnej. Rzeczywistość wyraźnie rozmija się z deklaracjami.

Zmiana składki zdrowotnej: realizacja obietnic? Niezupełnie

Zmiana składki zdrowotnej: realizacja obietnic? Niezupełnie

Źródło:
Konkret24

"Warszawa, Ursynów" - z takim opisem krąży w polskiej sieci nagranie pokazujące tłum muzułmanów modlących się obok jakiegoś osiedla. To jednak inne miasto.

Muzułmanie na Ursynowie? To nie Warszawa

Muzułmanie na Ursynowie? To nie Warszawa

Źródło:
Konkret24

Nagłaśniany przez polityków prawicy przekaz, że rząd planuje otworzyć w Czerwonym Borze ośrodek dla "nielegalnych imigrantów", zamiast tworzyć tam planowaną jednostkę wojskową, jest nie tylko nieprawdziwy - to niebezpieczna gra na emocjach. To, do czego prowadzi, pokazały wydarzenia z niedzieli.

Czerwony Bór: ośrodek dla migrantów zamiast jednostki wojskowej? Manipulacja PiS

Czerwony Bór: ośrodek dla migrantów zamiast jednostki wojskowej? Manipulacja PiS

Źródło:
Konkret24