Wybory wraz z referendum. Co trzeba wiedzieć, by dobrze zagłosować

Źródło:
Konkret24
Hermeliński: Prawo i Sprawiedliwość chce z referendum zrobić rodzaj plebiscytu
Hermeliński: Prawo i Sprawiedliwość chce z referendum zrobić rodzaj plebiscytuTVN24
wideo 2/7
Hermeliński: Prawo i Sprawiedliwość chce z referendum zrobić rodzaj plebiscytuTVN24

Wszystko wskazuje na to, że 15 października będziemy głosować nie tylko w wyborach do Sejmu i Senatu, ale również w referendum w sprawie relokacji migrantów. Jeśli do tego dojdzie, po raz pierwszy w historii III RP referendum odbędzie się jednocześnie z wyborami parlamentarnymi. Wyjaśniamy, na co wyborcy powinni zwrócić szczególną uwagę.

Pomysł przeprowadzenia wraz z wyborami do Sejmu i Senatu referendum w sprawie relokacji migrantów pojawił się po tym, gdy 15 czerwca Sejm głosami posłów PiS, Konfederacji, Kukiz'15 i małych kół prawicowych przegłosował uchwałę, w której wyrażono sprzeciw wobec unijnego mechanizmu relokacji. O tym, że referendum może się odbyć w dniu wyborów, mówili czołowi politycy obozu rządzącego; m.in. 9 lipca powiedział to prezes PiS Jarosław Kaczyński.

Sprawa jednoczesnego głosowania w wyborach i referendum wróciła, gdy 8 sierpnia prezydent Andrzej Duda ogłosił, że wybory parlamentarne odbędą się 15 października. "Jestem pewny, że skoro prezydent zapowiedział wybory na 15 października, to przygotujmy się na referendum 15 października" – oświadczył w studiu Polskiej Agencji Prasowej wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Maciej Wąsik.

Zdecyduje sejmowa większość

Harmonogram 81. posiedzenia Sejmu przewiduje, że 17 sierpnia przed południem izba ma rozpatrzyć wniosek o przeprowadzenie referendum ogólnokrajowego. Artykuł 125 ust. 2 Konstytucji RP stanowi:

Referendum ogólnokrajowe ma prawo zarządzić Sejm bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów lub Prezydent Rzeczypospolitej za zgodą Senatu wyrażoną bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby senatorów.

Skoro wnioskiem o referendum zajmuje się Sejm, oznacza to, że wykluczono inicjatywę prezydenta. O pytaniu lub pytaniach i dacie referendum zdecydują więc posłowie. A Zjednoczona Prawica ma potrzebną do tego sejmową większość.

Jedna komisja, jedna urna, trzy karty do głosowania

Jeśli Sejm podejmie uchwałę o zarządzeniu referendum w dniu wyborów do Sejmu i Senatu, kampania referendalna zakończy się tego samego dnia co wyborcza: 13 października o północy. Głosowanie powinno się odbyć w niedzielę 15 października w godzinach od 7 do 21.

Zarówno w referendum, jak i w wyborach głosowanie będą przeprowadzać te same obwodowe komisje wyborcze. To oznacza, że głosy będziemy oddawać w tych samych lokalach, a wypełnione karty do głosowania - tę w wyborach do Sejmu, tę w wyborach do Senatu i tę w referendum - będziemy wrzucać do jednej urny.

To wyborca decyduje, w którym głosowaniu uczestniczy

Państwowa Komisja Wyborcza w dokumencie pt. "Wyjaśnienia związane z przeprowadzeniem referendum ogólnokrajowego w tym samym dniu, w którym odbywają się wybory do Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej i do Senatu Rzeczypospolitej Polskiej" informuje:

W żadnej mierze wyborca (osoba uprawniona do udziału w referendum) nie może i nie jest zmuszany do głosowania w wyborach do jakiegokolwiek organu, ani do udziału w referendum.

PKW podkreśla, że to, w którym głosowaniu wyborca chce uczestniczyć, "jest zatem wyłączną decyzją wyborcy" (pokreślenie redakcji). Ponadto informuje: "W przypadku referendum przeprowadzanego w tym samym dniu, co wybory do Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej i do Senatu Rzeczypospolitej Polskiej, wyborca może zatem zdecydować, wyłącznie według własnego uznania, o udziale np. - jedynie w wyborach do Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej i do Senatu Rzeczypospolitej Polskiej (bez udziału w referendum); - jedynie w udziale w referendum (bez udziału w wyborach do Sejmu i do Senatu); - jedynie w wyborach do Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej (bez udziału w wyborach do Senatu Rzeczypospolitej Polskiej i w referendum); - itd.".

Tyle, że o takich możliwościach nikt nie ma obowiązku informować wyborcy. Jak zauważa w opinii dla Konkret24 dr hab. Mateusz Radajewski z Katedry Prawa na Wydziale Prawa i Komunikacji Społecznej we Wrocławiu Uniwersytetu SWPS, prawo nie przewiduje bowiem, by członkowie komisji wyborczych musieli uświadamiać wyborców, że nie muszą uczestniczyć we wszystkich głosowaniach odbywających się w lokalu. "Wydaje się jednak, że PKW powinna w tej sprawie przeprowadzić odpowiednią akcję informacyjną, gdyż może to zapobiec bardziej problematycznym sposobom bojkotowania referendum, takim jak np. wyniesienie karty wyborczej z lokalu" – uważa dr Radajewski. Zapytaliśmy o tę kwestię PKW, czekamy na odpowiedź.

W obecnej sytuacji prawnej jest więc tak, że jeżeli członek komisji nie poinformuje wyborcy o tym, jakie ma możliwości, to jednie od świadomości samego głosującego będzie zależało, w których wyborach weźmie udział.

Postępowanie w lokalu wyborczym: możliwość wyboru karty do głosowania

Dla przebiegu głosowania istotna jest kolejność czynności, które jako wyborcy wykonujemy po przyjściu do lokalu wyborczego. Tę opisuje art. 52 Kodeksu wyborczego:

1. Przed przystąpieniem do głosowania wyborca okazuje obwodowej komisji wyborczej dokument umożliwiający stwierdzenie jego tożsamości. 2. Po wykonaniu czynności, o której mowa w par. 1, wyborca otrzymuje od komisji kartę do głosowania właściwą dla przeprowadzanych wyborów, opatrzoną jej pieczęcią. Wyborca potwierdza otrzymanie karty do głosowania własnym podpisem w przeznaczonej na to rubryce spisu wyborców.

Co to znaczy? Że po przyjściu do lokalu wyborczego i okazaniu komisji dokumentu tożsamości wyborca powinien poinformować komisję, której karty/kart do głosowania nie chce - jeśli w którymś z trzech głosowań rzeczywiście nie chce wziąć udziału.

"Jeżeli wyborca odmówi przyjęcia karty lub kart do głosowania, obwodowa komisja wyborcza odnotuje to w spisie wyborców" - czytamy w wyjaśnieniach PKW. Według dr. Radajewskiego "taki sposób procedowania ma swoje uzasadnienie, gdyż pozwala uniknąć takich sytuacji jak np. wynoszenie kart wyborczych z lokalu czy ich niszczenie przez wyborców, co mogłoby skomplikować proces liczenia głosów".

Najpierw więc pokazujemy komisji dokument tożsamości, potem odbieramy karty do głosowania - sprawdzając, czy otrzymaliśmy te, które obowiązują w głosowaniu/głosowaniach, w którym chcemy wziąć udział – a dopiero potem kwitujemy ich odbiór, podpisując się w odpowiedniej rubryce spisu wyborców.

Były przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej Wojciech Hermeliński mówił w TVN24: "Jeżeli członek komisji nie będzie chciał tego zrobić (odnotować odmowy przyjęcia karty do głosowania - red.), to wyborca powinien domagać się, że sam chce to wpisać. A jeżeli też będzie jakiś problem, to trzeba poprosić przewodniczącego komisji obwodowej czy męża zaufania, żeby tę kwestię rozstrzygnąć".

Profesor Maciej Gutowski z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, pytany 10 sierpnia w TVN24, czy poinformowanie komisji o odmowie wzięcia karty do głosowania nie narusza tajności wyborów, odpowiedział: "Formalnie nie". Dodał jednak: "Ale zmusza mnie (w domyśle: wyborcę - red.) do zamanifestowania swojego stosunku, co jest w pewnej perspektywie naruszeniem tajności. Mam naruszoną pewną swobodę anonimowego zachowania się przy urnie wyborczej, a tak nie powinno być".

Karty do głosowania nie można ani wynosić, ani zniszczyć

Co w sytuacji, gdy wyborca otrzyma wszystkie karty do głosowania - mimo że tego nie chciał - ale stwierdzi to już po odejściu od stołu komisji wyborczej?

Zdaniem dr. Radajewskiego prawo wprost nie reguluje tej kwestii. "Najlepiej byłoby jednak oddać ją (kartę – red.) komisji tak, by ta odnotowała zwrot" - radzi ekspert. Podobnie uważa dr Adam Gendźwiłł z Katedry Rozwoju i Polityki Lokalnej Uniwersytetu Warszawskiego, naukowo zajmujący się wyborami w Polsce. Jak stwierdził w rozmowie z Konkret24, PKW powinna wydać obwodowym komisjom wytyczne w tej kwestii.

Ważne jest, by tych "niechcianych" kart do głosowania nie wynosić z lokalu wyborczego. Grozi bowiem za to odpowiedzialność karna z art. 497a Kodeksu wyborczego:

Kto w dniu wyborów wynosi kartę do głosowania poza lokal wyborczy lub taką kartę poza lokalem wyborczym przyjmuje lub posiada, nie będąc do tego uprawnionym, podlega karze grzywny, ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do lat 2.

Nie można też takiej karty przedrzeć, bo art. 248 Kodeksu karnego stanowi:

Kto w związku z wyborami do Sejmu, do Senatu, wyborem Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, wyborami do Parlamentu Europejskiego, wyborami organów samorządu terytorialnego lub referendum: (…) 3) niszczy, uszkadza, ukrywa, przerabia lub podrabia protokoły lub inne dokumenty wyborcze albo referendalne, (...) podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.

W tym kontekście prawnicy mają podzielone zdania. Były przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej, sędzia w stanie spoczynku Wojciech Hermeliński zwracał uwagę 14 sierpnia w programie "Jeden na jeden" w TVN24 na art. 22 ust. 5 ustawy o referendum ogólnokrajowym:

Kart do głosowania przedartych całkowicie nie bierze się pod uwagę przy obliczeniach, o których mowa w ust. 4.

Ten przepis oznacza, że do frekwencji w referendum nie wlicza się wyjętych z urny całkowicie przedartych kart do głosowania. "Jeżeli ustawa o referendum legalizuje ten skutek w postaci ujawnienia karty przedartej, wiadomo, że ona sama się nie przedarła, ktoś musiał ją przedrzeć - wyborca, więc byłoby nielogiczne, gdyby uznawać za zgodny z prawem stan, kiedy karta przedarta całkowicie pojawia się w urnie, a osoba, która ją przedarła będzie ścigana karnie" - powiedział sędzia Hermeliński na antenie TVN24. Jego zdaniem, "to jest przepis szczególny [w ustawie o referendum ogólnokrajowym], który uchyla ten przepis art. 248 [Kodeksu karnego] i taka osoba nie może być karana za podarcie karty referendalnej".

Hermeliński: przepisy dopuszczają jeszcze jedną możliwość - przedarcie karty
Hermeliński: przepisy dopuszczają jeszcze jedną możliwość - przedarcie karty TVN24

Innego zdania jest dr hab. Mikołaj Małecki z Katedry Prawa Karnego Uniwersytetu Jagiellońskiego. "Wyborca nie jest osobą uprawnioną do dysponowania w dowolny sposób kartą do głosowania, bierze udział w czynności oficjalnej, urzędowej, opisanej wprost przepisami Konstytucji" - stwierdza w opinii dla Konkret24. "Jeśli jednak ktoś już odbierze kartę do głosowania, nie może zrobić z nią czegokolwiek. Przepisy zakazują jej niszczenia np. poprzez rozdarcie, zakazują też wynoszenia karty poza lokal wyborczy, co stanowi przestępstwo opisane w Kodeksie wyborczym. Ma to wprost lub pośrednio zapobiegać nadużyciom polegającym np. na zastąpieniu zniszczonej karty inną kartą, wypełnioną przez osobę nieuprawnioną. Ma to też zapobiegać oddaniu głosu kilka razy przez jedną osobę (zbieracza kart wynoszonych z lokalu). Takie rygory są uzasadnione zapewnieniem wiarygodności i ważności wyborów, tak aby minimalizować ryzyko oszustw i wypaczenia wyników głosowania" - podkreśla dr Małecki.

Według niego przepis Kodeksu wyborczego mówiący o nieliczeniu kart przedartych ma znaczenie wyłącznie dla ustalania wyniku wyborów. "To opis procedury po otwarciu urny. Przepis reguluje kwestie administracyjne, określające, w jaki sposób ma być ustalony wynik głosowania. Komisja nie ustala, czy ktoś popełnił czyn zabroniony poprzez stwierdzenie, że zniszczono dokument wyborczy. Po prostu nie bierze go pod uwagę przy obliczeniach, które musi wykonać. Ten przepis Kodeksu wyborczego nie znosi ani nie modyfikuje zakazu określonego w Kodeksie karnym, zgodnie z którym zniszczenie karty do głosowania podlega karze" - stwierdza dr Małecki.

Tego samego zdania jest dr hab. Mateusz Radajewski. "Przepisy Kodeksu wyborczego i ustawy o referendum regulują jedynie zagadnienie liczenia przedartych kart, natomiast nie znoszą indywidualnej sankcji dla sprawcy takiego czynu, określonej przepisami Kodeksu karnego" - napisał w odpowiedzi na pytanie Konkret24.

Kiedy głosy są ważne?

Wypełnione karty do głosowania wrzucamy do jednej urny. Do wyniku wyborów lub referendum będą się liczyć tylko głosy ważne, czyli prawidłowo wypełnione karty do glosowania – krzyżyki muszą być postawione w odpowiednich kratkach przy pytaniach referendalnych czy przy wybranych nazwiskach kandydatów w wyborach. Dopiski na kartach do głosowania nie wpływają na ważność głosu.

Głos nieważny w wyborach parlamentarnych jest wówczas, gdy: - na karcie do głosowania postawiono znak "x" w kratce z lewej strony obok nazwisk dwóch lub większej liczby kandydatów z różnych list albo - nie postawiono znaku "x" w kratce z lewej strony obok nazwiska żadnego kandydata z którejkolwiek z list.

W referendum głos nieważny jest wówczas, gdy znak "x" nie został postawiony w żadnej z kratek przy odpowiedzi na pytanie/pytania.

Dla ważności referendum liczy się frekwencja. Robią ją też głosy nieważne

W odróżnieniu od wyborów parlamentarnych o ważności referendum decyduje frekwencja, czyli liczba osób, które wzięły w nim udział.

Wynik referendum jest wiążący, jeżeli wzięła w nim udział więcej niż połowa uprawnionych do głosowania.

Frekwencję w referendum liczy się tak samo jak w wyborach - ustala się ją na podstawie liczby ważnych kart wyjętych z urny. Podkreślmy: nie na podstawie pobranych kart do głosowania, tylko na podstawie kart ważnych, znajdujących się w urnie wyborczej.

Karty ważne są tylko te zgodne z urzędowym wzorem, opatrzone pieczęcią PKW oraz obwodowej komisji wyborczej. Jeśli się zdarzy, że otrzymamy kartę do głosowania bez pieczęci obwodowej komisji i taką kartę wrzucimy do urny, wówczas będzie nieważna i nie zostanie wliczona do frekwencji. Ten mechanizm dotyczy liczenia frekwencji i w wyborach, i w referendum. Dlatego przed pokwitowaniem odbioru kart do głosowania warto sprawdzić, czy są na nich odpowiednie pieczęcie.

Doktor Radajewski zwraca uwagę, że do frekwencji w referendum wliczają się głosy nieważne, jeśli zostały oddane na ważnych kartach. "A zatem wyborca, który w referendum oddaje świadomie nieważny głos, np. wrzucając do urny niewypełnioną kartę, zwiększa frekwencję niezbędną do uznania referendum za wiążące" – podkreśla ekspert.

Tak jak wspomnieliśmy wyżej - do frekwencji w referendum i wyborach nie wlicza się natomiast wrzuconych do urny kart całkowicie przedartych.

Referendum wraz z wyborami: "zderzenie dwóch całkowicie innych modeli finansowania kampanii"

Już podczas sejmowej debaty 15 czerwca nad uchwałą w sprawie propozycji wprowadzenia unijnego mechanizmu relokacji nielegalnych migrantów prezes PiS Jarosław Kaczyński stwierdził, że w tej sprawie musi się odbyć ogólnokrajowe referendum. "My się na to nie zgodzimy, na to nie zgadza się także naród polski. I to musi być przedmiotem referendum. My te referendum zorganizujemy. Polacy muszą się w tej sprawie wypowiedzieć" - przekonywał. A następnego dnia szef sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka Marek Ast z PiS powiedział w Polskim Radiu: "Można sobie wyobrazić, że referendum mogłoby się odbyć równocześnie z wyborami do Sejmu".

Jak wyjaśnialiśmy w Konkret24, prawo dopuszcza możliwość zorganizowania referendum w tym samym dniu co wybory parlamentarne, prezydenckie i europejskie. Stanowi o tym art. 90 ustawy o referendum ogólnokrajowym.

9 lipca w wywiadzie dla Polskiej Agencji Prasowej Jarosław Kaczyński powiedział o referendum, że "to się akurat zbiega (z wyborami - red.) i ze względu na oszczędności trzeba to zrobić w ten sposób". Te raczej przesądza, że w dniu wyborów odbędzie się referendum w sprawie mechanizmu relokacji migrantów. Tym bardziej, że już 7 lipca 243 głosami posłów PiS, Konfederacji, Kukiz'15 i Polskich Spraw Sejm uchwalił zmiany w ustawie o referendum, które m.in. ujednolicają różne do tej pory godziny głosowania w wyborach i referendum.

Opozycja była przeciwna tej ustawie, Senat na posiedzeniu 28 lipca postanowił ją odrzucić, weto senackie czeka na rozpatrzenie przez Sejm. Według posłanki Koalicji Obywatelskiej Kamili Gasiuk-Pihowicz motywem do przeprowadzenia referendum jest "chęć zdobycia przez PiS kolejnego paliwa politycznego" w postaci "podburzania nastrojów, zastraszania ludzi, siania nienawiści i straszenia przez PiS ohydną antyimigrancką retoryką". Na posiedzeniu sejmowej komisji sprawiedliwości 6 lipca posłanka zwróciła uwagę na kolejny aspekt sprawy: "Przeprowadzając w jednym terminie wybory parlamentarne oraz referendum, mamy zderzenie dwóch całkowicie innych modeli finansowania kampanii. Jednej bardzo restrykcyjnej, określonej przez Kodeks wyborczy, i bardziej liberalnej, zawartej w ustawie o referendum. Szanowni państwo, co dzięki temu zyskuje partia rządząca? Zyskuje możliwość pozyskiwania pieniędzy na kampanię w nieograniczonej wielkości z dotychczas niedostępnych źródeł".

Aktualizacja z 14 sierpnia 2023 roku Artykuł zaktualizowaliśmy o opinie sędziego Wojciecha Hermelińskiego i dr hab. Mikołaja Małeckiego dotyczące kwestii niszczenia referendalnych kart do głosowania.

Autorka/Autor:

Źródło: Konkret24

Pozostałe wiadomości

Osoby wypłacające pieniądze na poczcie, nawet stosunkowo niewielkie sumy, rzekomo muszą wypełniać deklaracje do urzędu skarbowego i określić przeznaczenie pieniędzy - piszą internauci w mediach społecznościowych. To nieprawda, nie ma takiego obowiązku.

Deklaracja do skarbówki przy wypłacie na poczcie? "Muszę kategorycznie zaprzeczyć"

Deklaracja do skarbówki przy wypłacie na poczcie? "Muszę kategorycznie zaprzeczyć"

Źródło:
Konkret24

"To takie ohydne", "to absolutnie nie pomaga zdławić tej historii" - to reakcje internautów na informację, że amerykańska agencja Associated Press usunęła ze swojej strony tekst na temat J.D. Vance'a. Był to fact-check dementujący pewną plotkę o kandydacie na republikańskiego wiceprezydenta. Skąd się wzięła? Wyjaśniamy.

Agencja AP usunęła tekst na temat J.D. Vance'a. O co chodzi

Agencja AP usunęła tekst na temat J.D. Vance'a. O co chodzi

Źródło:
Konkret24

"W tym tygodniu w Niemczech zakazana została litera C" - wpis z takim komunikatem niesie się w polskiej sieci. I wprowadza w błąd. Bo wcale nie chodzi o literę. Wyjaśniamy.

W Niemczech "zakazano litery C"? O jaki symbol chodzi

W Niemczech "zakazano litery C"? O jaki symbol chodzi

Źródło:
Konkret24

Aktorzy Mel Gibson i Mark Wahlberg oraz przedsiębiorca Elon Musk razem rzekomo mają stworzyć filmową inicjatywę antylewicową w ramach walki ze zjawiskiem woke - twierdzą użytkownicy mediów społecznościowych. Musk ma w to zainwestować miliard dolarów. Nie jest to jednak prawda. 

Musk, Gibson i Wahlberg zakładają studio filmowe antywoke? Aktorzy tłumaczą

Musk, Gibson i Wahlberg zakładają studio filmowe antywoke? Aktorzy tłumaczą

Źródło:
Konkret24

Według rozpowszechnianego w sieci przekazu prezydent Wołodymyr Zełenski potwierdził, że Polska przekaże Ukrainie swoje myśliwce F-16. To jednak przekłamanie wynikające z błędnej interpretacji posta prezydenta Ukrainy. Tłumaczymy, jak powstało.

Chcą "oddać Ukrainie nasze F-16"? Wyjaśniamy, skąd ten przekaz

Chcą "oddać Ukrainie nasze F-16"? Wyjaśniamy, skąd ten przekaz

Źródło:
Konkret24

Kilka dni po zamachu na Donalda Trumpa w sieci - także polskiej - zaczął krążyć przekaz, że w Stanach Zjednoczonych powstaje "armia weteranów". Mają oni "tłumić ewentualne niepokoje społeczne i zamieszki". Jako dowód rozpowszechniane jest wideo pokazujące rzekomą "armię". Tylko że przekaz jest fake newsem.

Po zamachu na Trumpa "formują armię weteranów"? Kogo widać na tym filmie

Po zamachu na Trumpa "formują armię weteranów"? Kogo widać na tym filmie

Źródło:
Konkret24

"Religia", "kolejna ideologia" - tak poseł PiS Piotr Kaleta przedstawiał problem dziury ozonowej. Sugerował, że został on wymyślony, a na dowód pytał ironicznie: "co się z nią stało?". Otóż dziura wciąż jest.

Poseł Kaleta: "co się stało z dziurą ozonową"? Odpowiadamy

Poseł Kaleta: "co się stało z dziurą ozonową"? Odpowiadamy

Źródło:
Konkret24

"Ale dać Polakowi to rozdawnictwo", "złodziejstwo" - to reakcje internautów na przekaz w sieci, jakoby "przeciętna ukraińska rodzina" miała dostawać 10 tysięcy złotych miesięcznie w ramach różnego rodzaju świadczeń. To fake news stworzony poprzez manipulację danymi.

10 tysięcy złotych miesięcznie dostaje "przeciętna ukraińska rodzina"? To manipulacja

10 tysięcy złotych miesięcznie dostaje "przeciętna ukraińska rodzina"? To manipulacja

Źródło:
Konkret24

"Brawo uśmiechnięta Polska", "Tusk przysłany przez Niemców wykończy Polskę" - piszą internauci, komentując upadłość Browaru Kościerzyna. Tylko że historia ta działa się za poprzedniego rządu. Wyjaśniamy.

Browar Kościerzyna upadł "po pół roku rządów Tuska"? Co to za historia

Browar Kościerzyna upadł "po pół roku rządów Tuska"? Co to za historia

Źródło:
Konkret24

Prokremlowska dezinformacja nie ustaje w podważaniu faktu, że Rosja stoi za zbombardowaniem szpitala dziecięcego w Kijowie. Wykorzystuje do tego stosowaną od początku wojny metodę: fałszywy fact-checking. Kolejną jego odsłoną jest nagranie, które ma być dowodem, że to Ukraińcy zainscenizowali sceny z lekarzem na gruzach szpitala.

"Koszmarny show" i sztuczna krew. Znowu fałszywy fact-checking

"Koszmarny show" i sztuczna krew. Znowu fałszywy fact-checking

Źródło:
Konkret24

Zdaniem Prawa i Sprawiedliwości po zmianie rządu nowe kierownictwo resortu obrony "zmarnowało szanse", które stworzyły podpisane przez ministra Mariusza Błaszczaka umowy na dostawy uzbrojenia. Z odpowiedzi MON dla Konkret24 wynika jednak, że tak nie jest. Każda z tych umów jest kontynuowana.

PiS pyta MON: "co z pięcioma umowami zbrojeniowymi"? Mamy odpowiedź

PiS pyta MON: "co z pięcioma umowami zbrojeniowymi"? Mamy odpowiedź

Źródło:
Konkret24

Według rozpowszechnianego w mediach społecznościowych przekazu w dwóch amerykańskich stanach Joe Biden otrzymał nominację i nie można już go skreślić z listy kandydatów na prezydenta. Tłumaczymy, że tak nie jest i dlaczego.

Nevada i Wisconsin: tam Bidena nie można już zmienić? Wyjaśniamy

Nevada i Wisconsin: tam Bidena nie można już zmienić? Wyjaśniamy

Źródło:
Konkret24

Według polityków Konfederacji przyjęta przez Parlament Europejski rezolucja zmusza Polskę i pozostałe państwa unijne do wspierania Ukrainy w wysokości co najmniej 0,25 proc. PKB rocznie. Ale rezolucja nie ma mocy prawnej i jest jedynie "formą pewnej woli politycznej". Wyjaśniamy.

Konfederacja: europarlament zmusza Polskę "do stałego finansowania Ukrainy". Nie zmusza

Konfederacja: europarlament zmusza Polskę "do stałego finansowania Ukrainy". Nie zmusza

Źródło:
Konkret24

"Za pieniądze podatników Mastalerek zakleił sobie ucho?" - ironizują internauci, komentując fotografię, na której widać szefa gabinetu prezydenta z opatrunkiem na uchu. W domyśle jest przekaz, że Marcin Mastalerek, goszcząc na konwencji republikanów w USA, w ten sposób pokazał solidarność z Donaldem Trumpem.

Mastalerek na konwencji w USA "zakleił sobie ucho"? Skąd to zdjęcie

Mastalerek na konwencji w USA "zakleił sobie ucho"? Skąd to zdjęcie

Źródło:
Konkret24

Na krążącym w mediach społecznościowych zdjęciu grupa kilkuletnich dzieci oraz ich nauczycielki stoją roześmiani na tle napisu "Kochamy Tuska". Internauci się oburzają, piszą o indoktrynacji dzieci w szkołach, porównują Polskę do Korei Północnej. Ale zdjęcie nie jest prawdziwe.

"Przedszkole na Jagodnie"? Te osoby nie istnieją, napis też

"Przedszkole na Jagodnie"? Te osoby nie istnieją, napis też

Źródło:
Konkret24

Niedługo po pożarze jednej z najpiękniejszych katedr na świecie w mediach społecznościowych zaczęła krążyć mapa Francji mająca przedstawiać, ile jest tam rzekomo "podpalonych, sprofanowanych, zdemolowanych" kościołów. Tylko że opis tej mapy wprowadza w błąd, a ona sama nie jest aktualna.

"Podpalone, sprofanowane, zdemolowane" kościoły? Ta mapa pokazuje co innego

"Podpalone, sprofanowane, zdemolowane" kościoły? Ta mapa pokazuje co innego

Źródło:
Konkret24

13 milionów, 20 milionów, a nawet 22 miliony złotych mieli rzekomo już otrzymać w ramach premii ministrowie i wiceministrowie obecnego rządu - taki przekaz rozsyłany jest w mediach społecznościowych. Powstał po artykule jednego z dzienników, którego informacje zostały jednak przeinaczone.

22 miliony złotych nagród dla ministrów i wiceministrów? Nie, "nie otrzymywali"

22 miliony złotych nagród dla ministrów i wiceministrów? Nie, "nie otrzymywali"

Źródło:
Konkret24

Według rozsyłanego w sieci przekazu dzięki liberalnemu prawo aborcyjnemu w Czechach przyrost naturalny jest dużo wyższy niż w Polsce. Jednak pomieszano różne dane i wskaźniki. A wiązanie prawa aborcyjnego z przyrostem naturalnym lub współczynnikiem dzietności jest błędem. Wyjaśniamy.

Prawo do aborcji a przyrost naturalny w Polsce i Czechach. Co się tu nie zgadza

Prawo do aborcji a przyrost naturalny w Polsce i Czechach. Co się tu nie zgadza

Źródło:
Konkret24

Politycy Konfederacji zarzucają premierowi złamanie konstytucji i domagają się postawienia Donalda Tuska przed Trybunałem Stanu. Chodzi o podpisanie porozumienia między Polską a Ukrainą. Konstytucjonaliści, z którymi konsultował się Konkret24, w większości nie dostrzegają w tym przypadku złamania prawa - choć mają uwagi.

Umowa rządowa czy międzynarodowa? Eksperci oceniają, co podpisał Tusk z Zełenskim

Umowa rządowa czy międzynarodowa? Eksperci oceniają, co podpisał Tusk z Zełenskim

Źródło:
Konkret24

"Muzeum Narodowe rozprawiło się również z Maryją", "zamiarem tej władzy jest usunięcie nie tylko krzyży" - piszą oburzeni internauci, komentując informację, jakoby z obrazu Jana Matejki wymazano postać Matki Boskiej. W tym rozpowszechnianym między innymi przez Roberta Bąkiewicza fake newsie nie zgadza się nic - z wyjątkiem nazwy muzeum.

Bąkiewicz: z obrazu Matejki usunięto Matkę Boską. To nieprawda

Bąkiewicz: z obrazu Matejki usunięto Matkę Boską. To nieprawda

Źródło:
Konkret24

Po wizycie niemieckiego kanclerza Olafa Scholza w Warszawie wrócił temat reparacji wojennych. Jednak w trwającej debacie publicznej politycy raz mówią o "reparacjach", innym razem o "odszkodowaniach". Oba terminy oznaczają jednak inne pieniądze i dla kogo innego. Wyjaśniamy.

Polska i Niemcy: reparacje vs odszkodowania. Co mylą politycy

Polska i Niemcy: reparacje vs odszkodowania. Co mylą politycy

Źródło:
Konkret24