Sejm pracuje nad projektem ustawy, który rozszerza możliwości służb w zakresie kontroli operacyjnych. Rzecznik rządu uspokaja: służby działają pod kontrolą sądów. Sędziowie: to jest kontrola iluzoryczna, nie mamy odpowiednich instrumentów prawnych. Wyjaśniamy.
Po tym, jak 13 stycznia Sejm odrzucił wniosek o odrzucenie projektu ustawy Prawo komunikacji elektronicznej (zwanego lex pilot) i skierowano go do dalszych prac w sejmowej komisji, nasiliły się głosy o rosnącym zagrożeniu obywateli inwigilacją służb. Sejmowa Komisja Cyfryzacji, Innowacyjności i Nowoczesnych Technologii ma przedstawić sprawozdanie ze swoich prac nad tym projektem do 6 lutego. Wprowadza on zmiany, dzięki którym służby będą mogły zebrać o nas jeszcze więcej informacji. Chodzi między innymi o komunikatory internetowe i pocztę elektroniczną - służby będą mogły poznać lokalizację logowania, nick użytkownika, numer IP. Opozycja i eksperci alarmują. Obawiają się masowej inwigilacji i twierdzą, że nikt nie patrzy służbom na ręce.
Przedstawiciele polskiego rządu, gdy tylko pojawia się temat stosowanej przez służby kontroli operacyjnej, uspokajają, że przecież zawsze jest potrzebna do tego zgoda sądu, czyli ktoś te służby kontroluje. Takiego argumentu użył też 13 stycznia rzecznik rządu Piotr Mueller w wywiadzie w RMF FM. "Nie żyjemy w państwie Orwella" - uspokajał, twierdząc, że rządowy projekt nie jest groźny. "My mówimy o tak naprawdę o aktualizacji uprawnień, jeżeli chodzi o funkcjonowanie służb państwowych w kontekście XXI wieku" - mówił. Pytany przez dziennikarza o nowe dane, które służby będą mogły dostać, odparł: "To wszystko odbywa się w określonej procedurze. To nie jest tak, że służby sobie mówią na życzenie, bez żadnych przesłanek. Tylko w sytuacjach, gdy to wynika z przepisów prawa i generalnie z kontrolą sądów później. W związku z tym to nie jest tak, że służby sobie mogą z tych danych korzystać, jak chcą. I to jest podstawowa różnica. Czyli przepisy działają na takiej samej zasadzie, co dotychczas. Tylko zmienia się kwestia rodzajów używanych narzędzi". Potem rzecznik dawał do zrozumienia, że w Polsce jest tak samo jak w wielu innych krajach, gdzie również sądy mają kontrolować używanie takich narzędzi, jakimi dysponują służby polskie.
Wagę kontroli sądowej nad operacjami służb rząd Zjednoczonej Prawicy podnosił już wcześniej - na przykład przy okazji afery Pegasusa. W ostatnim czasie Maciej Wąsik, wiceszef Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, kilkukrotnie podkreślał, że na kontrolę operacyjną najpierw zgodę musi wydać prokurator, a potem sąd. Wiceminister sprawiedliwości Michał Woś w rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną" w 2021 roku przekonywał: "Wszystkie działania przy wykorzystaniu różnych narzędzi – niezależnie czy nazywać je będziemy Pegasusem, Herkulesem czy innym Minotaurem – podejmowane są zawsze za zgodą sądu, w sformalizowanej procedurze. (...) Kontrola operacyjna jest prowadzona pod kontrolą sądu, by zachowane były najwyższe standardy". Stanisław Żaryn, zastępca koordynatora służb specjalnych, mówił w opublikowanym na Twitterze wideo podobnie: "Każde użycie metod kontroli operacyjnej uzyskuje wymagane prawem zgody, w tym kluczową zgodę sądu".
Zgoda sądu jest rzeczywiście kluczowa, by służby mogły kontrolę operacyjną rozpocząć zgodnie z prawem. Lecz ta zgoda nie jest równoznaczna z kontrolowaniem działań służb. Sędziowie i eksperci mówią wprost: teoria sobie, a praktyka sobie. Wyjaśniamy, dlaczego w Polsce kontrola sądów na operacjami służb jest tylko iluzoryczna.
Kto może w Polsce podsłuchiwać i kontrolować treści?
Polskie prawo przewiduje, że kontrolę operacyjną – czyli: podsłuchy, kontrolę SMS-ów, przesyłek czy treści korespondencji pocztowej lub mailowej – mogą stosować następujące służby: policja, Straż Graniczna (SG), Służba Ochrony Państwa (SOP), Żandarmeria Wojskowa (ŻW) i Służba Celno-Skarbowa (SCS) działająca w ramach Krajowej Administracji Skarbowej (KAS), a ponadto służby specjalne: Centralne Biuro Antykorupcyjne (CBA), Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego (ABW) i Służba Kontrwywiadu Wojskowego (SKW), Biuro Nadzoru Wewnętrznego (BNW) Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji i od grudnia 2022 roku Inspektorat Wewnętrzny Służby Więziennej (IWSW).
Każda z tych instytucji, by móc zastosować kontrolę operacyjną, musi najpierw uzyskać zgodę właściwego prokuratora okręgowego lub prokuratora generalnego, a następnie sądu okręgowego. Kontrola operacyjna dotyczyć może wyłącznie sytuacji, w których stosowanie innych metod jest bezskuteczne lub nieprzydatne. Co więcej, jest ona ograniczona do przestępstw katalogowych, czyli wymienionych w ustawach przestępstw umyślnych ściganych z oskarżenia publicznego. To 11 kategorii przestępstw, m.in. przestępstwa przeciwko mieniu, ekonomiczne, przeciwko bezpieczeństwu powszechnemu, narkotykowe itd. Zostały wymienione w art. 19 ustawy o policji.
Sąd okręgowy zarządza kontrolę operacyjną na trzy miesiące, może ją na wniosek odpowiedniej instytucji, po uzyskaniu zgody prokuratora, przedłużyć o kolejne trzy miesiące. W szczególnie uzasadnionych przypadkach, "gdy podczas stosowania kontroli operacyjnej pojawią się nowe okoliczności istotne dla zapobieżenia lub wykrycia przestępstwa albo ustalenia sprawców i uzyskania dowodów przestępstwa" - może być przedłużona "na następujące po sobie okresy, których łączna długość nie może przekraczać 12 miesięcy". Czyli w sumie kontrola operacyjna może trwać nawet 18 miesięcy.
Z roku na rok coraz więcej wniosków o kontrolę operacyjną
Jaka jest w Polsce skala kontroli operacyjnych? W 2022 roku pisaliśmy, że w ostatnich latach przybywa zarówno wniosków o kontrolę operacyjną składanych przez różne służby, jak i sądowych zgód. Wcześniej policja składała takich wniosków 7-10 tys. rocznie; w 2021 roku - już ponad 11 tys. Liczba osób, wobec których wnioskowano o kontrolę operacyjną, wynosiła rocznie 5-6 tys. - ale w 2021 roku było to 7 tys.
Chociaż co roku sądy zgadzają się na kontrole operacyjne wobec 5-7 tys. osób, nie znaczy to, że tyle osób w danym roku było inwigilowanych - mogło być ich więcej, gdy realizowano kontrole zarządzone jeszcze w poprzednich latach. Niemal każdy wniosek o kontrolę operacyjną jest uwzględniany. Odmów ze strony prokuratorów (przypomnijmy: wnioski o kontrolę operacyjną muszą być najpierw zaakceptowane przez prokuratorów) i sądów jest bardzo mało. W 2020 roku prokuratorzy i sądy wydały 171 odmów, co stanowiło 1,7 proc. wszystkich wniosków; w 2019 roku - 131, czyli 1,3 proc. wniosków. W 2021 roku prokuratorzy i sądy odrzucili zaledwie 162 policyjne wnioski - to zaledwie 1,4 proc. złożonych.
"Jako sędzia chciałbym mieć instrumenty kontroli czy to, co dostaję, jest rzetelne, niezmanipulowane"
O kontroli sądów na służbami - czy raczej braku możliwości takiej kontroli - było ostatnio głośno po ujawnieniu informacji, że polskie służby korzystają z Pegasusa. Rok temu podczas debaty w Sejmie przywrócony do pracy w Sądzie Okręgowym w Warszawie sędzia Piotr Gąciarek mówił, że sąd, który otrzymuje do rozpatrzenia wniosek o zgodę na zastosowanie kontroli operacyjnej, nie ma wiedzy, za pomocą jakiego oprogramowania (np. Pegasusa) służby będą prowadzić swoje czynności. "Sąd nie ma takiej informacji" - stwierdził sędzia. Wyraził szereg zastrzeżeń dotyczących nadzoru nad specsłużbami. "Nie mamy i nigdy żeśmy nie mieli tak naprawdę niezależnego organu nadzoru nad czynnościami operacyjnymi służb. Nie ma w Polsce nikogo, kto mógłby wejść w te służby i zażądać wszystkiego, łącznie z dokumentami tajnymi. Wszystko opiera się na zaufaniu i założeniu, że w CBA i ABW pracują ludzie z gruntu uczciwi" - mówił Gąciarek. Takiej kontroli - jak dodał - nie sprawuje sąd. "Przepisy o CBA, ABW czy policji mówią, że przedstawia się sądowi, wraz z wnioskiem, materiały uzasadniające kontrolę operacyjną. Nigdy sąd nie będzie wiedział, czy przedstawiono mu 100 procent, 90 procent, a może 20 procent i czy jest to skompilowane, zmanipulowane" - zaznaczył.
Podobnie mówił potem w TVN24 podczas debaty "Operacja Pegasus". "System działa tak, że zakładamy, że funkcjonariusze służb są stuprocentowo profesjonalni, uczciwi, rzetelni, działają w interesie publicznym, a nie politycznym. Dla mnie to jest za mało, jako sędzia chciałbym mieć instrumenty kontroli czy to, co dostaję, jest rzetelne, niezmanipulowane" - powiedział. "Gdyby którykolwiek z sędziów wiedział, że będzie wykorzystane takie narzędzie jak Pegasus, to bardzo wątpię, czy ta zgoda byłaby wydana" - dodał. Jednocześnie wskazywał, że sąd "nie ma ani kompetencji, ani wiedzy, żeby wnikać w aspekty techniczne" związane z działaniem systemu Pegasus. Według niego nadzór sądowy nad służbami jest "kulejący".
"Służby, wnioskując o kontrolę operacyjną, przesyłają do sądów tylko te materiały, które są dla nich wygodne" – mówił w 2022 roku w "Rzeczpospolitej" Wojciech Klicki, ekspert z fundacji Panoptykon.
"Wobec bierności sądów decydujących o inwigilacji sądowa kontrola działań policji i służb wywiadowczych zostaje sprowadzona do legitymizującej fikcji" - alarmowała we wrześniu 2022 roku roku prof. Ewa Łętowska.
"Brakuje stałej kontroli lub nadzoru nad działaniami służb prowadzonej przez niezawisłą i niezależną instytucję"
Rok temu portal Wyborcza.pl opublikował materiał na podstawie rozmów z sędziami (wypowiadali się anonimowo). Wskazali oni, gdzie widzą potencjalne pola do nadużyć ze strony służb, których z braku prawnych instrumentów nie są w stanie sprawdzić: wykroczenie poza zakres przedmiotowy zgody; pobieranie danych wstecz; manipulacje przy zgodach, w których nie wskazano tożsamości osoby; niepełny materiał ze służb.
Marek Celej, sędzia w stanie spoczynku pracujący dawniej w Sądzie Okręgowym w Warszawie, w rozmowie z Konkret24 również mówi o iluzorycznej kontroli sądu, jeśli chodzi o liczbę wpływających wniosków. - To tysiące spraw rocznie. Nie jesteśmy fizycznie dokładnie sprawdzić każdej sprawy - stwierdza. Informuje, że raz w roku sędziowie dostają pełny wykaz ze służb z informacją o wydanych zgodach. Część z tych spraw wybierają do kontroli merytorycznej. - Ale to tylko część - podkreśla Celej. On przeprowadził dwie takie kontrole i nic nie wykazały. Uważa, że obłożone pracą sądy nie są w stanie w pełni i w sposób ciągły kontrolować służb.
Zgada się z nim sędzia Maciej Czajka z krakowskiego Sądu Okręgowego. Przyznaje, że kontrola sądowa jest punktowa i że może być traktowana jako pobieżna. - Brakuje stałej kontroli lub nadzoru nad działaniami służb prowadzonej przez niezawisłą i niezależną instytucję, złożoną z fachowców, którzy znają się na pracy operacyjnej i nie obawiają się władzy przy podejmowaniu decyzji. To mogłoby gwarantować większą skuteczność niż incydentalna kontrola sądu w obecnym wymiarze - stwierdza sędzia w rozmowie z Konkret24.
Sędzia: "Nie wiem, jak to jest dalej prowadzone, jakie działania podejmują służby"
Obaj sędziowie oceniają, że generalnie wnioski służb są dobrze przygotowane i nie budzą wątpliwości. Choć sędzia Celej zauważa, że sędziowie coraz częściej korzystają z kancelarii tajnej, by bardziej szczegółowo przejrzeć przedstawiony materiał. Sędzia Czajka zwraca natomiast uwagę na rzecz szczególnie istotną: po wydaniu decyzji w sprawie kontroli operacyjnej sędzia traci kontakt ze sprawą. - Nie wiem, jak to jest dalej prowadzone, jakie działania podejmują służby. Może to być ewentualnie potem zweryfikowane przy wniosku o przedłużenie kontroli operacyjnej czy po skierowaniu aktu oskarżenia do sądu - mówi. A sędzia Celej dodaje, że służby nie informują sędziów na przykład o zakończeniu kontroli operacyjnej.
Były sędzia Sądu Okręgowego podkreśla, co zmieniła sprawa Pegasusa. - To unaoczniło, że jako sędziowie nie wiedzieliśmy, jaka technika podsłuchowa może się kryć za danym wnioskiem, że tam może być Pegasus. Dlatego służby muszą przedstawiać nam pełną informację, w jaki sposób będą kogoś inwigilowały. To przecież ingerencja w życie osobiste obywatela - zauważa sędzia Marek Celej.
Obaj sędziowie z rozmowie z Konkret24 podkreślają, że według prawa rolą sądu jest tylko podjęcie decyzji: uwzględnić wniosek bądź go oddalić, gdy nie spełnia wymogów lub nie ma podstaw. - Nie możemy przeprowadzać jakby postępowania w pełnej skali, czy żądać na przykład podejmowania przez służby określonych działań i dokumentów - mówi sędzia Czajka. - Mamy zbadać tylko konkretny wycinek danej sprawy i sprawdzić, czy złożony wniosek jest zasadny - stwierdza sędzia Celej.
Pytamy Wojciecha Klickiego z Fundacji Panoptykon o wypowiedź rzecznika rządu, który w RMF FM dawał do zrozumienia, że nadzór w Polsce nad służbami jest taki sam jak w wielu innych krajach. Ekspert wskazuje dwie różnice: - W innych krajach - na przykład w Niemczech czy w Norwegii - są specjalne instytucje zajmujące się ciągłą kontrolą nad służbami. Ponadto tam system jest tak zorganizowany, że wydanie zgody przez sąd na kontrolę operacyjną nie jest formalnością, co niestety u nas jest standardem - wyjaśnia Klicki.
Źródło: Konkret24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock