Najpierw miał się pojawić tweet z cytatem Mariusza Błaszczaka na profilu MON, który oburzył internautów. Potem tweet miał zniknąć, ale krytyka pod adresem ministra się rozkręciła. Czy minister powiedział, że czołgi Abrams będą stacjonowały na równinie zwanej Bramą Smoleńską - czyli nie w Polsce? Wyjaśniamy.
Cytat z ministra obrony narodowej Mariusza Błaszczaka, który pojawił się w czwartek 22 lipca na twitterowym koncie MON i szybko znikł, wywołał burzę komentarzy. Na przesyłanym m.in. przez dziennikarzy i polityków screenie z tweeta MON czytamy: "Czołgi #Abrams będą stacjonowały na równinie. Ta równina nazywana jest 'Bramą Smoleńską'. Nie ma tam rzek, które muszą być przeprawiane. Te czołgi będą broniły Warszawy i Polski przez agresją. Kupiliśmy te czołgi, aby odstraszyć Rosję od ataku na Polskę".
Chodzi o 250 amerykańskich czołgów Abrams, które ma kupić Polska. Poinformował o tym 14 lipca podczas uroczystości w I Warszawskiej Brygadzie Pancernej w Wesołej Jarosław Kaczyński, prezes Prawa i Sprawiedliwości, wicepremier ds. bezpieczeństwa. Cytat z szefa MON wywołał dyskusję w internecie, ponieważ wspomniana Brama Smoleńska leży... na pograniczu Rosji i Białorusi.
Krążący po sieci tweet MON nie jest już dostępny. Fakt, że się pojawił, a następnie został skasowany, potwierdził Konkret24 Marek Świerczyński, analityk Polityki Insight. Był jednym z pierwszych, którzy zwrócili uwagę na ten post.
Zapytaliśmy MON, czy potwierdza, że wpis z wyżej cytowaną treścią został opublikowany na twitterowym profilu, a potem skasowany. Do publikacji tekstu nie dostaliśmy odpowiedzi. Jednak do tego momentu MON nie zaprzeczył też oficjalnie, że opisywany tweet - który wzbudził taką dyskusję - ukazał się na jego koncie.
"Ciekawe czy Pan Błaszczak wie, gdzie znajduje się ta 'Brama Smoleńska'?"
Zrzut ekranu domniemanego tweeta MON krążył w internecie, wywołując kolejne komentarze. "MON właśnie wycofał twitta o Abramsach na Bramie Smoleńskiej, spojrzeli na mapę" - napisał Marek Świerczyński. "To jednak niesamowite, wystarczy wejść do wiki by odkryć, że brama smoleńska to pogranicze Rosji i Białorusi" - skomentował Bogusław Sonik, poseł Koalicji Obywatelskiej. "Brama Smoleńska, gdzie minister obrony chce rozmieszczać czołgi, które może kiedyś kupi, znajduje się na pograniczu Białorusi i Rosji. Chroń nas, Boże, przed wariatami na wysokich urzędach. Zwłaszcza z dostępem do broni" - to z kolei ocena innego posła KO Marcina Bosackiego.
Szefa MON krytykował też Tomasz Siemoniak, poseł Platformy Obywatelskiej i były minister obrony. "MON twitta skasował, ale w filmiku z wywiadem na stronie @wPolscepl można przekonać się, że minister Błaszczak rzeczywiście mówi o rozmieszczeniu polskich czołgów Abrams w Rosji i na Białorusi. Skąd prezes PiS wytrzaskuje tak niekompetentnych gości?" - zapytał (pisownia wszystkich postów oryginalna).
Komentowali też inni internauci: "Pytanie brzmi - kto chce kupić Abramsy i stacjonować je na Białorusi?!!!"; "Ciekawe czy Pan Błaszczak wie, gdzie znajduje się ta 'Brama Smoleńska'?"; "Dla ministra globus polski się należy"; "To świadczy o braku wiedzy o współczesnej sztuce wojennej w ministerstwie".
Serwis kojarzony z rosyjską dezinformacją reaguje
Krążący w polskim Twitterze screen szybko dotarł do białoruskiej sieci. "Były minister obrony narodowej Tomasz Semoniak oskarżył obecnego ministra obrony Błaszczaka o całkowitą niekompetencję" - brzmiał tytuł tekstu, która pojawił się na stronie belvpo.com. Wiernie przetłumaczono tam treść rozsyłanego tweeta MON na rosyjski, skracając jednak ostatnie zdanie. Zostało, że polski minister miał stwierdzić: "kupiliśmy te czołgi, aby przestraszyć Rosję". W tekście czytamy: "Z kolei Tomasz Semoniak twierdzi, że kupione przez Polskę od USA czołgi M1 Abrams (250 sztuk) zostaną rozmieszczone przy granicy z Białorusią i Rosją nie celem obrony, ale agresji".
Serwis belvpo.com był już oskarżany o rozpowszechnianie rosyjskiej dezinformacji. Śledztwo przeprowadzone przez grupę aktywistów wykazało, że strona ta jest prowadzona z terytorium Federacji Rosyjskiej i wchodzi w skład większej siatki portali dezinformujących m.in. w temacie Białorusi, Ukrainy i Polski, realizując główne założenia rosyjskiej polityki informacyjnej. Serwis ten był również zaangażowany w publikowanie wycieków ze skrzynki mailowej szefa kancelarii premiera Michała Dworczyka.
Co naprawdę powiedział minister Błaszczak
Skąd mógł się wziąć cytat w tweecie MON, który potem miał zostać usunięty? 22 lipca minister Błaszczak był gościem Telewizji wPolsce.pl - a na profilu MON na Twitterze na bieżąco podawano cytaty z ministra. Obejrzeliśmy ten wywiad i znaleźliśmy fragment, który odpowiada temu, co miało się pojawić na Twitterze.
Mariusz Błaszczak na początku rozmowy został zapytany, czy Abramsy, które planuje kupić Polska, "nie są za ciężkie na polską infrastrukturę". Jego odpowiedź brzmiała: "Nie są, dlatego że proszę zwrócić uwagę, gdzie one będą stacjonowały. Będą stacjonowały na równinie. To jest taka równina, która nazywana jest przez strategów Bramą Smoleńską, potem Bramą Brzeską, a więc ona ciągnie się od wschodniej Rosji aż po Polskę. Tam nie ma rzek, przez które musiałyby się przeprawiać te czołgi. Te czołgi po prostu będą broniły Warszawy. Będą broniły Polski". Za chwilę doprecyzował: "żeby odstraszyć Rosję od ataku na Polskę".
Cała wypowiedź ministra różni się więc od tego, co miało zostać zacytowane na twitterowym profilu MON - Błaszczak jednak nieco szerzej tłumaczył, o jaką równinę chodzi. Chociaż powiedział o wschodniej Rosji, a powinien o zachodniej. Nie powiedział też w analizowanym fragmencie rozmowy, że Polska już czołgi kupiła. Pytanie dziennikarki o ciężkość maszyn odnosiło się do krytycznych opinii w sieci, że Abramsy są za ciężkie na polskie mosty, a konstrukcja ich silników nie pozwala na pokonywanie głębokich przeszkód wodnych, np. Wisły. Dlatego Błaszczak powiedział, że tam, gdzie będą stacjonowały, nie ma rzek.
Brama Smoleńska: idee fixe Rosji
Brama Smoleńska to geostrategiczne pojęcie określające przesmyk między górną Dźwiną a górnym Dnieprem. Leży w pobliżu białoruskiej Orszy i rosyjskiego Smoleńska. Z kolei tereny na pograniczu polsko-białoruskim w okolicach Brześcia i Białej Podlaskiej określa się Bramą Brzeską.
- Jeśli mówimy o ewentualnych działań wojennych, geografia wojskowa ma znaczenie - tłumaczy w rozmowie z Konkret24 Marek Świerczyński. Wyjaśnia, że obszar między tymi bramami jest równiną i stanowi w miarę dogodne przejście bez większych przeszkód terenowych, takich jak rzeki, dla wojsk lądowych. - Myślimy w Polsce, że Warszawa leży w środku naszego kraju, a tymczasem do stolicy od Bramy Brzeskiej jest w prostej linii zaledwie trochę ponad sto kilometrów - zauważa.
- Brama Smoleńska to idee fixe doktryny wojennej Rosji. Bo to kluczowy teren do przemieszczania się wojsk lądowych w stronę Moskwy, ale i w drugą stronę. W przeszłości właśnie ciągiem między Bramą Brzeską a Bramą Smoleńską szły do Rosji wojska Napoleona czy Hitlera - lub w odwrotną stronę, w kierunku Trzeciej Rzeszy, szła Armia Czerwona - wyjaśnia w rozmowie z Konkret24 Anna Maria Dyner, analityczka ds. Białorusi i polityki bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej w programie Bezpieczeństwo Międzynarodowe Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
- Natomiast gdy przekroczy się ze wschodu Bramę Brzeską, ma się już stosunkowo łatwe dojście do Warszawy. To najkrótsza droga, gdy sforsuje się Bug, który nie jest szeroką rzeką. Tędy szła na przykład Armia Czerwona podczas ofensywy w 1944 roku - przypomina Dyner.
"Od urzędnika takiej rangi moglibyśmy wymagać precyzyjnego języka"
- Ja oczywiście rozumiem intencję ministra: że miał na myśli to, że czołgi będą od polskiej strony blokować najłatwiejszy do pokonania korytarz prowadzący od jednej bramy do drugiej. Jednak obie te bramy znajdują się na terytorium białoruskim - stwierdza Marek Świerczyński. - Od urzędnika takiej rangi moglibyśmy wymagać precyzyjnego języka - uważa.
W odpowiedzi na krytykę, jaka pojawiła się na profilu MON po tweecie, który potem skasowano, na tym samym profilu pojawił się potem taki komentarz: "Niezrozumienie tej informacji to ignorancja historii. Określenie 'Brama Smoleńska' jest pojęciem powszechnie znanym w historii i geografii wojskowej. Przez wieki miała ona kluczowe znaczenie dla bezpieczeństwa Rzeczypospolitej".
Abramsy dla 18 Dywizji Zmechanizowanej
"Nasza armia w krótkim czasie - pierwsze dostawy, jeśli wszystko dobrze pójdzie już w przyszłym roku - wzbogaci się o dużą liczbę najnowocześniejszych w tej chwili na świecie, bo to jest ta najnowsza wersja, która dopiero wchodzi na uzbrojenie armii amerykańskiej, czołgów Abrams" - zapowiedział 14 lipca Jarosław Kaczyński.
Program zakupu tych czołgów, jak informował minister obrony, jest szacowany na 23 mld zł. "Zasadniczą cenę stanowią oczywiście czołgi, ale oprócz tego ten program również zawiera pakiet logistyczny, pakiet szkoleniowy. Również pieniądze, które przeznaczymy na rozbudowę infrastruktury, a także, co jest niezwykle istotne, pieniądze, które przeznaczamy na kupienie amunicji" - mówił szef MON. Finansowanie programu zakupu czołgów Abrams będzie realizowane spoza budżetu MON na mocy uchwały Rady Ministrów i ma nie wpłynąć na inne programy modernizacyjne dla Wojska Polskiego.
Czołgi trzeciej generacji Abrams M1A2 SEPv3 będą miały m.in. system pozwalający na współpracę z wyrzutniami rakiet HIMARS i samolotami F-35, a także zdolność do wykorzystywania programowalnej amunicji. Abramsy, jak podał portal wojsko-polskie.pl. zostaną skierowane do 18 Dywizji Zmechanizowanej. Amerykańskie Abramsy zyskały sławę w czasie dwóch wojen w zatoce Perskiej - w 1991 i w 2003 roku.
Jak poinformował minister Błaszczak, rozpoczęto formalną procedurę Foreign Military Sales poprzez wysłanie dokumentu Letter of Request określającego zapotrzebowanie strony polskiej. Kolejnymi krokami będą notyfikacja Kongresu i negocjacje zakończone – o ile wszystko się uda – podpisaniem z władzami USA umowy międzyrządowej na dostawę czołgów wraz z pakietem dodatkowego wyposażenia.
Autor: Jan Kunert, współpraca: Gabriela Sieczkowska, Piotr Jaźwiński, Michał Istel / Źródło: Konkret24; zdjęcie: Maciej Kulczyński / PAP