"Zakłamana pigułka śmierci", "szkodliwa dla organizmu", "nie powinna być stosowana przez kobiety poniżej 18. roku życia" - takie nieuzasadnione tezy głoszą politycy, którzy są przeciwko dostępności tabletki "dzień po" bez recepty. Lekarze ostrzegają przed "biciem politycznej piany". Z ich pomocą wyjaśniamy, na czym polega działanie tabletki "dzień po".
Rządowy projekt nowelizacji ustawy o prawie farmaceutycznym, który przewiduje, że dla osób powyżej 15. roku życia dostępny będzie bez recepty jeden z hormonalnych środków antykoncepcyjnych - tak zwana tabletka "dzień po" - wzbudził sprzeciw części polityków. W dyskusji sejmowej i medialnych wywiadach wymieniali rzekome zagrożenia i skutki zażycia takiej tabletki. Niektóre głoszone publicznie tezy nie są zgodne z wiedzą medyczną.
Od lipca 2017 roku tabletki "dzień po" są dostępne w Polsce tylko na receptę. Projekt zmian w tym obszarze premier Donald Tusk zapowiedział 15 stycznia. Nowelizacja ustawy Prawo farmaceutyczne wpłynęła do Sejmu 30 stycznia. 8 lutego projekt przeszedł przez pierwsze czytanie w komisji zdrowia, następnie - tego samego dnia - drugie czytanie na posiedzeniu Sejmu. Po nim zdecydowano o ponownym skierowaniu projektu nowelizacji do komisji zdrowia.
Politycy: "może uszkodzić dziecko", "szkodliwa dla organizmu", "pigułka śmierci"
9 lutego gościem "Porannej rozmowy w RMF FM" był współprzewodniczący Konfederacji Sławomir Mentzen i mówił między innymi o projekcie nowelizacji dotyczącym tabletki "dzień po". Nie krył, że pomysłu rządu nie popiera. Tak tłumaczył, z czego wynikają jego zastrzeżenia: "[Pigułka "dzień po"] Może uszkodzić dziecko, jeżeli to dziecko już tam jest. Skąd taka piętnastolatka ma wiedzieć, czy jest dzień po czy miesiąc po? Bo być może jest dzień po i miesiąc po". Dalej mówił:
Mamy pigułkę czy tam tabletkę "dzień po", która może być szkodliwa dla organizmu, która nie była badana na piętnasto-, szesnastolatkach, która według producenta nie powinna być zażywana przez ludzi poniżej 18. roku życia i nagle polskie państwo mów piętnastolatkom: jedzcie, nie ograniczajcie się.
Tego samego dnia o tabletce "dzień po" mówił w programie "Gość Radia Zet" poseł PiS Robert Telus - poinformował, że w Sejmie zagłosuje przeciwko proponowanym przepisom. "Jestem katolikiem, mam swoje poglądy. (...) Doszliśmy do pewnej takiej niezręcznej sytuacji. Dziewczyna piętnastoletnia będzie mogła spożyć tabletkę 'dzień po' i nie będzie mogła przepić jej energetykiem, bo energetyk jest od 18. roku" - tłumaczył, dodając: "Ja osobiście, jako Robert Telus, jestem przeciwko tabletce dzień po, bo ona zabija życie".
Podkreślmy: obu tych polityków pytano nie o tabletkę poronną, tylko o tabletkę "dzień po". W sejmowej dyskusji w trakcie drugiego czytania projektu nowelizacji ustawy Prawo farmaceutyczne głos zabrało wielu polityków i polityczek. Cytujemy niektóre wypowiedzi (za stenogramem):
Pigułka "dzień po" to środek wczesnoporonny.
W pewnych przypadkach, bez żadnych wątpliwości, ona ma charakter wczesnoporonny, wczesnoaborcyjny. I w takich sytuacjach mówimy jednak o zabiciu nowego życia.
Sprowadzacie młode kobiety do przedmiotu – przedmiotu, który można wykorzystać, a potem podać tabletkę (oklaski) dla pewności, abyście nie mieli, jak wy to nazywacie, problemu. Tak traktujecie polskie kobiety. Konsekwencje zażywania tych tabletek to uszkodzenie organów wewnętrznych, chociażby wątroby.
A co z kobietami, które już są w trzecio- bądź czterotygodniowej ciąży, a które - biorąc tabletkę - mogą przez to stracić swoją ciążę, o której jeszcze nie wiedzą? Czy te kobiety są jakkolwiek chronione przez ustawę? Nie.
Chcecie zabijać dzieci. Odsyłam państwa do ustawy o rzeczniku praw dziecka, gdzie w artykule drugim jest podana definicja dziecka, która mówi, że dzieckiem jest każda istota ludzka od poczęcia do osiągnięcia pełnoletności. Chcecie, żeby dzieci zabijały swoje dzieci i właśnie po to robicie ustawy tego typu.
Jaki jest mechanizm działania tabletki "dzień po"? Otóż mechanizm działania tabletki "dzień po" polega na spowolnieniu transportu embrionu w jajowodach oraz zahamowaniu i utrudnieniu implantacji embrionu w macicy. To powoduje śmierć dziecka. Stosowanie tabletek "dzień po" jest bardzo niebezpieczne dla zdrowia dziewcząt, gdyż zaburza rozwój biologiczny i psychiczny, a także może w przyszłości wpływać na płodność. Tabletka "dzień po" wiąże się z niszczeniem zdrowia i moralności, a możliwość jej niekontrolowanego stosowania może niestety wpływać na liczbę aktów przemocy wobec kobiet. Reasumując, tabletka "dzień po" to zakłamana pigułka śmierci.
Już z tych wypowiedzi wynika, że niektórzy politycy nie wiedzą, czym się różni tabletka "dzień po" od poronnej. Pierwsze są dostępne w polskich aptekach - na receptę, która nie musi być wystawiona przez ginekologa. Natomiast tabletki poronne nie są w ogóle dostępne w polskich aptekach, można je jedynie sprowadzać z zagranicy.
I nie jest to jedyna różnica.
Tabletka "dzień po", czyli o jaki środek medyczny chodzi
Tabletka "dzień po" to rodzaj antykoncepcji awaryjnej, czyli stosowanej w wyjątkowych sytuacjach. Jej przeznaczeniem jest niedopuszczenie do zajścia w ciążę. Zapobiega ona temu poprzez "wywołanie zmian w błonie śluzowej macicy, uniemożliwiających zagnieżdżenie się zarodka w macicy" - wyjaśniał w rozmowie z tvn24.pl ginekolog dr n. med. Grzegorz Mrugacz, dyrektor medyczny Kliniki Bocian.
W dyskusji polityków, w tym w cytowanych wyżej wypowiedziach, padło dużo nieprawdziwych i manipulacyjnych tez na temat tego środka. Nowelizacja ustawy Prawo farmaceutyczne przewiduje, że bez recepty dostępny będzie jeden z hormonalnych środków antykoncepcyjnych zawierający 30 mg octanu uliprystalu, czyli substancję, która zatrzymuje proces uwalniania komórki jajowej przez jajniki. Załącznik do ustawy wskazuje, że chodzi o tabletkę EllaOne. Należy ją zażyć jak najszybciej po niezabezpieczonym stosunku, maksymalnie do 120 godzin od współżycia.
W uzasadnieniu projektu napisano, że "moment ukończenia 15. roku życia powinien stanowić optymalną cezurę czasową dla umożliwienia nabywania omawianych środków antykoncepcyjnych bez recepty". Wytłumaczono to tym, że "zakończenie okresu dojrzewania płciowego, czyli osiągnięcie wieku rozrodczego przez dziewczęta, osiągane jest średnio około 15. roku życia".
W Charakterystyce Produktu Leczniczego (ChPL) opublikowanej na stronie Europejskiej Agencji Leków - organu, który zapewnia ocenę naukową, nadzór i monitorowanie bezpieczeństwa produktów leczniczych w Unii Europejskiej - czytamy, że to antykoncepcja do stosowania w przypadkach nagłych, sporadycznych i w żadnym razie nie powinna zastępować stałej metody antykoncepcyjnej. Nie zalecono wielokrotnego stosowania produktu w tym samym cyklu miesiączkowym ze względu na niewystarczające zbadanie bezpieczeństwa stosowania i skuteczności leku w takim przypadku. Zaznaczono też, że "zastosowanie antykoncepcji w przypadkach nagłych za pomocą tabletki EllaOne nie zawsze zapobiega ciąży". Wśród najczęściej zgłaszanych reakcji niepożądanych wymieniono bóle głowy, mdłości, bóle brzucha i bolesne miesiączkowanie.
Co istotne - wobec wypowiedzi niektórych polityków - według ChPL octan uliprystalu w celu antykoncepcji doraźnej jest odpowiedni dla kobiet w wieku rozrodczym, w tym osób młodocianych i nie wykazano żadnych różnic w zakresie bezpieczeństwa lub skuteczności w porównaniu z kobietami dorosłymi w wieku co najmniej 18 lat.
Jak każdy środek medyczny, tak i ten powinien być stosowany zgodnie z przeznaczeniem i przy uwzględnieniu informacji zawartych w Charakterystyce Produktu Leczniczego (także w dołączonej do leku ulotce). Nigdy bowiem nie zaleca sią używania leku - i dotyczy to każdego środka - niezgodnie z zaleceniami, dlatego wątpliwości tego typu pomijamy w naszym tekście. Poprosiliśmy ekspertów o wyjaśnienie, jak działa pigułka "dzień po" i czy jest ona - jak sugerują niektórzy politycy - tak bardzo niebezpieczna dla kobiet i dziewcząt oraz czy "zabija życie". Na nasze pytania odpowiedzieli prof. dr hab. Rafał Kurzawa - specjalista endokrynologii ginekologicznej i rozrodczości, prezes Polskiego Towarzystwa Medycyny Rozrodu i Embriologii, kierownik Katedry i Zakładu Zdrowia Prokreacyjnego i Ginekologii PUM w Szczecinie oraz doktor Michał Bulsa - prezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Szczecinie, specjalista położnictwa i ginekologii.
FAŁSZ 1. Tabletka "dzień po" to tabletka wczesnoporonna
"Tabletka 'dzień po' hamuje jajeczkowanie, a tabletka poronna powoduje poronienie" – tak podstawową różnicę między oboma powszechnie mylonymi środkami tłumaczy prof. Rafał Kurzawa. "Tabletka z octanem uliprystalu, substancją czynną, działa przez to, że blokuje wyrzut hormonu zwanego LH (lutropiny) i gdy on zostanie zablokowany, nie dochodzi do owulacji. To jest cały efekt jego działania. Komórka jajowa nie uwolni się z jajnika, a jak się nie uwolni z jajnika, to nie możemy mieć ciąży. Bo nie ma ciąży, gdy mamy same plemniki, a nie ma komórki jajowej" – wyjaśnia szerzej dr Michał Bulsa.
"Prowadzono dywagacje w momencie wprowadzenia tego preparatu, czy ma on też działanie antyzagnieżdżeniowe. Prowadzono różne badania, podczas których u zwierząt prowokowano zapłodnienie, podawano ten preparat i obserwowano, czy dojdzie do zagnieżdżenia. Nie zauważono różnicy u tych organizmów, którym podano ten lek i którym nie podano, w związku z tym ta informacja nie potwierdza się już na modelu zwierzęcym" – dodaje dr Bulsa. "Ponadto, jeżeli spojrzymy na skuteczność tego leku - bo to też jest ważne - nie jest to lek stuprocentowo skuteczny. Więc również to sugeruje, że on wpływa tylko na jeden omawiany mechanizm" - podkreśla.
FAŁSZ 2. Tabletka "dzień po" zabija płód, jeśli kobieta jest w ciąży
Takie twierdzenia prof. Kurzawa kwituje krótko: "To jest oparte na pseudonauce". I wyjaśnia: "Mechanizm działania każdego leku, też tabletek 'dzień po' jest szczegółowo opisany w Charakterystyce Produktu Leczniczego, to jest dostępne online, wystarczy sprawdzić. Mechanizm działania na przykład lewonorgestrelu (substancja stosowana w innej antykoncepcji awaryjnej, leku Escapelle - red.) w tej dawce polega na hamowaniu owulacji, a gdy jest on wzięty w drugiej fazie cyklu, nie wpływa to na implantację".
"Mogę sobie jednak wyobrazić sytuację, w której przyjęcie takiego preparatu w jakiś sposób wpływa na zagnieżdżenie zarodka - ale tylko wtedy, gdy nie jest przyjmowany w sposób zalecany" - zauważa profesor. "Tak może przecież zadziałać każdy lek. Tak też może zadziałać wypicie alkoholu albo wypalenie papierosów w drugiej fazie cyklu miesiączkowego" - przypomina. "Natomiast jeśli chodzi o dalsze okresy ciąży, to przecież to już jest kompletna bzdura, ktoś tu myli pojęcia. Są preparaty, które można podawać w ciąży nieco bardziej zaawansowanej, które wprost mają działanie poronne, ale to nie są tabletki o tym mechanizmie działania, to zupełnie inne produkty. I są zakazane" - zaznacza.
Doktor Michał Bulsa przyznaje z kolei, że nie zna badań, które udowodniły, że przy braniu tabletki "dzień po" dochodzi do efektu poronienia. "Z publikacji, które przeglądałem, wynika, że ten podawany preparat po prostu nie szkodził. Jeżeli nie szkodził, to nie powodował efektu poronienia" - mówi. Lekarz tłumaczy: "W Polsce planowanych jest około - to pewnie zawyżona statystyka - 10 procent ciąż. Czyli 90 procent ciąż jest nieplanowanych. To oznacza, że 90 procent kobiet, gdy zachodzi w ciąże, może pójść na imprezę i napić się tam alkoholu. Efekt embriotoksyczny (toksyczne działanie substancji na zarodek – red.) alkoholu jest doskonale udowodniony, a nie widzę wymogów prawnych, by każda kobieta, która wypija kieliszek wina w wieku produkcyjnym i która nie jest na skutecznej antykoncepcji, robiła sobie test ciążowy czy badanie stężenie beta hCG (jedna z podstawowych metod diagnostyki ciąży – red.) przed wypiciem kieliszka wina. To samo dotyczy palenia papierosów, które również mają negatywny wpływ na ciążę i powikłania w ciąży. I takich czynników możemy zebrać naprawdę wiele".
Natomiast ginekolog dr Mrugacz w rozmowie z tvn24.pl na ten temat zalecał, że jeśli kobieta dopiero po zażyciu tabletki "dzień po" dowiaduje się, że jednak była w ciąży, można wykonać dodatkowe badania na temat możliwego negatywnego wpływu tego środka. - Przyjęcie dużych dawek hormonów teoretycznie może prowadzić do odległych skutków ubocznych. W przypadku wczesnego etapu ciąży, kilka dni od jej zawiązania, te powikłania nie powinny jednak wystąpić - oceniał ginekolog.
FAŁSZ 3. Tabletka "dzień po" jest niebezpieczna dla kobiet poniżej 18. roku życia
Kwestię te badała Europejska Agencja Leków (EMA), która 21 listopada 2014 roku zaleciła dostępność EllaOne bez recepty. Informowała, że należący do agencji Komitet ds. Produktów Leczniczych Stosowanych u Ludzi (CHMP) ocenił, iż środek ten można stosować bezpiecznie i skutecznie. Przypomniała, że preparat jest dopuszczony do obrotu w UE od 2009 roku, "po zebraniu i zbadaniu obszernych informacji na temat zagrożeń i korzyści związanych z jego stosowaniem". Decyzja w tej sprawie zapadła w styczniu 2015 roku, jednak to do poszczególnych krajów członkowskich należała ostateczna decyzja w tej sprawie. W streszczeniu Europejskiego Publicznego Sprawozdania Oceniającego (EPAR) z 2014 roku, dotyczącego EllaOne, EMA podała, że w badaniu nad nim wzięły udział 1533 kobiety w wieku średnio 24 lata, które zgłosiły się w celu uzyskania antykoncepcji doraźnej w okresie od dwóch do pięciu dni po stosunku płciowym bez zabezpieczenia lub gdy zawiodła zastosowana metoda antykoncepcji.
W Charakterystyce Produktu Leczniczego czytamy: "Badania obserwacyjne po wprowadzeniu produktu do obrotu oceniające skuteczność i bezpieczeństwo produktu EllaOne u osób młodocianych w wieku poniżej 17 lat nie wykazały różnicy w profilu bezpieczeństwa i skuteczności w porównaniu do kobiet dorosłych w wieku co najmniej 18 lat". Jak tłumaczy dr Michał Bulsa, taka agencja jak EMA "nie jest organizacją, która siada sobie przy kawie i nagle decyduje, że jakiś lek jest dostępny do obrotu, nie mając danych". "W Polsce jest Państwowa Inspekcja Farmaceutyczna, która czasami wydaje komunikat, że będzie wycofywała jakąś partię konkretnego leku, bo stwierdziła, że coś jest z nią nie tak. Od tego są takie agencje" - stwierdza ekspert.
O bezpieczeństwie tabletki "dzień po" dla osób poniżej 18. roku życia wypowiedziała się także Światowa Organizacja Zdrowia (WHO), która napisała, że nie ma medycznych przeciwwskazań do stosowania antykoncepcji awaryjnej oraz nie ma ograniczeń wiekowych w zakresie jej stosowania.
Profesor Kurzawa, odnosząc się do kwestii stosowania tabletki "dzień po" przez kobiety poniżej 18. roku życia, przyznaje, że według ChPL tabletkę "dzień po" badano na niewielkiej liczbie pacjentek poniżej 18. roku życia, ale: "Mamy tutaj do czynienia z kwestią ewentualnych korzyści, które przewyższają ryzyko związane z niezastosowanym danego leku czy danej metody. W tym wypadku ciąża u nastolatki jest zdecydowanie większym problemem niż podanie takiego preparatu, natomiast ważne jest też to, żeby on nie był zbyt często stosowany" – zaznacza.
Doktor Bulsa kontynuuje ten wątek: "Wątpię, że ktoś świadomie decyduje się na dziecko w wieku piętnastu lat. Natomiast jeżeli jako społeczeństwo prawnie ustaliliśmy, że od piętnastego roku życia można współżyć i nie grożą za to żadne konsekwencje prawne, w związku z tym musimy na to odpowiedzieć. Rozwój kobiety nie kończy się oczywiście w wieku piętnastu lat, bo zazwyczaj całkowity rozwój następuje około siedemnastego-osiemnastego roku życia. Chodzi tu chociażby o rozwój miednicy, która dopiero wtedy jest odpowiednio ukształtowana" - wyjaśnia.
Lekarze zawsze podkreślają, że w trosce o zdrowie kobiety tabletka "dzień po" nie może być stałą, regularną metodą zapobiegania zajściu w ciążę. Jak mówił w rozmowie z tvn24.pl ginekolog dr n. med. Grzegorz Mrugacz, zażycie tabletki "dzień po" jest bowiem "tożsame z przyjęciem dość dużej dawki hormonów" - a to może prowadzić do zaburzeń hormonalnych i powiązanych z nimi zaburzeń cyklu miesiączkowego. Bezpośrednio po przyjęciu antykoncepcji awaryjnej mogą pojawić się objawy takie jak nudności czy złe samopoczucie – wskazywał dr Mrugacz, dodając, że ich występowanie jest jednak rzadkie. Lekarz przestrzega przed stosowaniem tego środka w przypadku czynnej choroby zatorowo-zakrzepowej, kłopotów z żylakami czy chorób wątroby.
W politycznej dyskusji pojawiają głosy, że tabletka "dzień po" może być "niebezpieczna dla zdrowia" i uszkadzać na przykład wątrobę. Jednak Światowa Organizacja Zdrowia w swojej opinii podkreśliła, że "częste stosowanie antykoncepcji awaryjnej może nasilić działania niepożądane, takie jak nieregularne miesiączkowanie, jednak ich wielokrotne stosowanie nie stwarza rozpoznanych zagrożeń dla zdrowia".
A dr Michał Bulsa - odnosząc się do zarzutu, że tabletka "dzień po" może uszkodzić wątrobę - zwraca uwagę na paradoks: "Dzisiaj osoba dorosła mogłaby wziąć teoretycznie 20 gramów paracetamolu i spowodować u siebie ostrą niewydolność wątroby albo jej toksyczne uszkodzenie. Ale nie obserwuję bardzo dużego zastanawiania się nad obrotem paracetamolu w Polsce. Można go kupić na stacji, w sklepie, w aptece, w kiosku. To samo dotyczy leków przeciwbólowych z grupy niesterydowych leków przeciwzapalnych. Możemy przez nie dostać choroby wrzodowej, możemy mieć perforację wrzodu żołądka. Nie widzę woli państwa do kontrolowania tych wszystkich leków. Dostępne są bez recepty tabletki z paracetamolem czy ibuprofenem, preparaty z kodeiną. W pewnej dawce mogą być groźne".
Politycy: kobiety będą nadużywać tabletek "dzień po". Lekarze: nie twórzmy najbardziej kosmicznych schematów
Wśród zastrzeżeń polityków będącymi przeciwnikami nowelizacji ustawy Prawo farmaceutyczne powtarza się to, że kobiety będą nadużywały tabletek "dzień po" i brały ją kilka razy w jednym cyklu miesiączkowym.
"Ci, którzy tak mówią, sami spowodowali, że takie ryzyko istnieje. Mówimy tutaj o kompletnym braku edukacji seksualnej. Ludzie powinni wiedzieć, że są konkretne metody antykoncepcji, które stosuje się w określonych sytuacjach" - komentuje prof. Kurzawa. "Zdecydowanie najlepszą metodą antykoncepcyjną, w zasadzie standardową metodą, która powinna być dostępna i powinno się zwiększyć dostępność tych metod, jest klasyczna antykoncepcja hormonalna. To tabletki antykoncepcyjne, plastry hormonalne, krążki i tak dalej" – wymienia. Podkreśla, że "antykoncepcja awaryjna powinna być dostępna, ale równocześnie za tym powinien iść przekaz, że to antykoncepcja szczególna". "W Polsce tworzy się aura, że powinna to być standardowa metoda antykoncepcyjna. A tak nie jest" – przypomina.
Profesor Kurzawa podkreśla, że "tabletka "dzień po" to tabletka awaryjna i w takiej sytuacji powinna być absolutnie dostępna. "Tryb awaryjny to sytuacja, która się może zawsze zdarzyć, ale niekoniecznie powinna. To zdarzenie samo w sobie powinno dać do myślenia: czy nie należy stosować klasycznej antykoncepcji?" – stwierdza. "Zwracam jeszcze uwagę na inną rzecz: antykoncepcja awaryjna powinna być absolutnie dostępna w jednostkach opieki zdrowotnej w tym na SOR-ach w sytuacji gwałtu" – uważa.
"Skupmy się na tym, by nie tworzyć najbardziej kosmicznych schematów na świecie, bo one mogą wystąpić, natomiast prawa nie tworzy się na absurdalne przykłady" - podsumowuje dyskusję polityków o tabletce "dzień po" dr Michał Bulsa. Zaleca merytoryczną dyskusję, "a nie bicie piany, gdy będziemy próbować sobie udowodnić coraz bardziej odrealnione przykłady, które nie wprowadzają nic do dyskusji i nie rozwiązują żadnego problemu".
Źródło: Konkret24