Według byłego premiera można skrócić okres rządów Mateusza Morawieckiego i nowej Rady Ministrów i w to miejsce szybciej powołać Donalda Tuska i jego rząd - wystarczy zastosować procedurę konstruktywnego wotum nieufności. Konstytucjonaliści mają bardzo duże wątpliwości w tej sprawie.
Leszek Miller, były premier rządu SLD-UP-PSL z lat 2001-2004, a obecnie europoseł Koalicji Obywatelskiej, od kilku tygodni lansuje sposób, jaki jego zdaniem przyspieszy dojście do władzy obecnej opozycji. Tym sposobem ma być wniosek o konstruktywne wotum nieufności wobec rządu premiera Mateusza Morawieckiego. Taki pomysł były premier proponował już na początku listopada. Miało to się wydarzyć już na pierwszym posiedzeniu Sejmu po wyborach, po złożeniu dymisji przez premiera. Pomysł potem powtarzał Marek Sawicki, marszałek senior z Polskiego Stronnictwa Ludowego, co było szeroko dyskutowane. Choć Miller i Sawicki twierdzili, że to konstytucyjnie możliwe, to konstytucjonaliści, z którymi wtedy rozmawialiśmy, nie zgadzali się z tą oceną.
Teraz Leszek Miller wraca do swojego pomysłu. Tym razem jednak nie chodzi o konstruktywne wotum nieufności po dymisji rządu, ale tuż po zaprzysiężeniu nowego i przed głosowaniem w Sejmie dla niego wotum zaufania. Polityk podkreśla, że jest to w pełni zgodne z prawem.
"Natychmiast po zaprzysiężeniu rządu Morawieckiego (27 listopada godz.16.30) do Sejmu powinien wpłynąć wniosek o konstruktywne votum nieufności do Rady Ministrów ze wskazaniem Donalda Tuska jako kandydata na premiera" - napisał 26 listopada na platformie X były premier (pisownia oryginalna). "Siedem dni po tym - 4 grudnia - marszałek Sejmu powinien zwołać Izbę i poddać wniosek pod głosowanie. W ten sposób zakończy się mordęga Mateusza i ośmieszanie władzy wykonawczej w oczach obywateli. Nie ma wątpliwości co do legalności tej procedury, jako że nowy rząd Morawieckiego będzie istniał od zaprzysiężenia i wszystkie przepisy konstytucji będą miały do niego zastosowanie" - ocenił. Następnego dnia opublikował kolejny wpis na ten temat: "Widzę, że wielu z Państwa nie dostrzega różnicy między rządem w stanie dymisji, a rządem powołanym przez prezydenta, ale jeszcze przed uzyskaniem sejmowego wotum zaufania. W pierwszym przypadku konstytucja nie zezwala na wotum nieufności, w drugim wniosek o konstruktywne wotum nieufności jest dozwolony". Swoją propozycję powtórzył później w radiu TOK FM. "Wtedy zamiast dwóch tygodni mamy tydzień męczarni nowego rządu pana Morawieckiego" - przekonywał i zapewniał o konstytucyjności swojego pomysłu.
Tezy Leszka Millera znów wywołały dyskusję. Jego wpis ma 320 tys. odsłon i niemal pół tysiąca komentarzy. Internauci popierają: "Zróbmy tak!"; "Oby"; "To byłoby super rozwiązanie"; "Bardzo bym chciała, by ktoś wreszcie przerwał tę bezczelną farsę"; "Słuszny wniosek"; "Nie ma na co czekać". Ale były też głosy przeciwne: "Nie słucham Leszka Millera. On ma oderwane od życia pomysły. To nie jest dobry pomysł" - skomentował w Polsat News współprzewodniczący Nowej Lewicy, wicemarszałek Sejmu Włodzimierz Czarzasty.
Konstytucjonaliści, z którymi rozmawialiśmy, również uważają, że to nie jest dobry pomysł. Mają wątpliwości i przestrzegają przed jego realizacją.
Wotum zaufania a konstruktywne wotum nieufności
Przypomnijmy, że w wyniku wyborów 15 października do Sejmu dostało się pięć ugrupowań. Jak podała Państwowa Komisja Wyborcza, Prawo i Sprawiedliwość zdobyło 35,38 proc. głosów, Koalicja Obywatelska - 30,70 proc., Trzecia Droga (PSL+Polska 2050) - 14,40 proc., Nowa Lewica - 8,61 proc., a Konfederacja - 7,16 proc. głosów. Tak więc opozycja demokratyczna (KO+Trzecia Droga+Nowa Lewica) może liczyć na 248 mandatów w Sejmie, czyli ma sejmową większość.
W myśl art. 154 konstytucji prezydent desygnuje Prezesa Rady Ministrów. Ten kompletuje rząd i przedstawia jego skład prezydentowi. Następnie prezydent powołuje Prezesa Rady Ministrów i pozostałych członków rządu w ciągu 14 dni od dnia pierwszego posiedzenia Sejmu.
Mimo że z sejmowej arytmetyki wynika, że PiS nie ma szansy na stworzenie rządu, taka misja została powierzona przez prezydenta Mateuszowi Morawieckiemu. Ten przedstawi prezydentowi skład swojego kolejnego rządu, który - jak ogłoszono - zostanie zaprzysiężony 27 listopada. W ciągu kolejnych 14 dni premier przed Sejmem wygłosi program działania rządu. Po expose zwróci się z wnioskiem o udzielenie nowej Radzie Ministrów wotum zaufania. Tak wygląda opisany przez Konstytucję RP pierwszy krok powoływania rządu. Jeśli jednak nowo powołana Rada Ministrów nie zdobędzie zaufania posłów, premier podaje się do dymisji, a inicjatywę w tej sprawie przejmuje Sejm (to drugi krok konstytucyjny). Prezydent zaś dotychczasowemu rządowi powierza dalsze sprawowanie obowiązków.
Wszystko wskazuje na to, że Mateuszowi Morawieckiemu nie powiedzie się misja uzyskania w Sejmie poparcia dla swojego rządu i wówczas w drugim konstytucyjnym kroku to Sejm wskaże nowego premiera - Donalda Tuska, co wynika z umowy koalicyjnej zawartej przez cztery ugrupowania. Może się to jednak stać dopiero w pierwszej połowie grudnia.
Według pomysłu Leszka Millera opozycja może zyskać władzę szybciej. Były premier postuluje, by tuż po zaprzysiężeniu nowego rządu Mateusza Morawieckiego, a jeszcze przed głosowaniem wotum zaufania, do Sejmu złożyć wniosek o konstruktywne wotum nieufności i nad nim preprowadzić głosowanie. Czym jest konstruktywne wotum nieufności? To procedura opisana w art. 158 konstytucji. Wnioskuje o nie grupa co najmniej 46 posłów. We wniosku muszą wskazać imiennie kandydata, który miałby objąć urząd premiera w miejsce odwoływanego. Następnie musi upłynąć co najmniej siedem dni, zanim Sejm będzie mógł zagłosować nad wnioskiem. Do wyrażenia wotum nieufności potrzebna jest większość bezwzględna, czyli 231 posłów (więcej głosujących za wnioskiem niż tych przeciwnych i wstrzymujących się). Jeśli Sejm wyrazi takie konstruktywne wotum nieufności, prezydent musi przyjąć dymisję rządu i powołać wskazanego we wniosku nowego premiera, który następnie przedstawia mu nowych ministrów. Tak wybrany rząd nie musi ponownie uzyskiwać wotum zaufania: po przedstawieniu ministrów prezydent odbiera od nich przysięgę i nowy rząd zaczyna funkcjonować.
Gdyby więc pomysł Leszka Millera się zrealizował i wszystko poszło po jego myśli, w pierwszym tygodniu grudnia Sejm poprzez konstruktywne wotum nieufności może doprowadzić do wyboru Donalda Tuska na premiera. Teoretycznie więc głosowanie nad wotum zaufania wobec rządu premiera Morawieckiego byłoby bezprzedmiotowe. Prawnicy jednak są sceptyczni.
Konstytucjonaliści: nie zawsze pożądane; obchodzenie konstytucji; nie powinno być stosowane; niedopuszczalne
W opublikowanej 10 listopada 2023 roku analizie w serwisie Konstytucyjny.pl dr Maciej Pach z Katedry Prawa Konstytucyjnego na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego pisze wprawdzie, że "w świetle Konstytucji RP jest dozwolone wyrażenie przez Sejm wotum nieufności Radzie Ministrów, która została już powołana przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, ale jeszcze nie udzielono jej wotum zaufania w trybie art. 154 ust. 2 Konstytucji", ale dodaje, że "nie zawsze to (...) będzie się jawić jako pożądane". Argumentuje, że może to skutkować "dającą się wyobrazić – choć bezprawną – reakcję Prezydenta RP w postaci odmowy powołania wybranego przez Sejm Prezesa Rady Ministrów oraz na jego wniosek – pozostałych członków rządu".
"Pomysł Leszka Millera jest formalnie do zrealizowania. Będzie powołany rząd, można mu wyrazić wotum nieufności" - uważa dr hab. Joanna Juchniewicz z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie. Również jednak i ona ma wątpliwości. "Ale to obchodzenie konstytucyjnego trybu powoływania Rady Ministrów, wykorzystanie instytucji wotum nieufności, by obejść tryb tworzenia rządu. Bo konstruktywne wotum nieufności wykorzystujemy, kiedy powołany rząd, który uzyskał wotum zaufania, z jakichś powodów traci to zaufanie i większość chce doprowadzić do zmiany na stanowisku premiera" - zauważa.
- Wotum nieufności nie powinno być stosowane w sytuacjach nietypowych, tj. gdy trwa procedura powoływania Rady Ministrów i jesteśmy na jednym z jej etapów (niezakończonych) albo gdy dymisja została przyjęta na pierwszym posiedzeniu Sejmu, a prezydent powierzył Radzie Ministrów dalsze sprawowanie obowiązków do czasu powołania nowej Rady Ministrów. Logicznie rzecz ujmując - nie ma wtedy rządu - więc nie ma wobec kogo konstruktywnego wotum nieufności złożyć, albo po zaprzysiężeniu Rady Ministrów, ale przed etapem sejmowego głosowania nad wotum zaufania w ramach "pierwszego kroku" - wyjaśnia Konkret24 dr Monika Haczkowska, konstytucjonalistka z Polskiego Towarzystwa Prawa Konstytucyjnego. Zwraca uwagę na jeszcze jedną rzecz. Po wyrażeniu wotum nieufności i tak Prezes Rady Ministrów musiałby złożyć dymisję, a prezydent musiałby ją przyjąć. Nie wiadomo, kiedy by to zrobił, choć powinien zrobić to bez zbędnej zwłoki. - Pozostaje zatem pytanie, ile czasu tak naprawdę się zyska - zastanawia się ekspertka.
Bardziej stanowczy w ocenach jest dr Mateusz Radajewski z Katedry Prawa Uniwersytetu SWPS. Pomysł Leszka Millera uważa za niedopuszczalny. W jego ocenie byłoby to obejście konstytucyjnych trzech kroków powstawania nowego rządu. "Artykuł 154 Konstytucji RP wyraźnie przyznaje premierowi wskazanemu w tzw. pierwszym kroku prawo do przedstawienia expose w ciągu 14 dni od powołania. Sejm nie może pozbawić go tego prawa przez wcześniejsze wyrażenie mu wotum nieufności. Sejm swoje stanowisko co do danego rządu może wyrazić dopiero po wysłuchaniu expose. Instytucja konstruktywnego wotum nieufności, o którym mowa w art. 158 Konstytucji RP, służy do odwołania rządu, który wcześniej cieszył się poparciem Sejmu, ale je utracił. Innymi słowy - w świetle obecnie obowiązujących regulacji nie można wyrazić wotum nieufności rządowi, który nie uzyskał jeszcze wotum zaufania" - wyjaśnia w przesłanej Konkret24 analizie.
Źródło: Konkret24