Przychody przedsiębiorstw w drugim kwartale spadły o 14 proc., lecz upadłości było niewiele więcej niż przed rokiem, a od czerwca nowych firm przybywa. Zdaniem ekonomistów liczby nie pokazują wszystkiego - mamy do czynienia z ciszą przed burzą. Do bankructw dojdzie, zagrożeni są szczególnie przedsiębiorcy z branży usługowej.
Wprawdzie w marcu i kwietniu spadła liczba nowo powstałych firm, ale po okresie przestoju przedsiębiorcy zakładali coraz więcej nowych. Masowych bankructw polskich firm z powodu lockdownu i pandemii COVID-19 jeszcze nie było. Liczba prowadzonych postępowań upadłościowych nie budzi szczególnego niepokoju. Tak przynajmniej wynika z danych o sytuacji firm na rynku. Czy liczby pokazują wszystko?
Monika Fedorczuk, ekspertka rynku pracy Konfederacji Lewiatan, zwraca uwagę: - W pierwszym okresie pandemii liczba zgłoszeń zwolnień grupowych nie przekraczała tej z analogicznego okresu ubiegłego roku. Ale przypomina, że po wybuchu pandemii wiele firm zrezygnowało z benefitów, ograniczyło premie i zredukowało płace.
Dlatego choć przedsiębiorcy dostrzegają pozytywne sygnały odbicia się rynku po pierwszych miesiącach pandemii, w przyszłość patrzą z niepewnością. Monika Fedorczuk zauważa np. że ostatnie miesiące były szczególnie trudne dla branży rozrywkowej i eventowej, a także motoryzacyjnej. Z drugiej strony, dzięki wzrostowi zakupów przez internet dobrą kondycję zachowuje branża e-commerce (handlu w sieci), usług kurierskich i część branży IT.
Nowe firmy znowu powstają
W marcu tego roku drastycznie spadła liczba nowo powstałych firm. Według danych Centralnego Ośrodka Informacji Gospodarczej działalność rozpoczęło ponad 23 tys. podmiotów. W marcu 2019 roku - o 9 tys. więcej. Tendencja spadkowa utrzymywała się przez kolejne dwa miesiące.
Największą różnicę obserwowaliśmy w kwietniu. Zarejestrowano wtedy 13 521 przedsiębiorstw, podczas gdy w kwietniu 2019 roku - 33 843. W czerwcu i lipcu sytuacja zaczęła wracać do normy. Trzeba jednak zaznaczyć, że te liczby obejmują również jednoosobowe działalności gospodarcze.
Według prof. Witolda Orłowskiego z Niezależnego Ośrodka Badań Ekonomicznych, te statystyki nie powinny niepokoić. - Mimo wszystko nie wyglądają źle, biorąc pod uwagę sytuację - mówi prof. Orłowski. - Można sądzić, że część firm dostosowuje się do sytuacji i zmienia profil bądź zamyka się i otwiera na nowo - dodaje.
Nieco więcej upadłości
Zebraliśmy dane dotyczące likwidacji i upadłości firm. Do 31 sierpnia działalność zlikwidowały 3183 spółki kapitałowe. Część przedsiębiorców zdecydowała się na rozwiązanie firmy bez przeprowadzania postępowania likwidacyjnego - dotyczy to 11 235 spółek. Dla porównania: w całym 2019 roku likwidację działalności ogłosiły 5174 spółki kapitałowe, a w stosunku do 19 510 podmiotów zarejestrowanych w KRS ogłoszono rozpoczęcie postępowania o rozwiązanie bez przeprowadzania postępowania.
Co do danych o upadłości firm przypomnijmy, że postępowanie upadłościowe dotyczy tych działalności gospodarczych, które stały się niewypłacalne bądź są zagrożone niewypłacalnością. Do końca lipca tego roku upadłość ogłosiło 391 firm - dla porównania w 2019 roku było to 351. W samym czerwcu 2020 roku ogłoszono upadłość 58 firm, w czerwcu 2019 roku - 44. W lipcu 2020 roku upadły 62 firmy, w lipcu 2019 roku - 46.
Profesor Witold Orłowski ocenia, że choć trend jest wzrosty, to dużego przyrostu liczby upadłych firm nie widać. Przewiduje jednak, że wiele firm stara się przeczekać kryzys, licząc, że na jesieni sytuacja się poprawi.
- Jak się wydaje, jest to jednak tylko cisza przed burzą - mówi prof. Orłowski. Zwraca uwagę, że badająca od lat ten problem firma Euler Hermes twierdzi, iż pandemia COVID-19 stworzyła prawdziwą bombę zegarową dotyczącą niewypłacalności. - Wybuch tej bomby nastąpi prawdopodobnie w końcu roku 2020 i na początku 2021 roku - przewiduje prof. Orłowski. Ryzyko niewypłacalności gwałtownie wzrośnie jego zdaniem, gdy rząd ograniczy wsparcie dla firm. Upadek jednego przedsiębiorstwa może za sobą pociągać upadek kolejnych.
Upadki w przemyśle, w usługach nie. Na razie
Dane Centralnego Ośrodka Informacji Gospodarczej uwzględniające podział firm według Polskiej Klasyfikacji Działalności (PKD) pokazują, że w obszarze przetwórstwa przemysłowego doszło do 99 upadłości. To 25,58 proc. wszystkich w tym roku.
97 upadłości zanotowano w kategoriach Handel hurtowy i detaliczny oraz Naprawa pojazdów samochodowych. Znaczącą liczbę upadłości stwierdzono w budownictwie - 50, a także w transporcie i gospodarce magazynowej - 31.
Komentując te liczby, prof. Orłowski znowu powtarza, że mamy do czynienia z ciszą przed burzą. Zwraca uwagę, że upadłość dotyczyła dotychczas głównie firm przemysłowych i handlowych. Spodziewa się upadłości firm hotelarskich, turystycznych, transportowych czy związanych z kulturą i rozrywką. – Tam bankructw jeszcze nie ma, ale oczywiście będą - stwierdza prof. Orłowski.
Według danych COIG w tym roku upadłość najczęściej zgłaszały dotychczas firmy w województwie mazowieckim - co piąta z upadłych firm. 13,5 proc. takich firm było w województwie śląskim, 11,5 proc. - w dolnośląskim. Najmniej postępowań podjęto w województwach: podlaskim - 1,5 proc., lubelskim - 2 proc. i lubuskim - 2,3 proc.
Zdaniem dr Jakuba Sawulskiego z Polskiego Instytutu Ekonomicznego zagrożenia masowych bankructw firm udało się uniknąć z trzech powodów. "Po pierwsze, sama pandemia w Polsce przebiegała łagodniej niż w państwach Europy Południowej i Zachodniej. W Polsce dosyć szybko wprowadzono bardzo restrykcyjny lockdown, ale też dosyć szybko można było zacząć luzowanie obostrzeń" - pisze ekonomista w analizie dla Konkret24. "Po drugie, w polskiej gospodarce stosunkowo mały udział mają te sektory, które najbardziej cierpią na pandemii. Przede wszystkim chodzi o turystykę – jej udział w PKB w Polsce jest jednym z najmniejszych w całej UE, ale też np. gastronomię – Polacy rzadziej niż inne nacje jadają na mieście. Po trzecie, pomogły programy pomocowe rządu. Pomoc, przede wszystkim tarcza finansowa PFR, była dostępna szybko, a jej skala była bardzo duża" - podsumowuje.
W drugim kwartale spadek przychodów o 14 proc.
Według opracowania Głównego Urzędu Statystycznego w pierwszym półroczu 2020 roku wyniki finansowe przedsiębiorstw pogorszyły się w stosunku do tego samego okresu 2019 roku: spadek przychodów ogółem wyniósł 5,2 proc. Niższy o 20,3 proc. był wynik finansowy brutto.
GUS analizuje szereg wskaźników gospodarczych, w tym wskaźnik rentowności obrotu netto. Pokazuje on, jak wiele zysku netto ze sprzedaży zostaje w firmach. Szczególnie widoczny spadek rentowności widać w zakwaterowaniu i gastronomii. O ile w pierwszym półroczu 2019 roku wskaźnik wyniósł 5,1 proc., to w pierwszym półroczu tego roku - minus 11,7 proc. To różnica 16,8 punktów procentowych. Wskaźnik ten znacząco pogorszył się też w górnictwie i wydobywaniu (o 8,4 p.p.) i w pozostałej działalności usługowej (o 7,1 p.p.).
Natomiast lepsze wyniki zanotowano m.in. w przedsiębiorstwach zajmujących się wytwarzaniem i zaopatrywaniem w energię elektryczną, a także w budownictwie czy obsłudze rynku nieruchomości.
"Pojawią się kandydaci do bankructwa"
Choć w całym pierwszym półroczu przychody ogółem przedsiębiorstw spadły o 5,2 proc., to prof. Witold Orłowski zwraca uwagę na zmiany dotyczące okresu kwiecień-czerwiec, kiedy to przedsiębiorcy musieli stawić czoła pandemii.
W tym okresie spadek przychodów ogółem wyniósł bowiem 14 proc. Jednak w branży hotelarskiej i gastronomii był wiele wyższy - 56 proc., w handlu samochodami - 33 proc., w produkcji samochodów i części - 50 proc., a w produkcji skór - 47 proc. - Jeśli nie nastąpi szybka odbudowa produkcji, a w wielu dziedzinach jest to wątpliwe, pojawią się liczni kandydaci do bankructwa - komentuje ekonomista.
Profesor Orłowski przestrzega przed analizowaniem samego wyniku finansowego brutto. - Na wynik brutto składają się zyski jednych firm i straty innych - zauważa. Jak wskazuje, o ile w drugim kwartale tego roku zyski zmniejszyły się stosunkowo niewiele - spadek wyniósł 6 proc., czyli 2,7 mld zł - to straty wzrosły trzykrotnie - o 4,9 mld zł. Największą część tego wzrostu strat generują: górnictwo, energetyka, produkcja samochodów i części, handel i transport. W hotelach i gastronomii zyski w ogóle zniknęły, powstały wielkie straty. - Tu właśnie mogą wkrótce pojawić się kandydaci do masowych bankructw - kwituje Orłowski.
Izba Gospodarcza Hotelarstwa Polskiego co miesiąc publikuje wyniki ankiet o deklarowanej płynności finansowej hoteli. W lipcu i sierpniu tego roku 49 proc. ankietowanych hoteli miało trudności związane z utrzymaniem płynności finansowej. "91 proc. hoteli nie przewiduje osiągnięcia zysku z działalności operacyjnej wcześniej niż na koniec przyszłego roku, 60 proc. nie wcześniej niż w 2022 roku" - czytamy w opracowaniu izby za sierpień 2020 roku.
Autor: Krzysztof Jabłonowski, Klara Mirecka / Źródło: Konkret24; zdjęcie: Shutterstock
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock