Poseł PiS Kazimierz Smoliński, chwaląc rząd za przyjęcie tak zwanej tarczy antyinflacyjnej, poinformował jednocześnie, że za rządów Donalda Tuska panowała "galopująca" inflacja. Owszem, bywała wyższa niż za rządów Zjednoczonej Prawicy do 2020 roku - ale nie była galopująca, a pod koniec rządów PO wręcz ujemna.
Na posiedzeniu 30 listopada rząd przyjął pakiet rozwiązań antyinflacyjnych, który, jak powiedział premier Mateusz Morawiecki, "ma chronić polskie rodziny i polskie budżety domowej przed wzrostem cen". Poziom wzrostu cen w listopadzie tego roku - według Głównego Urzędu Statystycznego - wyniósł 7,7 proc. To najwyższa inflacja w Polsce od 20 lat. Rząd zdecydował m.in. o czasowej obniżce akcyzy na paliwa silnikowe, zwolnieniu od akcyzy sprzedaży energii elektrycznej wykorzystywanej przez gospodarstwa domowe oraz o obniżce stawki akcyzy na energię elektryczną.
Chwaląc rząd za podjęte decyzje, poseł Prawa i Sprawiedliwości Kazimierz Smoliński napisał 30 listopada na Twitterze: "Rząd przyjął dziś #TarczaAntyinflacyjna, która jest najwyższym obniżeniem podatków w historii. Co zrobił Tusk gdy za jego rządów inflacja galopująco rosła? Chciał wciskać przyciski, których nie znalazł" (pisownia wpisów oryginalna). Jego post miał blisko pół tysiąca polubień. Wywołał prawie 600 komentarzy - ale w większości krytykujących słowa posła PiS.
"Dlaczego pan znowu bezczelnie kłamie? W którym momencie za rządów Tuska inflacja sięgała tak jak dzisiaj, czyli niemal 8%, kłamco?"; "Za Tuska była deflacja, czyli ceny spadały, a nie rosły. Czytając Twoje tweety 'mały Kaziu' zaczynam rozumieć sytuację, wy nie macie zielonego pojęcia o ekonomii"; "Politycy pisu, swoim przekazem obrażają inteligencję Polaków. Za rządów PO inflacja była niska, a pieniądz stabilny, jak nigdy wcześniej. Pis zamiast zatrudnić ekonomistę w NBP, to obsadził na stanowisku drukarza" - to kilka przykładów krytycznych opinii pod postem Smolińskiego (pisownia postów oryginalna).
Do niektórych wpisów internauci dołączali wykresy ze stron internetowych portali gospodarczych - powstały w oparciu o dane GUS i pokazywały, że w czasie dwóch kadencji rządów Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego inflacja w Polsce malała.
Galopująca, czyli jaka?
Kiedy inflacja galopuje? Ekonomiści rozróżniają kilka rodzajów inflacji: pełzającą, kroczącą, galopującą i hiperinflację.
Doktor hab. Mariusz Próchniak ze Szkoły Głównej Handlowej wyjaśnia na portalu GazetaSGH, że "granice przedziałów klasyfikujących dany wzrost cen do danej kategorii inflacji są zróżnicowane u różnych autorów”. Według dr. Próchniaka "można umownie przyjąć, że z inflacją pełzającą mamy do czynienia, gdy wzrost cen nie przekracza 5 proc. w skali roku, inflacja krocząca oznacza wzrost cen między 5 a 10 proc. rocznie, inflacja galopująca: 10-100 proc. rocznie, a hiperinflacja – powyżej 100 proc. rocznie".
Podobnie uważa Kamilla Marchewka-Bartkowiak, która w analizie dla Bura Analiz Sejmowych wyjaśnia, że inflacja galopująca jest wtedy, gdy ceny wzrastają powyżej 10 proc. rocznie. Jej zdaniem galopująca inflacja "jest już bardzo niebezpieczna dla gospodarki, gdyż wymyka się często spod kontroli banku centralnego, powoduje znaczący i nagły spadek siły nabywczej pieniądza (czyli można kupić zdecydowanie mniej towarów i usług za to samo miesięczne wynagrodzenie) i w dłuższym terminie powoduje obniżenie wzrostu gospodarczego".
W stanie inflacji pełzającej
Jeśli zastosujemy te definicje i weźmiemy pod uwagę publikowane przez GUS roczne wskaźniki cen towarów i usług konsumpcyjnych, stwierdzimy, że przez cały okres rządów PO-PSL mieliśmy do czynienia z inflacją pełzającą. Najwyższy poziom średniorocznej inflacji w tym czasie zanotowano w 2011 roku – 4,3 proc. Natomiast w roku 2015, czyli w ostatnim roku rządów koalicji PO-PSL (wtedy premierem była już Ewa Kopacz), była ujemna inflacja (-0,9 proc.), czyli poziom cen w 2015 roku stanowił 99,1 proc. poziomu cen z 2014 roku.
Od 2019 roku GUS wykazuje wzrost rocznego wskaźnika inflacji – wtedy wyniósł on 1,6 proc, a w 2020 roku 3,4 proc. O średniorocznej inflacji w 2021 roku GUS poinformuje 15 stycznia 2022 roku. Według prognoz NBP może ona wynieść 4,9 proc., a w roku 2022 - 5,8 proc.
Dla mierzenia inflacji ekonomiści posługują się głównie podawanymi przez GUS miesięcznymi wskaźnikami wzrostu cen - pokazują one, o ile wzrósł poziom cen w danym miesiącu w porównaniu do analogicznego miesiąca poprzedniego roku. Wykresy właśnie z takimi danymi, m.in. z portali 300gospodarka.pl czy Bankier.pl, publikowano w komentarzach pod postem posła Smolińskiego.
Również ten miernik pokazuje, że nigdy w czasie rządów PO-PSL (2007-2015, ten okres umownie nazywany jest przez polityków PiS "rządami Tuska"), nie było galopującej inflacji – była ona w stanie pełzającym. Najwyższy jej poziom zanotowano w maju 2011 roku – 5 proc., najniższy w lutym 2015 roku, gdy inflacja była na minusie: -1,6 proc. Ujemny poziom miesięcznej inflacji (wzrost cen był niższy niż analogicznym miesiącu poprzedniego roku) utrzymywał się w ostatnich latach rządów PO-PSL i w pierwszym roku rządów PiS – czyli od lipca 2014 roku do października 2016 roku.
W stanie inflacji kroczącej
Patrząc na miesięczne wskaźniki inflacji, widzimy, że od sierpnia tego roku weszła na poziom kroczący, bo wyniosła 5,5 proc. Inflacja krocząca – między 5 a 10 proc. - oznacza, "iż społeczeństwo i przedsiębiorcy w swoich decyzjach dotyczących zakupów i produkcji (tzw. oczekiwaniach inflacyjnych) zaczynają uwzględniać możliwy dalszy wzrost cen, co powoduje zjawisko 'dodatkowego napędzania inflacji' w wyniku m.in. presji na wzrost płac (tzw. efekt drugiej rundy)" (za: Biuro Analiz Sejmowych).
We wrześniu tego roku poziom inflacji wyniósł 5,9 proc., w październiku - 6,8 proc., a według wstępnych danych GUS w listopadzie - 7,7 proc. Ekonomiści z Zespołu Analiz Makroekonomicznych banku PKO BP prognozują inflację w grudniu na poziomie 8 proc.
Przedstawiciele rządu podkreślają, że wzrost inflacji nastąpił niemal we wszystkich krajach Europy, co ma być efektem pandemii COVID-19. W tym kontekście pojawiają się odniesienia do inflacji w Niemczech. Jak informowaliśmy w Konkret24, w październiku wiceminister kultury Jarosław Sellin twierdził, że inflacja w Polsce jest taka sama jak w Niemczech - co nie było i nie jest prawdą. Wrześniowa inflacja w Polsce, obliczona według metody stosowanej przez Eurostat, wyniosła w Niemczech 4,1 proc., a w Polsce 5,6 proc.; natomiast w październiku odpowiednio 4,6 i 6,4 proc.
Prezentując 30 listopada nową tarczę antyinflacyjną, premier także mówił o inflacji w Niemczech: "dane dopiero pokazały, jaka jest wysoka inflacja w Niemczech, które słyną z niskiej inflacji - tam inflacja sięga około sześciu procent". Taki wstępny szacunek listopadowej inflacji w Niemczech przedstawił Eurostat.
Tego samego dnia GUS opublikował wstępny szacunek inflacji w Polsce w listopadzie – 7,7 proc.
Autor: Piotr Jaźwiński / Źródło: Konkret24; zdjęcie: Adam Stępień/agencja wybocza.pl