Ponad 100 tysięcy wyświetleń na YouTube ma nagranie, którego autor sugeruje, że istnieje jakieś porozumienie na rzecz wyeliminowania amantadyny z rynku na rzecz leku na COVID-19 od firmy Pfizer. Informuje, że firma Pfizer pracuje nad lekiem, który "będzie działał analogicznie jak amantadyna". To typowy przykład manipulacji. Wyjaśniamy.
W mediach społecznościowych nie ustają komentarze po konferencji Ministerstwa Zdrowia z 11 lutego, na której przedstawiono wstępne wyniki badań nad możliwością zastosowania amantadyny w leczeniu COVID-19. Profesor Adam Barczyk ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego poinformował, że wyniki wskazują jednoznacznie, iż u chorych z COVID-19 przebywających w szpitalu nie było różnic między grupą osób leczonych amantadyną, a grupą przyjmujących placebo.
Ponieważ amantadyna jest lekiem, o którego skuteczności w leczeniu COVID-19 wielu jest przekonanych - mimo braku dowodów - piątkowa konferencja wzbudziła wątpliwości i komentarze. "Dwa dni przed ogłoszeniem wyników testów amantadyny Ministerstwo Zdrowia w Polsce informowało, że podpisało umowę z bliżej nieokreśloną korporacją, która to opracowała lekarstwo na Dawida" - mówił w swoim programie na YouTube publicysta Rafał Otoka-Frąckiewicz. "Jaki to przypadek, uwierzycie?" - ironizował (używa określenia "Dawid" na COVID-19).
Chodzi o komunikat resortu zdrowia z 9 lutego, w którym poinformowano o dopuszczeniu do użytku produktu leczniczego Lagevrio (molnupiravir). Pomimo braku dopuszczenia do obrotu w Unii Europejskiej, produkt ten może być stosowany w leczeniu dorosłych z COVID-19, którzy nie wymagają tlenoterapii i są w grupie zwiększonego ryzyka rozwoju ciężkiego przebiegu choroby.
Rafał Otoka-Frąckiewicz przekonuje w swoim filmiku, że Ministerstwo Zdrowia nie podało nazwy firmy, z którą podpisało umowę na zakup tego leku, "a tajemnicą poliszynela jest to, że tą firmą jest firma Pfizer". Mówi też, że "kolejną tajemnicą jest, że firma Pfizer pracowała nad lekiem, który będzie działał analogicznie jak amantadyna, tylko że będzie [uzupełniony] o parę nowych składników, które spowodują, że będzie można to lekarstwo opatentować i zrobić na tym ciężkie pieniądze".
Fałszywe tezy i sugestie Otoki-Frąckiewicza mają duży oddźwięk w sieci.
"Ach te koincydencje", "Ile osób mogło nadal żyć?"
Czterdziestopięciominutowe nagranie Otoki-Frąckiewicza odtworzono na YouTubie już ponad 105 tys. razy. Internauci zostawili pod nim 6,5 tys. pozytywnych reakcji. Blisko dwuminutowy fragment filmu, w którym znalazły się wyżej cytowane słowa, trafił na Twittera. Tylko jeden post z nim polubiło prawie 1,4 tys. internautów, a blisko 500 podało dalej. "Ach te koincydencje"; "Ile osób mogło nadal żyć?"; "Nóż się w kieszeni otwiera" - komentowali internauci. "Dlaczego Amantadyna nie działa w Polsce a na świecie działa! Tu jest odpowiedź!" - napisał jeden z uczestników dyskusji (pisownia wpisów oryginalna).
Media społecznościowe są pełne podobnych komentarzy krytykujących naukowców i Ministerstwo Zdrowia za dane o bezużyteczności amantadyny w leczeniu COVID-19. Internauci powielają przy tym nieudowodnione lub nieprawdziwe informacje. To samo robi Rafał Otoka-Frąckiewicz. Sugeruje, że istnieje jakieś porozumienie na rzecz wyeliminowania amantadyny z rynku i jeden z opracowywanych teraz leków na COVID-19 miałby działać "analogicznie jak amantadyna". To nieprawda.
Na tropie spisku
Sugestie o tajnym porozumieniu czy spisku, dzięki któremu wzbogacą się naukowcy bądź lekarze, to jeden z częstszych mechanizmów infodemii (według Światowej Organizacji Zdrowia to "nadmiar informacji - niektórych dokładnych, a niektórych nie, utrudniających znalezienie wiarygodnych źródeł i wskazówek). Rzekomy układ mający wyeliminować z rynku amantadynę musiałby ignorować fakt, że są już badania potwierdzające nieskuteczność tego leku w leczeniu COVID-19.
Europejska Agencja Leków (EMA) wciąż analizuje wniosek o dopuszczenie do obrotu molnupiraviru w Unii Europejskiej. EMA dopuszcza jednak zgodę poszczególnych krajów członkowskich na stosowanie leku już teraz w leczeniu dorosłych, którzy nie wymagają tlenoterapii i są w grupie zwiększonego ryzyka rozwoju ciężkiej postaci choroby. Na stronie EMA są informacje w tej sprawie - w tym dane producenta o przeprowadzeniu badań skuteczności tego leku w leczeniu COVID-19. W Polsce molnupiravir został dopuszczony do użytkowania, a 12 lutego Polskie Towarzystwo Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych wydało zalecenie stosowania molnupiraviru w leczeniu pacjentów z COVID-19 w skąpoobjawowym i pełnoobjawowym stadium choroby.
Niezależnie wciąż trwają badania, które potwierdzają skuteczność tego leku w leczeniu COVID-19. 7 lutego w "Nature" opublikowano artykuł o zidentyfikowaniu obiecującej kombinacji leków przeciwwirusowych, która daje nadzieję na skuteczność w walce z COVID-19. Połączenie brequinaru z remdesiwirem lub molnupiravirem zahamowało wirusa SARS-CoV-2 w ludzkich komórkach układu oddechowego i u myszy.
Tajemnica poliszynela? Wystarczy przeczytać komunikat resortu
W swoim wystąpieniu Rafał Otoka-Frąckiewicz mówi, że nie jest wiadome, z kim polskie władze zawarły umowę o zakupie leku Lagevrio (którego substancją czynną jest właśnie molnupiravir). Mówi, że "tajemnicą poliszynela jest to, że tą firmą jest firma Pfizer". W nagraniu pokazuje nagłówek artykułu serwisu rmf24.pl, który streszcza komunikat Ministerstwa Zdrowia. Czy jednak publicysta zapoznał się z tym artykułem?
W newsie nie podano, z kim zawarto umowę, ale jest informacja, że podmiotem odpowiedzialnym za lek jest firma Merck Sharp & Dohme (UK) Limited. Wytwórcą leku jest holenderski oddział tej firmy. To przedsiębiorstwo konkurencyjne wobec Pfizera. "Nie widziałem rzetelnych dowodów na związek obu koncernów, co byłoby przy okazji bardzo nielogicznym z ekonomicznego punktu widzenia posunięciem" - komentuje dla Konkret24 Bartosz Fiałek, lekarz analizujący i popularyzujący wiedzę o pandemii COVID-19.
Ministerstwa Zdrowia w odpowiedzi na pytanie Konkret24 o to, z kim zawarto umowę o zakupie Lagevrio, odpowiedziało, że lek zgodnie z poleceniem ministra zakupiła Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych. "Produkt Lagevrio został sprowadzony z Wielkiej Brytanii i dopuszczony do obrotu w Polce na czas określony" - informuje Jarosław Rybarczyk z biura komunikacji resortu. Dalej informuje, że "podmiotem odpowiedzialnym produktu leczniczego Lagevrio" jest Merck Sharp & Dohme (UK) Limited.
Firma Pfizer potwierdziła Konkret24, że ani ona, ani podmioty od niej zależne nie brały udziału we wprowadzeniu leku Lagevrio na polski rynek.
Lek, "który będzie działał analogicznie jak amantadyna"? Nie
Rafał Otoka-Frąckiewicz mówi w nagraniu także o innej "tajemnicy" - że Pfizer pracował nad lekiem, "który będzie działał analogicznie jak amantadyna, tylko że będzie [uzupełniony] o parę nowych składników".
Pfizer rzeczywiście pracuje nad wprowadzeniem do sprzedaży własnego leku na COVID-19. Chodzi o Paxlovid (ritonavir), podawany doustnie tzw. inhibitor proteazy wirusa wywołującego COVID-19. Według informacji przekazanych przez koncern lek ma zastosowanie w leczeniu COVID-19 u dorosłych, którzy nie wymagają tlenoterapii i u których występuje zwiększone ryzyko ciężkiego przebiegu COVID-19. Pfizer informuje o stwierdzonej w badaniach klinicznych wysokiej skuteczności w zapobieganiu hospitalizacji i zgonu - 90 proc. w porównaniu z grupą placebo.
Paxlovid jednak nie będzie działał jak amantadyna - ponieważ ma inną substancję czynną. "Kompletną bzdurą jest porównywanie mechanizmów działania amantadyny oraz leku opracowanego przez koncern Pfizer" - komentuje Bartosz Fiałek. Wyjaśnia, że działanie przeciwwirusowe amantadyny polega na hamowaniu uwalniania kwasu nukleinowego wirusa grypy typu A do komórek gospodarza poprzez "uszkadzanie funkcji domeny przezbłonowej wirusa białka M2". Wiadomo również, że w niektórych przypadkach lek zapobiega gromadzeniu się wirusa w czasie jego replikacji. Z kolei nirmatrelvir - główny składnik Paxlovidu - hamuje działanie enzymu odpowiedzialnego za "cięcie" cząsteczek wirusa na proteiny, które następnie się namnażają. Drugi składnik Paxlovidu, czyli ritonavir, ma za zadanie utrzymanie odpowiedniego stężenia nirmatrelviru. "Pomiędzy amantadyną a Paxlovidem nie ma więc podobieństwa ani chemicznego, ani farmakodynamicznego, ani farmakokinetycznego" - podkreśla Bartosz Fiałek.
Uczula, by do wielu publikowanych w internecie informacji, szczególnie tych o emocjonalnym wydźwięku, podchodzić z dużą dozą ostrożności i krytycyzmu. "Skoro światowe oraz polskie dowody naukowe wykazały (badania złotego standardu, randomizowane, kontrolowane placebo) brak skuteczności amantadyny w terapii COVID-19 u ludzi, to nie należy jej stosować" - uważa Bartosz Fiałek. Przypomina, że w przeszłości nadzieje wiązano z użyciem w terapii COVID-19 hydroksychlorochiny czy azytromycyny, które dawały świetne rezultaty w badaniach przedklinicznych, jednak u ludzi nie były skuteczne. "Leczenia nieskutecznego i/lub niebezpiecznego nie powinno się używać" - kwituje Fiałek.
Autor: Krzysztof Jabłonowski / Źródło: Konkret24, tvn24.pl, PAP; zdjęcie: Shutterstock/Twitter
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock