Rosnąca liczba przypadków zakażenia koronawirusem w Polsce wywołuje w sieci pytania o różne tempo rozwoju epidemii u nas i w innych krajach. Pojawiają się takie sformułowania jak "wariant włoski" czy "wariant niemiecki". Epidemiolodzy podkreślają, że o różnicach w dynamice zachorowań decyduje wiele czynników.
Niedziela, 15 marca była w Polsce dwunastym dniem od potwierdzenia pierwszego przypadku zakażenia koronawirusem SARS-Cov-2. W tym czasie liczba chorych wzrosła do 150 (we wtorek przekroczyła 200).
Na terenie Europy pierwsze zakażenie potwierdzono 24 stycznia we francuskim Bordeaux. W Polsce - 4 marca. W niektórych państwach liczba zachorowań rosła więc wcześniej i dziś tempo rozwoju epidemii tam można analizować w szerszej perspektywie. Wraz z przybywaniem kolejnych zakażonych w Polsce w sieci pojawiają się pytania, czy dynamika rozwoju epidemii w naszym kraju jest podobna do tej w którymś z pozostałych państw europejskich. Zależy to jednak od wielu czynników. Porównując przyrost i liczbę chorych, należy uwzględnić warunki, jakie w danych dniach w danym państwie występowały i szybkość reakcji służb na rosnący wskaźnik zachorowań.
Od pierwszego przypadku
Do zestawienia tempa rozwoju epidemii wybraliśmy sześć krajów europejskich. Pięć, w których obecnie liczba chorych jest najwyższa - Włochy, Hiszpanię, Niemcy, Francję i Szwajcarię - oraz Polskę.
Jako datę początkową wybraliśmy dzień potwierdzenia pierwszego przypadku (lub przypadków) zachorowania na COVID-19 w każdym z krajów. W czterech pierwsze zachorowania ogłaszano już w styczniu. Najwcześniej we Francji (24 stycznia), następnie w Niemczech (27 stycznia), a Włochy i Hiszpania swoje przypadki potwierdziły 31 stycznia. Szwajcaria, mimo obecnej wysokiej liczby zakażonych, pierwsze zachorowanie odnotowała około trzech tygodni temu (25 lutego).
Wykres powstał w oparciu o dane z raportów Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), do której państwa codziennie wysyłają informacje o sytuacji epidemiologicznej. Ostatni opublikowany raport z 16 marca zawiera dane zebrane do godz. 10 rano tego dnia.
Jak wynika z zestawienia, w krajach o największej obecnie liczbie zakażonych – Włoszech i Hiszpanii - dynamiczny przyrost chorych wystąpił między 20. a 30. dniem epidemii. Na małą liczbę potwierdzanych przypadków w pierwszych dniach mogła wpłynąć mała liczba wykonywanych tam testów. Jako że koronawirus dotarł do tych państw wcześniej, służby sanitarne nie były przygotowane do rozpoczęcia działań zapobiegawczych, czego skutkiem była niska wykrywalność. To jeden z powodów, dla których 12. dnia epidemii w Polsce potwierdzonych zachorowań było 120, podczas gdy w tym samym dniu we Francji, Niemczech, Włoszech i Hiszpanii ich liczba nie przekroczyła 15.
Profesor Andrzej Zieliński, były krajowy konsultant ds. epidemiologii, pytany przez Konkret24, dlaczego rozwój epidemii na początku był tak różny, odpowiada: - Na różnice składa się ogromna liczba czynników, nad którymi nikt nie ma kontroli. Będziemy to mogli określać dopiero wtedy, gdy populacja zostanie dokładnie zbadana – tłumaczy profesor. - Jeszcze miesiąc temu mówiło się, że zakażenia bezobjawowe się zdarzają, lecz są mało istotne. W tej chwili okazuje się, że osoby bez objawów albo ze zbyt małymi objawami, by zgłosić się do lekarza, stanowią sporą grupę zakażonych. Mogło więc być na przykład tak, że do Polski przywleczono dużo takich bezobjawowych przypadków - a nie wiemy, ile ich było. One mogły mieć wpływ właśnie na ten szybszy przyrost - mówi Zieliński.
Jesteśmy dopiero na początku
- Ten polski przyrost wynika wprost z dynamiki epidemii – uważa prof. Józef Knap, były kierownik Zakładu Epidemiologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. - Coraz więcej osób zakażonych jest ze sobą w kontakcie, więc liczba rośnie. W odniesieniu natomiast do Włochów, wszystkiego nie można zrzucić na ich, choć to bardzo istotne, nieuporządkowanie. Włochy odwiedzało przecież bardzo dużo turystów z Chin. Poza tym głównie na północy mieszka wielu emerytów, do których przyjeżdżają ludzie do pomocy, opiekuni.
Zdaniem prof. Knapa Polska jest na początku rozwoju epidemii. - Ale nie będzie to przebiegało tak jak w Chinach ani jak we Włoszech. Jestem pewien – ocenia.
I podkreśla, że najważniejszym wykresem w obecnej sytuacji jest ten pokazujący, jak może rosnąć liczba chorych bez wprowadzenia odpowiednich działań prewencyjnych.
Wykres ten pokazuje, że choć działania zapobiegawcze powodują, iż epidemia rozkłada się na dłuższy okres, to jednak zachorowań jest mniej i jest to lepsze dla wydolności systemu służby zdrowia.
Dynamika w krajach azjatyckich
W Azji pierwszy raport o zakażeniu koronawirusem pochodzi z 10 stycznia - to dokument chińskiej państwowej komisji zdrowia o zachorowaniach "na zapalenie płuc spowodowane nowym koronawirusem". Został opracowany wraz z miejską komisją zdrowia z Wuhan – tam stwierdzono wtedy 41 zakażonych.
Do zestawienia, poza Chinami, wybraliśmy dwa najbardziej dotknięte koronawirusem azjatyckie kraje: Koreę Południową i Japonię. Pierwsze potwierdzone przypadki zachorowania na COVID-19 odnotowano tam odpowiednio 16 i 20 stycznia.
Na zestawieniu widać, jak gwałtowny przyrost liczby zakażonych wystąpił w nieprzygotowanych na walkę z patogenem Chinach i jak długo w Korei oraz Japonii utrzymywano liczbę zachorowań na poziomie poniżej 50 przypadków. Dopiero po miesiącu epidemia rozprzestrzeniała się szybciej - w Japonii liczba chorych podwajała się co pięć dni, podczas gdy w Korei podczas 10 dni przyrost wyniósł 3100 przypadków.
Ograniczenie kontaktów nie wystarczy
Wykonywanie jak największej liczby testów jako najlepszy sposób walki z rozwojem epidemii rekomendował w poniedziałek, 15 marca dyrektor generalny WHO Tedros Adhanom Ghebreyesus. Na konferencji prasowej wyraził zadowolenie z faktu, że coraz więcej państw wprowadza środki ograniczające rozprzestrzenianie się COVID-19, ale zaznaczył, że samo ograniczenie kontaktów nie wystarczy do pokonania pandemii.
"Mamy jasny przekaz do wszystkich krajów: testować, testować, testować. Testować każdego podejrzanego o zakażenie. Jeśli wynik testu będzie pozytywny, izolujcie ich, ustalcie, kto był z nimi w bliskim kontakcie nawet na dwa dni przed pojawieniem się symptomów i przeprowadźcie testy również tych osób" – mówił szef WHO.
Aktualizacja, 22 marca
Autor: Michał Istel / Źródło: Konkret24; zdjęcia: PAP/EPA