Na ukraińsko-rumuńskim przejściu granicznym celnicy mieli wbić do paszportu Rosjanina pieczątkę z hasłem "Russkij wojennyj korabl, idi na ch**". Dotarliśmy do właściciela paszportu, który potwierdza, że do takiego zdarzenia doszło. Rumuni zaprzeczają, że to ich celnicy, a służby ukraińskie milczą.
"Rumuni to jednak mają rozmach i fantazję" - napisał 17 sierpnia jeden z użytkowników Twittera. "Nie dość, że Rosjanina do siebie nie wpuścili to jeszcze wbili mu w paszport 'Russkij wojennyj korabl, idi na ch**'..." - dodał (pisownia wszystkich wpisów oryginalna). Na dołączonym krótkim nagraniu rzeczywiście widać rosyjski paszport z pieczęcią z tym słynnym hasłem, czyli słowami, którymi obrońcy Wyspy Węży na Morzu Czarnym odmówili poddania się załodze rosyjskiego okrętu w pierwszych dniach wojny.
Wpis ma na Twitterze blisko 4 tys. polubień, prawie 900 razy podano go dalej. "Brawo Rumunia"; "Szacunek!"; "Super" - komentowali internauci. Niektórzy wątpili jednak, czy opisana sytuacja się naprawdę zdarzyła. "To fejk?" - pytał jeden z uczestników dyskusji.
Zdjęcie paszportu z nietypową pieczątką rozsyłane jest też na Facebooku. "Nowy wzór rumuńskich pieczątek granicznych. To wbijają w paszporty cofniętym z granicy obywatelom Federacji Rosyjskiej" - tak 17 sierpnia opisał zdjęcie jeden z użytkowników. Post wzbudził dyskusję internautów. "Piękne"; "Złoto. Puszczę to dalej"; "Cudowne! Aby prawdziwe?"; "Fake. Nie ma żadnych takich komunikatów na stronach rumuńskich" - komentowali.
Dotarliśmy do właściciela paszportu, który całą historię zrelacjonował w mediach społecznościowych. Trudności, z jakimi spotkał się podczas przekraczania granicy ukraińsko-rumuńskiej, opisało wiele mediów, w tym ukraińskie portale. Udało nam się potwierdzić, że paszport z nietypową pieczęcią rzeczywiście istnieje - nie mamy jednak potwierdzenia, kto i kiedy wbił do niego samą pieczęć.
Noc na przejściu granicznym
W cytowanym poście z Facebooka jest zrzut ekranu wpisu innego użytkownika z Telegramu - tam widać nazwisko Igor Zabotin. Na profilach w mediach społecznościowych i na prywatnej stronie internetowej Zabotin przedstawia się jako ekspert do spraw marketingu w internecie. Jest Rosjaninem, który wiele lat pracował w Kijowie. Chwali się wieloletnim doświadczeniem marketingowym i dziennikarskim - na Instagramie śledzi go ponad 30 tys. internautów. Na profilu Zabotina na Facebooku można znaleźć kilka postów z 15 i 16 sierpnia, w których dość chaotycznie i emocjonalnie opisuje zdarzenie, do którego - jak przekonuje - doszło na ukraińsko-rumuńskim przejściu granicznym w miejscowości Porubne.
Mężczyzna wyjaśnia, że spędził na nim całą noc. "Ukraińscy celnicy wzięli mój paszport i kazali mi spędzić noc w pobliżu sklepu wolnocłowego przy ich punkcie kontrolnym" - opisuje w poście opublikowanym 16 sierpnia o drugiej w nocy. Wspomina również o rumuńskiej straży granicznej, która miała zabrać mu dokumenty samochodu i kazać spędzić noc w punkcie kontrolnym.
W jednym z kolejnych postów Zabotin napisał, że nie został wpuszczony do Rumunii i opublikował zdjęcie paszportu, gdzie widać pieczątkę z napisem "Russkij wojennyj korabl, idi na ch**" (napis jest w języku ukraińskim, a ściślej - w zukrainizowanej wersji oryginalnego hasła wypowiedzianego w języku rosyjskim). W kolejnym poście tego dnia pokazał nagranie - to samo, które wzbudziło zainteresowanie polskich internautów - na dowód, że opisana historia jest prawdziwa. W poście z 18 sierpnia poinformował, że ostatecznie udało mu się przedostać do Rumunii. Opisał też szerzej podróż przez Ukrainę i podkreślał, że mimo legitymowania się rosyjskim paszportem zawsze spotykał się z uprzejmością. "Na Ukrainie nie ma nazizmu, nigdy nie było i nie będzie, niezależnie od tego, jak bardzo kremlowscy propagandyści będą się starali!" - napisał.
Właściciel paszportu: to Ukraińcy wbili pieczęć
Skontaktowaliśmy się z Igorem Zabotinem. W odpowiedzi na pytanie z Konkret24 przekonuje, że to nie rumuńska, tylko ukraińska straż graniczna wbiła w jego paszporcie pieczęć ze słynnym hasłem. "Pieczątkę zobaczyłem później, gdy odzyskałem paszport. Na granicy ukraińskiej nikt nic o tym nie mówił" - napisał nam Rosjanin. Dodał, że od lat wspiera Ukrainę - na dowód odesłał do postów, w których opisywał wydarzenia na Majdanie w 2014 roku.
Dla dodatkowej weryfikacji opisanej wersji zdarzeń poprosiliśmy Zabotina o przesłanie fotografii paszportu i siebie samego. Otrzymaliśmy takie zdjęcie.
Rumuńska straż graniczna: nie zastosowaliśmy takiego stempla
Zapytaliśmy 18 i ponownie 22 sierpnia ukraińską straż graniczną, czy informacja o nietypowym stemplu w paszporcie Rosjanina jest prawdziwa - ale nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Przedstawicielka służb prasowych rumuńskiej straży granicznej przesłała nam komunikat terytorialnego inspektoratu w Syhocie Marmaroskim. Podkreślono w nim, że rumuńscy pogranicznicy nie zastosowali takiego stempla. "W odniesieniu do zdjęcia załączonego do wiadomości, precyzujemy, że nie jesteśmy w stanie stwierdzić, czy jest ono prawdziwe, czy fałszywe" - zaznaczono.
O doświadczeniach Rosjanina na ukraińsko-rumuńskiej granicy napisało wiele ukraińskich mediów. 18 sierpnia opisały je portal ukraińskiej telewizji TSN oraz portal Meta.ua. 22 sierpnia historię nietypowego stempla w paszporcie opisał portal telewizji Euronews. Dziennikarze tej ostatniej redakcji również próbowali zweryfikować opisane wydarzenia, ale także nie otrzymali odpowiedzi od ukraińskiej straży granicznej.
Autor: Krzysztof Jabłonowski, Michał Istel / Źródło: Konkret24; zdjęcie: Javier Garcia/Shutterstock/Twitter
Źródło zdjęcia głównego: Javier Garcia/Shutterstock