Europoseł Marek Balt liczył w debacie telewizyjnej wzrost temperatury Ziemi. Przemnożył dwa stopnie przez liczbę dni w roku i otrzymał, że temperatura wzrośnie o "700 stopni rocznie". Internauci od razu wykpili jego obliczenia. Nie wiemy, dlaczego Balt mnożył razy 365, ale wyjaśniamy, o co chodzi z dwoma stopniami Celsjusza.
Europosłowie Beata Kempa z Solidarnej Polski i Marek Balt z Nowej Lewicy rozmawiali w TVP Info o przyjęciu przez Parlament Europejski sprawozdania w sprawie bezpieczeństwa żywnościowego w krajach rozwijających się. Jego inicjatorką była właśnie Kempa. Jak tłumaczyła, sprawozdanie dotyczący zawirowań na rynku żywności po wybuchu wojny w Ukrainie - przede wszystkim w Afryce czy na Bliskim Wschodzie. Kempa mówiła o przerwaniu łańcucha dostaw zboża i około 1,7 mld ludzi zagrożonych głodem.
Europoseł Marek Balt wspomniał o perspektywie masowych migracji do Europy z terenów z utrudnionym dostępem do żywności i wody. Nawiązał do kryzysu klimatycznego. "W ciągu najbliższych lat o minimum dwa stopnie może wzrosnąć średnia temperatura Ziemi. To sobie policzmy - 365 dni razy dwa stopnie, to jest 700 stopni rocznie, które będą rozłożone nierównomiernie w różnych miejscach" - powiedział. Dodał, że kilkukrotnie może zwiększyć się liczba dni, w których temperatura w Polsce przekroczy 40 stopni.
"Szanowni Państwo, nadchodzi 700 stopni celsjusza"
Fragmenty wypowiedzi europosła Balta z szacunkami o "700 stopniach rocznie" zaczęły krążyć w internecie. Internauci od razu wykpili wyliczenia posła. "Nie ma co się dziwić, że później emerytki na osiedlowych bazarkach telewizyjnych ekspertów cytują..." - napisał jeden z użytkowników Twittera. "Szanowni Państwo, nadchodzi 700 sopni celsjusza" - brzmiał ironiczny komentarz na TikToku. "Mój nowy bohater!" - kpił na Twitterze muzyk Zbigniew Hołdys. Z kolei Daniel Tilles, założyciel i dziennikarz anglojęzycznego serwisu "Notes From Poland", tłumacząc słowa Balta na angielski, ocenił, że "[Balt] nie do końca rozumie, jak działają dane klimatyczne". Ostrzejszy był dziennikarz klimatyczny Szymon Bujalski. "Skąd oni w ogóle biorę te teorie? Jak tak można?" - pisał 11 lipca na Facebooku (pisownia postów oryginalna).
O co chodzi z dwoma stopniami Celsjusza?
Europoseł Marek Balt powiedział, że "w ciągu najbliższych lat o minimum dwa stopnie może wzrosnąć średnia temperatura Ziemi". Skąd takie szacunki? W grudniu 2015 roku na konferencji klimatycznej w Paryżu jej uczestnicy - w tym Unia Europejska i wszystkie kraje członkowskie UE - podpisały tzw. porozumienie paryskie. Głównym jego celem jest utrzymanie wzrostu globalnych średnich temperatur na poziomie mniejszym niż dwa stopnie Celsjusza w stosunku do epoki przedindustrialnej i kontynuowanie wysiłków na rzecz ograniczenia wzrostu temperatur do 1,5 stopnia.
Ryzyko tego, że w ciągu najbliższych pięciu lat przynajmniej w jednym roku średnie temperatury przekroczą limit 1,5 stopnia Celsjusza powyżej poziomu przedindustrialnego, wynosi aż 48 proc. Ostrzega o tym Światowa Organizacja Meteorologiczna w najnowszym raporcie klimatycznym z 9 maja 2022 roku.
Dlaczego podwyższenie średnich temperatur o 1,5 stopnia jest poważnym problemem w czerwcu wyjaśniał w rozmowie z Konkret24 prof. Bogdan Chojnicki, klimatolog z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu. - Generalnie półtora stopnia robi małe wrażenie, ale w zrozumieniu, jak ważna to sprawa, użyjmy prostego porównania. Normalna temperatura ciała człowieka to 36,6 stopni Celsjusza. Wyobraźmy sobie teraz, że od pewnego momentu ona wzrasta nam o te półtora stopnia. Spróbujmy normalnie funkcjonować w codziennym życiu z temperaturą 38,1 stopnia Celsjusza. Będzie trudno - mówił prof. Chojnicki. - Podobnie system klimatyczny jest w pewnym stanie równowagi. To dynamiczna równowaga, raz jest cieplej, potem trochę zimniej, ale średnia wartość temperatury atmosfery jest niezmienna. Odchylenie tego stanu o dodatkowe półtora, dwa stopnie Celsjusza to zmiana o charakterze tektonicznym, co oznacza problem dla życia całej ludzkości - wyjaśniał ekspert.
- Dlaczego boimy się przekroczenia progu półtora stopnia? Bo nie będziemy w stanie odwrócić tej zmiany. Przyrost średniej temperatury o półtora stopnia na świecie to wzrost prawdopodobieństwa coraz dłuższych i dotkliwszych susz, ale także opadów nawalnych. Wzrost temperatury to intensyfikacja procesu parowania i tam, gdzie nie spadnie wystarczająco dużo deszczu, będziemy mieli coraz większe problemy z suszami. To zwiększy także prawdopodobieństwo pożarów. Kolejne fale upałów będą wyzwaniem dla osób starszych, mogą przecież zagrażać ich zdrowiu i życiu - tłumaczył klimatolog.
Będzie więcej upalnych dni
Ewidentne jest, że europoseł Marek Balt nie powinien mnożyć dwóch stopni przez liczbę dni w roku. W trwającej w Europie debacie mówi się o konieczności utrzymania temperatur na poziomie mniejszym niż dwa stopnie Celsjusza w stosunku do epoki przedindustrialnej.
Balt miał jednocześnie rację, zwracając uwagę na możliwość wzrostu liczby bardzo gorących dni. Na ten sam problem zwracał uwagę profesor Bogdan Chojnicki w rozmowie z Konkret24 - choć przytoczył szacunki o wzrostach liczby dni, w których temperatura może przekroczyć 30, a nie 40 stopni. Zauważył, że jeszcze w latach 80. w Polsce mieliśmy średnio cztery dni w roku z rekordowymi temperaturami, które przekraczały 30 stopni Celsjusza. - Teraz jest ich już średnio osiem. Obserwujemy co jakiś czas rekordy wysokich temperatur, nie mamy za to rekordów chłodu - stwierdził.
Autor: Krzysztof Jabłonowski / Źródło: Konkret24; zdjęcie: Shutterstock/Tik Tok
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock