Facebookowy łańcuszek zachęca do tego, by pozostałe po owocach pestki rozrzucać w różnych miejscach, szczególnie tam, gdzie nie ma drzew. Zdaniem internautów ma to być sposób na dbanie o środowisko naturalne. Nic podobnego - przestrzegają eksperci.
Popularny facebookowy łańcuszek, zachęcający do zbierania pestek po owocach i rozrzucania ich w różnych miejscach, krąży w sieci od kilku miesięcy. "Kiedy jesz owoce, nie wyrzucaj pestek i pesteczek do kosza. Umyj je i wysusz. Włóż je do pudełka i zostaw w samochodzie. Kiedy jesteś w drodze, wyrzucaj je przez okno w miejscach, gdzie nie ma drzew. Natura sama się nimi zajmie. W krajach azjatyckich praktyka ta jest znana od wieków. Dlatego ich owoce rosną wszędzie" - zachęcał 7 października jeden z użytkowników Facebooka (pisownia postów oryginalna).
Wpis udostępniono ponad 600 razy, zebrał ponad 100 polubień. "Zacznę tak robic! Super pomysl!"; "To Piekna sprawa"; "Robię tak od lat drzewa z tych pestek już owociją" - komentowali internauci.
Wpis ten jest internetowym łańcuszkiem - podobne teksty znaleźliśmy w innych postach na Facebooku, niektóre były automatycznie tłumaczone z języka obcego. Znaleźliśmy wersje tego samego tekstu w językach angielskim, niemieckim, rosyjskim. Portal Demagog.org, który informował także o tym łańcuszku, zwrócił uwagę na viralowy post w języku polskim z marca 2020 roku. Do dziś zebrał 41 tys. polubień i 68 tys. udostępnień. Ostatnio był udostępniany w listopadzie tego roku.
Internauci komentujący te posty często odwoływali się do konieczności dbania o środowisko naturalne. Eksperci zwracają jednak uwagę, że swobodne rozrzucanie pestek różnych owoców może środowisku zaszkodzić. Rozprzestrzenianie się różnych, często obcych gatunków owoców i warzyw może bowiem wyprzeć z ekosystemu gatunki rodzime.
"Powinniśmy wpuścić dziką przyrodę, w której rozwój nie ingerujemy"
- Żyjemy w czasach wielkiego wymierania gatunków. Ludzie zdają sobie z tego sprawę i pewnie chcą pomóc. Samo w sobie budzi to nadzieję - komentuje prof. dr hab. Piotr Skubała z Wydziału Nauk Przyrodniczych Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. - Tyle że akurat swobodne rozsypywanie pestek różnych roślin na pewno nie jest dla przyrody korzystne - zaznacza. Wyjaśnia, że rozsypując pestki, możemy rozsiać różne gatunki roślin, które są obce naszym rodzimym gatunkom.
Profesor Skubała przywołuje pojęcie "czwartej przyrody", czyli zbiorowisk roślinnych rozwijających się samoistnie, bez ingerencji człowieka, na siedliskach opuszczonych czy zdegradowanych. - W naszych miastach powinniśmy wpuścić dziką przyrodę, w której rozwój nie ingerujemy. Przyrodzie należy dać miejsce i czas na rozwój - dodaje.
"Ja bym zakwalifikował tę akcję jako swoisty botaniczny bambizm" - pisze z kolei w odpowiedzi na pytanie Konkret24, jak to jest z tymi pestkami, dr Piotr Tyszko-Chmielowiec - dendrolog, dyrektor Instytutu Drzewa. Jego zdaniem inicjatywa może przynieść szkody przyrodzie. "Być może taka akcja miałaby sens na obszarach totalnie pozbawionych roślinności drzewiastej. U nas w kraju jednak każdy wolny spłachetek gruntu pozostawiony sobie samemu pokryje się wkrótce nalotem siewek drzew lekkonasiennych, takich jak brzoza, wierzba czy osika" - tłumaczy ekspert. Już teraz rodzime gatunki wypiera pochodzący z Ameryki Północnej klon jesionolistny bądź dąb czerwony.
"Pojawienie się gatunku obcego może zniszczyć sieć życia"
Profesor Piotr Skubała uważa, że rozsypywanie pestek owoców może doprowadzić do rozpowszechniania gatunków inwazyjnych. Oczywiście nie wszystkie obce gatunki są zagrożeniem, ale mniej więcej jeden na dziesięć staje się najeźdźcą. - Może się okazać, że gatunek obcy jest konkurencyjny i zabiera naszym rodzimym gatunkom zasoby. Mogą także być nośnikami chorób i pasożytów, na które rodzime gatunki nie są uodpornione. Gatunek inwazyjny może doprowadzić do wyginięcia gatunków miejscowych - tłumaczy profesor.
Gatunki inwazyjne to jeden z kluczowych czynników wymierania życia na Ziemi. Doktor Piotr Tyszko-Chmielowiec jako przykłady roślin inwazyjnych wymienia nawłoć kanadyjską, porastającą wielkimi łanami porzucone pola czy klon jesionolistny, wypierający np. rodzime topole i wierzby z lasów łęgowych. Zdominowanie krajobrazu przez rośliny inwazyjne prowadzi do zubożenia ekosystemów. Z rodzimymi gatunkami związanych jest bowiem wiele gatunków zwierząt, grzybów, bakterii i innych grup organizmów, obce gatunki są pod tym względem bardzo ubogie. "Np. naliczono ok. półtora tysiąca gatunków związanych z dębem szypułkowym. Obcy dąb czerwony zapewne utrzymuje kilkadziesiąt" - pisze dr Tyszko-Chmielowiec.
Ponadto, jak tłumaczy prof. Skubała, ekosystem powstaje w długim procesie ewolucji. Układ, który powstaje, działa optymalnie we właściwych sobie warunkach środowiskowych. - Pojawienie się gatunku obcego może daną sieć życia zaburzyć - wyjaśnia.
Zdaniem dr. Tyszko-Chmielowca nie należy rozprzestrzeniać także odmian sadowniczych. "Mam jednak nadzieję, że większość zasianych w ten sposób roślinek nie przeżyje w naturze. Przemiany klimatu będą wymagały od nas wprowadzania nowych gatunków drzew w miastach, ale musi to być prowadzone rozważnie i pod kontrolą specjalistów" - kwituje ekspert.
Zmiany klimatu to poważne zagrożenie dla polskich drzew
Wspomniane przez dr Tyszko-Chmielowca zmiany klimatu to poważne zagrożenie dla gatunków już obecnych w naszym ekosystemie. Rozprzestrzenianie nasion obcych gatunków może być zatem dla nich dodatkowym obciążeniem. We wrześniu 2019 roku badacze z Polskiej Akademii Nauk przekazali mediom komunikat z najnowszych badań naukowych, w którym akcentowali, że postępujące zmiany klimatu zagrażają polskim drzewom. Niebawem część drzew zacznie tracić swoje optimum klimatyczne w naszym regionie, a w konsekwencji znikać z polskich lasów.
Według naukowców z PAN zagrożone są cztery podstawowe gatunki: sosna zwyczajna, świerk pospolity, modrzew europejski, brzoza brodawkowata. "Obawiamy się, że w perspektywie najbliższych 50 lat te gatunki mogą stracić swój zasięg geograficzny w naszym regionie w wyniku globalnego ocieplenia i globalnych zmian klimatycznych" - mówił 8 września 2019 roku w programie "Wstajesz i weekend" prof. Andrzej Jagodziński z Instytutu Dendrologii Polskiej Akademii Nauk, jeden ze współautorów komunikatu.
Profesor Jagodziński tłumaczył, że w przyrodzie wszystkie gatunki są ze sobą powiązane. "Jeżeli przyjmiemy, że ustępuje bardzo ważny z punktu widzenia przyrodniczego i gospodarczego gatunek w Europie, to w ślad za tą zmianą będą podążały zmiany we wszystkich powiązaniach, jakie mają miejsce w ekosystemach leśnych. A zatem utrata jednego gatunku może się wiązać z utratą drugiego gatunku. (...) Ginie siedlisko, ginie gatunek związany z tym siedliskiem" - mówił.
Profesor Piotr Skubała, odnosząc się do facebookowego łańcuszka na temat pestek, przestrzega przed bezrefleksyjnym rozpowszechnianiem wiedzy pozyskanej z mediów społecznościowych. - Jeżeli ktoś pragnie pomóc przyrodzie, należy być ostrożnym i nie ufać bezkrytycznie temu, co przeczytamy w internecie. Wiara we wszystko, co przeczytamy w internetowych łańcuszkach, może nas zaprowadzić na manowce - podkreśla. Zachęca do zaufania naukowcom, przyrodnikom i do dokładnego sprawdzania źródeł pochodzenia informacji.
Autor: Krzysztof Jabłonowski / Źródło: Konkret24, Tvn24, PAP; zdjęcie: Shutterstock/Facebook
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock/Facebook