W ostatnich dniach na facebookowych tablicach wielu osób pojawiły się oświadczenia, które potencjalnie miały chronić zdjęcia, wiadomości i wpisy przed przejściem w posiadanie amerykańskiego serwisu. Ochrona upublicznianych danych z użyciem takiego wpisu nie działa, Facebook nie zapowiedział takich zmian w regulaminie, a część oświadczenia odnosi się do przepisów dotyczących... zbrodni ludobójstwa.
Apel rozpowszechniany między użytkownikami największego serwisu społecznościowego na początku ostrzega, że 20 stycznia "wszystko staje się publiczne" i proponuje skuteczną obronę przed przekazaniem Facebookowi praw do zamieszczanych w serwisie treści - jest nią opublikowanie odpowiedniego oświadczenia woli na swoim facebookowym profilu.
Cały wpis można uznać za osobliwy. Z jednej strony niektóre zdania mają niepolską składnię i wyglądają jak nieudolne tłumaczenia z języka obcego, ale jednocześnie spora liczba prawniczych terminów i specjalistycznie brzmiących nazw tworzy złudzenie rzetelności i nadaje oświadczeniu powagi. Ten drugi czynnik, połączony z perspektywą utraty swoich zdjęć, filmów, czy tym bardziej prywatnych wiadomości, a także ostrzeżeniami o "ostatecznym terminie" zdecydował jednak o tym, że wiele osób wolało zamieścić odpowiednią deklarację, często czyniąc zastrzeżenie, że robi to "na wszelki wypadek".
"NIE ZAPOMNIJ OSTATECZNY TERMIN JEST DZISIAJ!!!" - takim alarmem rozpoczyna się gotowy do rozpowszechniania wpis. Użytkownik ma sugerować w nim, że "nie daję dla Facebooka ani żadnego podmiotu powiązanego z Facebookiem pozwolenie na korzystanie z moich zdjęć, informacji, wiadomości lub postów, zarówno z przeszłości, jak i przyszłych". Jako zabezpieczenie swoich praw w tekście pojawiają się nazwy dokumentów, na które rzekomo można się powołać: ucc 1-308-1 1 308-103 i status Rzymu.
Czy takie zabezpieczenie rzeczywiście może uchronić nas przed utratą praw autorskich do publikowanych przez nas treści? Zdecydowanie nie. I to co najmniej z kilku powodów. Jednym z nich jest fakt, że... Facebook nie ma zamiaru zabierać nam praw autorskich.
Oświadczenie woli a wpis na tablicy
Najważniejszą kwestią w przypadku takich oświadczeń jest pytanie, czy oświadczenie woli opublikowane na naszej tablicy na Facebooku jest w jakikolwiek sposób wiążące dla serwisu. W Polsce decyduje o tym krajowe prawodawstwo (a nie na przykład wspomniany w tekście status Rzymu), a konkretnie kodeks cywilny. W art. 61 § 2 tego dokumentu można przeczytać, że "oświadczenie woli wyrażone w postaci elektronicznej jest złożone innej osobie z chwilą, gdy wprowadzono je do środka komunikacji elektronicznej w taki sposób, żeby osoba ta mogła zapoznać się z jego treścią". Czy ten przepis działa w przypadku wpisu na Facebooku, który musiałby przeczytać administrator serwisu? Jest to bardzo wątpliwe.
Nawet jednak jeśli do takiej sytuacji by doszło, takie oświadczenie nie może zmienić statusu naszych treści w serwisie, ponieważ ta kwestia została unormowana już wcześniej. Zgodziliśmy się na akceptację odpowiednich przepisów Regulaminu Facebooka przy zakładaniu konta. W sekcji "pozwolenia udzielone nam przez użytkowników" administracja informuje, że "w przypadku udostępniania, publikacji lub wysyłania treści objętych prawami własności intelektualnej (np. zdjęć czy filmów) w naszych produktach lub w powiązaniu z nimi użytkownik przyznaje nam niewyłączną, zbywalną, obejmującą prawo do udzielania sublicencji, bezpłatną, globalną licencję zezwalającą na obsługiwanie, wykorzystywanie, dystrybuowanie, modyfikowanie, uruchamianie, kopiowanie, publiczne odtwarzanie lub wyświetlanie, tłumaczenie jego treści".
Facebook tym samym zastrzega sobie m.in. prawo do dzielenia się publikowanymi przez nas treściami z innymi firmami obsługującymi serwis. Takie dane są wykorzystywane chociażby do tworzenia oferty reklamowej dostosowanej do konkretnego użytkownika.
Nie pozbawia użytkownika praw
Nie należy jednak mylić tych zapisów z pogwałceniem praw autorskich. Serwis nie zabiera nam praw do własnych materiałów (zdjęć, filmów, wpisów itp.), a więc zawsze musi podawać nas jako źródło takich danych. Regulamin Facebooka wyjaśnia te kwestię wprost:
Użytkownik jest właścicielem treści, które tworzy i udostępnia na Facebooku oraz w innych produktach Facebooka, z których korzysta, i żaden zapis niniejszego Regulaminu nie pozbawia użytkownika praw do jego własnych treści. Regulamin Facebooka
Dodatkowo Facebook zobowiązuje się, że o jakichkolwiek zmianach w Regulaminie, także tych związanych z polityką prywatności, będzie informował swoich użytkowników z odpowiednim wyprzedzeniem.
W razie braku innych wymogów prawnych powiadomimy użytkownika o zmianach w niniejszym Regulaminie co najmniej 30 dni przed ich wprowadzeniem i damy mu szansę na zapoznanie się z nimi zanim wejdą one w życie. Regulamin Facebooka
W ostatnim czasie Facebook nie przeprowadzał żadnych zmian w kwestii przetwarzania treści publikowanych przez użytkowników na swoich kontach. Obecna wersja Regulaminu obowiązuje od 19 kwietnia 2018 roku.
Termin jest dzisiaj... czyli w 2012 roku
Jeśli w ostatnim czasie Facebook nie przeprowadzał żadnych zmian, to skąd w "oświadczeniu" pojawiła się informacja, że "wszystko staje się publiczne" od 20 stycznia (w niektórych wersjach wpisu pojawiał się także 19 stycznia)? Poszukiwanie pochodzenia tej wzmianki może doprowadzić do początków istnienia tego wprowadzającego w błąd oświadczenia, które po raz pierwszy pojawiło się na anglojęzycznych profilach na Facebooku... w czerwcu 2012 roku.
Rozpowszechniany wtedy wpis był identyczny jak ten powielany obecnie przez polskie konta. Również zaczynał się słowami "Jutro ostateczny termin !!! Wszystko, co kiedykolwiek opublikowałeś od jutra stanie się publiczne" (z ang. "Deadline tomorrow !!! Everything you’ve ever posted becomes public from tomorrow"). Dalsza część polskiego oświadczenia także została bezpośrednio przetłumaczona z angielskiego komunikatu. Doprowadziło to do kilku paradoksów. W niektórych miejscach składnia nie odpowiada polskiej lub zdania są niezrozumiałe, np. "to nic nie kosztuje za zwykłą kopię i wklej, lepiej niż przepraszam" (w oryginalnej wersji "It costs nothing for a simple copy and paste, better safe than sorry").
W innej części oświadczenia przekazywanego przez użytkowników pojawia się także "Kanał 13 news", który jest dosłownym tłumaczeniem angielskiego "Channel 13 News," odpowiadającemu amerykańskiemu kanałowi informacyjnemu Fox 13 News. Skąd informacje o zmianie w polityce prywatności mogły pojawić się w mediach akurat w 2012 roku? W listopadzie tamtego roku Facebook ogłosił, że rozważa wycofanie praw użytkowników do głosowania w sprawie proponowanych zmian polityki prywatności. Nie oznaczało to jednak, że serwis zamierza przejąć prawa autorskie do treści użytkowników.
Po pierwszej fali publikowania oświadczeń Facebook wystosował nawet oficjalne stanowisko w tej sprawie:
Krążą pogłoski, że Facebook dokonuje zmian związanych z posiadaniem informacji o użytkownikach lub treści publikowanych na stronie. To nieprawda. Zgodnie z naszymi warunkami każdy, kto korzysta z Facebooka, jest właścicielem i kontroluje informacje, które publikuje. Warunki normują także sposób udostępniania treści i informacji. Taka jest nasza polityka i zawsze tak było. Facebook, listopad 2012
Mimo wielu apeli i informacji o bezcelowości publikowania oświadczeń, kolejne fale dzielenia się wpisem w różnych językach powróciły w 2014 roku i od tego czasu pojawiają się na światowych facebookowych tablicach regularnie co roku. W sieci można znaleźć artykuły na ten temat między innymi po niemiecku i węgiersku z 2016 roku oraz po francusku z 2017, a także nawet po grecku z września 2018.
Status Rzymu
Przed publikacją wpisu, w którym padają nazwy konkretnych dokumentów, przykładowo prawnych, warto poświęcić chwilę i sprawdzić ich rzeczywiste znaczenie w wyszukiwarce internetowej. Tę sytuację dobrze obrazuje sytuacja z oświadczeniem składanym Facebookowi. W jego przypadku wspomniano dwie podstawy prawne: UCC 1-308-1 1 308-103 i status Rzymu.
UCC to skrót od Uniform Commercial Code, czyli po prostu amerykańskiego kodeksu handlowego. Jego sekcja 1-308 odnosi się do "akceptowania wysyłki podczas sporu dotyczącego wzrostu ceny u dostawcy" i nie ma zastosowania przy próbie ochrony swoich praw autorskich do treści zamieszczanych na Facebooku.
Jeszcze bardziej niezrozumiałe jest wspomnienie "statusu Rzymu". Żaden dokument prawny zatytułowany "status Rzymu" nie istnieje. Jednakże np. wersje anlo- i niemieckojęzyczne oświadczenia mówią nie o "statusie", a o "statucie Rzymu". "The Rome Statute" w języku angielskim i "Rom-Statut" w niemieckim odnoszą się do Rzymskiego Statutu Międzynarodowego Trybunału Karnego. Dokument ten powołał do życia MTK w Hadze i powstał sześć lat wcześniej niż Facebook. Jego zapisy nie mają żadnego związku z polityką Facebooka, ponieważ Trybunał orzeka w sprawach ludobójstw, zbrodni przeciwko ludzkości i zbrodni wojennych.
W prawie międzynarodowym istnieją także Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (WE), nazywane w języku polskim "Rzym I" i "Rzym II". Stosuje się je odpowiednio do zobowiązań umownych w sprawach cywilnych i handlowych powiązanych z prawem różnych państw oraz do zobowiązań pozaumownych. Jednakże w żadnej wersji językowej nie są te rozporządzenia nazywane "statusami" czy "statutami".
Wyszukaj: facebook oświadczenie
Strach przed utratą praw autorskich do własnych treści zamieszczanych w serwisie Facebook spowodował jednak, że wiele osób nie odrzuciło od razu informacji zawartych w rzekomym oświadczeniu. Narzędzie do analizy wyszukiwań Google Trends pokazuje jasno, że 19 stycznia w tej wyszukiwarce wystąpił zdecydowany wzrost zapytań od osób, które chciały uzyskać więcej informacji o celowości publikowania deklaracji.
Osoby, które wyszukiwały hasło "facebook oświadczenie", trafiły jednak zapewne na artykuły ostrzegające przed powielaniem tego łańcuszka i informujące o jego bezcelowości, a także o tym, że Facebook w ostatnim czasie nie przeprowadzał żadnych zmian, które miałyby go "upoważnić do korzystania z Twoich zdjęć".
Autor: Michał Istel / Źródło: Konkret24, Snopes.com, bezprawnik.pl; Zdjęcie tytułowe: Shutterstock
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock