Napięta sytuacja pomiędzy NATO a Federacją Rosyjską powoduje, że wszelkie manewry wojskowe organizowane przez jedną stronę wywołują zdecydowaną reakcję drugiej. W przypadku relacjonowania właśnie zakończonych ćwiczeń członków Paktu Północnoatlantyckiego Rosja sięgnęła po wiele różnych technik dezinformacji, żeby uwiarygodnić swój przekaz.
W zakończonych w środę, 7 listopada, manewrach Trident Juncture 2018 wzięły udział jednostki ze wszystkich 29 państw członkowskich NATO i 2 krajów partnerskich – Szwecji i Finlandii. Zorganizowane w centralnej i wschodniej Norwegii ćwiczenia miały, jak można przeczytać na stronie NATO, "zapewnić, że siły NATO są wyszkolone, zdolne do wspólnego działania i gotowe odpowiedzieć na każde zagrożenie z każdego kierunku".
W ramach Wojska Polskiego do manewrów Trident Juncture 2018 zaangażowano fregatę rakietową ORP Generał Kazimierz Pułaski oraz ponad 450 żołnierzy z 10. Brygady Logistycznej, 1. Brygady Logistycznej, 21. Brygady Strzelców Podhalańskich, 3. Flotylli Okrętów, 8. Flotylli Obrony Wybrzeża, Centrum Operacji Morskich oraz Żandarmerii Wojskowej.
Trident Juncture były realizowane według scenariusza odnoszącego się do artykułu 5 Traktatu Waszyngtońskiego. Oznacza to, że wojska Sojuszu przygotowywały się do wspólnego działania w razie zewnętrznego ataku na jedno z państw NATO. Dzień przed rozpoczęciem manewrów sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg zapewnił jednak, że Sojusz nie dąży do konfrontacji.
Pobliże zachodniej granicy
Kilka godzin po deklaracji Stoltenberga, na temat manewrów wypowiedział się również minister obrony Federacji Rosyjskiej Siergiej Szojgu. Ostrzegł on, że Moskwa może zostać zmuszona, żeby odpowiedzieć na wzmożoną aktywność NATO w pobliżu swojej zachodniej granicy.
"Pobliże zachodniej granicy" to jednak spore uogólnienie. Obszar działań lądowych i morskich był oddalony od zachodnich krańców Rosji o mniej więcej 1000 km. Najbliżej granicy miały miejsce manewry w strefie powietrznej Szwecji i Finlandii, choć od terytorium FR wciąż dzielił je obszar całej Finlandii, czyli około 300 km. Ćwiczenia zdecydowanie nie były zagrożeniem dla bezpośredniej granicy norwersko-rosyjskiej, ponieważ leży ona na samej północy skandynawskiego kraju, która nie była objęta obszarem działań w ramach Trident Juncture.
Mówił o tym m.in. norweski generał Rune Jakobsen podczas konferencji przed rozpoczęciem manewrów. - Ćwiczenia lądowe będą prowadzone 1000 km od granicy z Rosją, a operacje powietrzne do 500 km., więc nie ma powodów, by Rosja się obawiała czy traktowała to inaczej niż ćwiczenia obronne - oświadczył.
Mimo to zakończone właśnie manewry bez wątpienia były również pokazem siły. NATO zaangażowało do ich przeprowadzenia około 50 tysięcy ludzi, 250 samolotów, 65 okrętów i do 10 tysięcy pojazdów. Liczby te uczyniły Trident Juncture największymi ćwiczeniami państw Sojuszu od zakończenia zimnej wojny.
Działania ofensywne
Reakcja rosyjskich mediów była zdecydowana. Wraz z pojawianiem się kolejnych informacji na temat manewrów, można było jednak zacząć odnosić wrażenie, że ich główny trzon został przygotowany jeszcze przed wystrzeleniem pierwszego pocisku w ramach Trident Juncture. Najważniejszy cel, jaki przyświecał twórcom doniesień na temat manewrów, nie był trudny do przewidzenia – NATO zostało przedstawione jako potencjalny agresor, który nie tylko prowokuje Rosję, ale nawet zagraża nienaruszalności jej granic.
Wypowiedź rosyjskiego ministra obrony o tym, że „wojska Sojuszu będą ćwiczyć działania ofensywne w pobliżu rosyjskich granic”, odbiła się echem w wiodących rosyjskich mediach. Artykuły na temat ofensywnego charakteru ćwiczeń napisały internetowe portale Russia Today (ogólnoświatowej wielojęzycznej telewizji informacyjnej założonej przez rosyjski rząd), Komsomolskiej Prawdy (najchętniej odwiedzany rosyjski portal) i Sputnik (portal należący do rosyjskiego rządu). We wszystkich nagłówkach podkreślano, że NATO będzie prowadziło działania „blisko granic kraju”.
Rosja postanowiła jednak mocno podbudować swoje stanowisko o „ofensywnych” działaniach także danymi pochodzącymi jeszcze sprzed rozpoczęcia Trident Juncture. Swoją rolę w tym procesie odegrały nie tylko media, ale także oficjalne instytucje państwowe, m.in. poprzez profile w mediach społecznościowych. W środku trwania działań NATO w Norwegii na oficjalnym twitterowym profilu Ambasady Federacji Rosyjskiej w Wielkiej Brytanii pojawił się wpis sugerujący, że między 2015 a 2018 rokiem w Polsce i krajach bałtyckich liczebność stacjonujących tam wojsk Sojuszu wzrosła z 2 do 11 tysięcy. Wpis kończył się pytaniem: "Kto jest agresywny?”.
Obecność wojsk Sojuszu w czterech wspomnianych państwach została oficjalnie uzgodniona podczas szczytu NATO w Warszawie w 2016 roku. Wzrost liczebności żołnierzy między stanem z 2015 roku a dzisiejszym faktycznie miał miejsce, jednak podana we wpisie liczba 11 tysięcy nie znajduje potwierdzenia w żadnym oficjalnym dokumencie, jaki Sojusz wystosował na ten temat. W najnowszym raporcie, obrazującym stan na koniec lipca 2018, podano, że we wszystkich czterech krajach łącznie stacjonują 4743 osoby. Tę informację potwierdziła na swoim koncie w serwisie Twitter Oana Lungescu - rzeczniczka prasowa NATO.
Bezzębny trójząb
Oficjalna narracja tworzona przez rosyjskojęzyczne media w związku z Trident Juncture składa się z wielu różnych tematycznie elementów. Wydaje się jednak, że niektóre z nich sobie wzajemnie przeczą albo co najmniej ze sobą nie współgrają. Dzieje się tak między innymi, kiedy porównamy kolportowane przez Russia Today wiadomości o „ofensywności” działań NATO, które mogą zagrażać rosyjskim granicom, i publikowane na tej samej stronie doniesienia o rzekomej słabości bojowej sił trenujących na norweskim terytorium.
Pod koniec października tego roku w serwisie Ino TV pojawił się artykuł oparty na opinii portalu Unzensuriert.de, gdzie napisano o „bezczelnym, zbędnym i bezzębnym” NATO. Ino TV to podstrona serwisu Russia Today, którego nazwa pochodzi od rosyjskiego słowa „zagraniczny” (ros. „innastrannyj”) i który w całości poświęcony jest doniesieniom zagranicznych mediów na temat Federacji Rosyjskiej.
Tekst zatytułowany „Unzensuriert: NATO szturcha bezzębnym trójzębem (nawiązanie do słowa Trident - po angielsku Trójząb – red.) w fikcyjnego wroga” posiada dwie zasadnicze tezy. Pierwsza zawiera się w zdaniu „NATO pręży muskuły […] podczas bardzo kosztownych ćwiczeń […] Ale tak naprawdę sojusz demonstruje bezczelne zachowanie i nadmierną agresję, w rzeczywistości będąc bezzębnym”. Pomniejszanie potencjału bojowego NATO, który mógłby się kłócić z wiadomościami o zagrożeniu dla rosyjskich granic, funkcjonuje w tekście obok drugiego twierdzenia, zawartego chociażby w zdaniu: „Dziś NATO nie ma wroga" - przekonuje autor (cytowanego tekstu na Unzensuriert – red.), dodając, że Rosja, podobnie jak podczas zimnej wojny, nie jest agresywnym przeciwnikiem. "Rosyjski niedźwiedź ma znacznie bardziej potulny charakter niż twierdzi Sojusz”, pisze.
Informacje na temat źródła, jakim posiłkowali się dziennikarze RT przy tworzeniu artykułu, a więc portalu Unzensuriert.de (niem. – nieocenzurowany), dodają publikacji jeszcze dodatkowy kontekst. Niemieckojęzyczna strona, posiadająca swoją niemiecką i austriacką wersję, została założona w 2009 roku przez ówczesnego przewodniczącego Wolnościowej Partii Austrii. FPÖ to nacjonalistyczno-konserwatywne ugrupowanie, wywodzące się z neofaszystowskiego ugrupowania Związku Niezależnych. Politycy partii są eurosceptyczni i przeciwni ewentualnemu dołączeniu Austrii do NATO. Sojusz był krytykowany między innymi przez Johanna Gudenusa, wiceprzewodniczącego FPOe, podczas jego wizyty w Moskwie w 2014 roku.
Wyszukiwanie innych artykułów zawierających słowo „NATO”, opublikowanych na portalu, również pozwala uzyskać więcej informacji na temat stosunku autorów Unzesnuriert.de do idei Sojuszu. „Złe czasy dla podżegaczy wojennych z NATO: Putin i Trump chcą normalizacji stosunków swoich państw”, „Amerykańscy doradcy wojskowi: NATO i Europa w przypadku wojny nie mają szans przeciwko Rosji” – to tylko niektóre z tytułów artykułów na ten temat.
Polskojęzyczna wersja
Dezinformacyjne działania wokół Trident Juncture to domena nie tylko rosyjsko i niemieckojęzycznych mediów. Swoje oddziały w tej operacji zmobilizowali także pracownicy polskojęzycznej wersji portalu Sputnik News. Publikujący w 14 językach serwis informacyjny został założony pod koniec 2013 roku na mocy dekretu Władimira Putina. Przykładów opublikowanych przez ten portal artykułów podważających skuteczność NATO nie trzeba szukać daleko. „Generał NATO: W przypadku wojny z Rosją będziemy mieli problemy” – tak zatytułowany był tekst, który pojawił się na polskojęzycznym Sputnik News 4 listopada.
W trakcie trwania Trident Juncture, pojawiające się na polskojęzycznym Sputniku artykuły formułowały tezy bardzo podobne do tych rozpowszechnianych w tym samym okresie chociażby w Russia Today. M.in. dwa dni po rozpoczęciu manewrów w dziale „Światowa prasa” pojawił się tekst zatytułowany „Manewry NATO w Norwegii to rozpusta”, w którym autorzy powoływali się na artykuł, jaki ukazał się w niemieckim dzienniku „Die Welt”. Można pomiędzy obydwoma tekstami zauważyć jednak pewne różnice. Gdy "Die Welt" pyta "Na czym ma polegać cały czar w Norwegii z 50 tys. żołnierzy i 10 tys. pojazdów?", Sputnik tłumaczy "Po co ta cała rozpusta w Norwegii z udziałem 50 tys. żołnierzy i 10 tys. jednostek sprzętu?". Tam, gdzie w niemieckim dzienniku pada "Trzeba się zastanowić, czy tak wielkie manewry w tej formie są dostosowane do czasów", Sputnik pisze "Należy zadać sobie pytanie: czy takie manewry na dużą skalę są obecnie potrzebne?".
Drugim ważnym motywem tekstów o Trident Juncture były także wypadki, jakie wydarzyły się podczas ćwiczeń. Polskojęzyczny Sputnik News donosił o czterech żołnierzach rannych w wyniku zderzenia czołgu z wojskowym samochodem oraz o zderzeniu norweskiej fregaty NATO, która miała kolizję z tankowcem.
W dwóch artykułach, które zapowiadały manewry, opublikowanych kolejno w marcu i październiku, Sputnik News zaznaczał już w tytułach, że Trident Juncture będzie odbywać się „przy rosyjskich granicach” i „przy granicy z Rosją”.
"Maskowanie własnych ofensywnych poczynań"
O cel i skuteczność działań dezinformacyjnych wokół manewrów NATO zapytaliśmy Kamila Basaja, założyciela Disinfo Digest, centrum badań i przeciwdziałania manipulacji środowiskiem informacyjnym. - Działania rosyjskojęzycznych mediów w stosunku do Trident Juncture to typowy przykład kampanii dezinformacyjnej - mówi Basaj. - Głównych celów takich praktyk jest kilka. W przypadku informowania o "ofensywnym" charakterze działań NATO, Rosja dąży do maskowania swoich własnych ofensywnych poczynań, realizowanych na przykład przy okazji manewrów Zapad 2017. Mamy tutaj do czynienia z obróceniem postrzegania relacji między działaniami ofensywnymi i defensywnymi.
- Drugim dążeniem Rosji, które ma dzięki dezinformacji zadziałać na ich rynku wewnętrznym, jest przedstawianie kraju jako "oblężonej twierdzy" - dodaje Basaj. - Społeczeństwo ma mieć wrażenie "osaczenia", co widać chociażby przy relacjonowaniu Trident Juncture. Ważnym elementem towarzyszącym tym manewrom w rosyjskim przekazie były mapy krajów bałtyckich i podkreślanie, jak zwiększa się tam udział wojsk NATO. Dzięki wywieraniu takiej presji obywatele mają czuć ciągły lęk. To wszystko zmierza do wywołania u nich większej uległości. Te działania są zmasowane i badania opinii publicznej pokazują, że przynoszą skutek.
Nieco inne cele Basaj przypisał działalności rosyjskiej kampanii dezinformacyjnej w Polsce, m.in. za pomocą Sputnik News. - Ten portal sam w sobie nie stanowi ogromnego zagrożenia, ponieważ nie ma wielkiej poczytności (wg. danych serwisu Similarweb, we wrześniu polskojęzyczny Sputnik miał ok. 2,7 mln odwiedzin - red.). Pełni on jednak zupełnie inną funkcję. Implementuje treści rosyjskich portali w Polsce, które dzięki temu zaczynają potem być powielane. Duża rolę odgrywa tutaj między innymi blogosfera. To tam treści Sputnika trafiają do dużej grupy odbiorców - tłumaczy Kamil Basaj i dodaje: "W przypadku Polski warto także dodać, że kampania wokół Trident Juncture była ściśle połączona z trwającą już od jakiegoś czasu deprecjacją wysiłków wobec baz sił amerykańskich w naszym kraju. Dezinformacja na ten temat była między innymi rozprowadzana za pomocą Białorusi do krajów anglojęzycznych".
Trident i Zapad
Wspomniane przez Basaja manewry Zapad 2017 (ros. - Zachód) zostały przeprowadzone we wrześniu zeszłego roku na zachodzie Białorusi. Zgodnie z komunikatem rosyjskiego MON wzięło w nich udział 12 700 jednostek wojskowych z Rosji i Białorusi. NATO szacuje jednak, że w rzeczywistości przy polskiej wschodniej granicy ćwiczyło ich od 60 do 70 tysięcy. Porównania manewrów Trident Juncture i Zapad nie są jednak do końca trafione.
Najważniejszą różnicą jest fakt, że NATO przeprowadziło swoje manewry zgodnie z Dokumentem Wiedeńskim Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie z 2011 r. Oznacza to, że państwa członkowskie OBWE zostały powiadomione o ćwiczeniach nie później niż na 42 dni przed ich rozpoczęciem, a państwa członkowskie OBWE - w tym Rosja - zostały zaproszone do obserwowania tego ćwiczenia. Federacja Rosyjska natomiast nie zgłosiła swoich zeszłorocznych manewrów, mimo że wojska tego kraju ćwiczą w Zachodnim Okręgu Wojskowym co cztery lata.
Federacja Rosyjska posiada także trzy inne Okręgi Wojskowe - Południowy, Centralny i Wschodni - w których ćwiczenia przeprowadzane są podczas trzech lat przerwy pomiędzy kolejnymi Zapadami. Tegoroczne manewry - Wostok (ros. - Wschód) - odbyły się w dniach 11-17 września. Według ministerstwa obrony Rosji, ćwiczeń o tej skali nie organizowano od czasu sowieckich manewrów Zapad-81, które odbywały się w 1981 roku.
Autor: Michał Istel / Źródło: Konkret24; DFRLab, EUvsDisinfo; zdjęcie: Rob Kunzing/NATO
Źródło zdjęcia głównego: Rob Kunzing/NATO