Pytany o krytykę ze strony Magdaleny Biejat, szef PSL Władysław Kosiniak-Kamysz stwierdził, że jej frustracja "pewnie wynika z tego, że Grzegorz Braun dostał więcej głosów kobiet" niż kandydatka Lewicy. Ale to nieprawda.
Prezes Polskiego Stronnictwa Ludowego Władysław Kosiniak-Kamysz stał się obiektem szczególnego zainteresowania mediów i opinii publicznej po tym, jak jego partia poinformowała o zakończeniu projektu Trzeciej Drogi z Polską 2050. Ponadto szerokim echem odbiły się zastrzeżenia dwóch ministerstw nadzorowanych przez polityków PSL wobec ustawy mającej ułatwiać rozwody. Chodzi o resorty rolnictwa, którym zarządza Czesław Siekierski, i obrony, na którego czele stoi właśnie Władysław Kosiniak-Kamysz.
Te zastrzeżenia MON do ustawy ułatwiającej rozwody skrytykowała w nagraniu opublikowanym 17 czerwca 2025 roku w mediach społecznościowych wicemarszałek Senatu Magdalena Biejat, zwracając się bezpośrednio do wicepremiera. "Uwagi do projektu zgłosiły ministerstwo rolnictwa i Ministerstwo Obrony Narodowej, dwa niezwykle powołane do tego ministerstwa, żeby się wypowiadać na temat małżeństw i rodziny" - mówiła Biejat. "A kto stoi na czele ministerstwa obrony i PSL-u? Władysław Kosiniak-Kamysz. Ten sam człowiek, który już zdążył rozwieść się raz. Ale co mu nie pasuje w tym projekcie? Że za łatwo będzie się rozwodzić. Kumacie coś z tego? Ja nie. Ale jedno, jedno radzę ministrowi Kosiniakowi-Kamyszowi: żeby się odczepił od nas, od naszych małżeństw i od naszych rozwodów, i zajął się może zarządzaniem armią, bo słyszałam, że nie najlepiej mu idzie" - dodała.
18 czerwca w Radiu Zet zapytano Władysława Kosiniaka-Kamysza o te słowa Biejat. Wicepremier tłumaczył, że jego partia chce wyjaśnić "wszystkie wątpliwości konstytucyjne" dotyczące tego projektu, a posłowie są otwarci na dyskusję. "No ale przecież chyba dla Lewicy słowo dialog, szacunek, tolerancja, wsłuchanie się w głos innych - nawet jak się z nim nie zgadzamy - to ma jakieś znaczenie; czy to jest tylko, jak się to tyczy ich? Bo jak ktoś ma inne zdanie, to już nie wolno go wygłosić w tej sprawie" - stwierdził wicepremier. "Chodzi o sprawę demografii, chodzi o sprawę dzietności. Po to wygraliśmy wybory, żeby nie było zamordyzmu jak za PiS-u, tylko, żeby była dyskusja i dialog" - dodał.
Prowadzący rozmowę dopytał, czy zdaniem szefa PSL "Lewica proponuje zamordyzm", na co Kosiniak-Kamysz odpowiedział:
Ale rozumiem frustrację, bo pewnie ona wynika z tego, że Grzegorz Braun dostał więcej głosów kobiet niż pani [Magdalena] Biejat. I pewnie te uszczypliwości tiktokowe z tego wynikają.
Podanego przez Kosiniaka-Kamysza powodu "frustracji" i "uszczypliwości tiktokowych" nie potwierdzają jednak wyborcze dane.
Więcej głosów na Brauna, ale nie wśród kobiet
Według oficjalnych wyników wyborów prezydenckich podanych przez Państwową Komisję Wyborczą w pierwszej turze kandydat Konfederacji Korony Polskiej Grzegorz Braun uzyskał lepszy wynik niż kandydatka Lewicy Magdalena Biejat. Na Brauna zagłosowało 1,24 mln wyborców, co przełożyło się na 6,34 proc. poparcia. Magdalena Biejat dostała 829 tys. głosów, czyli 4,23 proc. wszystkich oddanych tego dnia.
Władysław Kosiniak-Kamysz w wywiadzie mówił jednak o głosach kobiet, których Braun miał dostać więcej niż Biejat. Oczywiście PKW nie zna płci głosujących, dlatego takie dane pochodzą wyłącznie z sondaży - a te pokazują, że wicepremier nie ma racji.
Grzegorz Braun dostał łącznie 1,24 mln głosów, a sondaż Ipsos pokazał, że 42,6 proc. jego wyborców stanowiły kobiety. W liczbach bezwzględnych kandydata Konfederacji Korony Polskiej poparło ok. 529 tys. kobiet. Natomiast Magdalena Biejat dostała łącznie 829 tys. głosów, ale według sondażu aż 72,2 proc. z nich oddały kobiety. Oznacza to, że na kandydatkę Lewicy zagłosowało ok. 599 tys. kobiet.
Choć różnica wydaje się niewielka, to jednak sondażowe dane - jedyne dostępne - nie potwierdzają słów Władysława-Kosiniaka Kamysza. Na Grzegorza Brauna głosowało ok. 70 tys. mniej kobiet niż na Magdalenę Biejat.
Źródło: Konkret24
Źródło zdjęcia głównego: Piotr Nowak/PAP