Dużą popularność w sieci zdobywa nagranie pokazujące rzekomo, że ukraińscy żołnierze zatrzymali i ostrzelali samochód, w którym była muzułmanka z dzieckiem. Wiele elementów filmu zdradza jednak, że to rosyjska fałszywka, mająca dyskredytować Ukraińców.
Tysiące wyświetleń notuje szeroko udostępniany materiał wyglądający, jakby został nagrany z rejestratora samochodowego. Oglądamy scenę, jak dwaj rzekomo ukraińscy żołnierze zatrzymują samochód z kobietą i dzieckiem. Jeden z nich podchodzi do auta i informuje kobietę, że naruszyła przepisy drogowe, po czym odczytuje z jej dokumentów imię i nazwisko sugerujące, że jest muzułmanką: Aida Mustafajewna Sapferowna. Z tego powodu zaczyna ją obrażać i nakazuje, by przestała mówić po rosyjsku i zaczęła po ukraińsku. Gdy kobieta zwraca mu uwagę, żeby odnosił się do niej grzeczniej, żołnierz strzela blisko pojazdu, co wywołuje panikę u kobiety i jej córeczki. Odchodząc, żołnierz strzela jeszcze trzykrotnie, następnie wojskowi wsiadają do swojego volkswagena i odjeżdżają.
Film był udostępniany m.in. na polskojęzycznych kontach na Twitterze i Telegramie, gdzie posłużył do obrażania Ukraińców. "Ukraińscy bojownicy szydzą z muzułmańskiej kobiety z dzieckiem"; "Nic dziwnego, że liczba muzułmańskich ochotników z różnych krajów, którzy chcą uczestniczyć w operacji specjalnej po stronie Rosji, stale rośnie"; "Prawdziwe oblicze Bandery. Banderowiec zatrzymał samochód z matką i dzieckiem"; "Już niedługo na polskich ulicach. Do tego jeszcze będą zaganiać karabinami na front"; "U nas syreny upamiętniające odwoływali bo Ukraińcy mają traumę, a te bydlaki pastwią się nad kobietami i dziećmi" - nie przebierali w słowach niektórzy komentujący (pisownia postów oryginalna).
Im popularniejsze stawało się nagranie, tym więcej nieścisłości znajdywali w nim internauci. Zebranie ich wszystkich nie pozostawia wątpliwości, że film został zainscenizowany na potrzeby rosyjskiej dezinformacji.
Teren kontrolowany przez Rosjan i krzyż z drugiej wojny światowej
Wideo pojawiło się w sieci 27 marca. W kolejnych dniach było często udostępniane w Rosji za pomocą kanałów na Telegramie, przez portale informacyjne, pokazywały je stacje telewizyjne. Do jego promocji włączył się też rosyjski resort spraw zagranicznych i ambasada Rosji w Wielkiej Brytanii. Już te kanały rozpowszechniania filmu mogą budzić podejrzenia, czy nie powstał on na potrzeby rosyjskiej propagandy. O zaangażowaniu rosyjskich placówek dyplomatycznych w rozpowszechnianie dezinformacji pisaliśmy w Konkret24.
Większość dowodów na to, że film jest prorosyjską ustawką, zebrało Centrum Komunikacji Strategicznej i Bezpieczeństwa Informacji działające przy Ministerstwie Kultury i Polityki Informacyjnej Ukrainy. Jedną z najważniejszych wskazówek była geolokalizacja nagrania. Mimo że w tle widać jedynie drzewa, na ich podstawie internautom udało się ustalić, że filmik nakręcono na przedmieściach Makiejewki - miasta w obwodzie donieckim. Podważa to wersję o udziale ukraińskich żołnierzy w tym zdarzeniu, bo ten teren znajduje się pod kontrolą Rosjan już od 2014 roku. Szef ukraińskiego wywiadu wojskowego potwierdził, że to głębokie tyły rosyjskiej armii i wojska ukraińskie nie prowadzą tam żadnych działań.
Ponadto film wygląda na nagrany kamerką samochodową. Ich używanie jest jednak zakazane w całej Ukrainie ze względu na stan wojenny, a mimo to rzekomi ukraińscy żołnierze wcale nie zwracają na urządzenie uwagi. Co więcej: noszą oni żółte opaski rozpoznawcze, mimo że wojska ukraińskie używają obecnie zielonych.
Dodatkowo, jak informuje w swoim wpisie Główny Zarząd Wywiadu Ministerstwa Obrony Ukrainy, nadwozie volkswagena rzekomych ukraińskich żołnierzy jest produkowane w Rosji i nigdy nie było eksportowane na Ukrainę. Samo auto nie ma tablicy rejestracyjnej, ale namalowano na nim krzyż. Nie jest to jednak biały krzyż używany przez ukraińskie wojsko, tylko balkenkreuz wykorzystywany przez niemieckie wojsko podczas drugiej wojny światowej.
"Nasi muszą się jeszcze wiele nauczyć"
Mimo że podobne prowokacje Rosjanie próbowali rozpowszechniać już wcześniej - jeszcze przed rozpoczęciem inwazji na Ukrainę - ten przypadek jest szczególny, ponieważ po zdemaskowaniu niektórzy propagandziści zamieścili odpowiednie wyjaśnienia lub nawet usunęli nagranie. Nie jest już dostępne na profilu rosyjskiego MSZ czy znanego propagandzisty Władimira Sołowjowa. Na jednym z rosyjskich popularnych kont na Telegramie można natomiast przeczytać: "Wideo jest fałszywe. To nasi prowadzą ćwiczenia. W kwestii przeprowadzania podobnych operacji informacyjnych muszą się jeszcze wiele nauczyć".
Ukraińskie Centrum Komunikacji Strategicznej, szukając powodów takiej zmiany u niektórych propagandzistów, zasugerowało, że "może to wskazywać na walkę różnych grup sił bezpieczeństwa i istnienie między nimi poważnych konfliktów" lub "jest to sposób na zwiększenie zaufania do swoich materiałów i przyciągnięcie nowych odbiorców poprzez pokazanie nierzetelności konkurencji". Zdobyte zaufanie może być też w przyszłości wykorzystane do obalenia wiarygodnych informacji jako "ukraińskich podróbek". Działanie tzw. fałszywego fact-checkingu stosowanego przez Rosjan od początku wojny wyjaśnialiśmy w Konkret24.
Element rosyjskiej akcji skierowanej do muzułmanów
Wątek muzułmański w analizowanym nagraniu nie jest przypadkowy. Centrum Komunikacji Strategicznej przypomina, że to część trwającej rosyjskiej kampanii, która ma na celu zdyskredytowanie Ukraińców w oczach społeczności muzułmańskiej. Pierwszym etapem był opublikowany zaledwie dzień wcześniej film, na którym ukraińscy żołnierze mieli rzekomo pociąć i spalić Koran. Również okazał się fałszywką: rzekomi Ukraińcy, których twarzy nie pokazano na ekranie, mówią z rosyjskim akcentem i używają rusycyzmów. Zarówno w przypadku filmu o paleniu Koranu, jak i tego z muzułmanką z dzieckiem rosyjską prowokację zdemaskowano dlatego, że autorzy tych materiałów nie dbali o szczegóły.
Dlaczego akurat muzułmanie stali się grupą, do której swój przekaz kieruje teraz rosyjska dezinformacja? Centrum Komunikacji Strategicznej tłumaczy to tak: "Na tle problemów z rekrutacją rezerwistów do armii w Dagestanie i Czeczenii (muzułmańskich republikach Federacji Rosyjskiej - red.) Kreml stara się znaleźć motywację dla ludności tych republik do 'obrony wiary'".
Źródło: Konkret24
Źródło zdjęcia głównego: Twitter