Neonazizm panujący w Ukrainie, niebezpieczni ukraińscy uchodźcy w Europie, tajne amerykańskie laboratoria pod Kijowem - rosyjskie ambasady na całym świecie nagłaśniają te przekazy w mediach społecznościowych, wspomagając prokremlowską dezinformację. Szczególnie aktywnie uprawiają fałszywy fact-checking.
Blokowanie rosyjskich stacji telewizyjnych w Kanadzie nie jest skuteczne, ponieważ ambasada Rosji w Ottawie omija ten zakaz i szerzy dezinformację wojenną w mediach społecznościowych - zaalarmował 10 kwietnia profesor Ahmed Al-Rawi z kanadyjskiego Uniwersytetu Simona Frasera. W analizie dla serwisu The Conversation pokazał, że większość kont udostępniających wpisy rosyjskiej ambasady została założona w lutym tego roku, kiedy Rosja zaatakowała Ukrainę. "Może to nie dowodzić żadnej skoordynowanej, nieautentycznej działalności, ale wygląda podejrzanie" - napisał. I dodał: "Rosyjska dezinformacja ewoluowała, by w coraz większym stopniu polegać na różnych źródłach informacji, w tym w mediach społecznościowych misji dyplomatycznych na całym świecie".
Jak sprawdziliśmy, podczas wojny w Ukrainie aktywne w dezinformacji w mediach społecznościowych są też rosyjskie placówki dyplomatyczne w innych krajach - również w Polsce.
Narracje: neonaziści, tajne laboratoria, negatywnie o uchodźcach
O szerzeniu dezinformacji przez rosyjskie ambasady informowały też m.in. Associated Press, Politico czy BBC. W Regulaminie Ambasad Federacji Rosyjskiej z 1996 roku zapisano, że zadaniami ambasady - poza reprezentacją Rosji w państwie przyjmującym - jest "dbanie o interesy narodowe, realizacja polityki zagranicznej Federacji Rosyjskiej w państwie przyjmującym" oraz "rozpowszechnianie w państwie przyjmującym oficjalnych informacji o polityce zagranicznej i wewnętrznej Federacji Rosyjskiej, jej życiu społeczno-gospodarczym, kulturalnym i duchowym". To standardowe zapisy; takie zadania wykonują ambasady innych krajów. W przypadku placówek dyplomatycznych Federacji Rosyjskiej za "dbaniem o interesy narodowe" czy "rozpowszechnianiem oficjalnych informacji" stoi m.in. powielanie rosyjskiej propagandy i dezinformacji. Po rosyjskiej inwazji na Ukrainę profile placówek w mediach społecznościowych zmieniły się w platformy antyukraińskich fake newsów, które mają przekonać odbiorców o słuszności rosyjskiej "specjalnej operacji wojskowej".
Aktywne w takiej działalności są rosyjskie placówki dyplomatyczne w Wielkiej Brytanii, Australii, Meksyku i Republice Południowej Afryki, a ponadto rosyjskie przedstawicielstwa przy OBWE w Wiedniu i przy ONZ w Genewie. Ich posty są często podawane przez konta rosyjskich ambasad z innych krajów, w tym z Polski.
Jedną z wiodących narracji dezinformacyjnych jest rzekomy neonazizm w Ukrainie. Na przykład na profilu placówki w Londynie (@RussianEmbassy) regularnie publikowane są materiały mające udowadniać tę tezę, jak np. nagranie z 26 kwietnia zatytułowane "Prawda o neonazistach w Ukrainie" (to rozmowa brytyjskich dziennikarzy m.in. o państwowym wsparciu dla pułku "Azow"). Z kolei film z 18 kwietnia ma pokazywać ukrzyżowanie prorosyjskiego separatysty przez członków pułku "Azow". Mimo że to stare nagranie i nie ma dowodów, że widać na nim członków ukraińskiego pułku, na profilu ambasady zestawiono kadry z filmu z tytułem artykułu w "The Telegraph": "Mściwi Rosjanie bombardują Kijów w Wielkim Tygodniu. Wierni wierzą, że 'Bóg jest z Ukrainą'" i napisano: "#ChwalebniŁajdacy po prawej muszą czcić inny rodzaj Boga (jeśli w ogóle)". Do komentarza dodano hasztagi: #NieDlaNazizmu i #StopNazistowskiejUkrainie.
W kwietniu popularne na kontach rosyjskich ambasad były nieprawdziwe twierdzenia o broni masowego rażenia, którą Ukraina ma przygotowywać we współpracy ze Stanami Zjednoczonymi w swoich tajnych laboratoriach. Już w marcu na wielu kontach publikowano nieprawdziwą mapę miejsc, w których przygotowywane są tzw. brudne bomby, czyli ładunki, które eksplodując, rozprzestrzeniają materiał radioaktywny.
Również w kwietniu na profilach ambasad kolportowano grafiki przygotowane przez rosyjskie ministerstwo obrony, na których ostrzegano, że Amerykanie przygotowują prowokacje. Miałyby one polegać na użyciu rzekomej broni biologicznej w Kijowie, Charkowie lub Mariupolu i zrzuceniu za to odpowiedzialności na Rosję. Grafiki pojawiły się m.in. na profilach ambasad w Wielkiej Brytanii, Australii; wpis z konta rosyjskiego MSZ podały dalej ambasady Rosji m.in. w Polsce, Tunezji, Watykanie, Libii, Filipinach, Maroku, Katarze, Kanadzie, Zimbabwe.
Na profilach ambasad powielane są ponadto fejki mające budzić negatywne emocje wobec ukraińskich uchodźców w krajach europejskich. Przykładem jest nagranie udostępnione 20 kwietnia przez placówkę w Londynie, na którym widać, jak dwóch mężczyzn bije trzeciego w metrze. Filmik podpisano: "Ukraińcy w Rzymie okazujący wdzięczność za przyjęcie. Wkrótce przyjadą do miast obok ciebie". Włoski portal fact-checkingowy Facta.news już ponad miesiąc wcześniej wyjaśniał jednak, że film pochodzi z 2018 roku. Napastnikami rzeczywiście było dwóch pijanych Ukraińców, ale pobity mężczyzna był Hindusem. Te wyjaśnienia zostały jednak zignorowane m.in. przez administratorów profili rosyjskiej ambasady w Wielkiej Brytanii i placówki przy OBWE - gdzie udostępniono film z opisem o "wdzięczności ukraińskich uchodźców względem Włochów".
#DebunkingFakes, czyli fałszywy fact-checking
Jednym z działań na kontach rosyjskich ambasad po inwazji na Ukrainę jest tzw. fałszywy fact-checking - polega na "weryfikowaniu" informacji, które pokazują Rosjan w negatywnym świetle, w tym ujawniają ich zbrodnie wojenne. Do rzekomej weryfikacji używa się argumentów, które są... fake newsami. Szerzej o fałszywym fact-checkingu pisaliśmy już w naszych tekstach, podając przykłady takich działań. Służy do tego m.in. strona i profile o nazwie Wojna z Fejkami (ang. War On Fakes), które Rosjanie założyli, by "obalać" niekorzystne dla nich informacje wojenne. I właśnie materiały ze strony waronfakes.com są wykorzystywane przez wiele rosyjskich ambasad do uprawiania fałszywego fact-checkingu. Opisaliśmy przykłady placówek w Australii i Nowej Zelandii, które 5 kwietnia udostępniły tekst z tego serwisu próbujący zaprzeczać, że to Rosjanie są odpowiedzialni za masakrę ludności cywilnej w Buczy.
W postach wykorzystujących tekst z waronfakes.com na profilach ambasad użyto hasztagu #DebunkingFakes, czyli #ObalanieFejków. Można by to uznać to za oficjalny hasztag rosyjskich placówek dyplomatycznych, którymi oznaczają swoje "weryfikacje" antyrosyjskich treści. 6 marca użyło go rosyjskie ministerstwo spraw zagranicznych, dając niejako sygnał do rozpowszechniania tego typu materiałów przez konta ambasad. Posty z fałszywym fact-checkingiem i hasztagiem #DebunkingFakes pojawiły się w marcu na profilach rosyjskich ambasad na Islandii, Jamajce, w Szkocji, Etiopii czy Arabii Saudyjskiej.
Fałszywy fact-checking na profilach ambasad polega zazwyczaj na zestawieniu doniesienia medialnego z oficjalnym komunikatem rosyjskiego ministerstwa na dany temat. Często dodawane są także linki do rosyjskich i prorosyjskich stron pozujących na rzetelne źródła informacji, takich jak wspomniana waronfakes.com czy serwis donbass-insider.com. Z obu korzystały m.in. ambasady w Wielkiej Brytanii i Australii, udostępniając linki do materiałów zaprzeczających, że to Rosjanie zamordowali cywili w Buczy.
Placówki dyplomatyczne w niektórych państwach uprawiają też fałszywy fact-checking na temat artykułów mediów z tych krajów, jeśli negatywnie przedstawiono tam Rosję. Treść artykułów brytyjskiej prasy jest podważana przez placówkę w Londynie, natomiast w hiszpańskojęzycznej sieci to zadanie wykonuje ambasada Rosji w Meksyku.
Na przykład 17 kwietnia na koncie meksykańskiej placówki opublikowano dwa tytuły tekstów meksykańskiego dziennika "Milenio", oznaczając je jako "fake news". Jeden mówił o przechwyconej rozmowie rosyjskiego żołnierza, któremu żona pozwoliła na gwałcenie Ukrainek; drugi o kradzieżach, jakich dopuszczają się Rosjanie w ukraińskich domach. Mimo że te informacje potwierdziły już zachodnie czy ukraińskie media, na profilu rosyjskiej ambasady w Meksyku skomentowano: "Wyobrażamy sobie, że tytułem kolejnego artykułu szanownych dziennikarzy Milenio będzie 'Rosyjscy żołnierze piją krew ukraińskich dzieci'. Tak traci się część publiczności, która woli myśleć i podejmować refleksje. #StopFakeNews". We wpisie zalinkowano do konta telewizji RT en Espanol (dawniej Russia Today) nadającej po hiszpańsku.
Omijanie blokady przekazów RT
Link do RT nie jest jednak aktywny, ponieważ zarówno sama telewizja, jak i jej konta w mediach społecznościowych zostały zablokowane przez Unię Europejską i administratorów platform na początku marca. Zrobiły to też kraje spoza Unii Europejskiej, w tym Wielka Brytania i Kanada - o czym pisze w The Conversation prof. Ahmed Al-Rawi. Badacz słusznie zauważa jednak, że działalność kont rosyjskich ambasad pozwala omijać ten zakaz poprzez powielanie przekazu RT.
Przykładem są posty ambasad w Ugandzie i Wielkiej Brytanii z 26 i 27 kwietnia. W pierwszym zamieszczono 12-minutowy wywiad dyrektora Departamentu Współpracy Gospodarczej MSZ Rosji Dmitrija Biriczewskiego dla RT, w którym - jak opisano na koncie ambasady - komentuje on kwestię "antyrosyjskiej histerii sankcji na Zachodzie". W drugim wpisie opublikowano krótszy wywiad niemieckiego dziennikarza Thomasa Ropera dla RT, w którym zaprzecza on, jakoby mieszkańcy okupowanych ukraińskich miast narzekali na rosyjskich żołnierzy i zapewnia, że jeśli już narzekają, to na żołnierzy ukraińskich, którzy "strzelają do cywilów i rabują".
Ambasada Rosji w Polsce: zaprzeczanie zbrodni w Buczy, planowane prowokacje USA, filmy propagandowe
Nieprawdziwe, dezinformacyjne treści podaje też profil rosyjskiej placówki dyplomatycznej w Polsce. Prowadzi ona konto tylko na Twitterze, gdzie przede wszystkim podaje wpisy innych oficjalnych rosyjskich profili, głównie rosyjskiego MSZ i ambasad z innych krajów. W ten sposób przyczynia się do szerzenia dezinformacji.
23 kwietnia na koncie udostępniono wpis ministerstwa obrony o rzekomej planowanej prowokacji Stanów Zjednoczonych i NATO z użyciem broni masowego rażenia w Ukrainie. W pierwszych dniach kwietnia, kiedy świat obiegły zdjęcia cywilów zamordowanych w Buczy, na koncie ambasady w Polsce podano dalej dwa wpisy rosyjskiego MSZ, w których powielano oficjalną rosyjską narrację o tym, że wszystkie rosyjskie jednostki opuściły Buczę 30 marca, a "wszystkie tzw. 'dowody zbrodni' w Buczy pojawiły się dopiero 4. dnia, kiedy do miasta przybyli funkcjonariusze SBU (Służba Bezpieczeństwa Ukrainy - red.) i przedstawiciele telewizji ukraińskiej". Tym samym - informowano na profilu ambasady - "w czasie, gdy Bucza była pod kontrolą rosyjskich sił zbrojnych ani jeden mieszkaniec nie ucierpiał z powodu brutalnych działań".
Jak wiadomo, to nieprawda. "The New York Times" na podstawie zdjęć satelitarnych udowodnił, że ciała zabitych cywilów leżały na ulicach, jeszcze zanim Rosjanie opuścili Buczę.
Wśród treści na profilu ambasady Rosji w Polsce są także propagandowe nagrania mieszkańców oblężonego Mariupola, którzy opowiadają o "stosunku Sił Zbrojnych Ukrainy do ludności cywilnej, okrucieństwach 'Azowa' i pomocy rosyjskiego wojska". Są też materiały fałszywego fact-checkingu oznaczone hasztagiem #ObalanieFejków. 22 marca na profilu opublikowano link do strony ambasady, na której zamieszczono tekst wywiadu z ministrem spraw zagranicznych Rosji Siergiejem Ławrowem dla telewizji RT. W wywiadzie Ławrow powielił większość propagandowych, nieprawdziwych tez, np.: "Wojsko Rosji wraz z siłami republik donieckiej i ługańskiej odkryło dokumenty ukraińskiego sztabu generalnego wskazujące wyraźnie, że szykują oni zmasowany atak na republiki doniecką i ługańską. Tak więc operacja, która została rozpoczęta przez Rosję, w rzeczywistości zapobiegła temu zagrożeniu".
Autor: Michał Istel / Źródło: Konkret24, The Conversation; zdjęcie: Shutterstock/Twitter
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock