Publikacja na stronie NFZ o testach. Sceptycy pandemii triumfują. Ekspert: "jak mam spojrzeć ludziom w oczy?"

pcr test covid shutterstock_1686020212_S.jpegShutterstock

Narodowy Fundusz Zdrowia opublikował na swojej stronie dokument, który jest cytowany teraz przez środowiska antycovidowe jako potwierdzenie "fałszywej pandemii". Eksperci punktują nieścisłości i brak dowodów na tezy w materiale - i są zdumieni, że ukazał się on na stronie instytucji rządowej.

Pokazujemy, co jest prawdą, a co fałszem
Weryfikujemy fake newsy, sprawdzamy dane, analizujemy informacje z sieci

Ogromną dyskusję wśród użytkowników mediów społecznościowych - w tym lekarzy specjalistów - wywołuje informacja, jakoby teraz się okazało, że testy na COVID-19 były nieskuteczne. "8-9 testów na 10 było fałszywych. Na podstawie tych testów, ludzi kierowano na oddziały covidowe, zamiast na docelowe związane z ich chorobą. Umierali w samotności, bez bliskich, bez kapelana, bez sakramentów. Dla mnie to męczennicy, ale winni temu to zwykli zbrodniarze" - napisała 2 kwietnia jedna z użytkowniczek Twittera (pisownia wszystkich wpisów oryginalna). Ten post zebrał 3,4 tys. polubień, ponad 800 razy podano go dalej.

fałsz

Komentujący wpis internauci nie przebierali w słowach: "Doskonale o tym wiedzieli od samego początku, ale bezczelni karmili kłamstwem społeczeństwo"; "Winni temu to zwykli zbrodniarze - tak zwani lekarze"; "Kto poniesie odpowiedzialność na pozbawienie wolności tych ludzi i tysięcy innych?".

A gdy jeden zapytał o źródło tych sensacyjnych doniesień, autorka posta odesłała go do profilu lekarza Pawła Basiukiewicza, znanego z krytykowania państwowej strategii walki z pandemią COVID-19. Ten z kolei odesłał do strony internetowej Narodowego Funduszu Zdrowia. W oddzielnym poście pokazał zrzut ekranu opublikowanego na stronie NFZ fragmentu dokumentu Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji (AOTMiT) pt. "Zalecenia postępowania diagnostycznego w sytuacji zmniejszenia zagrożenia epidemicznego związanego z COVID-19".

Ten dokument - udostępniony na witrynie rządowej instytucji - wywołał właśnie burzę wśród sceptyków pandemii, ale również oburzenie lekarzy. Jak ustaliliśmy, nie przekazuje prawdy.

Zmiana zasad testowania i ich wpływ na liczbę wykonywanych testów (materiał "Faktów" TVN)
Zmiana zasad testowania i ich wpływ na liczbę wykonywanych testów (materiał "Faktów" TVN)Fakty TVN

Co jest w dokumencie na stronie NFZ

"Zalecenia..." Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji opublikowano na stronach NFZ 28 marca. Fragment, który wyróżnił Basiukiewicz, to punkt drugi. Autorzy uzasadniają w nim, dlaczego nie zaleca się już rutynowego testowania w kierunku SARS-CoV-2 pacjentów bezobjawowych przed wizytą w punkcie podstawowej opieki zdrowotnej oraz planową lub nagłą hospitalizacją. "Trafność diagnostyczna zarówno testów antygenowych, jak i genetycznych u pacjentów bezobjawowych jest niższa niż u pacjentów objawowych – wysoki odsetek wyników fałszywych" - piszą.

Przypomnijmy: 1 kwietnia weszły w życie zmiany w zasadach testowania osób podejrzewających u siebie COVID-19. Od tego dnia testu nie można wykonać za darmo w aptekach i punktach wymazowych. Decyzję o teście wydaje lekarz rodzinny.

Według autorów dokumentu w przypadku pacjentów bezobjawowych:

"Przy niskim rozpowszechnieniu choroby (1 proc.) - odsetek wyników fałszywie pozytywnych wśród osób z pozytywnym wynikiem testu: 85-91 proc. dla testów PCR; 53-63 proc. dla testów antygenowych;

przy wysokim rozpowszechnieniu choroby (10 proc.) – odsetek wyników fałszywie pozytywnych wśród osób z pozytywnym wynikiem testu: 34-66 proc. dla testów PCR; 87-91 proc. dla testów antygenowych".

Czyli wynika z tego, że przy dużym rozpowszechnieniu choroby odsetek wyników fałszywie pozytywnych ma być mniejszy dla testów PCR i wyższy dla testów antygenowych (co to znaczy, że tekst daje wynik fałszywie dodatni, wyjaśnialiśmy w Konkret24). Poza tym autorzy "Zaleceń..." dodają, że gdy liczba zakażeń SARS-CoV-2 spada, zastosowanie testów PCR lub testów antygenowych wśród osób bezobjawowych może prowadzić do uzyskania wyników fałszywie dodatnich - "co może powodować niepotrzebne odsunięcie w czasie m.in. planowych hospitalizacji, leczenia chorób podstawowych pacjenta, a tym samym potencjalnie wpływać na pogorszenie stanu zdrowia". Te stwierdzenia podparto w dokumencie odnośnikami do ośmiu publikacji naukowych.

"Zostaliśmy oszukani", "testy PCR - fałszywe", "kto poniesie odpowiedzialność za te 2 lata plandemii"

Wielu internautów zrozumiało z tego tylko tyle, że testy dają po prostu w przeważającej części wyniki fałszywe. O dokumencie na stronie NFZ informował np. Rafał Piech, prezydent Siemianowic Śląskich, który od miesięcy w swoich publicznych wystąpieniach walczy z "segregacją sanitarną" czy "okłamywaniem przez ekspertów".

"Eksperci potwierdzają. Testy PCR - Fałszywe" - napisał 5 kwietnia Piech na Twitterze, zamieszczając link do ponad dwunastominutowego swojego wideo, w którym przekonuje m.in., że "zostaliśmy oszukani".

fałsz

Rafał Piech, omawiając dokument opublikowany przez NFZ, grzmi: "To jest to, co mówiliśmy o testach PCR; to jest to, co mówiliśmy o tych wszystkich niepotrzebnych lockdownach". I dalej opowiada o pacjentach, którzy nie mogli uzyskać pomocy lekarskiej w szpitalach z powodu przeciążenia związanego z COVID-19, powtarza teorie koronasceptyków, komentuje zmianę strategii leczenia COVID-19. "Niestety zostaliśmy oszukani" - podsumowuje.

Pod tweetem Piecha pisali oburzeni internauci: "Zadna nowość!!! Tylko po co im bylo Nasze DNA ???"; "Tylko kto poniesie odpowiedzialność za te 2 lata plandemii", "Ciekawe co teraz sobie myślą idioci wierzący w cały ten cyrk przez ostatnie dwa lata".

Na Twitterze wypowiedziała się też Konfederacja. Administrator jej profilu odpowiedział na tweeta byłego ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza, który wspomniany fragment "Zaleceń..." nazwał "pełną kompromitacją Ministerstwa Zdrowia". "Przecież za jakiekolwiek wątpliwości ramię w ramię z PiS nas cenzurowaliście, wyśmiewaliście i wyzywaliście. Teraz udajecie zdziwionych, bo mieliśmy rację?" - czytamy na profil Konfederacji. Tweeta polubiło 1,6 tys. internautów.

fałsz

Prof. Szuster-Ciesielska: w żadnej pracy, na którą powołuje się AOTMiT, nie ma takich danych

Jednak "Zalecenia..." na stronach NFZ wywołały też konsternację wśród ekspertów zajmujących się COVID-19. "Pisanie takich rzeczy o odsetku testów fałszywie pozytywnych raczej nie poprawia waszej wiarygodności @MZ_GOV_PL. Sabotaż? Fake news? Kłamstwo? Niekompetencja?" - pytał 2 kwietnia na Twitterze prof. Krzysztof Pyrć, wirusolog z Małopolskiego Centrum Biotechnologii Uniwersytetu Jagiellońskiego.

3 kwietnia prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska z Katedry Wirusologii i Immunologii Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie opublikowała na Facebooku komentarz omawiający osiem publikacji naukowych, na które powoływali się autorzy dokumentu Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji.

Według prof. Szuster-Ciesielskiej w żadnej pracy, na którą powołuje się dokument AOTMiT, nie ma informacji o tak wysokim odsetku fałszywie pozytywnych wyników testów RT-PCR czy antygenowych u osób bez lub z objawami COVID-19. Profesor pisze, że dostępne badania potwierdzają, iż wraz ze spadkiem rozpowszechnienia choroby odsetek fałszywie pozytywnych wyników testów RT-PCR i antygenowych może wzrosnąć - co jej zdaniem przeczy stwierdzeniom autorów dokumentu.

Analizując osiem tekstów, na które powołali się autorzy dokumentu, profesor zaczęła od artykułu brytyjskich naukowców związanych m.in. z Uniwersytetem w Birmingham. Napisali, że w hipotetycznej grupie tysiąca osób z podejrzeniem zakażenia SARS-CoV-2 i przy dziesięcioprocentowym rozpowszechnieniu choroby było 105 dodatnich wyników testu PCR, z czego 10 fałszywie dodatnich. "Trafność oznaczenia wynosi 90,5 proc." - pisze prof. Szuster-Ciesielska. W artykule uczonych z Holandii związanych m.in. z Uniwersyteckim Centrum Medycznym w Utrechcie wykazano, że szybki test antygenowy Panbio identyfikuje 81-90 proc. przedobjawowych i wczesnych bezobjawowych zakażeń SARS-CoV-2 z wysoką swoistością. "W badaniu przedstawionym w tej pracy nie zaobserwowano fałszywie dodatnich wyników testów antygenowych" - zauważa prof. Szuster-Ciesielska.

W pracy tajwańskich uczonych wykazano skuteczność testów antygenowych, a w analizowanej próbie było 4,63 proc. wyników fałszywie dodatnich. W pracy autorstwa holenderskich badaczy wykazano, że czułość oznaczania koronawirusa dwóch szybkich testów antygenowych (Veritor i Biosensor) w materiale pobranych od osób bezobjawowych i przedobjawowych wynosiła ponad 60 proc. Jednocześnie - na co zwraca uwagę prof. Szuster-Ciesielska - autorzy wysuwają wniosek, że liczba fałszywie dodatnich wyników szybkich testów antygenowych może wzrosnąć, gdy częstość występowania SARS-CoV-2 spada. Ekspertka zauważa w tym miejscu, że nie zgadza się to z wartościami procentowymi zacytowanymi w pracy sygnowanej przez AOTMiT, choć praca potwierdza wniosek Agencji o większym ryzyku wystąpienia fałszywie pozytywnego wyniku testu PCR.

"Rezygnacja z rehabilitacji pacjentów pocovidowych to katastrofa"
"Rezygnacja z rehabilitacji pacjentów pocovidowych to katastrofa"Fakty TVN

W pracy naukowej z Filipin analizowano wyniki 2,7 tys. testów PCR, wśród których 16,4 proc. było fałszywie pozytywnych. W brytyjskim opracowaniu wykazano, że prawdopodobieństwo wykrycia infekcji testem PCR wynosiło 77 proc. cztery dni po zakażeniu i spadło do 50 proc. po 10 dniach. O wynikach fałszywie dodatnich nie wspomniano. Podobnie nie wspomina się o wynikach fałszywie dodatnich w cytowanym fińskim opracowaniu. W ostatniej z analizowanych prac - dokumencie Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji - według prof. Szuster-Ciesielskiej w ogóle nie ma danych, na które można byłoby się powołać w "Zaleceniach...." opublikowanych na stronie NFZ.

NFZ: nie zajmujemy się recenzowaniem wytycznych. AOTMiT pracuje nad komunikatem

Analizę prof. Szuster-Ciesielskiej i pytania, na jakiej podstawie w "Zaleceniach...." wskazano tak wysokie wartości odsetka testów fałszywie pozytywnych, wysłaliśmy do Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji. Nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Poinformowano nas, że agencja przygotowuje komunikat w tej sprawie, bo "wymaga ona komentarza".

Narodowy Fundusz Zdrowia poprosiliśmy o odniesienie się do treści opublikowanego na jego stronie dokumentu i do debaty, jaką wywołał w sieci. "Proszę wybaczyć, ale Narodowy Fundusz Zdrowia jest płatnikiem świadczeń zdrowotnych. Nie zajmuje się oceną, czy recenzowaniem zaleceń i wytycznych opracowanych przez ekspertów i instytucje do tego powołane. W szczególności dotyczy to merytorycznej (medycznej) części tych zaleceń i wytycznych" - odpisał Konkret24 Paweł Florek, zastępca dyrektora Biura Komunikacji Społecznej i Promocji NFZ.

Prof. Pyrć: autorzy odwołali się do paradoksu

Profesor Agnieszka Szuster-Ciesielska w rozmowie z Konkret24 podkreśla, że dokument AOTMiT potraktowała jak publikację, których wiele recenzuje. - Nie wiem, dlaczego takie opracowanie zostało opublikowane i na jakiej podstawie autorzy umieścili takie nieprawdziwe dane - mówi. Podane w tekście odsetki wyników fałszywie pozytywnych ekspertka nazywa "skandalicznie zawyżonymi". - Wskazano olbrzymie wartości, co w praktyce nie jest spotykane i co udowodniłam, przeprowadzając analizę publikacji naukowych. Należałoby tutaj zapytać, skąd zatem wzięła się tak duża liczba hospitalizacji i zgonów, skoro liczba wyników fałszywie dodatnich była rzekomo tak wysoka - stwierdza prof. Szuster-Ciesielska.

Profesor Krzysztof Pyrć sądzi, że autorzy "Zaleceń..." odwołali się do pewnego paradoksu, który mówi, że przy bardzo małym rozpowszechnieniu choroby w populacji większość próbek pozytywnych może być fałszywie pozytywna. - Upraszczając, jeżeli mamy test bardzo dobrej jakości, na przykład 99 procent, to można powiedzieć, że w grupie 100 osób uzyskamy jeden wynik fałszywie pozytywny - tłumaczy prof. Pyrć. - Jeżeli jednocześnie mamy w tej samej grupie 10 przypadków prawdziwie pozytywnych, zobaczymy w sumie 11 wyników dodatnich, z czego 9 procent (1 przypadek z 11) będzie fałszywie pozytywne. Idąc dalej, jeżeli choroba zniknie, zobaczymy tylko wyniki fałszywie pozytywne - zobaczymy tylko ten jeden przypadek: 100 procent testów będzie fałszywe. Nie wynika to ze słabej jakości testów, tylko z matematyki - wyjaśnia ekspert.

Również prof. Pyrć nie wie, skąd cytowane w "Zaleceniach..." wysokie wartości odsetka testów fałszywie pozytywnych. Profesor podkreśla, że badania pokazują, iż wyniki fałszywie pozytywne są znacznie rzadziej spotykane. - Nie bez powodu stosowane testy są testami dwugenowymi czy trzygenowymi, które mają wewnętrzną walidację. Ryzyko uzyskania fałszywie pozytywnego wyniku testu jest zatem bliskie zeru - mówi. Ekspert uważa, że w tekście AOTMiT brakuje szczegółów dotyczących metodologii, założeń czy wartości początkowych.

Koniec z większością obostrzeń w Polsce. Eksperci apelują o ostrożność
Koniec z większością obostrzeń w Polsce. Eksperci apelują o ostrożnośćFakty TVN

Szuster-Ciesielska: dokument przyniósł wiele szkody

Eksperci podkreślają, że merytoryczna wartość dokumentu to jedno, a jego opublikowanie na stronie NFZ to drugie - bo wywołało reakcje społeczne, których konsekwencji nie znamy. Według prof. Agnieszki Szuster-Ciesielskiej dokument "przyniósł wiele szkody". - Jest szeroko cytowany przez środowiska antyszczepionkowe, dla których ma być potwierdzeniem 'fałszywej pandemii' - podkreśla.

- Nie każdy jest specjalistą w tym temacie i część społeczeństwa zrozumiała, że 90 procent testów pozytywnych to fałszywe wyniki - mów prof. Krzysztof Pyrć. - Chciałbym teraz zobaczyć, co się będzie działo, jeśli będzie konieczność ponownego włączenia testowania. Jak ja mam spojrzeć ludziom w oczy, jeśli na oficjalnej stronie ośrodka rządowego lądują takie bzdury? - pyta profesor. - Szkoda społeczna takiej publikacji jest nie do przecenienia - podsumowuje.

Aktualizacja 8 kwietnia 2022 roku

Po publikacji naszego tekstu na stronie internetowej Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji pojawił się komunikat. Podtrzymano w nim kluczowe zalecenie sformułowane w dokumencie dotyczące nietestowania pacjentów bezobjawowych. Znalazło się w nim poprawione zdanie "Zaleceń...": "W sytuacji spadającej liczby przypadków SARS-CoV-2 zastosowanie testów w populacji osób bezobjawowych może prowadzić do wzrostu ryzyka uzyskania wyników fałszywie dodatnich" (w poprzedniej wersji nie było słów "wzrostu ryzyka").

AOTMiT przyznała, że w jej zaleceniach doszło do "omyłki", która dotyczyła prawdopodobieństwa wyników fałszywie pozytywnych wśród osób z pozytywnym wynikiem testu. Poprawiony fragment zaleceń brzmi: "Przy niskim rozpowszechnianiu choroby (1 proc.) - odsetek wyników fałszywie pozytywnych wśród osób z pozytywnym wynikiem testu: 25-56 proc. dla testów genetycznych; 53-63 proc. dla testów antygenowych. Przy wysokim rozpowszechnieniu choroby (10 proc.) odsetek wyników fałszywie pozytywnych wśród osób z pozytywnym wynikiem testu: 3-10 proc. dla testów genetycznych; 9-13 proc. dla testów antygenowych". Nie odsyła jednak do prac naukowych, które to potwierdzają.

Na stronie Narodowego Funduszu Zdrowia 8 kwietnia w informacji o zmianach zasad testowania nie było już linku do "Zaleceń..." AOTMiT.

Autor: Krzysztof Jabłonowski / Źródło: Konkret24; zdjęcie: Shutterstock

Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock

Pozostałe wiadomości

Donald Tusk zapowiedział, że częścią rządowej strategii migracyjnej będzie "czasowe, terytorialne zawieszenie prawa do azylu". Premier przywołał rozwiązania przyjęte w Finlandii. Wyjaśniamy, co dokładnie tam wprowadzono.

Tusk o "zawieszeniu wniosków azylowych" w Finlandii. Co jest w fińskiej ustawie

Tusk o "zawieszeniu wniosków azylowych" w Finlandii. Co jest w fińskiej ustawie

Źródło:
Konkret24

W mediach społecznościowych krąży przekaz, że dopiero niedawno COVID-19 wpisano na listę chorób zakaźnych, a to z kolei rzekomo sprawia, że działania państwa w pandemii nie miały podstaw. Dowodem jest zrzut ekranu ze strony Głównego Inspektoratu Sanitarnego. Wyjaśniamy.

COVID-19 chorobą zakaźną "4,5 roku po ogłoszeniu stanu epidemii"? Nieprawda

COVID-19 chorobą zakaźną "4,5 roku po ogłoszeniu stanu epidemii"? Nieprawda

Źródło:
Konkret24

W mediach społecznościowych kilka tygodni po przejściu powodzi krąży zdjęcie rzekomo pokazujące zapłakaną kilkuletnią dziewczynkę ze szczeniakiem, rzekomą ofiarę kataklizmu. Zdjęciu najczęściej towarzyszy przekaz, że ofiary powodzi nie otrzymują pomocy. Ale zdjęcie nie jest autentyczne, wykorzystywano je też już wcześniej. Wyjaśniamy.

Zapłakana dziewczynka i powódź. Kiedy sztuczna inteligencja wywołuje łzy

Zapłakana dziewczynka i powódź. Kiedy sztuczna inteligencja wywołuje łzy

Źródło:
Konkret24

Nagranie, na którym jakoby migrant zepchnął dziecko z peronu, oburzyło internautów i stało się okazją do wyrażania nienawiści wobec obcych. Okazuje się jednak, że zdarzenie nie ma nic wspólnego z imigrantami. Wyjaśniamy, co na nim widać i gdzie zostało nagrane.

"Ubogacacz kulturowy" spycha dziecko na tory? Co pokazuje to nagranie

"Ubogacacz kulturowy" spycha dziecko na tory? Co pokazuje to nagranie

Źródło:
Konkret24

Polityk PiS zarzucił minister zdrowia, że za jej rządów likwidowane są kierunki lekarskie na uczelniach. Izabela Leszczyna odpowiedziała mu, że wprowadza w błąd, ponieważ jej resort wprowadził "zerowy limit" na przyjęcia na studia. Wyjaśniamy, co oznacza "zerowy limit" i jak ma się do likwidacji kierunku.

PiS: kierunki lekarskie są likwidowane, minister mówi o "zerowym limicie". O co chodzi?

PiS: kierunki lekarskie są likwidowane, minister mówi o "zerowym limicie". O co chodzi?

Źródło:
Konkret24

"Żart?", "fejk?", "serio?" - pytają internauci, dziwiąc się, że prezydent Andrzej Duda otrzymał w Mongolii tytuł doktora honoris causa. Tak, to prawda, ale to nie jest nowa informacja. A ekspert tłumaczy, że "zdarza się w praktyce dyplomatycznej". Lista - nie tylko polskich - prezydentów tak uhonorowanych jest długa.

Andrzej Duda doktorem honoris causa w Mongolii? Tak, takich przypadków jest więcej

Andrzej Duda doktorem honoris causa w Mongolii? Tak, takich przypadków jest więcej

Źródło:
Konkret24

Amerykański instruktor F-16 jakoby zginął podczas rosyjskiego ataku na ukraińską bazę lotniczą - wynika z popularnego przekazu. Dowodem ma być rzekomy post wdowy po żołnierzu. Ten przekaz to przykład rosyjskiej dezinformacji. Oto jak powstała.

Amerykański instruktor F-16 zginął w ukraińskiej bazie? To rosyjska dezinformacja

Amerykański instruktor F-16 zginął w ukraińskiej bazie? To rosyjska dezinformacja

Źródło:
Konkret24

"Deportować na front", "uciekał przed wojną" - pisali niektórzy internauci w reakcji na doniesienia o tym, że we Wrocławiu Ukrainiec rzekomo potrącił parę z dzieckiem. Do wypadku doszło w innym miejscu, a sprawca nie był obywatelem Ukrainy.

Ukrainiec we Wrocławiu wjechał w rodzinę na przejściu? To nawet nie jest Polska

Ukrainiec we Wrocławiu wjechał w rodzinę na przejściu? To nawet nie jest Polska

Źródło:
Konkret24

Władze amerykańskiego stanu Teksas rzekomo zakazały wnoszenia do szkół tęczowych flag. Taki przekaz krąży w mediach społecznościowych. Tylko że pierwotna informacja zaczęła funkcjonować w oderwaniu od swojego źródła. Wyjaśniamy.

Teksas zakazał wnoszenia tęczowych flag do szkół? Nie, to "skradziona satyra"

Teksas zakazał wnoszenia tęczowych flag do szkół? Nie, to "skradziona satyra"

Źródło:
Konkret24, USA Today

"W Polsce mamy obecnie cały czas rekordową liczbę osób tymczasowo aresztowanych" - alarmował w telewizji poseł Konfederacji Przemysław Wipler. Sprawdziliśmy: rekordu tymczasowo aresztowanych nie ma, jednak to nie oznacza, że ich sytuacja jest dobra i nie ma problemu z nadużywaniem stosowania tego środka zapobiegawczego. Przedstawiamy statystyki i zapowiedzi zmian w tym zakresie.

Wipler: mamy rekordową liczbę osób tymczasowo aresztowanych. Co pokazują dane

Wipler: mamy rekordową liczbę osób tymczasowo aresztowanych. Co pokazują dane

Źródło:
Konkret24

Były sekretarz generalny NATO rzekomo został pozwany za "podżeganie do konfliktu w Ukrainie", za co ma mu grozić kara dożywotniego więzienia. Wyjaśniamy, że Jens Stoltenberg wcale nie został "pozwany". Pokazujemy, jak wiele wątków rosyjskiej propagandy jest w tej historii.

Byłemu szefowi NATO "grozi dożywocie"? Historia z rosyjską propagandą w tle

Byłemu szefowi NATO "grozi dożywocie"? Historia z rosyjską propagandą w tle

Źródło:
Konkret24

Według popularnego przekazu transport "mobilnych wyrzutni rakiet balistycznych" miał poruszać się w ostatni weekend po Iranie. Ten przekaz wsparła rosyjska machina dezinformacyjna. Okazuje się, że fotografia, której użyto, nie ma nic wspólnego z ostatnimi wydarzeniami na Bliskim Wschodzie. Wyjaśniamy.

Transport wyrzutni w Iranie? Uwaga na wprowadzające w błąd zdjęcie

Transport wyrzutni w Iranie? Uwaga na wprowadzające w błąd zdjęcie

Źródło:
Konkret24

W mediach społecznościowych obok nagrań pokazujących skutki ataków izraelskich na Bejrut pojawiają się też takie, które nie mają z tym nic wspólnego. Materiały prawdziwe bywają też łączone z materiałami sztucznie wygenerowanymi.

Ogromne płomienie i kłęby dymu. "Bejrut teraz?" Nie. To coś innego

Ogromne płomienie i kłęby dymu. "Bejrut teraz?" Nie. To coś innego

Źródło:
Konkret24

W mediach społecznościowych pojawiła się historia bojkotu turnieju szachowego przez ukraińską szachistkę. Choć historia jest prawdziwa, to wydarzyła się kilka lat temu. Jednak sposób jej rozpowszechniania i profile do tego wykorzystane pokazują, że sprawa ma wiele wspólnego z bieżącą sytuacją. Wyjaśniamy, jak tą akcją rosyjskie i prorosyjskie konta chciały pokazać "ukraińską hipokryzję".

Ukraińska szachistka, turniej w Arabii Saudyjskiej i traktowanie kobiet. Historia z Rosją w tle

Ukraińska szachistka, turniej w Arabii Saudyjskiej i traktowanie kobiet. Historia z Rosją w tle

Źródło:
Konkret24

Na pierwszy rzut oka krążący w sieci wykres rzeczywiście zastanawia, bo pokazuje, jak mała jest wciąż ilość dwutlenku węgla w atmosferze. Dlatego krytycy tezy o globalnym ociepleniu chętnie go wykorzystują - na przykład, by podważać politykę klimatyczną Unii Europejskiej. Zapominają, że nie zawsze liczy się ilość, ważny jest jej efekt. Wyjaśniamy.

Katastrofalne emisje "w rzeczywistości"? Czego ten wykres nie pokazuje

Katastrofalne emisje "w rzeczywistości"? Czego ten wykres nie pokazuje

Źródło:
Konkret24

Pytanie "czy Unia chce zakazać kawy?", przewija się ostatnio w wielu komentarzach w mediach społecznościowych. Poseł Konfederacji straszy nawet, że "niedługo będziemy mogli napić się co najwyżej kawy zbożowej". W tle tego manipulacyjnego przekazu jest pewna zmiana regulacji w Unii Europejskiej i chęć wykorzystania jej do wzmocnienia antyunijnych nastrojów w społeczeństwie.

Unia Europejska "chce zakazać kawy"? Nie. Wyjaśniamy

Unia Europejska "chce zakazać kawy"? Nie. Wyjaśniamy

Źródło:
Konkret24

Miliony wyświetleń w mediach społecznościowych notuje nagranie, na którym widać dziwne zwierzę przemykające chodnikiem. Szakal? Wilk? Arabski pies? - zastanawiają się internauci. A może chupacabra, czyli legendarne stworzenie atakujące zwierzęta domowe w krajach obu Ameryk. Ustaliliśmy, co to jest i skąd pochodzi nagranie. Trzeba uważać, gdy się takie zwierzę spotka.

"Co to za stworzenie"? "Polska chupacabra"? Odpowiadamy

"Co to za stworzenie"? "Polska chupacabra"? Odpowiadamy

Źródło:
Konkret24

Sprawa była głośna. Premier Donald Tusk najpierw podpisał się pod postanowieniem prezydenta Andrzeja Dudy, a potem oświadczył, że wycofuje kontrasygnatę. Rozgorzał polityczny spór: czy mógł, na jakiej podstawie i jak to uchylenie kontrasygnaty się zmaterializuje. Otóż powstał taki dokument - publikujemy go w Konkret24. Lecz zdaniem prawników wątpliwości pozostały.

Kontrasygnata Tuska rzeczywiście wycofana? Jest dokument

Kontrasygnata Tuska rzeczywiście wycofana? Jest dokument

Źródło:
Konkret24

W polskiej sieci rozchodzi się rzekomy materiał telewizji Euronews opowiadający o ukraińskim tatuażyście, który miał zarazić ponad dwustu klientów w Polsce wirusem zapalenia wątroby typu C. Nagranie to rozpowszechniają u nas prorosyjskie konta. Przestrzegamy: to sfabrykowany materiał.

Tatuażysta z Ukrainy "zaraził wirusem zapalenia wątroby klientów w Polsce"? Uwaga, to fałszywka

Tatuażysta z Ukrainy "zaraził wirusem zapalenia wątroby klientów w Polsce"? Uwaga, to fałszywka

Źródło:
Konkret24

"I nic nie można z tym zrobić?", "bandytyzm w powietrzu" - oburzają się internauci, komentując nagranie mające przedstawiać niebezpieczny manewr rosyjskiego myśliwca nad Bałtykiem. Owszem, do takiego zdarzenia doszło, lecz nie na europejskim niebie.

Tak Rosjanie "bawią się nad Bałtykiem z samolotami NATO"? Nie nad Bałtykiem

Tak Rosjanie "bawią się nad Bałtykiem z samolotami NATO"? Nie nad Bałtykiem

Źródło:
Konkret24

W rozpowszechnianym w mediach społecznościowych przekazie dotyczącym migracji wybijana jest w ostatnich dniach informacja, jakoby w tym roku Niemcy odesłali do Polski już 15,5 tysiąca migrantów. W dodatku w ramach paktu migracyjnego. Ani jedna, ani druga informacja nie jest prawdą. Wyjaśniamy.

"Niemcy przysłały nam 15,5 tysiąca migrantów" w ramach relokacji? Dwa fałsze naraz

"Niemcy przysłały nam 15,5 tysiąca migrantów" w ramach relokacji? Dwa fałsze naraz

Źródło:
Konkret24