Pięć dni przed wyborami parlamentarnymi przedstawiciele pięciu ogólnopolskich komitetów wyborczych odpowiadali w debacie TVN24 na pytania dotyczące najważniejszych dla Polek i Polaków kwestii oraz podsumowywali proponowane przez ich ugrupowania programy. Zespół Konkret24 zweryfikował podawane przez nich informacje.
W trakcie debaty "Czas decyzji" TVN24 sprawdzaliśmy wypowiedzi uczestniczących w niej polityków - te, w których powołują się na twarde dane. Czy procesy sądowe się wydłużyły? Czy Polska sprowadza 20 mld ton węgla z zagranicy, w tym z Mozambiku? Czy to PiS zwiększył limity na studiach lekarskich? Odpowiedzi poniżej.
"Procesy się wydłużyły"?
- Praworządność to jest to, z czym ma do czynienia obywatel, przedsiębiorca na samym dole. To, czy czeka na pierwszą rozprawę wiele miesięcy, czy jest w stanie załatwić swoją sprawę w sądzie tak szybko, jakby to było możliwe przy dobrej organizacji pracy sędziów... Czy sędziowie pracują w sposób przyjazny, czy nie, i w tej sprawie nic się nie zmieniło poza tym, że procesy się wydłużyły – powiedział Krzysztof Bosak.
Ten temat w Konkret24 podnosiliśmy już kilkukrotnie. Krzysztof Bosak nie wymienił konkretnego czasu, w jakim procesy miały się wydłużyć. Jak wynika ze statystyk pokazujących średni czas trwania postępowań sądowych od 2011 do 2018 roku, średni ogólny czas postępowania sądowego w tym okresie był najwyższy w 2017 i 2018 r.
W 2018 roku wyniósł 5,35 miesiąca, czyli w porównaniu z 2017 rokiem sprawy rozpatrywane były szybciej o 0,15 miesiąca - w przybliżeniu 4,5 dnia.
Jeśli porównać dane z 2017 roku i z 2018 roku, to na sześć kategorii spraw rozstrzyganych w I instancji, średni czas postępowań zmalał w zaledwie dwóch - cywilnych oraz z zakresu prawa pracy i ubezpieczeń społecznych (w tym ostatnim przypadku aż o 3,1 miesiąca). Jeśli chodzi o sprawy karne i wykroczeniowe, rodzinne, gospodarcze, upadłościowe i restrukturyzacyjne, to średni czas postępowań się wydłużył. W tej ostatniej kategorii aż o 0,7 miesiąca.
Przed sądami okręgowymi średni ogólny czas postępowań nie zmienił się między 2017 i 2018 rokiem. Wzrósł nieznacznie (o 0,3 miesiąca) czas rozstrzygnięć w sprawach cywilnych, jak również karnych i wykroczeniowych (o 0,1 miesiąca). Zwiększono tempo, jeśli chodzi o prawo gospodarcze oraz prawo pracy i ubezpieczeń społecznych.
Najkrótszy średni czas postępowań dla sądów obu instancji był w 2011 i w 2013 roku.
Również w tych latach najszybciej działały sądy rejonowe. Średni czas postępowania wyniósł wówczas 3,9 miesiąca. W 2017 roku było to średnio 5,4 miesiąca. W następnym - 5,2 (dane zaokrąglone do pierwszej liczby po przecinku).
Od trzech lat szybkość pracy sądów okręgowych się nie zmienia. Od 2012 roku ich tempo z roku na rok spadało. W 2016 roku po raz pierwszy wzrosło i od tego czasu utrzymuje się niemal na tym samym poziomie. Porównując ze sobą okresy, gdy rządy sprawowały koalicja Platforma Obywatelska i Polskie Stronnictwo Ludowe 2011-2015 oraz czas rządów Prawa i Sprawiedliwości 2016-2018, najdłuższy średni czas, niezależnie od kategorii spraw, w obu instancjach niemal zawsze wypadał po 2015 roku. Wyjątkiem są sprawy karne i wykroczeniowe, które najwolniej załatwiano przed sądami okręgowymi w 2015 roku.
Sprawy rodzinne, gospodarcze i upadłościowe od 2011 roku trwały najdłużej w sądach rejonowych w 2018 roku, podobnie jak sprawy cywilne w sądach okręgowych.
Sprawa Sławomira Neumanna umorzona?
- Sprawa posła Neumanna została umorzona – stwierdziła podczas debaty Izabela Leszczyna.
- Nieprawda. Ma zarzuty – odparł Marcin Horała.
Chodzi o sprawę z 2014 roku. Wtedy do Prokuratury Okręgowej w Warszawie wpłynęło anonimowe zawiadomienie. Ówczesny wiceminister zdrowia Sławomir Neumann miał przyjąć 50 tys. zł łapówki od prezesa centrum medycznego w zamian za lobbowanie w NFZ na rzecz tej placówki przy kontraktowaniu usług na leczenie okulistyczne w 2013 roku. Jako pierwszy tę sprawę opisał w serii publikacji "Wprost". Poseł PO pozwał tygodnik, ale jego roszczenie zostało prawomocnie oddalone przez sąd w kwietniu 2017 roku.
Śledczy umorzyli postępowanie w grudniu 2014 roku. Jednak pod koniec 2017 roku, już po wyborach parlamentarnych, które odbyły się dwa lata wcześniej, "po przeanalizowaniu akt sprawy" prokurator okręgowy w Jeleniej Górze zdecydował o ponownym podjęciu śledztwa w tej sprawie.
Pod koniec 2018 roku posłowi PO został postawiony zarzut przekroczenia uprawnień. Nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Dziennikarzom mówił, że jego zdaniem sprawa ma tło polityczne.
Umiera coraz więcej Polaków
Izabela Leszczyna stwierdziła, że NFZ powinien być rozliczany ze wskaźników śmiertelności. - Śmiertelność przez cztery lata drastycznie w Polsce wzrosła - powiedziała w czasie debaty posłanka Platformy Obywatelskiej.
Według danych GUS w Polsce w 2018 zmarło ponad 414 tys. osób.
"Wzrost liczby zgonów w stosunku do 2017 r. wyniósł ponad 11 tys. Liczba zgonów wzrasta drugi rok z kolei, a najwyższe natężenie notowane jest – każdorazowo – w I kwartale. Wzrósł także współczynnik zgonów – o 0,3 p. prom. i wyniósł 10,8 promila" - można przeczytać w opracowaniu "Ludność. Stan i struktura oraz ruch naturalny w przekroju terytorialnym w 2018 r".
Jak wynika z danych GUS, w 2015 r. zmarło 395 tys. osób. Rok później - 388 tys. W 2017 r. było to 403 tys. osób, a w 2018 - 414 tysięcy.
"Czyste powietrze" za 103 mld zł
Marcin Horała jako argument mający potwierdzić aktywną politykę rządu w sprawach ochrony środowiska wymienił program "Czyste powietrze".
- Mamy już podpisane 27 tys. umów na 500 mln dofinansowania, do końca roku w procedowaniu będzie ponad 100 tys. wniosków na ponad 2 mld zł - mówił poseł. - Prawo i Sprawiedliwość to nie tylko program Czysta Energia [prawdopodobnie chodzi o program Czyste Powietrze - red.] na 103 mld zł - dodawał w dalszej części debaty.
Celem programu "Czyste powietrze" jest ograniczenie emisji szkodliwych substancji do atmosfery wynikające z użytkowania przestarzałych pieców i niskiej jakości paliw. Program zakłada dofinansowanie zakupu nowych, bardziej ekologicznych źródeł ciepła i termomodernizacji domów. Jak można przeczytać na stronie programu, jego budżet rzeczywiście wynosi 103 mld zł.
19 września minister środowiska Henryk Kowalczyk informował, że złożono 80 tysięcy wniosków na łączną kwotę ponad 1,8 mld zł. Wyraził również nadzieję, że do końca roku zostanie złożonych ponad 100 tys. wniosków.
- PiS wprowadził program, którego cele są słuszne, ale realizacja fatalna. 30 tys. podpisanych umów z beneficjentami to bardzo słaby wynik. W założeniach programu była mowa o poziomie 300-400 tys. rocznie" - powiedział "Pulsowi Biznesu" Andrzej Guła, prezes Polskiego Alarmu Smogowego. Zaznaczmy, że zapowiedź 300-400 tys. wniosków odnosiła się do przewidywanej liczby składanych wniosków, a nie realizowanych.
Zaraz po debacie Piotr Siergiej, rzecznik Polskiego Alarmu Smogowego, przekazał Konkret24 dane dotyczące realizacji programu, uzyskane z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Według stanu z 16 września, w ramach programu złożono razem 80286 wniosków. Podpisano 34834 umów. W ramach dofinansowań wypłacono ponad 91 mln zł.
- Program w obecnym kształcie jest dysfunkcjonalny i działa w stopniu bardzo ograniczonym - skomentował.
Ile CO2 emituje Polska?
Zdaniem Krzysztofa Bosaka, "zaledwie 0,9 proc. emisji CO2 w skali globu to emisja z Polski". To prawda.
Warto jednak zwrócić uwagę na inne statystyki dotyczące polskich emisji. Przykładowo biorąc pod uwagę dane "per capita", czyli na mieszkańca, Polska znajduje się wśród krajów z najgorszymi statystykami. Wyższe wskaźniki w przeliczeniu emisji CO2 na mieszkańca UE mają jedynie Finlandia, Belgia, Niemcy, Holandia, Czechy, Estonia i Luksemburg.
Biorąc pod uwagę całość emisji, Polska jest obecnie trzecim największym emitentem CO2 w Unii Europejskiej.
Węgiel w Polsce się kończy?
- Nie da się odejść od węgla już i natychmiast. Kopalnie będą wygaszane, ale nie można mówić, że przez 100 lat będziemy jeszcze wydobywać węgiel - mówiła podczas debaty Izabela Leszczyn, przedstawicielka KKW Koalicja Obywatelska PO .N IPL Zieloni. Dodawała także, że:
prawda
Ten węgiel się w Polsce kończy. Izabela Leszczyna
Jak podaje Państwowy Instytut Geologiczny – Państwowy Instytut Badawczy, udokumentowane zasoby bilansowe węgla kamiennego wynosiły w Polsce w 2016 r. 58 mld ton, a zasoby przemysłowe prawie 3 mld ton. Zasoby złóż zagospodarowanych stanowiły blisko 38 proc. zasobów bilansowych i wynosiły 22 mld ton.
Obecnie zaledwie 13,7 procent zasobów to zasoby operatywne. Jak oceniają eksperci Fundacji im. Heinricha Bölla dr Andrzej Kassenberg i dr Michał Wilczyński, starczy ich maksymalnie na 24 lata.
W 2011 roku Najwyższa Izba Kontroli w swoim raporcie oceniła, że przy ówczesnym tempie wydobycia węgla kamiennego w Polsce złóż obecnie eksploatowanych oraz wytypowanych do eksploatacji wystarczy do 2035 roku.
Z kolei Państwowy Instytut Geologiczny – Państwowy Instytut Badawczy w 2013 roku ocenił, że zasoby przemysłowe złóż węgla kamiennego (dotyczące tylko czynnych kopalń), przy ówczesnym poziomie wydobycia, zapewnią wystarczalność na okres 40 lat. Przy wykorzystaniu zasobów ze złóż dotąd niezagospodarowanych, wystarczalność wynieść może około 100 lat.
Państwowy Instytut Badawczy w swoim raporcie z 2013 roku szacował, że: "rozpoznane zasoby węgla brunatnego mogą, uwzględniając obecny poziom wydobycia, zapewnić wystarczalność statystyczną w okresie ok. 250 lat". Jednocześnie Instytut poinformował, że: "Zasoby przemysłowe (dotyczące tylko czynnych kopalń) przy obecnym poziomie wydobycia, zapewnią wystarczalność na okres 19 lat".
Według opracowania Międzynarodowej Agencji Energii z 2016 roku, zasoby operatywne polskiego węgla brunatnego starczą na 22 lata przy ówczesnym tempie wydobycia.
Miliony ton węgla z zagranicy, w tym z Mozambiku?
Władysław Kosiniak-Kamysz: "Postawiliście na ruski węgiel, bo jego sprowadzacie w milionach ton.
prawda
20 mln ton w ubiegłym roku z zagranicy sprowadzane do Polski. Władysław Kosiniak-Kamysz
Widać nawet, że nie tylko ruski węgiel, ale już nawet do Mozambiku sięgacie i stamtąd czerpiecie węgiel".
Według danych Eurostatu w roku 2015, gdy do władzy doszło Prawo i Sprawiedliwość, do Polski trafiło 8,2 mln ton zagranicznego węgla. Największą część, bo aż 60 proc. (4,9 mln ton) stanowił surowiec sprowadzony z Federacji Rosyjskiej. Na liście zamówień znalazły się także między innymi Kazachstan i Ukraina.
Pierwszy pełny rok rządów PiS przyniósł wzrost obu wskaźników. Ilość importowanego węgla wzrosła co prawda nieznacznie - do 8,3 mln ton - ale rosyjski udział wyniósł 5,2 mln ton, co przełożyło się już na 63 proc. udziału w ogólnym imporcie.
Jeszcze większy skok nastąpił rok później. W 2017 r. import zagranicznego węgla kamiennego wzrósł aż o 60 proc. - do 13,2 mln ton. Po raz kolejny największym kontrahentem Polski w tej sferze była Federacja Rosyjska - z tego państwa zaimportowano 8,6 mln ton, czyli więcej niż z wszystkich krajów w roku poprzednim. Także procentowy udział rosyjskiego węgla w ogólnym imporcie był wyższy niż rok i dwa lata wcześniej - stanowił 65 proc.
Prawdą są słowa Kosiniaka-Kamysza o tym, że na liście importowych kierunków w przypadku węgla znajdował się także Mozambik.
- Węgiel z Mozambiku nie jest do celów energetycznych, tylko do celów metalurgicznych - wyjaśniała w TVN24 Karolina Baca-Pogorzelska z "Dziennika Gazety Prawnej". Chodzi o produkcję stali. Dziennikarka podkreślała, że surowiec sprowadzany z Afryki nie jest gorszej jakości. Wręcz przeciwnie - jest to węgiel "o bardzo dobrych parametrach".
- Importujemy węgiel z odległej Australii, ze Stanów Zjednoczonych, z Kolumbii. To są nasi sporzy dostawcy - podkreśliła Baca-Pogorzelska.
PiS przywrócił normy antysmogowe?
Marcin Horała: "Nasi poprzednicy mieli taką metodę walki ze smogiem: «nie chcesz mieć temperatury, zbij termometr». Rozluźnili normy antysmogowe, żeby powietrze było brudne, zanieczyszczone takie, jak było, ale żeby rzadziej był alarm.
prawda
My przywracamy te normy antysmogowe. Marcin Horała
Nie będziemy udawać, że nie ma problemu".
We wrześniu minister środowiska podpisał rozporządzenie, zgodnie z którym alarm smogowy jest ogłaszany przy przekroczeniu średniodobowej wartości 150 mikrogramów na metr sześcienny dla pyłu PM10. Poziom informowania wynosi 100 mikrogramów.
Poprzednie rozporządzenie z sierpnia 2012 roku stanowiło, że w Polsce alarm smogowy ogłaszany jest po przekroczeniu średniodobowej wartości 300 (zwiększenie z 200) mikrogramów na metr sześcienny. Poziom informowania wynosił wówczas 200 mikrogramów.
Wzrost inwestycji, który nie nastąpił?
Jak stwierdził Krzysztof Bosak (KW Konfederacja Wolność i Niepodległość), głównym elementem planu Morawieckiego był wzrost inwestycji. "Niestety, on nie nastąpił", powiedział polityk.
W rządowej Strategii Odpowiedzialnego Rozwoju, którą Rada Ministrów przyjęła w lutym 2017 r., zapisano: "zmobilizowany zostanie kapitał dla rozwoju, nastąpi zwiększenie stopy inwestycji i poprawa ich jakości, przy większym wykorzystaniu środków krajowych - wzrost stopy inwestycji z 20,1 proc. w 2015 r. do 22-25 proc. w 2020 r. i utrzymanie w 2030 r. na poziomie 25 proc.".
Jak podał GUS, szacując PKB za 2018 rok, "stopa inwestycji w gospodarce narodowej (relacja nakładów brutto na środki trwałe do produktu krajowego brutto w cenach bieżących) w 2018 r. wyniosła 18,1 proc. wobec 17,7 proc. w 2017 r.".
Kwota wolna od podatku niższa w Polsce niż w Tajlandii i Maroku?
Dane takie przywołał Władysław Kosiniak-Kamysz (KW Polskie Stronnictwo Ludowe). Pytany o minimalne wynagrodzenie przyznał, że musi ono rosnąć. Dodawał jednak, że "jakby rząd był uczciwy, to najlepszym sposobem byłoby podniesienie kwoty wolnej od podatku. Szanowni państwo, w Polsce kwota wolna od podatku jest niższa niż w Maroku, w Tajlandii". To prawda.
W Tajlandii kwota wolna od podatku wynosi 14 040 zł, a w Maroku 11 127 zł.
W Polsce kwota wolna od podatku wynosi od 8 000 zł (dla 8 000 zł rocznego dochodu) do 3 091 zł (dla rocznych dochodów w przedziale 13 tys. - 85 528 zł).
Liczba miejsc na studiach lekarskich stale rośnie
- Bardzo dobrze, że była mowa o zwiększaniu limitów przyjęć na studia medyczne, bo to właśnie uczynił rząd Prawa i Sprawiedliwości. Wzrosła liczba miejsc na studiach medycznych z ponad 6 tysięcy do prawie 10 tysięcy - mówił przedstawiciel KW PiS Marcin Horała.
Jak wynika z danych przekazanych Konkret24 przez Ministerstwo Zdrowia, limit przyjęć na studia na kierunkach lekarskim i lekarsko-dentystycznym w roku akademickim 2019/2020 wynosi 9568, z czego 8170 to limit na kierunku lekarskim. W 2015/2016 r. było to w sumie 7550, z czego 6188 na studiach lekarskich.
Dane pokazują jednak, że liczba przygotowywanych co roku miejsc na kierunkach kształcących przyszłych lekarzy stale rośnie. W ostatnich dziesięciu latach najwięcej miejsc na studiach lekarskich przybyło w roku akademickim 2009/2010 - o 1395 więcej niż w roku poprzednim. W rozpoczętym już roku akademickim 2019/2020 na studentów pierwszego roku studiów lekarskich czekało 8170 miejsc - o 324 więcej niż w rok wcześniej.
Zmniejszyły się kolejki do niektórych świadczeń, ale w ujęciu zbiorczym jest gorzej
W trakcie debaty Marcin Horała powiedział, że zmniejszyły się kolejki do niektórych świadczeń medycznych. Wymienił operacje zaćmy i kolejki do endoprotez. To kolejny raz, gdy politycy PiS w kontekście kolejek mówią właśnie o tych świadczeniach.
Z danych dotyczących przypadków pilnych otrzymanych przez Konkret24 od NFZ w czerwcu tego roku wynika, że średni czas oczekiwania na zabiegi zaćmy, endoprotezoplastyki biodra i kolana w okresie rządów PiS rzeczywiście się skrócił. Ta sama sytuacja dotyczy oczekiwania na rezonans magnetyczny.
NFZ nie przedstawia jednak całościowych raportów obejmujących średni czas oczekiwania na wszystkie świadczenia finansowane przez fundusz. Takie dane można znaleźć natomiast w raporcie z lutego tego roku, wykonanym przez firmę Mahta, zajmującą się ocenami technologii medycznych (HTA, ang. health technology assessment) dla Fundacji Watch Health Care (WHC). Barometr WHC jest przygotowywany cyklicznie od 2012 roku i raportuje zmiany w dostępności do gwarantowanych świadczeń zdrowotnych w Polsce.
Wynika z niego, że w ujęciu zbiorczym w styczniu 2019 roku na gwarantowane świadczenia medyczne w Polsce czekało się dłużej niż na koniec 2015 roku.
O wydłużeniu się kolejek w trakcie debaty mówiła Izabela Leszczyna (KO). - Rząd PiS-u przez ostatnie cztery lata wydłużył jak żaden rząd dotychczas kolejki to bardzo wielu specjalistów - zapewniała.
Rośnie liczba pielęgniarek, ale problem jest gdzie indziej
Marcin Horała (KW Prawo i Sprawiedliwość) powiedział, że zeszły rok był pierwszym, kiedy do pracy przyszło więcej pielęgniarek, niż wyszło z tego zawodu.
Prawdą jest, że liczba wydanych zaświadczeń o prawie wykonywania zawodu jest w trendzie wznoszącym. Rośnie również liczba absolwentów pielęgniarstwa i położnictwa.
Przedstawiciele branży zwracają jednak uwagę na najważniejszy problem polskiego pielęgniarstwa - lukę pokoleniową. Ponad 50 proc. wszystkich pielęgniarek to osoby w wieku powyżej 51 lat.
- Problem braku pielęgniarek to dziś główne zagrożenie dla systemu ochrony zdrowia. Wskutek luki pokoleniowej powstałej w 2004 roku deficyt sięgnie dna już za pięć, dziesięć lat - powiedział cytowany przez "Rzeczpospolitą" prezes Narodowego Funduszu Zdrowia Andrzej Jacyna na posiedzeniu Rady Dialogu Społecznego, które odbyło się 14 maja.
Autor: zespół Konkret24 / Źródło: Konkret24; TVN24; tvn24bis.pl; Zdjęcie tytułowe: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24