Gruzja narusza granicę z Osetią Południową? Unia Europejska zostanie zlikwidowana? Włosi z wdzięczności grają na ulicach hymn Rosji? Unijny raport o światowej dezinformacji wokół koronawirusa pokazuje nowe wątki, jakie w ostatnich tygodniach pojawiły się w takich działaniach.
Termin "infodemia" nie wymyślili analitycy ds. dezinformacji - został stworzony przez Światową Organizację Zdrowia (WHO). Połączenie słów "informacja" i "epidemia" pojawiło się już w lutowym raporcie organizacji dotyczącym koronawirusa. "Wybuchowi epidemii 2019-nCoV i reakcji na nią towarzyszyła masowa 'infodemia', nadmiar informacji - niektórych dokładnych, a niektórych nie – utrudniających ludziom znalezienie wiarygodnych źródeł i wiarygodnych wskazówek, gdy ich potrzebują" – pisali eksperci WHO.
Hasłem tym posłużyła się w swoim raporcie "COVID-19 Disinformation" Europejska Służba Działań Zewnętrznych (EEAS), pomocnicza jednostka Unii zajmująca się m.in. identyfikowaniem i przeciwdziałaniem dezinformacji. Autorzy raportu opublikowanego na unijnym portalu EUvsDisinfo piszą, że pod różnymi szerokościami geograficznymi infodemia, a więc natłok różnych informacji, jest wykorzystywana do wprowadzania dezinformacyjnych przekazów.
"Organizacja węży i szakali"
Narracjami wymierzonymi w Unię Europejską EEAS zajęła się szerzej w aktualizacji raportu opublikowanej 1 kwietnia. Zaznaczono w nim, że teorie dotyczące dezintegracji Unii wobec jej niezdolności do walki z epidemią zyskują popularność w mediach społecznościowych we wszystkich analizowanych regionach – zarówno w północnej Afryce, Turcji, jak też na Bliskim Wschodzie.
Mimo że EEAS opisuje tylko charakter narracji ("Unia przegrywa z walce z pandemią", "Unia jest bliska upadku"), bez konkretnych przykładów, wystarczy prześledzić treści artykułów o Unii Europejskiej zamieszczanych chociażby w polskojęzycznej wersji portalu Sputnik News, by zrozumieć, o co chodzi. Na przykład we wtorek 24 marca na portalu pojawił się tekst "Estonia: Unia Europejska sobie nie radzi", w którym przytaczano słowa prezydenta bałtyckiego kraju. Nie mówił on jednak o całości działań związanych z koronawirusem, a tylko o zapewnieniu funkcjonowania jednolitego rynku.
27 marca i 3 kwietnia, przy okazji tematu działań Unii wokół koronawirusa, cytowano w Sputnik News m.in. byłego wicepremiera Włoch i ambasadora Rosji przy UE. Matteo Salvini mówił "ostro u Unii Europejskiej: To nie jest 'związek', to organizacja węży i szakali", a tytuł tekstu o rosyjskim ambasadorze Władimirze Czyżowie brzmiał: "Ambasador Rosji przy UE: Unia przerzuca swoje problemy z koronawirusem na innych".
Taka narracja występowała już jednak od początków rozprzestrzeniania się epidemii w Europie. Nowością w raporcie EEAS są przytaczane twierdzenia, że Unia nie tylko "odwróciła się plecami do krajów członkowskich", ale i "wykorzystuje kryzys do osiągnięcia swoich własnych celów". Jak piszą analitycy, choć takie przekazy nie są bardzo powszechne, to wykorzystywane są w regionach, w których tego typu teorie mają największe szanse na znalezienie odbiorców.
Przykłady są m.in. w gruzińskim internecie, gdzie rozpowszechnia się teksty oparte na wiadomościach pochodzących z "KGB Osetii Południowej". Służba ta ma informować, że pod pozorem walki z epidemią Gruzja narusza granicę z tym regionem, wykorzystując do tego celu Misję Obserwacyjną UE w Gruzji.
Od 1991 roku Osetia Południowa zgodnie z prawem międzynarodowym stanowi część Gruzji, jednak de facto jest niepodległym państwem nieuznawanym, z silnymi wpływami rosyjskimi. Próba zbrojnego podporządkowania sobie tego zapalnego regionu przez Gruzję w 2008 roku doprowadziła do wojny kaukaskiej i rosyjskiej agresji w tym kraju.
"Tureckie geny są odporne na wirusa"
Antyunijne narracje krążą także w arabskojęzycznych mediach społecznościowych Bliskiego Wschodu. Szczególnie popularna idea głosi, że Unia Europejska zostanie wkrótce zlikwidowana z powodu nieradzenia sobie z COVID-19. Syryjski reżim promuje natomiast tezę, zgodnie z którą Unia i Stany Zjednoczone podważają humanitarne i medyczne reakcje syryjskich władz na epidemię, zachowując sankcje nałożone na ten kraj.
Przykładem innego typu dezinformacji rozpowszechnianej w Unii Europejskiej są rekomendacje publikowane przez Sputnik Deutschland, który radzi, aby nie myć rąk. Problem fałszywych, niepotwierdzonych żadnymi badaniami, a nawet szkodliwych zaleceń medycznych pojawia się zresztą na całym świecie. "W Turcji nieprawdziwe kuracje takie jak 'picie czystego alkoholu' lub przekonanie, że 'tureckie geny są odporne na wirusa' nadal krążą na platformach internetowych" – informują autorzy raportu.
"Dziękujemy, Chiny!"
Polem walki informacyjnej jest pomoc medyczna i humanitarna dla krajów szczególnie dotkniętych epidemią - głównie Włoch. Narracja podkreślająca ogromną wdzięczność dla Rosjan i Chińczyków, "którzy pomagają Włochom, gdy Unia się od nich odwróciła", jest popularna w obu świadczących ową pomoc krajach.
Rosyjska telewizja państwowa regularnie emituje materiały mające potwierdzić, jak to Włosi dziękują Rosji za pomoc. W niektórych istotny jest jednak kontekst. W ostatnim tygodniu marca w rosyjskiej telewizji emitowano często dwa nagrania z Włoch. Pojawiały się w różnych wydaniach rosyjskich wiadomości kanału Rossija 1.
Na pierwszym widać, jak mężczyzna zastępuje stojącą obok budynku flagę unijną flagą rosyjską, umieszczając tę drugą zaraz obok flagi swojego kraju – Włoch.
Drugi filmik ma przekonywać, że na ulicach włoskich miast grany jest rosyjski hymn w dowód wdzięczności.
Nagraniom przyjrzała się redakcja BBC News Russian. Dziennikarze skontaktowali się z mężczyzną podmieniającym flagi, który sam wrzucił film do sieci. W artykule BBC czytamy, że Federico Cane przyznał, iż rzeczywiście lubi Rosję i prezydenta Putina, a od dłuższego czasu jego firma robi interesy z rosyjskimi firmami. Zamiana flag miała być podziękowaniem za rosyjską pomoc.
Natomiast film o odgrywaniu rosyjskiego hymnu pochodzi - jak podało BBC - sprzed siedziby włoskiej organizacji neofaszystowskiej CasaPound (taki opis zamieszczono również przy materiale w YouTube). Historycznie związana jest ona z organizacją zrzeszającą związki zawodowe Unione Generale del Lavoro, której szef regularnie odwiedza Federację Rosyjską.
Obalono natomiast prawdziwość dwóch innych nagrań o rzekomym odtwarzaniu hymnów – rosyjskiego i chińskiego – na włoskich ulicach. Jeden opublikowała w popularnym w Rosji serwisie Telegram Alena Siwkowa, redaktor naczelna rosyjskiego portalu informacyjnego Daily Storm. Dziennikarze BBC ustalili, że nagranie pochodzi od jednego z krewnych Siwkowej mieszkającego we Włoszech. On sam odtworzył hymn na swoim balkonie, sugerując, że nagrywa odgłosy dochodzące z innych mieszkań. "Włochy. Nasze dni. Czy ktoś kiedykolwiek wyobrażał sobie, że nasz rosyjski hymn narodowy będzie grany na ulicach Włoch? Ja nie" – napisała w swoim wpisie Siwkowa.
Dalej w manipulowaniu nagraniami posunięto się w przypadku filmików o hymnie chińskim, który Włosi mieli rzekomo odtwarzać ze swoich balkonów, jednocześnie krzycząc "Dziękujemy, Chiny!". Rzeczywiście europejskie media szeroko informują, że Włosi gromadzą się na balkonach, by śpiewać hymn - jednak jest to "Pieśń Włochów", hymn państwowy Italii, nie Chin. W chińskich mediach społecznościowych szeroko rozpowszechniano nagrania z Europy, na które nałożono "Marsz ochotników", czyli hymn Chińskiej Republiki Ludowej.
Rzeczniczka chińskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych – Hua Chunying – zamieściła na Twitterze wideo z komentarzem: "Pośród chińskiego hymnu odgrywanego w Rzymie Włosi skandują podziękowania dla Chin. W tej społeczności ze wspólną przyszłością dzielimy razem los i biedę". Wpis uzyskał ponad 5 tys. polubień.
W oryginalnym wideo nie słychać żadnego hymnu. Stojący na balkonach Włosi nie krzyczą "Dziękujemy, Chiny!", tylko klaszczą w podziękowaniu lekarzom.
"Bolesna męka wymierzona w narody krzyżowców"
Raport EEAS ma pokazać, że dezinformacja wokół koronawirusa nie występuje tylko na linii Unia Europejska-Rosja czy Unia Europejska-Rosja-Chiny. Twórcy dezinformacji w innych regionach dopasowują przekaz do własnych realiów, a wspólny jest jeden element: wykorzystanie strachu przed epidemią.
Schematy takich działań widać w krajach bałkańskich. Eksperci EEAS piszą m.in., że fałszywe teorie na temat pochodzenia wirusa mogły być wykorzystywane w walce wyborczej przed wyborami parlamentarnymi w Serbii i Macedonii Północnej. Mocno forsowano m.in. teorie łączące epidemię z uchodźcami. Oba kraje leżą na trasach tranzytowych z Grecji do państw Europy Zachodniej i Środkowo-Wschodniej.
Już po opublikowaniu raportu oba kraje zdecydowały jednak o bezterminowym przełożeniu wyborów ze względu na trwającą epidemię.
Temat koronawirusa wykorzystywany jest także w Kosowie, gdzie "przekonanie, że 'kryzys ujawnia proserbskie nastawienie UE' zyskało na popularności" – pisze EEAS.
W części raportu dotyczącej Bliskiego Wschodu EEAS donosi, że nieprawdziwe narracje wokół koronawirusa wykorzystywane są w konfrontacji między szyitami i sunnitami w regionie oraz w antyirańskich i proirańskich narracjach. Niektóre z nich forsują tezę, że "Iran wykorzystuje epidemię do realizacji swoich własnych politycznych celów w regionie", zaś przekazy tworzone przez Irańczyków sugerują, że wirus został wyprodukowany w amerykańskich laboratoriach. Ta teoria jest również popularna w Rosji, Chinach, a nawet na Bałkanach (głównie w Serbii).
Do swoich celów epidemię wykorzystują też zwolennicy tzw. Państwa Islamskiego. Mimo że straciło już większość terytoriów na Bliskim Wschodzie, poprzez internet wciąż oddziałuje na zwolenników islamskiego fundamentalizmu w różnych krajach. Według EEAS w sieci "ISIS wykorzystuje popularne hashtagi (w tym te dotyczące koronawirusa), aby rozpowszechniać wiadomości służące realizacji własnych celów". W aktualizacji raportu poszerzono te informacje, pisząc, że "Daesz [arabska wersja skrótu ISIS – red.] zachęca bojowników do wykorzystywania chaosu i zamieszania wokół COVID-19 przy jednoczesnym określaniu pandemii jako 'bolesnej męki" wymierzonej w 'narody krzyżowców'".
Autor: Michał Istel / Źródło: Konkret24; zdjęcie: Shutterstock
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock