Sędziowie dublerzy, sędziowie wybrani z klucza politycznego, konflikt interesów Krystyny Pawłowicz, wiek niektórych sędziów - kontrowersje co do składu Trybunału Konstytucyjnego są powodem, że część prawników wyrok w sprawie aborcji uważa za nieważny.
Po opublikowaniu 27 stycznia wyroku Trybunału Konstytucyjnego pod przewodnictwem Julii Przyłębskiej w sprawie zakazu aborcji większość prawników - w tym byli prezesi trybunału - uważa, że ten wyrok jest nieważny. Ich zdaniem dlatego, że w jego wydaniu brały osoby, które nie powinny znaleźć się w składzie orzekającym ani w ogóle w TK. To nie jest wyrok, bo trybunał był źle obsadzony - uważa np. były prezes Trybunału Konstytucyjnego prof. Andrzej Rzepliński.
Trybunał Konstytucyjny orzekł w październiku 2020 roku, że przepis tzw. ustawy antyaborcyjnej z 1993 roku zezwalający na aborcję, gdy badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu, jest niekonstytucyjny. Oznacza to, że kobieta, mimo ciężkiej wady płodu, będzie musiała rodzić.Profesor Andrzej Rzepliński w wypowiedzi dla Onet.pl stwierdził, że to nie jest wyrok. "TK był niewłaściwie obsadzony, zwłaszcza z powodu pani Pawłowicz. Ona nie powinna znaleźć się w składzie orzekającym, powinna się wyłączyć. Nie zrobiła tego. Do tego dochodzi jeszcze sprawa tzw. sędziów dublerów, ich w ogóle nie powinno być w Trybunale" - powiedział prof. Rzepliński.Nie są to nowe opinie - te same zastrzeżenia pojawiły się zaraz po wydaniu wyroku 22 października 2020 roku. Przypominamy kontrowersje dotyczące obsady Trybunału Konstytucyjnego i te związane z wyrokiem w sprawie aborcji.
Sędziowie dublerzy
W składzie orzekającym TK 22 października 2020 roku było trzech sędziów, których część prawników uznaje za osoby "nieuprawnione do rozpoznawania spraw w Trybunale Konstytucyjnym". Chodzi o Mariusza Muszyńskiego, Justyna Piskorskiego i Jarosława Wyrembaka. Źródeł braku ich uprawnień należy szukać w decyzji Sejmu z 8 października 2015 roku, który wybrał Romana Hausera, Krzysztofa Ślebzaka, Andrzeja Jakubeckiego, Bronisława Sitka i Andrzeja Sokalę na sędziów Trybunału Konstytucyjnego.
Ten wybór kwestionowali politycy PiS, a prezydent Andrzej Duda nie przyjął od wybranych sędziów ślubowania. W kolejnej, VIII kadencji Sejmu, większość sejmowa PiS zmieniła ustawę o Trybunale Konstytucyjnym oraz uchwaliła nieważność wyboru pięciu sędziów TK przez poprzedni Sejm.
2 grudnia 2015 Sejm VIII kadencji podjął uchwały o wyborze Henryka Ciocha, Lecha Morawskiego, Mariusza Muszyńskiego, Piotra Pszczółkowskiego i Julii Przyłębskiej na sędziów TK – na miejsca wszystkich pięciu sędziów wybranych 8 października 2015 roku. Prezydent przyjął od nich ślubowanie.
W opinii dla Senatu przygotowanej przez grupę prawników-konstytucjonalistów pod kierownictwem prof. Marka Chmaja z Uniwersytetu Warszawskiego stwierdzono, że "uchwała Sejmu w sprawie wyboru sędziów TK jest definitywna i nie podlega wzruszeniu. Sejm (ani tej samej, ani kolejnych kadencji) nie może odwołać swojego wyboru, unieważnić go, stwierdzić jego bezprzedmiotowości bądź post factum go 'konwalidować'. Tym samym dokonany wybór Henryka Ciocha, Mariusza Muszyńskiego i Lecha Morawskiego (ta trójka została dublerami sędziów Hausera, Ślebzaka i Jakubeckiego, którzy zajęli miejsca w TK zwolnione 7 listopada 2015 roku) został dokonany bez podstawy prawnej, z przekroczeniem przez Sejm RP kompetencji. Wybór ten naruszał więc art. 194 ust. 1 Konstytucji (został przeprowadzony 'poza' tym przepisem) oraz art. 7 Konstytucji". Po śmierci Morawskiego i Ciocha zastąpili ich Piskorski i Wyrembak, lecz ich wybór - piszą autorzy analizy - "jest obciążony tą samą wadą prawną, którą był obciążony wybór L. Morawskiego i H. Ciocha".
Dlatego np. były prezes TK prof. Bohdan Zdziennicki uważał, że wyrok TK w sprawie aborcji z października 2020 roku jest nieważny. Podobnie oceniała ten wyrok prof. Anna Rakowska-Trela, konstytucjonalistka z Uniwersytetu Łódzkiego. "Wyrok wydany z udziałem osób nieuprawnionych do orzekania jest nieważny, nieistniejący. Ta wada będzie z pewnością ciążyła na tym rozstrzygnięciu" – napisała w analizie dla "Gazety Wyborczej".
Z kolei dr Mateusz Radajewski z Wydziału Prawa Uniwersytetu SWPS przyznaje w opinii dla Konkret24, że kwestia orzekania przy udziale sędziów dublerów "jest skomplikowana". "Można bowiem w tym przypadku argumentować, że nie zostali oni skutecznie wybrani na sędziów, a zatem, gdy są oni w składzie orzekającym, wyrok tak naprawdę nie pochodzi od Trybunału Konstytucyjnego - a zatem w sensie prawnym w ogóle nie istnieje. Jest to jednak konstrukcja ryzykowna, choćby z tego względu, że nie istnieje żadna procedura, za pomocą której można byłoby to oficjalnie stwierdzić".
Jak dodaje dr Radajewski, "analogiczne wady w przypadku sądów nie skutkują brakiem wyroku, lecz jedynie możliwością jego uchylenia przez sąd wyższej instancji. Zastosowanie tych zasad do TK prowadziłoby więc do wniosku, że taki wyrok jest ważny i wywołuje skutki prawne, ponieważ nie istnieje żaden organ wyższej instancji, który mógłby go uchylić".
Konflikt interesów Krystyny Pawłowicz
Profesor Zdziennicki a także inny były prezes TK prof. Andrzej Rzepliński zwracają uwagę na fakt, że w wydaniu wyroku antyaborcyjnego brała udział Krystyna Pawłowicz - która jeszcze jako posłanka PiS podpisała się pod wnioskiem z 22 czerwca 2017 roku do TK o stwierdzenie niekonstytucyjności przepisów aborcyjnych. Jednakże postępowanie wszczęte z tego wniosku TK umorzył 21 lipca 2020 roku – Krystyna Pawłowicz, już jako sędzia TK, nie brała udziału w podjęciu tej decyzji.
W tym czasie w TK czekał już na rozpatrzenie kolejny wniosek o stwierdzenie niekonstytucyjności tego samego przepisu, którego dotyczył wniosek z czerwca 2017 roku.
Powstał na samym początku IX kadencji Sejmu, 19 listopada 2019 roku. Był on tej samej niemal treści co poprzedni wniosek (ale bez podpisu Krystyny Pawłowicz). "Fakt poparcia przez obecnego sędziego TK wniosku o analogicznej treści (analogicznych zarzutach i wniosku), co do którego postępowanie zostało umorzone jedynie z przyczyn formalnych, a następnie został on powtórzony w niezmienionej niemal treści przez innego wnioskodawcę, musi wywoływać wątpliwości co do bezstronności" – czytamy w cytowanej już opinii prawnej dla Senatu.
"Pozostawienie tej osoby (Krystyny Pawłowicz – red.) w składzie orzekającym było świadomą decyzją, łamiącą jedną z fundamentalnych zasad wymiaru sprawiedliwości. Wnioskodawca nie może rozpatrywać swojego wniosku, sędzia nie może odpowiadać na postawione przez siebie pytanie o konstytucyjność przepisu. Dlatego ten wyrok jest nieważny" - podkreślał prof. Zdziennicki w listopadzie 2020 roku w rozmowie z portalem Prawo.pl.
Z kolei jak zwraca uwagę w opinii dla Konkret24 dr Mateusz Radajewski, "artykuł 190 ust. 1 Konstytucji RP stanowi jasno, że orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego są ostateczne, a zatem nie istnieją żadne instrumenty prawne, za pomocą których można byłoby stwierdzić ich sprzeczność z prawem. Na jego ważność nie wpływa więc z pewnością obecność w składzie orzekającym sędzi, która powinna być z niego wyłączona z uwagi na wątpliwości co do jej bezstronności".
Politycy w Trybunale Konstytucyjnym
Wobec Krystyny Pawłowicz, a także wobec jej kolegi z ław poselskich sędziego Stanisława Piotrowicza, wysuwano zastrzeżenia co do ich bezstronności w TK, skoro byli czynnymi posłami. Gdy w 2019 roku Sejm przystępował do wyboru kolejnych sędziów do TK, szef klubu PiS Ryszard Terlecki powiedział, że "to są osoby bardzo kompetentne, z ogromnym doświadczeniem, zasłużone dla reformy wymiaru sprawiedliwości". Pytany przez dziennikarzy, czy nie jest to upolitycznienie trybunału, zaprzeczył.
"Tymi nominacjami koledzy z PiS chcą odkręcić tę tabliczkę i zlikwidować Trybunał Konstytucyjny" – mówił z kolei Marcin Kierwiński, poseł Platformy Obywatelskiej. Dodał, że "mamy postępujący proces upolityczniania Trybunału Konstytucyjnego".
W obecnym składzie Trybunału Konstytucyjnego pod przewodnictwem Julii Przyłębskiej czterech sędziów to byli parlamentarzyści: Krystyna Pawłowicz, Stanisław Piotrowicz, Piotr Pszczółkowski (byli posłowie PiS) i Leon Kieres (były senator niezrzeszony w latach 1997-2000 i senator PO w latach 2007-2011).
"Praktyka wyłaniania sędziów TK ma charakter polityczny od samego początku istnienia sądu konstytucyjnego w Polsce. Ze względów ustrojowych nie sposób jednak tego uniknąć. Nie ma bowiem w demokratycznym państwie prawnym innej drogi wyboru sędziów Trybunału Konstytucyjnego, jak wybór przez organ przedstawicielski" – stwierdzają autorzy opracowania Instytutu Prawa i Społeczeństwa INPRIS p.t. "Procedury nominacji na wybrane stanowiska publiczne – przejrzystość, standardy, rekomendacje".
Za starzy na trybunał?
Gdy w 2019 roku Sejm wybierał kolejnych sędziów do TK, pojawiły się wątpliwości, czy Krystyna Pawłowicz i Stanisław Piotrowicz mogą być sędziami trybunału, skoro oboje przekroczyli 65. rok życia. Jak pisaliśmy w Konkret24, wynika to z przepisów, które stwierdzają m.in., że sędzią TK może być osoba spełniająca wymogi niezbędne do pełnienia funkcji sędziego Sądu Najwyższego i nie może mieć mniej niż 40 lat. A z chwilą ukończenia 65. roku życia sędziowie SN przechodzą w stan spoczynku.
Tu opinie prawników były podzielone. Doktor hab. Ryszard Piotrowski wskazywał, że "w ustawie o SN jest tylko powiedziane, że sędzia SN przechodzi w stan spoczynku. Jeśli mamy na przykład kandydata do TK, który ma sto lat, to patrzmy do ustawy o SN, jakie jest wymaganie dotyczące wieku kandydata - nie ma takiego wymagania".
Z kolei dr. hab. Marcin Matczak, prof. Uniwersytetu Warszawskiego, pisał: "Warunek ustawowy do zostania sędzią TK nie jest spełniony przez osobę starszą niż 65 lat. A fakt, że czas przejścia w stan spoczynku w przypadku sędziów SN i TK jest inny, nie ma nic do rzeczy - dyskutujemy warunki dopuszczenia do pełnienia funkcji, nie warunki jej zakończenia".
Sejmowa większość zdecydowała jednak o wyborze Krystyny Pawłowicz i Stanisława Piotrowicza do TK mimo tych zastrzeżeń bo, jak stwierdził prof. Marek Chmaj w opinii dla Konkret24: "sejmowa większość może wszystko. Przy czym nie ma nikogo, kto by stwierdził nieważność takiego wyboru".
Wyrok nieważny i co dalej?
Nie ma więc organu czy osoby, która stwierdzi nieważność wyroku Trybunału Konstytucyjnego. Co można zrobić w tej sytuacji?
Profesor Zdziennicki już w listopadzie 2020 roku zasugerował, że "jedynym zgodnym z prawem działaniem byłaby reasumpcja orzeczenia przez Trybunał Konstytucyjny. Oczywiście we właściwym składzie. (...) Czyli przyznanie, że wtedy 22 października Trybunał pracował w niewłaściwym składzie i dlatego trzeba sprawę rozpatrzyć jeszcze raz. Nie wiem, czy wyrok byłby inny, ale przynajmniej nie byłby kwestionowany" - powiedział w rozmowie z portalem Prawo.pl.
Autor: Piotr Jaźwiński / Źródło: Konkret24; zdjęcie: Radek Pietruszka/PAP