Wiceminister Olga Semeniuk sugeruje, że do polskiego Krajowego Planu Odbudowy "strona niemiecka i francuska" dodają jakieś "elementy". To kolejna fałszywa narracja rządu, mająca tłumaczyć, dlaczego Polska wciąż nie dostaje unijnych środków w ramach KPO.
Wiceminister rozwoju i technologii Olga Semeniuk 13 kwietnia w rozmowie w TVP 1, odnosząc się do stosunków polsko-niemieckich i partnerstwa biznesowego między oboma krajami, mówiła, że "społeczeństwo polskie widzi, w jakich napiętych relacjach tutaj występujemy, a mamy jeszcze kilka rzeczy, które nam zalegają, chociażby kontekst Krajowego Planu Odbudowy". Przekonywała: "To są środki, które są środkami popandemicznymi, które powinny być wydatkowane na odbudowę gospodarki i tutaj również, niestety, mamy bardzo silne lobby niemieckie, które pewne rzeczy próbuje blokować".
Prowadzący rozmowę zapytał, czy wiceminister "w ogóle wierzy, że te środki z KPO do końca roku trafią do Polski". Olga Semeniuk odpowiedziała: "Realnie wierzę w to, że wypełniliśmy jako strona polska zgodnie z umową i zgodnie z wieloma rozmowami, które były prowadzone z Komisją Europejską, wypełniliśmy pierwszą część kamieni milowych. Dzisiaj czekamy również na orzeczenie w związku z ustawą o Sądzie Najwyższym. Niemniej jednak wiele rzeczy, gros tych spraw zapisanych w kamieniach milowych (...) jest wypełnianych". Dalej mówiła:
Myślę, że każdy element, który będzie dodawany przez stronę niemiecką, francuską do tego Krajowego Planu Odbudowy, będzie już pokazywał społeczeństwu, że tutaj tej dobrej woli po stronie niemieckiej nie ma.
"Czy realnie te pieniądze będą do końca roku? Te pieniądze już w Polsce powinny być. Jak będzie to dalej rozgrywała strona Komisji Europejskiej i Bruksela, czas pokaże" - stwierdziła minister.
Teza, jakoby Niemcy i Francuzi mieli "dodawać elementy" do polskiego KPO, jest kolejną odsłoną fałszywej narracji o tym, że Polska realizuje kamienie milowe, a unijni urzędnicy "eskalują roszczenia", celowo uniemożliwiając nam pozyskanie unijnych środków. Prawda jest jednak taka, że KPO to wynegocjowany i zamknięty dokument, którego zasady polski rząd zna już od połowy 2022 roku. Od tego czasu nic nie było do niego "dodawane".
Polska wciąż nie złożyła wniosku o płatność z KPO
Przypomnijmy: Krajowy Plan Odbudowy (KPO) to dokument, który każdy kraj członkowski Unii Europejskiej musi złożyć do Komisji Europejskiej, by rozpocząć proces wypłaty unijnych pieniędzy w ramach Funduszu Odbudowy. Celem powstania tego funduszu jest wsparcie gospodarek państw członkowskich po kryzysie wywołanym pandemią COVID-19. W KPO każde państwo zobowiązuje się do realizacji danych reform, które umożliwią wypłaty unijnych pieniędzy i określa, w jaki sposób, czyli np. na jakie inwestycje, zamierza wydać te środki.
W procesie akceptacji KPO rządy państw ustalają w drodze negocjacji z Komisją Europejską tzw. kamienie milowe, czyli wskaźniki realizacji reform zapisanych w KPO. W załączniku do decyzji Rady UE zatwierdzającej polski KPO i tzw. ustaleniach operacyjnych podpisanych przez obie strony określa się m.in., które grupy kamieni milowych są niezbędne do wypłaty konkretnych transzy pieniędzy z Funduszu Odbudowy. W przypadku Polski do 2026 roku takich transz ma być łącznie dziewięć i mają one wynosić od 1,95 mld euro do 4,16 mld euro w części bezzwrotnej oraz od 1,05 mld euro do 1,53 mld euro w części pożyczkowej.
CZYTAJ: Kamienie milowe w KPO - czym są i dlaczego są takie ważne? Do czego zobowiązała się Polska? >>>
Gdy dany rząd uzna, że zrealizował już kamienie milowe niezbędne do wypłaty konkretnej transzy, składa do Komisji Europejskiej wniosek o płatność z dowodami wypełnienia ustalonych zobowiązań. Po tym, jak KE pozytywnie rozpatrzy wniosek, a z jej decyzją zgodzą się Rada do Spraw Gospodarczych i Finansowych oraz komitet składający się z przedstawicieli wszystkich krajów UE, określona część środków jest przelewana danemu krajowi. Olga Semeniuk powiedziała w wywiadzie, że "te pieniądze już w Polsce powinny być" - co nie jest zgodne ze stanem faktycznym, ponieważ Polska nie złożyła jeszcze ani jednego wniosku o płatność. Komisja Europejska nie miała więc nawet możliwości formalnie ocenić, czy należą nam się pierwsze pieniądze z Funduszu Odbudowy.
Kamienie milowe są znane od dawna i niezmieniane
Im dłużej polski rząd zwleka ze złożeniem wniosku o płatność, tym częściej politycy partii rządzącej próbują tłumaczyć, że to Komisja Europejska mnoży przed Polską warunki, czyli kamienie milowe. W tę narrację wpisują się właśnie słowa minister Semeniuk o elementach "dodawanych przez stronę niemiecką, francuską do Krajowego Planu Odbudowy".
Tymczasem od zaakceptowania polskiego KPO i kamieni milowych w podpisanych dokumentach nie wprowadzano już żadnych zmian. Komisja Europejska zaakceptowała KPO 1 czerwca 2022 roku, a już następnego dnia - 2 czerwca - opublikowano załącznik do decyzji, w którym zapisano wszystkie 283 kamienie milowe, które Polska musi spełnić, żeby otrzymać pieniądze. Sama Olga Semeniuk trzy dni przed wizytą przewodniczącej Komisji Europejskiej w Polsce, podczas której ogłoszono akceptację polskiego KPO, w wypowiedzi dla TVN24 stwierdziła: "Od początku mówimy jasno: kamienie milowe co do zasady zostały zaakceptowane. I temu będzie służyła wizyta pani przewodniczącej".
Na początku grudnia 2022 roku minister funduszy i polityki regionalnej Grzegorz Puda podpisał z Komisją Europejską tzw. ustalenia operacyjne, w których dokładnie ustalono procedury weryfikacji zapowiedzianych reform i sposób wypłaty transz środków. W tym dokumencie powtórzono wszystkie 283 kamienie milowe z załącznika do decyzji zatwierdzającej KPO, nie wprowadzając do nich żadnych zmian. Od tego czasu polski rząd ma otwartą drogę do złożenia wniosku o płatność, a sugestie Olgi Semeniuk, że Niemcy czy Francuzi dodają jakiekolwiek "elementy" do KPO, są nieprawdziwe. Wszystkie zasady zostały określone w KPO, załączniku i ustaleniach operacyjnych, Polska zobowiązała się do ich przestrzegania i nie były one zmieniane po ich podpisaniu przez stronę unijną - a tym bardziej przez "stronę niemiecką czy francuską", ponieważ Niemcy i Francuzi się są stroną tych porozumień.
Przed tezą o "dodawaniu elementów do KPO" była teza o "eskalacji roszczeń UE"
W ustaleniach operacyjnych Polska zobowiązała się do złożenia dwóch pierwszych wniosków o płatność do końca 2022 roku. Gdy w styczniu 2023 okazało się, że terminu nie dotrzymano, politycy obozu rządzącego zaczęli tłumaczyć, że po realizacji zapisanych w KPO kamieni milowych nastąpiła "eskalacja roszczeń" ze strony Komisji Europejskiej. Minister z Kancelarii Prezydenta Paweł Sałek i minister z kancelarii premiera Michał Wójcik sugerowali, że po uchwaleniu nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym (która później i tak została skierowana do Trybunału Konstytucyjnego) Komisja Europejska zażądała od Polski dodatkowo liberalizacji ustawy wiatrakowej.
Jak wyjaśnialiśmy jednak w Konkret24, jest to fałszywa narracja, ponieważ kamień milowy dotyczący liberalizacji ustawy wiatrakowej był w wynegocjowanych dokumentach od samego początku, czyli od czerwca 2022 roku. Nie było żadnej "eskalacji roszczeń". Takie sugestie są próbą odwrócenia uwagi od faktu, że Polska wciąż nie spełniła wszystkich kamieni milowych wynegocjowanych z Unią Europejską i dlatego nie złożyła nawet jednego wniosku o płatność.
Dla porównania: już 18 krajów członkowskich UE, które również znają wszystkie kamienie milowe od momentu akceptacji ich planów odbudowy, złożyło co najmniej jeden wniosek o płatność do Komisji Europejskiej. Z tej grupy 13 otrzymało już co najmniej jedną transzę unijnych pieniędzy. Rekordziście - Hiszpanii - wypłacono już trzy transze o łącznej wartości 28 mld euro.
Źródło: Konkret24