Kaczyński chce kamer w lokalach wyborczych. Dlaczego w 2018 roku PiS się z tego wycofał?

Źródło:
Konkret24
Prezes PiS chce transmisji wideo z głosowań w lokalach wyborczych
Prezes PiS chce transmisji wideo z głosowań w lokalach wyborczychTVN24
wideo 2/2
Prezes PiS chce transmisji wideo z głosowań w lokalach wyborczychTVN24

Prezes PiS zapowiada zmiany w przeprowadzaniu wyborów: liczenie głosów ma się odbywać inaczej niż do tej pory, w lokalach wyborczych mają się pojawić kamery, będą transmisje na żywo. Tylko że takie pomysły PiS miał już cztery lata temu - i się z nich wycofał. Przypominamy, jakie były powody.

Podczas objazdu kraju i spotkań z wyborcami Jarosław Kaczyński często odnosi się do przyszłorocznych wyborów parlamentarnych, ostrzegając przed rzekomą możliwością ich sfałszowania. Wskazuje na konieczność mobilizowania zwolenników PiS do liczenia głosów. 13 września w Pruszkowie i 25 września w Siedlcach mówił o "korpusie ochrony wyborów". 2 października na spotkaniu w Stargardzie apelował: "Musimy się zmobilizować tak, żeby w każdym komitecie wyborczym, a dokładnie w każdej obwodowej komisji wyborczej było przynajmniej dwóch czy dwoje naszych przedstawicieli i żeby liczenie głosów - i to już jest zadanie parlamentu, bo tu trzeba wprowadzić pewne nowe przepisy - odbywało się rzeczywiście transparentnie". Jarosław Kaczyński zaproponował nowy sposób liczenia głosów: "Trzeba to [głosy z urny] wysypać na stół czy nawet na podłogę, jeden wylosowany wyciąga poszczególne głosy, pokazuje to wszystkim i to się zapisuje". Zdaniem prezesa PiS to wszystko powinno być filmowane, "a najlepiej, żeby w lokalach wyborczych - to nie jest wielki problem techniczny - były po prostu kamery i żeby to było w internecie".

To, o czym mówił Kaczyński, nie jest nowym pomysłem. Już raz PiS próbował wprowadzić przepisy o liczeniu głosów i o transmisji z lokali wyborczych w internecie, ale szybko się z nich wycofał. Dlaczego?

Pierwszy powód wycofania: wydłużenie czasu pracy komisji

W poprzedniej kadencji parlamentu 10 listopada 2017 roku posłowie PiS złożyli projekt ustawy o zmianie niektórych ustaw w celu zwiększenia udziału obywateli w procesie wybierania, funkcjonowania i kontrolowania niektórych organów publicznych. Projekt wprowadzał m.in. zmiany do ustaw samorządowych i do kodeksu wyborczego. Jak napisano w uzasadnieniu, zmiany "sprowadzają się do zapewnienia należytej transparentności, przejrzystości, obywatelskiej kontroli nad procesem wyborczym oraz organami zobligowanymi do przygotowania i przeprowadzenia wyborów". Zaproponowano utworzenie dwóch oddzielnych komisji wyborczych: jednej dla przeprowadzenia głosowania, drugiej dla ustalenia wyników głosowania, czyli do liczenia oddanych głosów. Sposób tego liczenia opisano następująco:

"Liczenie wyjętych z urny kart do głosowania odbywa się w taki sposób, że przewodniczący obwodowej komisji ds. ustalenia wyników głosowania w obwodzie w obecności członków komisji w liczbie stanowiącej co najmniej 2/3 jej pełnego składu bierze do ręki kartę lub kolejno pojedyncze karty do głosowania, pokazuje każdą kartę wszystkim obecnym i głośno oznajmia, czy dana karta jest ważna, czy dany głos jest ważny i na kogo został oddany, z uwzględnieniem par.1b. Każdy z obecnych członków komisji samodzielnie odnotowuje treść oznajmienia przewodniczącego komisji ds. ustalenia wyników głosowania w obwodzie; w każdej chwili może żądać karty do głosowania do swoich rąk w celu sprawdzenia".

Powyższy zapis jest zbieżny z tym, co w skrótowy sposób opisał prezes PiS na spotkaniu w Stargardzie. Propozycja tego przepisu była omawiana 1 grudnia 2017 roku na posiedzeniu sejmowej Komisji Nadzwyczajnej do rozpatrzenia projektów ustaw z zakresu prawa wyborczego. Eksperci nie zostawili suchej nitki na tej propozycji. "Chcecie państwo bardzo obrazowo wytłumaczyć, co robi przewodniczący komisji. Otóż przewodniczący musi wziąć kartę do ręki, a następnie musi głośno oznajmić, nie wiem, jak głośno. A jak oznajmi troszeczkę ciszej, to naruszy przepisy ustawy?" - pytał posłów konstytucjonalista prof. Marek Chmaj. "Dalej mamy zapis, że każdy z obecnych członków komisji w każdej chwili może żądać karty do głosowania. Tutaj państwo nie wskazujecie, czy żąda głośno, czy cicho, czy na piśmie czy w formie ustnej" – kpił prawnik. I zwrócił się do członków komisji: "Apeluję do szanownych państwa, żeby przepis ten przeredagować tak, żeby odpowiadał zasadom techniki prawodawczej".

Z kolei pełnomocnik zarządu do spraw legislacyjnych Związku Miast Polskich Marek Wójcik wyliczał: "Mamy 1000 osób głosujących. Przewodniczący komisji będzie musiał cztery razy podnieść kartę jednej osoby. Muszę to pomnożyć przez cztery, ponieważ mamy cztery rodzaje wyborów: do gminy, organu wykonawczego, powiatu i województwa. A więc będzie musiał wykonać 4000 ruchów. Zakładam, że każdy ruch będzie trwał 15 sekund. Zaniżyłem czas. Przewodniczący pracuje jak automat. Umówił się z komisją, że w ciągu godziny, żeby nie oszaleć, mają 10 minut wolnego. Przez 50 minut co 15 sekund podnosi kartę. Nikt nie mówi 'stop', wszyscy się zgadzają. Jeżeli przyjąć, że jest 10 minut odpoczynku, jest to dokładnie 20 godzin. Twierdzę, że wprowadzenie takiej procedury wydłuża czas głosowania trzykrotnie".

Przeciwko temu zapisowi z podobnych powodów protestowali posłowie opozycji. W rezultacie już na etapie prac w komisji PiS wycofał się z proponowanej zmiany. Do Kodeksu wyborczego wprowadzono taki przepis:

"Przewodniczący obwodowej komisji wyborczej ds. ustalenia wyników głosowania w obwodzie otwiera urnę wyborczą, po czym komisja liczy wyjęte z urny karty do głosowania i ustala liczbę kart ważnych i liczbę kart nieważnych oraz, odpowiednio do przeprowadzonych wyborów, liczbę głosów ważnych oddanych na poszczególnych kandydatów albo na poszczególne listy kandydatów i każdego kandydata z tych list, a także liczbę głosów nieważnych".

W kolejnym paragrafie zapisano, że wszystkie te czynności komisja wykonuje wspólnie.

Drugi powód wycofania: transmisja z lokali wyborczych naruszają RODO

Nowelizacja Kodeksu wyborczego z 2018 roku dokonana na dziewięć miesięcy przed wyborami samorządowymi utrzymała propozycję PiS stworzenia dwóch odrębnych komisji wyborczych (do przeprowadzenia głosowania i do ustalenia wyników głosowania), wprowadziła też przepis o transmisji z lokali wyborczych. Zmieniono bowiem art. 52 par. 7: 

"Od podjęcia przez obwodową komisję wyborczą ds. przeprowadzenia głosowania w obwodzie czynności, o których mowa w art. 42 § 1, do podpisania protokołu, o którym mowa w art. 75 § 1, prowadzi się transmisję z lokalu wyborczego za pośrednictwem publicznie dostępnej sieci elektronicznego przekazywania danych. Szczegółowe informacje o dostępie do transmisji podaje się co najmniej na 24 godziny przed rozpoczęciem głosowania na stronie internetowej Państwowej Komisji Wyborczej".

To oznaczało, że transmisja w sieci trwałaby od chwili podjęcia przez obwodową komisję wyborczą czynności poprzedzających rozpoczęcie głosowania (m.in. sprawdzenie urny, spisu wyborców) aż do czasu podpisania przez komisję protokołu po zakończonym liczeniu głosów.. Państwowa Komisja Wyborcza apelowała do rządu o zwiększenie budżetu na organizację wyborów – sama instalacja kamer w ponad 20 tys. lokali wyborczych miałaby kosztować ponad 134 mln zł. Poza tym szefowa Krajowego Biura Wyborczego Magdalena Pietrzak zasygnalizowała, że obowiązek transmisji z lokali wyborczych może naruszać unijne rozporządzenia o ochronie danych (tak zwane RODO).

Do akcji wkroczył też Generalny Inspektor Danych Osobowych (GIODO) - Edyta Bielak-Jomaa podzieliła wątpliwości szefowej KBW. Uznała, że transmisja lub rejestracja dźwięku i obrazu z lokalu wyborczego w dniu głosowania "może prowadzić do ingerencji w prywatność osób oddających głosy, jak i naruszać tę prywatność". Bielak-Jomaa zwróciła uwagę, że w trakcie transmisji prezentowany będzie wizerunek wyborców, a także zachowania osób biorących udział w głosowaniu. Transmisje mają też skutkować ujawnianiem miejsca zamieszkania - lub miejsca pobytu w czasie głosowania - osób oddających głosy. Transmitowanie w internecie czynności z przebiegu wyborów – zdaniem GIODO – może umożliwić potencjalnie nieograniczonemu kręgowi osób dalsze ich wykorzystywanie w innych celach, na przykład profilowania wyborców.

Po zastrzeżeniach PKW i GIODO, a także po głosach opozycji, której posłowie mówili, że transmisje z lokali wyborczych będą służyły "kontrolowaniu ludzi, czy chodzą na wybory", rządząca większość przeforsowała 15 czerwca 2018 roku w Sejmie kolejną nowelizację kodeksu wyborczego, w której zrezygnowano z transmisji z lokali wyborczych. Argumentowano też, że wiąże się to z wprowadzeniem do polskiego porządku prawnego przepisów rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 roku w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych.

Prawnicy: argumenty "na nie" aktualne

Teraz prezes Kaczyński wraca do tych odrzuconych pomysłów. Zapytaliśmy prawników konstytucjonalistów, czy argumenty sprzed czterech lat przeciwko tym rozwiązaniom są aktualne. Według dr. Marcina Krzemińskiego z Katedry Prawa Konstytucyjnego na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego stanowisko GIODO z 2018 roku jest aktualne. Jego zdaniem rozporządzenie RODO, zgodnie z konstytucją, ma pierwszeństwo w stosowaniu w przypadku kolizji z przepisami ustawy, czyli z Kodeksem wyborczym, a więc nawet uchwalone zmiany nie doprowadzą do uruchomienia monitoringu w lokalach wyborczych.

"Z konstytucyjnego punktu widzenia musimy tutaj dokonać ważenia dwóch wartości - prywatności głosujących i zabezpieczenia rzetelności procedury wyborczej" – pisze w opinii dla Konkret24 dr Marcin Krzemiński. Wskazuje przy tym na art. 31 ust. 3 Konstytucji:

Ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być ustanawiane tylko w ustawie i tylko wtedy, gdy są konieczne w demokratycznym państwie dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego, bądź dla ochrony środowiska, zdrowia i moralności publicznej, albo wolności i praw innych osób. Ograniczenia te nie mogą naruszać istoty wolności i praw.

Zdaniem dr. Krzemińskiego "powszechnie dostępny monitoring nie jest konieczny dla osiągnięcia założonego celu, zaś ingerencja w prywatność wyborców jest bardzo daleko idąca i rodzi zagrożenia np. w postaci ujawnienia wizerunków, miejsca pobytu czy nawet sposobu głosowania przez wyborców". Prawnik dodaje: "Takie rozwiązanie może działać na wyborców demotywująco, skoro mieliby świadomość, że są obserwowani przy akcie wyborczym przez nieograniczoną liczbę osób".

Z kolei dr Tomasz Lewandowski, adiunkt na Wydziale Psychologii i Prawa Filii Uniwersytetu SWPS w Poznaniu, jest zdania, że kwestia ochrony prywatności wyborców w związku z potencjalnym nagrywaniem przebiegu wyborów nie jest uzależniona tylko od RODO. W opinii dla Konkret24 przypomina, że gwarancje ochrony prywatności wyznacza bowiem konstytucja (art. 47 i 51 ust. 2). "Należy również pamiętać o samych konstytucyjnych gwarancjach dotyczących wyborów - wybory są tajne" - pisze dr Lewandowski. "Tajność jako cecha wyborów wymaga od władzy publicznej, która organizuje i przeprowadza wybory zorganizowania lokalu wyborczego w sposób umożliwiający oddanie głosu tak, by nikomu nie była znana treść decyzji wyborczej podjętej przez konkretnego wyborcę (...). Uważam, że te same zasady dotyczą kwestii stosowania kamer rejestrujących proces samego głosowania przez wyborcę. Stąd też nagrywanie procesu wyborów rozumianego jako proces głosowania czy oddawania głosów jest wątpliwy już na gruncie polskiej ustawy zasadniczej i RODO niczego tu nie zmienia" - podkreśla dr Lewandowski.

Inaczej jest jego zdaniem z transmisją liczenia głosów. "Transparentność systemu liczenia głosów przez członków komisji leży w interesie nas wszystkich i powinna być chroniona w demokratycznym państwie prawa" - podkreśla. "Liczenie głosów stanowi bowiem element całego procesu wyborczego. Członek komisji jako uczestnik tego procesu wykonuje funkcję publiczną i w zakresie tej roli zakres ochrony jego prywatności podlega ograniczeniom w porównaniu do ochrony prywatności jakiegokolwiek wyborcy" - stwierdza prawnik.

Autorka/Autor:Piotr Jaźwiński

Źródło: Konkret24

Pozostałe wiadomości

W debacie "Super Expressu" kandydaci na prezydenta przepytywali siebie nawzajem. Odpierając zarzuty rywali, nieraz minęli się jednak z prawdą albo przeinaczali fakty. Oto wypowiedzi, które wprowadziły w błąd opinię publiczną.

Debata prezydencka. Fałsze i manipulacje kandydatów

Debata prezydencka. Fałsze i manipulacje kandydatów

Źródło:
Konkret24

W sieci rozchodzi się informacja, jakoby Polska była "rekordzistą" pod względem złożonych wniosków azylowych w tym roku. Przekaz ten podają dalej między innymi działacze Konfederacji i PiS. Jednak autor posta, który stał się źródłem tych doniesień, manipulacyjnie dobrał dane. I o czymś nie wspomniał.

Rekord wniosków o azyl w Polsce? Podwójna manipulacja

Rekord wniosków o azyl w Polsce? Podwójna manipulacja

Źródło:
Konkret24

Prezydent Andrzej Duda wykorzystał zaproszenie na konwencję Karola Nawrockiego w Łodzi, żeby chwalić osiągnięcia rządów Zjednoczonej Prawicy i skrytykować działania gabinetu Donalda Tuska. W niektórych kwestiach mijał się jednak z prawdą, wprowadzając opinię publiczną w błąd.

Duda na konwencji Nawrockiego. Cztery nieprawdy

Duda na konwencji Nawrockiego. Cztery nieprawdy

Źródło:
Konkret24

Poseł Konfederacji Michał Wawer straszy "polskimi emeryturami dla Hindusów", czyli że ZUS będzie hojnie dopłacał do "skromnych indyjskich emerytur". Mechanizm tej manipulacji jest podobny, jak w fałszywej narracji o uprawnieniach emerytalnych dla Ukraińców. Chodzi o umowy o zabezpieczeniu społecznym, które Polska standardowo zawiera z wieloma krajami.

"Polskie emerytury dla Hindusów"? Co zakłada ta umowa

"Polskie emerytury dla Hindusów"? Co zakłada ta umowa

Źródło:
Konkret24

Wojna prezydenta Donalda Trumpa z Uniwersytetem Harvarda trwa. Według rozsyłanego w sieci przekazu w odwecie za zabranie uczelni funduszy jej władze odrzuciły aplikację najmłodszego syna Trumpa - Barrona. Jednak żadnych dowodów na tę teorię nie ma.

Harvard nie przyjął na studia syna Trumpa? Skąd taka plotka

Harvard nie przyjął na studia syna Trumpa? Skąd taka plotka

Źródło:
Konkret24

"Jakaś masakra", "ekologia to fikcja" - komentują internauci film, który notuje miliony wyświetleń w sieci. Ma przedstawiać cmentarz elektrycznych skuterów. Co o nim wiemy?

"Cmentarz elektrycznych skuterów"? Niezupełnie

"Cmentarz elektrycznych skuterów"? Niezupełnie

Źródło:
Konkret24

Posłowie i senatorowie PiS mieli wpłacać na partię minimum tysiąc złotych miesięcznie, europosłowie PiS - minimum pięć tysięcy. Tak zarządził Jarosław Kaczyński, gdy PiS nie dostał części subwencji. Konkret24 pozyskał rejestr wszystkich wpłat dla tej partii za 2024 rok. Oto kto wpłacił najwięcej, a kto w ogóle.

Mieli "wspierać partię finansowo". Kto ile wpłacił? Mamy rejestry PiS

Mieli "wspierać partię finansowo". Kto ile wpłacił? Mamy rejestry PiS

Źródło:
TVN24+

Po śmierci papieża Franciszka i ogłoszeniu żałoby narodowej internauci przekonują, jakoby po 1945 roku tylko raz "po śmierci obcokrajowca" władze naszego państwa tak zdecydowały. Ale to nie jest prawda.

Żałoby narodowe w Polsce. Nie tylko dla uczczenia Polaków

Żałoby narodowe w Polsce. Nie tylko dla uczczenia Polaków

Źródło:
Konkret24

Czy Grzegorz Braun ma szansę na poparcie zapewniające mu wejście do drugiej tury wyborów prezydenckich? Taki scenariusz sugeruje sondaż, który miał zostać wykonany przez znany ośrodek badania opinii publicznej. Lecz ta sondażownia nigdy czegoś takiego nie opublikowała.

Braun notuje "olbrzymi wzrost poparcia"? To nie ten CBOS

Braun notuje "olbrzymi wzrost poparcia"? To nie ten CBOS

Źródło:
Konkret24

Miliony wyświetleń notuje w sieci nagranie przedstawiające grupę osób idących nocą z walizkami przez miasto. Zostało opublikowane, by zwrócić uwagę na pewien problem mieszkańców - tymczasem internauci wykorzystują je do hejtu na cudzoziemców i migrantów. Przestrzegamy przed jego rozpowszechnianiem.

"Nocą, żeby ludzie nie widzieli"? Ten film miał inny cel

"Nocą, żeby ludzie nie widzieli"? Ten film miał inny cel

Źródło:
Konkret24

Do szpitala w Oleśnicy europoseł i poseł przybyli z "interwencją poselską" w celu "obywatelskiego zatrzymania" lekarki. Tak przynajmniej tłumaczyli się Grzegorz Braun i Roman Fritz. Jednak politycy powołali się na przepisy, które ich zachowania nie dotyczą. Wyjaśniamy, dlaczego przekroczyli uprawnienia.

Braun w szpitalu w Oleśnicy. Co jest interwencją poselską, a co nie

Braun w szpitalu w Oleśnicy. Co jest interwencją poselską, a co nie

Źródło:
Konkret24

Według popularnego w sieci przekazu dopiero po zmianie prezydenta USA - czyli po powrocie na to stanowisko Donalda Trumpa - w Nowym Jorku mogła się odbyć procesja wielkanocna. Dowodem ma być opublikowane wideo. Tylko że nie ma ono nic wspólnego z Wielkanocą.

Procesja w Nowym Jorku możliwa dopiero za Trumpa? Co to za nagranie

Procesja w Nowym Jorku możliwa dopiero za Trumpa? Co to za nagranie

Źródło:
Konkret24

Czy marszałek Sejmu Szymon Hołownia spowodował wypadek samochodowy i wjechał w ogrodzenie? Na podstawie pewnego nagrania twierdzi tak wielu internautów, według części z nich - polityk musiał być pod wpływem alkoholu. Ale Hołownia w żadnym takim zdarzeniu nie brał udziału. Jego sztab wyborczy zaprzecza, a my wyjaśniamy ten przekaz.

Hołownia wjechał autem w płot? Jest odpowiedź sztabu

Hołownia wjechał autem w płot? Jest odpowiedź sztabu

Źródło:
Konkret24

Teksty z trzynastu polskich serwisów informacyjnych wykorzystano w kolejnej fazie operacji wpływu prowadzonej przez rosyjski ośrodek dezinformacji. W specjalnie tworzonych postach linkowano do artykułów, które zawierały treści przydatne Kremlowi. A potem w ruch szły boty.

Operacja Doppelganger. Cel: polskie wybory

Operacja Doppelganger. Cel: polskie wybory

Źródło:
Konkret24

Internauci zachwycają się postawą pilota, który rzekomo złamał procedury, by ratować ludzkie życie. Chodzi o o popularne nagranie z momentu lądowania samolotu, które krąży w sieci - także polskiej. Historia jest fascynująca, lecz nieprawdziwa.

"Przewożę serce dawcy". "Łamiesz zasady, zmień kurs!". Co to za film

"Przewożę serce dawcy". "Łamiesz zasady, zmień kurs!". Co to za film

Źródło:
Konkret24

Donald Trump nie wysłał własnego samolotu po 200 żołnierzy, którzy utknęli na Florydzie. A publikowane nagrania z wypadku księżnej Diany nie zawsze pokazują to zdarzenie. Wytworzenie zbiorowej fałszywej pamięci - zwanej efektem Mandeli - to jeden z celów ośrodków dezinformacji. Fake newsy wspomagają ten mechanizm.

Efekt Mandeli - co to jest? Możesz być ofiarą

Efekt Mandeli - co to jest? Możesz być ofiarą

Źródło:
Konkret24

W obwodzie Kurskim w Rosji miały zostać odkryte tysiące ciał zagranicznych najemników walczących dla Ukrainy, w tym Polaków - wykres z taką informacją krąży ostatnio w sieci. Wystarczy spojrzeć, które strony i profile rozpowszechniają ten przekaz, by stwierdzić: to kolejna odsłona prokremlowskiej propagandy.

Ciała "polskich najemników" w Rosji? Uwaga na ten wykres

Ciała "polskich najemników" w Rosji? Uwaga na ten wykres

Źródło:
Konkret24

Politycy Prawa i Sprawiedliwości po raz kolejny forsują przekaz wymierzony w cudzoziemców przebywających w Polsce. Teraz wykorzystują do niego zdjęcie z Nadarzyna, publikując je z fałszywym komentarzem.

"Nadarzyn 2025"? Nie. To "wielkopostne chrześcijaństwo" posła Warchoła

"Nadarzyn 2025"? Nie. To "wielkopostne chrześcijaństwo" posła Warchoła

Źródło:
Konkret24

Komentując słowa Donalda Tuska o repolonizacji, poseł PiS Michał Wójcik stwierdził, że jej przykładem była fuzja Orlenu i Lotosu z czasów rządów Zjednoczonej Prawicy. Eksperci są jednak innego zdania.

Poseł Wójcik: fuzja Orlenu i Lotosu to repolonizacja. Wręcz przeciwnie

Poseł Wójcik: fuzja Orlenu i Lotosu to repolonizacja. Wręcz przeciwnie

Źródło:
Konkret24

Krytykując obecny rząd, opozycja opowiada o "narodowym programie rozbrajania" Polski, twierdząc, że nie są realizowane wcześniej zawarte kontrakty na uzbrojenie. Jarosław Kaczyński jako dowód wskazuje zakup wyrzutni Himars i Chunmoo. Nie ma racji.

Kaczyński o Himarsach i koreańskich wyrzutniach: "to zostało zatrzymane". Nie zostało

Kaczyński o Himarsach i koreańskich wyrzutniach: "to zostało zatrzymane". Nie zostało

Źródło:
Konkret24

Straszenie Ukraińcami i nastawianie Polaków negatywnie do uchodźców zza wschodniej granicy - to cel rozpowszechnianego przez działaczy Konfederacji i Ruchu Narodowego przekazu. Jest on fałszywy, a powstał na podstawie tekstu jednego z ukraińskich serwisów.

Ukraińcy "masowo sięgną po polskie obywatelstwo"? Skąd ta teza

Ukraińcy "masowo sięgną po polskie obywatelstwo"? Skąd ta teza

Źródło:
Konkret24

Wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak, powołując się na dane niemieckiej policji, opowiada o "ludziach przywożonych z wewnątrz niemieckiego kraju" do Polski. Tylko że owe statystyki nie dotyczą takich przypadków. Polityk Konfederacji manipuluje.

Bosak o "wpychaniu migrantów" z Niemiec. Czego nie rozumie

Bosak o "wpychaniu migrantów" z Niemiec. Czego nie rozumie

Źródło:
Konkret24

Obchody 1000-lecia Królestwa Polskiego i 500-lecia hołdu pruskiego wywołały dyskusję na temat faktycznej daty koronacji pierwszego króla Polski i udziału w niej niemieckiego cesarza. Wyjaśniamy, skąd rozbieżność dat.

Koronowany przez niemieckiego cesarza? Jak to z Chrobrym było

Koronowany przez niemieckiego cesarza? Jak to z Chrobrym było

Źródło:
Konkret24

Konfederacja opowiada, że na podstawie wydawanych pozwoleń na pracę dla cudzoziemców można stwierdzić, że Donald Tusk "sprowadza rocznie do Polski 100 tysięcy islamskich imigrantów". To jednak manipulacja: pozwolenie na pracę nie znaczy "sprowadzenia" do Polski.

Tusk "sprowadza 100 tysięcy islamskich imigrantów"? Manipulacja

Tusk "sprowadza 100 tysięcy islamskich imigrantów"? Manipulacja

Źródło:
Konkret24

Karol Nawrocki ogłosił, że jako prezydent zrobi wszystko, by "to Polacy mieli pierwszeństwo w korzystaniu z polskiej służby zdrowia". Szef jego sztabu wyborczego przekonuje, że kandydat PiS podał już wcześniej szczegóły swojego kontrowersyjnego pomysłu - to nieprawda.

Nawrocki zapowiada "pierwszeństwo" Polaków w kolejkach do lekarzy. A szczegóły?

Nawrocki zapowiada "pierwszeństwo" Polaków w kolejkach do lekarzy. A szczegóły?

Źródło:
Konkret24

Niemcy "podrzucili", "przerzucili" do Polski "dziewięć tysięcy nielegalnych migrantów" - powtarzają od dłuższego czasu politycy Konfederacji i PiS. Choć ta liczba pochodzi z niemieckich statystyk, taki przekaz jest manipulacją i grą na emocjach mającą wzbudzać niepokój w społeczeństwie. Bo wcale nie chodzi głównie o przybyszy z Afryki czy Azji. Wyjaśniamy.

"Tysiące migrantów podrzuconych z Niemiec". Co się kryje za tą liczbą

"Tysiące migrantów podrzuconych z Niemiec". Co się kryje za tą liczbą

Źródło:
Konkret24

W kampanii prezydenckiej politycy PiS punktują kandydata PO Rafała Trzaskowskiego za to, że "nie jest szczery". Bo Warszawa przystąpiła do organizacji C40 Cities, a to - według nich - pociąga za sobą szereg limitów i zakazów, o których Trzaskowski w kampanii nie mówi. Jak jest naprawdę?

"Tego chce Trzaskowski". Opozycja straszy zakazem jedzenia mięsa i nabiału

"Tego chce Trzaskowski". Opozycja straszy zakazem jedzenia mięsa i nabiału

Źródło:
Konkret24

Internauci kpią, że Magdalena Biejat "z geografii nie jest dobra", ponieważ jako państwo wymieniła Frankfurt. Nagranie, które ma tego dowodzić, zostało jednak przycięte, a wypowiedź kandydatki na prezydenta wyrwana z kontekstu.

Biejat wymieniła Frankfurt jako "państwo na F"? Nagranie jest ucięte

Biejat wymieniła Frankfurt jako "państwo na F"? Nagranie jest ucięte

Źródło:
Konkret24