Pakt migracyjny obowiązuje od czasów Tuska, to obecny premier na pakt się zgodził, a wcześniej to "kotwica Morawieckiego" blokowała pakt - takie tezy przedstawili politycy PiS na konferencji prasowej. Mimo że były one kilkukrotnie obalane, opozycja dalej gra nimi w kampanii prezydenckiej, dlatego raz jeszcze przedstawiamy fakty.
Na konferencji zorganizowanej przez Prawo i Sprawiedliwość 21 maja 2025 roku w Sejmie były premier Mateusz Morawiecki oraz były minister ds. europejskich Szymon Szynkowski vel Sęk. Mówili o jednym z najgorętszych tematów trwającej kampanii wyborczej, czyli o pakcie migracyjnym. W swoich długich tłumaczeniach starali się udowodnić, że za podpisanie oraz wdrożenie paktu odpowiada obecny rząd Donalda Tuska. Ponadto twierdzili, że pakt migracyjny obowiązuje de facto od 2014 lub 2015 roku, a więc od czasu poprzedniego rządu koalicji PO-PSL, w którym - co najistotniejsze w ich narracji - ministrem był kandydujący na prezydenta Rafał Trzaskowski. Mateusz Morawiecki próbował więc przekonywać, że jedyną szansą na odrzucenie paktu migracyjnego jest wybranie na prezydenta Karola Nawrockiego, który w swojej kampanii wielokrotnie obiecywał, że "jednostronnie wypowie pakt migracyjny".
Jako że politycy PiS oraz Konfederacji straszyli paktem migracyjnym przez całą kampanię wyborczą, Morawiecki i Szynkowski vel Sęk nie ujawnili nowych faktów, ale powtórzyli czy rozszerzyli wiele nieprawdziwych tez głoszonych od miesięcy. Wyjaśniamy więc, w jakich czterech głównych punktach dotyczących paktu migracyjnego posłowie PiS nie mieli racji.
Czytaj więcej: 10 tematów kampanii opartych na fałszu. Warto wiedzieć
1. Dokumenty z lat 2014-2014 to nie pakt migracyjny
Mateusz Morawiecki, mówiąc o obecnym pakcie migracyjnym, niespodziewanie nawiązał do dokumentów sprzed 10 lat, kiedy stwierdził: "Pakt migracyjny - déjà vu - już obowiązywał od czasów premiera Tuska i premier Kopacz. Lata 2014, 2015. 10 lat temu. I w roku 2016 obowiązywał, 2017. Moja poprzedniczka, pani premier Beata Szydło blokowała pakt migracyjny. Skutecznie". Wrzucenie tego tematu do dyskusji było najprawdopodobniej celem konferencji, ponieważ po Morawieckim tezę o pakcie migracyjnym z czasów rządów PO-PSL powtórzył Szymon Szynkowski vel Sęk, mówiąc: "Historia paktu migracyjnego rzeczywiście zaczyna się 10 lat temu. To wówczas rząd Ewy Kopacz i minister odpowiedzialny za sprawy europejskie, sekretarz stanu w tym rządzie - Rafał Trzaskowski podejmują negocjacje. To było właśnie latem 2015 roku, które kończą się zgodą rządu Ewy Kopacz z obecnym w tym rządzie i odpowiedzialnym - raz jeszcze podkreślam - za te sprawy Rafałem Trzaskowskim, zgodą na po raz pierwszy wprowadzony mechanizm relokacji".
Mówienie o pakcie migracyjnym sprzed 10 lat to mylenie pojęć i wprowadzanie w błąd. Unijny pakt migracyjny (Pakt o migracji i azylu) to zestaw rozporządzeń i dyrektyw zaproponowanych przez Komisję Europejską dopiero we wrześniu 2020 roku. To wtedy rozpoczęto negocjacje w sprawie paktu, którego najważniejsze rozporządzenia Rada Unii Europejskiej przyjęła w maju 2024 roku (przy sprzeciwie m.in. Polski).
Rozwiązania, o których mówili na konferencji politycy PiS, nie były żadnym zestawem rozporządzeń, a doraźnym sposobem poradzenia sobie z kryzysem migracyjnym, z którym Unia Europejska zmagała się w latach 2014-2015. Przypomnijmy, że dziesiątki tysięcy uchodźców i migrantów przybywały wtedy na południe Europy, zwłaszcza na greckie i włoskie wyspy, a lokalne służby nie były w stanie przyjmować ich wniosków o ochronę międzynarodową. Pozostałe kraje UE dyskutowały więc, jak rozwiązać ten kryzys i pomóc państwom pod presją migracyjną. We wrześniu 2015 roku porozumiano się co do wprowadzenia mechanizmu relokacji, ale wyłącznie na zasadzie dobrowolności. Ostatecznie jednak żadni uchodźcy nie trafili do Polski w ramach tego mechanizmu, a sama dyrektywa wygasła we wrześniu 2017 roku. Nieprawdą jest więc, że jest to "obowiązujący od czasów premiera Tuska i premier Kopacz" do dzisiaj pakt migracyjny, ponieważ tamten dokument miał jedynie tymczasowo rozwiązać problemy z napływem migrantów na południe Europy. Pakt migracyjny negocjowany od 2020 roku ma natomiast kompleksowo reformować unijną politykę migracyjną i dać Unii Europejskiej narzędzia do radzenia sobie z podobnymi kryzysami w przyszłości.
2. Rząd Morawieckiego nie zablokował paktu
Kontynuując historię rzekomego "paktu migracyjnego" z lat 2014-2015, Mateusz Morawiecki wspominał: "Potem ja na Radzie Europejskiej, w czerwcu 2018 roku, co można sobie bardzo łatwo sprawdzić, doprowadziłem do de facto zablokowania paktu migracyjnego i do końca naszego rządu, do grudnia 2023 roku pakt migracyjny nie obowiązywał. Pomimo tego, co robił Trzaskowski na rzecz nielegalnych imigrantów, zablokowaliśmy pakt migracyjny".
Szymon Szynkowski vel Sęk nazwał to działanie byłego szefa rządu "kotwicą Morawieckiego". "Budowa w tej sprawie koalicji państw w Brukseli zakończona wpisaniem do konkluzji w czerwcu 2018 zapisu, że mechanizm relokacji może być stosowany tylko na zasadzie dobrowolności, to jest tak zwana kotwica Morawieckiego" - mówił były minister ds. europejskich. "[Kotwica] zaproponowana przez premiera Mateusza Morawieckiego wówczas do konkluzji, przyjęta jednomyślnie przez wszystkie państwa. I to jest ta główna kotwica, która sprawia na kolejne lata, że nie ma powrotu do tematu relokacji migrantów i paktu migracyjnego" - dodał.
Rzeczywiście w konkluzjach szczytu Rady Europejskiej w czerwcu 2018 roku, w którym brał udział Mateusz Morawiecki, zawarto punkt o rozmieszczaniu migrantów w zamkniętych ośrodkach dla cudzoziemców w różnych państwach członkowskich, a na jego końcu dodano: "Wszystkie środki w kontekście tych ośrodków, w tym relokacja i przesiedlenia, będą dobrowolne". Jednak twierdzenie, że z powodu tego zapisu pakt migracyjny nie obowiązywał do końca 2023 roku, jest bezpodstawne. Jak pisaliśmy już wcześniej, koncepcja paktu pojawiła się dopiero we wrześniu 2020 roku, dwa lata po uchwaleniu wspomnianych konkluzji. Ponadto konkluzje są jedynie wyrażeniem woli politycznej i kierunku działań, ale to dopiero rozporządzenia i dyrektywy takie jak w pakcie tworzą prawo unijne.
Mateusz Morawiecki dodatkowo uważa, że blokował pakt migracyjny aż do grudnia 2023 roku, kiedy przestał być premierem. W trakcie jego premierostwa prace nad paktem trwały jednak nieprzerwanie według harmonogramu, a Parlament Europejski i Rada UE osiągnęły wstępne porozumienia odnośnie większości aktów wchodzących w skład paktu. Po odejściu Morawieckiego z urzędu, 20 grudnia 2023 roku Parlament i Rada osiągnęły natomiast kluczowe porozumienie polityczne, które otwarło proces zatwierdzania paktu migracyjnego. Data ta nie ma jednak nic wspólnego ze zmianą rządu w Polsce, a wynikła jedynie z zakończenia w tym czasie negocjacji między negocjatorami ze strony Parlamentu i Rady.
3. Rząd Tuska nie przyjął paktu
Z osiągnięciem kluczowego porozumienia między Parlamentem i Radą wiąże się kolejna nieprawdziwa teza z konferencji Mateusza Morawieckiego i Szymona Szynkowskiego vel Sęka. Twierdzili oni mianowicie, że od razu po przejęciu władzy w Polsce rząd Donalda Tuska "przyjął" lub "podpisał" pakt migracyjny. Były premier mówił: "Zajęło tylko tydzień obecnemu premierowi, mojemu następcy, żeby de facto zgodzić się, de facto - podkreślam, zgodzić się na pakt migracyjny jeszcze w grudniu 2023 roku. Prosta sprawa. Prosta opowieść. Zgodzili się na pakt migracyjny". Były minister ds. europejskich powtarzał: "Wreszcie nadchodzi grudzień dwa tysiące dwudziestego trzeciego roku, tydzień po zmianie rządu i wówczas zapada to pierwsze, wstępne uzgodnienie dotyczące paktu migracyjnego na poziomie europejskim, na które godzi się również Donald Tusk. Ostateczna decyzja w sprawie paktu migracyjnego zapada w maju 2024 roku, kiedy te dokumenty, ten zestaw rozporządzeń jest przyjęty".
Jak już jednak wyjaśniliśmy, polski rząd nie miał żadnego wpływu na porozumienie między negocjatorami Parlamentu i Rady. Wszelkie twierdzenia, że w tamtym czasie Donald Tusk zgodził się na jakiekolwiek rozwiązania paktu, są nieprawdziwe. Wszystkie dokumenty paktu miały już w tym czasie swój ustalony wcześniej kształt wynegocjowany w poprzednich latach. Warto zaznaczyć także, że porozumienie między Parlamentem i Radą nie oznaczało jeszcze "przyjęcia paktu", bo takie sugestie również padały w przeszłości ze strony posłów PiS.
Pakt migracyjny formalnie przyjęła w maju 2024 roku zrzeszająca ministrów państw członkowskich Rada Unii Europejskiej. Reprezentujący polski rząd minister finansów Andrzej Domański zagłosował przeciwko wszystkim rozporządzeniom składającym się na pakt, ale kwalifikowana większość państw była "za". Nieprawdą jest więc nie tylko to, że rząd Donalda Tuska zgodził na pakt migracyjny już w grudniu 2023 roku, ale że w ogóle był "za" tym rozwiązaniem.
W trakcie kampanii wyborczej politycy PiS i Konfederacji starali się przekonać, że obecny rząd de facto już realizuje pakt migracyjny, ponieważ przyjmuje migrantów "przerzucanych" z Niemiec. Szymon Szynkowski vel Sęk na konferencji mówił, że Niemcy "za pomocą tak zwanej odmowy wjazdu odsyłają Polsce... już szacuje się od początku 2024 roku ponad 10 tysięcy nielegalnych imigrantów". Te procedury nie mają jednak nic wspólnego z paktem migracyjnym, ponieważ bazują na uchwalonych wiele lat temu przepisach dotyczących odmów wjazdu na terytorium Niemiec lub przekazywania Polsce migrantów, którzy wcześniej złożyli tutaj wniosek o azyl.
CZYTAJ WIĘCEJ W KONKRET24: "Tysiące migrantów podrzuconych z Niemiec". Co się kryje za tą liczbą
4. Prezydent nie może wypowiedzieć paktu
Na koniec przypomnijmy, że były premier zapewniał, że "prezydent państwa z mocnym mandatem społecznym może zablokować pakt migracyjny". Sam kandydat PiS Karol Nawrocki zapowiada natomiast, że po objęciu urzędu "jednostronnie wypowie pakt migracyjny". Eksperci od prawa Unii Europejskiej, z którymi rozmawialiśmy w tej sprawie, studzą jednak takie zapędy i zapewniają, że na gruncie prawa unijnego wypowiedzenie paktu jest po prostu niemożliwe.
"Nie można jednostronnie wypowiedzieć paktu migracyjnego, ponieważ obejmuje on akty tak zwanego prawa wtórnego Unii Europejskiej, do których przyjmowania Polska upoważniła instytucje unijne w traktatach" - mówiła prof. Izabela Skomerska z Uniwersytetu Łódzkiego. "Nie ma żadnej procedury jednostronnego 'wypowiedzenia' tego rodzaju aktów. Oczywiście możliwa jest zmiana rozporządzenia/dyrektywy, ale wspólnie przez Radę UE i Parlament Europejski. Jednostronne działanie państwa członkowskiego nie ma żadnej skuteczności" - dodawała prof. Anna Doliwa-Klepacka z Uniwersytetu w Białymstoku.
Eksperci podkreślali ponadto, że prezydent RP nie bierze udziału w procesie legislacyjnym w Unii Europejskiej, więc jakiekolwiek wypowiadanie aktów prawnych, nawet gdyby było możliwe, nie leżałoby w jego kompetencjach.
CZYTAJ WIĘCEJ W KONKRET24: Nawrocki: "jednostronnie wypowiedzieć pakt migracyjny". To możliwe
Źródło: Konkret24
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Marcin Obara