Stołeczna policja tłumaczy, że użycie gazu wobec posłanki Barbary Nowackiej było "zwykłym odruchem" wobec osoby, której zachowanie odebrano jako próbę przerwania kordonu służb interwencyjnych. Prawnicy ripostują: nie ma czegoś takiego jak działanie odruchowe funkcjonariusza organu mającego nieomal monopol na stosowanie przemocy.
Rażące naruszenia", "nieadekwatne", "nie dające się usprawiedliwić" – takimi słowami oceniają prawnicy ostatnie działania policji, a szczególnie użycie gazu wobec posłanki Koalicji Obywatelskiej Barbary Nowackiej. Nie przyjmują tłumaczenia policji, która twierdzi, że policjant strzelający gazem w stronę posłanki działał w "zwykłym odruchu".
Bo w materiałach szkoleniowych dla policji napisane jest jasno, że użycie środka przymusu bezpośredniego nie może wynikać z chwilowego impulsu czy zdenerwowania funkcjonariusza z powodu prowokacyjnego zachowywanie się jakiejś osoby. To podstawa wyszkolenia, a możliwości użycia środków przymusu bezpośredniego są określone ustawą.
W sobotę 28 listopada w trakcie interwencji na zablokowanej przez uczestników marszu w obronie praw kobiet Trasie Łazienkowskiej w Warszawie policjant z oddziałów prewencji użył - według wyjaśnień rzecznika stołecznej policji Sylwestra Marczaka - "ręcznego miotacza gazowego". Strzelił gazem prosto w twarz posłanki Barbary Nowackiej, mimo że ta wyciągnęła w stronę policjanta swoją legitymację poselską.
"Policjant użył ręcznego miotacza gazu krótko, wyłącznie w kierunku osoby, która pomimo licznych wezwań sprawiała wrażenie, że chce przedostać się przez kordon, naruszając w ten sposób tworzoną przez policjantów linię bezpieczeństwa" – napisała stołeczna policja w wyjaśnieniu na swoim profilu na Twitterze.
W kolejnym z serii tweetów w niedzielę 29 listopada wyjaśniała, że działanie policjanta "było zwykłym odruchem na świadome działanie obcej osoby, której zachowanie zostało odebrane jako potencjalna próba przerwania utworzonego szyku".
14 ustawowych sytuacji
W jednym z początkowych artykułów ustawy o środkach przymusu bezpośredniego i broni palnej jest zapis, że:
Środków przymusu bezpośredniego używa się lub wykorzystuje się je w sposób niezbędny do osiągnięcia celów tego użycia lub wykorzystania, proporcjonalnie do stopnia zagrożenia, wybierając środek o możliwie jak najmniejszej dolegliwości. Ustawa o środkach przymusu bezpośredniego i broni palnej
Ustawie wymienia 14 przypadków, w których możliwe jest użycie środków przymusu bezpośredniego, m.in. w takich przypadkach jak wyegzekwowanie wymaganego prawem zachowania, odparcie zamachu na życie i wolność jakiejś osoby, przeciwdziałanie naruszeniu porządku lub bezpieczeństwa publicznego, pokonanie czynnego oporu (patrz zestawienie poniżej).
Odnosząc się do sytuacji z 28 listopada na Trasie Łazienkowskiej dr Witold Zontek z Katedry Prawa Karnego Uniwersytetu Jagiellońskiego zastanawia się na podstawą prawną interwencji policji. "Można tutaj pewnie próbować szukać uzasadnienia, że protestujący naruszają porządek publiczny, przy czym jest to zagadnienie o tyle złożone, że nie można zabronić spontanicznych protestów. Ale nawet gdyby przyjąć, że demonstracja narusza porządek publiczny, to należy wskazać, że konkretna osoba (jej uczestnik) swoim zachowaniem ten porządek narusza. Pytanie, czy udział posła w ramach sprawowania mandatu i wykonywania czynności może być uznane za naruszanie porządku" - stwierdza w opinii dla Konkret24 dr Zontek.
Zapytaliśmy zarówno Komendę Główną Policji, jak i Komendę Stołeczną Policji, do którego z ustawowych przypadków odnosi się sobotnia interwencja policjanta w stosunku do posłanki Nowackiej. Komenda Główna odesłała nas do Komendy Stołecznej. 11 grudnia otrzymaliśmy odpowiedź. Nadkom. Sylwester Marczak, Rzecznik Prasowy Komendanta Stołecznego Policji odpisał: "w powyższej sprawie nadal są prowadzone czynności zarówno przez policję jak i prokuraturę. Do czasu ich zakończenie nie komentujemy żadnych szczegółów."
Zasada szkody minimalnej
Na mocy ustawy o środkach przymusu bezpośredniego i broni palnej funkcjonariusze różnych służb - m.in. policji, ABW, CBA, Straży Granicznej, Państwowej Straży Leśnej - mają do dyspozycji 20 rodzajów środków przymusu, w tym środki chemiczne: ręczne miotacze substancji obezwładniających, plecakowe miotacze, granaty łzawiące i inne. Kluczowy z punktu widzenia zasad użycia środków przymusu bezpośredniego jest art. 7 ustawy:
1. Środków przymusu bezpośredniego lub broni palnej używa się lub wykorzystuje się je w sposób wyrządzający możliwie najmniejszą szkodę. 2. Od użycia lub wykorzystania środków przymusu bezpośredniego lub broni palnej należy odstąpić, gdy cel ich użycia lub wykorzystania został osiągnięty. 3. Środków przymusu bezpośredniego używa się lub wykorzystuje się je z zachowaniem szczególnej ostrożności, uwzględniając ich właściwości, które mogą stanowić zagrożenie życia lub zdrowia uprawnionego lub innej osoby. art. 7 Ustawy o środkach przymusu bezpośredniego i broni palnej
"To tzw. zasada szkody minimalnej" – wyjaśnia dla Konkret24 Eliza Rutynowska, prawniczka Fundacji Forum Obywatelskiego Rozwoju, zaangażowana w niesienie pomocy prawnej osobom zatrzymywanym przez policję w czasie ostatnich demonstracji. "Stosowanie środków przymusu bezpośredniego to nie dodatkowa kara dla osób, wobec których są stosowane, ale działania podejmowane celem skutecznego przeprowadzenia niezbędnych czynności przez funkcjonariuszy. Środki te muszą być więc użyte lub wykorzystane w sposób wyrządzający możliwie najmniejszą szkodę" – stwierdza mecenas Rutynowska.
Mówiła też o tym w TVN24 adwokat Karolina Gierałd: "Policja powinna stosować środki przymusu bezpośredniego wyłącznie ostatecznie, w sposób adekwatny, proporcjonalny do zagrożenia, które właśnie obserwuje i zawsze stosować środki o najmniejszej dolegliwości i te, które wyrządzają najmniejszą szkodę".
Czy policjant napisał notatkę?
Decyzję o użyciu tych środków funkcjonariusz podejmuje samodzielnie (art. 35 ustawy). W art. 34 zapisano natomiast, że środków przymusu "można użyć po uprzednim bezskutecznym wezwaniu osoby do zachowania się zgodnego z prawem oraz po uprzedzeniu jej o zamiarze użycia tych środków".
Jak wyjaśniają autorzy opracowania pt. "Użycie lub wykorzystanie środków przymusu bezpośredniego" wydanego w 2014 roku przez Zakład Służby Prewencyjnej Centrum Szkolenia Policji w Legionowie, to wezwanie "powinno mieć charakter okrzyku, aby osoba, do której jest kierowane, mogła je usłyszeć, zrozumieć i ewentualnie dostosować swoje zachowanie do żądanego". Ma też znaczenie dowodowe "gdyż przebywające w pobliżu miejsca użycia środków przymusu bezpośredniego osoby mogą potwierdzić jako świadkowie, że policjant stosował procedurę przed użyciem tych środków w sposób pozwalający usłyszeć polecenie i dał osobie szansę na zmianę zachowania na prawnie pożądane".
Stołeczna policja twierdzi, że na nagraniach z osobistej kamery interweniującego policjanta słychać, że "wielokrotnie używa słów 'odsuńcie się, odsuńcie się, odsuńcie się'". "To są słowa wypowiadane przez policjanta, na którego napierają osoby" – mówił 29 listopada na konferencji prasowej rzecznik stołecznej policji.
Czy te słowa były słyszalne dla osób będących 28 listopada na Trasie Łazienkowskiej, to będzie przedmiotem postępowania wyjaśniającego. Dowodem może być – o ile została sporządzona – notatka interweniującego policjanta. Zgodnie bowiem z ustawą, każdy policjant musi sporządzić notatkę o użyciu środków przymusu bezpośredniego w sytuacji, gdy skutkiem było zranienie lub śmierć; może "dokumentować w notatniku służbowym użycie i wykorzystanie środków przymusu bezpośredniego" – gdy te skutki (zranienie lub śmierć) nie nastąpiły (art. 51 ustawy o środkach przymusu bezpośredniego i broni palnej).
Zapytaliśmy Komendę Główną Policji i Komendę Stołeczną Policji, czy taka notatka została sporządzona i poprosiliśmy o przekazanie jej treści.
"Zwykły odruch" policjanta? Nie powinien się zdarzyć
W niedzielnych wpisach na Twiterze stołeczna policja podawała, że "działanie policjanta nie miało na celu świadomego naruszenia nietykalności osoby objętej immunitetem poselskim. Było zwykłym odruchem na świadome działanie obcej osoby, której zachowanie zostało odebrane jako potencjalna próba przerwania utworzonego szyku".
"Nie ma i nie może być czegoś takiego, jak działanie 'odruchowe' w przypadku funkcjonariusza organu posiadającego nieomal monopol na stosowanie przemocy" – komentuje te słowa mecenas Rutynowska.
"Każdorazowo policjant ma obowiązek rozważyć daną sytuację, zdecydować, zgodnie z art. 6 ustawy o środkach przymusu bezpośredniego, jakich powinien użyć środków - proporcjonalnie do stopnia zagrożenia, wybierając środek o możliwie jak najmniejszej dolegliwości" – pisze mecenas Rutynowska w opinii dla Konret24.
Podobnie piszą autorzy cytowanego opracowania z 2014 roku: "Decyzja o użyciu lub wykorzystaniu konkretnego środka przymusu bezpośredniego nie może być podyktowana chwilowym impulsem czy zdenerwowaniem wywołanym na przykład prowokacyjnym zachowaniem się osoby popełniającej przestępstwo lub wykroczenie. Nawet istnienie podstawy prawnej w określonym przypadku nie zawsze przesądza o celowości i rzeczywistej potrzebie jego użycia lub wykorzystania. Funkcjonariusz Policji, zanim sięgnie po środki przymusu bezpośredniego, powinien użyć lub wykorzystać w pierwszej kolejności inne, łagodniejsze środki w celu uzyskania zamierzonego celu lub określonego zachowania" (podkreślenie redakcji).
30 centymetrów, pół metra, półtora metra?
Posłanka Nowacka niedługo po tym, jak została spryskana gazem przez policjanta, mówiła w TVN24, że dostała gazem w twarz z odległości 30-50 centymetrów. Autor twitterowego konta Piotr Leski zamieścił następujący wpis: "Szanowna @Policja_KSP policjant ma na wyposażeniu miotacz gazu (RMG-75) i miotacz pieprzu (RMP LE-10). Z waszego tłita wynika, że użyto 'miotacza gazu'. To dlaczego policjant skierował wylot dyszy w twarz oraz na odległość mniejszą niż 0,5 m, skoro zakazują tego wasze przepisy?".
Dołączył do tego fragment - jak ustaliliśmy - z opracowania pt. "Środki przymusu bezpośredniego stanowiące indywidualne wyposażenie policjanta pionu prewencji" z 2018 roku, stanowiącego materiał dydaktyczny dla szkoły policji w Katowicach. Napisano w nim, że "podczas użycia RMG-75 (ręcznego miotacza gazu – red.) kierujemy wylot dyszy w pierś przeciwnika (poniżej twarzy) z odległości nie mniejszej niż 0,5 m i nie większej niż 1,5 m i naciskamy na dźwignię zaworu przez czas nie dłuższy niż 1 sekunda".
"Należy zadać sobie pytanie, jak wyglądało jego szkolenie"
"Czemu służyć miało pryśnięcie gazem w oczy posłanki i to z odległości ok. 30 cm?" - zastanawia się dr Witold Zontek, karnista z UJ. Jak stwierdza w opinii dla Konkret24, "trudno uznać, że pokazanie legitymacji 'pod nos' policjanta, który jest w pełnym umundurowaniu, hełmie oraz za tarczą stanowi zamach na jego zdrowie czy wolność".
Doktor Zontek, który przeanalizował nagrania z policyjnej interwencji z 28 listopada, twierdzi, że nie zaistniały w tej sytuacji jakiekolwiek racjonalne podstawy użycia gazu wobec posłanki.
"Nie miało to funkcjonalnie żadnego sensu. Ponadto psiknięcie gazem w oczy z takiej odległości jest niebezpieczne dla narządu wzroku i mogłoby dojść do jakiejś tragedii. Jeżeli ten konkretny funkcjonariusz tak wyobraża sobie sens sięgania po środki przymusu bezpośredniego, to należy zadać sobie pytanie, jak wyglądało jego szkolenie. Jeśli zaś spanikował, to tym bardziej należy się zastanowić nad kondycją funkcjonariuszy wysłanych do tych demonstracji" - podsumowuje karnista.
tekst uzupełniony o odpowiedź Komendy Stołecznej Policji z 11 grudnia 2020 roku
Autor: Piotr Jaźwiński / Źródło: Konkret24; zdjęcie: Czarek Sokołowski/AP/East News