Po raz kolejny w rocznicę katastrofy smoleńskiej internauci udostępniają słowa Bronisława Komorowskiego: "Przyjdą wybory prezydenckie albo prezydent będzie gdzieś leciał i to się wszystko zmieni". To zdanie nie ma nic wspólnego ze Smoleńskiem i rozbiciem prezydenckiego samolotu.
W 13. rocznicę katastrofy smoleńskiej, 10 kwietnia 2023 roku, niektórzy internauci udostępniali w mediach społecznościowych cytat z byłego marszałka Sejmu i prezydenta Bronisława Komorowskiego: "Przyjdą wybory prezydenckie albo prezydent będzie gdzieś leciał i to się wszystko zmieni". Jako że wypowiedź pochodzi z kwietnia 2009 roku, niektórzy autorzy wpisów sugerowali, że Komorowski mógł w ten sposób zdradzić, że "wiedział" o przyszłej katastrofie samolotu z prezydentem Lechem Kaczyńskim na pokładzie. Świadczył o tym m.in. dodawany do cytatu hasztag "#Smoleńsk".
Niektórzy komentujący potwierdzali tę teorię, pisząc: "Wiedział. Dziw, że nikt tego nie wziął na poważnie"; "Wiedział. Powinien wyjaśnić ten wywiad. Powinien odpowiedzieć..."; "Ja jestem tym materiałem zszokowana.... Brak słów... Współwinni?, winni? Pytań jest wiele". Inni alarmowali jednak, że wiązanie tego cytatu z katastrofą smoleńską to manipulacja. "Jakie bzdury, coś wyrwane z kontekstu, całą rozmowę wstaw i dyskutujcie"; "Typowy PiSior: wyrwać z kontekstu całej wypowiedzi krotki fragment i udawać, że chodzi o zamach"; "To znana obrzydliwa manipulacja, dotyczyła mianowania ambasadorów" - komentowali (pisownia wszystkich wpisów oryginalna).
Wyjaśniamy więc, w jakim kontekście padła ta wypowiedź i dlaczego nie dotyczyła katastrofy smoleńskiej.
Dyskusja o nominacji Anny Fotygi
Ten cytat z ówczesnego marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego powraca w sieci co roku przy okazji rocznicy katastrofy smoleńskiej. W 2021 roku weryfikował go portal Demagog, który jednoznacznie stwierdził: "Nie, Bronisław Komorowski nie przewidział katastrofy smoleńskiej".
Kluczowy jest kontekst: wypowiedź Komorowskiego pochodzi z wywiadu udzielonego radiu RMF FM 29 kwietnia 2009 roku. Marszałek Sejmu nie mówił w nim o katastrofie smoleńskiej, do której doszło rok później, a o nominacjach ambasadorskich, które były w tamtym czasie jednym z tematów sporu między rządem PO-PSL, w szczególności między ministrem spraw zagranicznych Radosławem Sikorskim (z PO) a prezydentem Lechem Kaczyńskim.
Prowadzący rozmowę Konrad Piasecki zaczął od pytania o potencjalną nominację Anny Fotygi, byłej minister spraw zagranicznych w rządzie PiS, na stanowisko ambasadora Polski przy Organizacji Narodów Zjednoczonych w Nowym Jorku. W marcu 2009 roku o takiej możliwości poinformował ówczesny "Dziennik", który dodał, że "rządowe poparcie dla byłej szefowej MSZ miało wynikać z umowy, jaką zawarli Donald Tusk i Lech Kaczyński". Kiedy w kwietniu 2009 Fotyga na posiedzeniu komisji sejmowej skrytykowała politykę zagraniczną ówczesnego rządu PO-PSL premier Tusk i szef MSZ Sikorski ocenili, że szanse na objęcie przez nią funkcji ambasadora w Nowym Jorku "zmniejszyły się".
Bronisław Komorowski, który jako marszałek Sejmu od początku był przeciwny nominacji Fotygi na stanowisko ambasadora, w cytowanym wywiadzie komentował te wydarzenia: "Tak mi się wydawało, że to jest pomysł bardzo dużego ryzyka. No i rzeczywiście na to wyszło. Ale nie mam satysfakcji, bo wolałbym, że Polska swoją politykę zagraniczną organizowała w spokoju i bez tego rodzaju potknięć".
Prowadzący zapytał, czy "Anna Fotyga warta jest nieuniknionych w tej sytuacji wojen dyplomatycznych z prezydentem?".
Komorowski odpowiedział: "Nie sądzę, żeby pan prezydent chciał blokować powołanie wielu ambasadorów Polski na świecie, dlatego że sam ma niedawne doświadczenie, kiedy musiał zmienić stanowisko: słynna sprawa pana Andrzeja Krawczyka, który wyjechał jako charge d'affaires do Bratysławy i po paru miesiącach, pod presją sytuacji, a tą sytuacją była wizyta prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Bratysławie, [Krawczyk] został ambasadorem".
Następnie dodał, że "placówki dyplomatyczne nie mogą być nagrodami pocieszenia". Konrad Piasecki dopytał, czy "nawet jeśli skończy się to niewysyłaniem ambasadorów?". Wtedy właśnie padły słowa, które są błędnie wykorzystywane w kontekście katastrofy smoleńskiej:
Wie pan, przyjdą wybory prezydenckie albo prezydent będzie gdzieś leciał i to się wszystko zmieni. Więc nigdy bym się nie godził na tego typu ustępstwa. Aczkolwiek widać, że pan premier stara się wyjść naprzeciw oczekiwaniom pana prezydenta i to jest jakaś wartość, bo to stabilizuje politykę państwa polskiego.
Nominacja dla Andrzeja Krawczyka a wizyta prezydenta w Bratysławie
Zdanie o tym, że "przyjdą wybory prezydenckie albo prezydent będzie gdzieś leciał i to się wszystko zmieni" padło więc w dyskusji o nominacji ambasadorskiej dla Anny Fotygi, ale odnosiło się do historii Andrzeja Krawczyka. Od grudnia 2005 do lutego 2007 roku pełnił on funkcję ministra ds. międzynarodowych w kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Podał się do dymisji po tym, jak do prezydenta dotarła informacja, że w okresie stanu wojennego Krawczyk miał być tajnym współpracownikiem służb wojskowych PRL.
W marcu 2008 roku oczyszczono go jednak z tego zarzutu, a w sierpniu 2008 roku wyjechał do Bratysławy jako charge d'affaires ad interim (ranga dyplomatyczna niższa od ambasadora, dosłownie: "tymczasowo pełniący obowiązki"). Niższa ranga wynikała z tego, że Lech Kaczyński nie chciał podpisać nominacji Krawczyka na ambasadora na Słowacji, ponieważ zdaniem prezydenta jego były minister nie poinformował go "o istotnych fragmentach życiorysu" związanych ze służbami PRL.
Kaczyński zmienił jednak zdanie w październiku 2008 roku, kiedy podpisał nominację Krawczyka na ambasadora. Zdaniem Bronisława Komorowskiego ta zmiana miała związek z wizytą prezydenta Kaczyńskiego w Bratysławie. Ówczesny marszałek Sejmu nie doprecyzował jedynie, którą wizytę dokładnie miał na myśli, bo Lech Kaczyński w tamtym czasie dwukrotnie odwiedził Słowację. Najpierw 11-13 września 2008 roku, kiedy brał udział w spotkaniu prezydentów państw Grupy Wyszehradzkiej, a następnie 21 lutego 2009 roku, kiedy poleciał na Słowację z wizytą prezydencką. Wiadomo, że Lech Kaczyński podpisał nominację ambasadorską dla Andrzeja Krawczyka miesiąc po powrocie z Bratysławy - w październiku 2008 - a sam Krawczyk złożył listy uwierzytelniające na stanowisko ambasadora miesiąc przed drugą wizytą prezydenta na Słowacji - w styczniu 2009 roku.
Kiedy dwa miesiące później Bronisław Komorowski mówił w wywiadzie radiowym, że "prezydent będzie gdzieś leciał i to się wszystko zmieni", odnosił się więc do historii Krawczyka i miał na myśli potencjalne przyszłe zmiany ambasadorskie. Łączenie tego cytatu z katastrofą smoleńską nie ma żadnych podstaw i jest manipulacją.
Źródło: Konkret24