Adam Bielan stwierdził, że zanim Andrzej Duda objął urząd prezydenta, nie było w Polsce wojsk natowskich i wojsk amerykańskich. Nie jest to prawdą: wojska państw NATO stacjonowały w Polsce już wcześniej. Eksperci podkreślają, że decyzje o trwałej obecności sił sojuszniczych na terenie Polski zapadały od 2014 roku w porozumieniu państw członkowskich NATO. Nasze władze nie odgrywały w tym głównej roli.
Adam Bielan, rzecznik sztabu wyborczego Andrzeja Dudy, mówił w środę 3 czerwca w "Kropce na i" w TVN24 o sukcesach prezydenta odniesionych w kończącej się kadencji. "Odniósł bardzo wiele spektakularnych sukcesów" - zapewniał Bielan. Po czym oświadczył: "Gdy przychodził, objął swój urząd, nie było w Polsce wojsk natowskich, nie było w Polsce wojsk amerykańskich".
Adam Bielan zapewniał, że Polska jest teraz ważnym członkiem NATO. Dodał, że w czasie kadencji prezydenta Andrzeja Dudy doszło do szczytu sojuszu w Warszawie oraz do podpisania ważnych umów z Amerykanami, które zwiększyły kontyngent wojsk amerykańskich w Polsce.
"Oszczędnie gospodarował prawdą"
Na słowa Bielana o obecności wojsk sojuszniczych w Polsce zareagował dziennikarz "Gazety Wyborczej" Paweł Wroński. "Kiedy rozpoczął kadencję prezydent Duda nie było w Polsce wojsk amerykańskich. Nieprawda. B. Obama skierował samoloty do Łasku i kompanię komandosów" – napisał na Twitterze.
Tweet zebrał ok. 1 tys. polubień. W dyskusji niektórzy zarzucali politykowi PiS kłamstwo. "Ale żeby Bielan kłamał to aż dziwne, nie?" – kpił jeden z internautów. "Zaraz kłamał. PA Bielan oszczędnie gospodarował prawdą" – odpowiedział Paweł Wroński.
Inni komentujący zastanawiali się nad sednem wypowiedzi Bielana: od kiedy żołnierze z USA stacjonują w Polsce. "Żołnierze amerykańscy na stałe w Polsce są co najmniej od 2006…" – twierdził jeden z użytkowników Twittera.
Wojska sojusznicze w Polsce
Obecnie w Polsce stacjonuje ok. 5 tys. żołnierzy armii państw członkowskich NATO. Większość z nich – w zachodniej części kraju. Największą część – ok. 3,5 tys. wojskowych - stanowią rotacyjnie jednostki brygady pancernej US Army. Żołnierze szkolą się głównie w Bolesławcu, Świętoszowie, Żaganiu i w Skwierzynie.
Na poligonie w okolicach Orzysza i Bemowa Piskiego na Suwalszczyźnie szkolą się żołnierze wielonarodowego batalionu – jednego z czterech powołanych po szczycie NATO w Warszawie w 2016 roku. Pozostałe są na Litwie, Łotwie i w Estonii. Na ok. 1,2 tys. żołnierzy przebywających w Polsce 850 stanowią Amerykanie. Oni są również liderami batalionu. Pozostali wojskowi to Brytyjczycy, Rumuni i Chorwaci.
Ponadto żołnierze państw NATO służą w sztabach dowodzenia w Elblągu, gdzie znajduje się dowództwo Wielonarodowej Dywizji Północ-Wschód, oraz w Szczecinie, w dowództwie Wielonarodowego Korpusu Północ-Wschód. Ważnym miejscem obecności żołnierzy NATO w Polsce jest też Bydgoszcz, gdzie znajduje się Centrum Szkolenia Sił Połączonych (Joint Force Training Centre), batalion łączności i centrum doskonalenia policji wojskowej, a po agresji Rosji na Ukrainę doszło jeszcze niewielka, ale odgrywająca rolę koordynacyjną jednostka integracji sił NATO.
NATO w Polsce przed 2015 rokiem
Nie jest prawdą, że w chwili objęcia urzędu prezydenta przez Andrzeja Dudę (6 sierpnia 2015 roku) w Polsce nie było wojsk państw sojuszniczych NATO. Słowa rzecznika kampanii ubiegającego się o reelekcję prezydenta są fałszywe w dosłownym rozumieniu i w kontekście strategicznych decyzji podejmowanych przez NATO oraz państwa członkowskie sojuszu od 2014 roku.
Co do dosłownej interpretacji tych słów: za inicjatywę NATO można uznać wspomniane szczecińskie dowództwo Wielonarodowego Korpusu Północ-Wschód powstałe już w 1999 roku. Sztab powstał jako inicjatywa polsko-niemiecko-duńska, dopiero z czasem stopniowo dostawał nowe zadania w ramach NATO. Na szczycie w Newport 2014 roku sojusznicy zdecydowali, że to stąd będą koordynowane w naszej części Europy działania będące odpowiedzią na wojnę na Ukrainie.
Pierwszym miejscem w Polsce, do którego na stałe przybyli amerykańscy żołnierze, była lotnicza baza w Łasku, niedaleko Łodzi. Jesienią 2012 roku rozpoczął tam działalność dziesięcioosobowy pododdział.
- NATO wojskowo było już w 2015 roku obecne na wschodniej flance, w tym w Polsce, ale na zasadzie rotacyjnej – zapewnia w rozmowie z Konkret24 gen. Stanisław Koziej, w latach 2010–2015 szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Wskazuje na grupę żołnierzy, którzy przebywali w Łasku. Nazywa ją niewielką, ale przebywającą trwale. - Ta grupa przygotowywała ćwiczenia wojskowe, także ewentualnej możliwości operowania samolotów w ramach konfliktów – tłumaczy gen. Koziej.
Regularne ćwiczenia lotnicze organizowano zarówno w Łasku, jak i w położonym o ok. 150 km na północny wschód Powidzu. Już od 2013 roku amerykańscy lotnicy regularnie przybywali na ćwiczenia do tych dwóch baz. To do Łasku przyleciały na ćwiczenia amerykańskie F-16, gdy zaczął się konflikt ukraiński.
"Zielone ludziki" i aneksja Krymu
Żołnierze NATO byli zatem w Polsce już przed objęciem urzędu przez obecnego prezydenta. Jednocześnie jest prawdą, że dopiero po tym, jak Andrzej Duda objął urząd, w Polsce trwale pojawiły się znaczące siły armii sojuszniczych. Eksperci wskazują jednak, że strategiczne decyzje NATO i członków sojuszu podejmowano po wybuchu konfliktu na wschodniej Ukrainie, czyli ponad rok przed objęciem urzędu przez Andrzeja Dudę. Pojawienie się na Ukrainie tzw. zielonych ludzików na początku 2014 roku i aneksja Krymu przez Rosję w marcu 2014 roku wpłynęły na decyzje Stanów Zjednoczonych i innych państw członkowskich NATO o zwiększeniu zaangażowania w regionie.
W kwietniu 2014 roku do Polski przybyło na ćwiczenia 173. Brygady Powietrznodesantowej 150 żołnierzy armii amerykańskiej stacjonującej stale we włoskiej Vicenzie. 450 żołnierzy tej samej brygady Amerykanie skierowali do państw bałtyckich. "Gdy te najbliższe ćwiczenia się zakończą, w ich miejsce rozpoczną się nowe. USA zapewni w ten sposób stałą, rotacyjną obecność swoich żołnierzy w Europie Środkowo-Wschodniej" – informował wówczas rzecznik Pentagonu, kontradmirał John Kirby. Dodał, że decyzja Pentagonu zapadła po rozmowach z gen. Philipem Breedlove'em, głównodowodzącym siłami NATO w Europie, który uznał, że obecność USA w regionie będzie gwarantem spokoju na wschodnich granicach Sojuszu.
- To był pierwszy sygnał, że Amerykanie chcą ustanowić w regionie tak zwane tripwire force – mówi Marek Świerczyński, szef działu bezpieczeństwa i spraw międzynarodowych Polityki Insight. Pod pojęciem "tripwire force" rozumie się siły wojskowe mniejsze od sił potencjalnego przeciwnika, rozlokowane w celu zasygnalizowania gotowości do reakcji w przypadku potencjalnej agresji zbrojnej. - Mówimy o zorganizowanej i już trwałej wówczas obecności – wyjaśnia Świerczyński. - To była forpoczta, podkreślenie roli NATO w obronie swojego własnego terytorium – dodaje.
W rozmowie z Konkret24 analityk Polityki Insight podkreśla, że Amerykanie pojawili się w Polsce z misją trwałej obecności rok przed tym, jak Andrzej Duda wygrał wybory. Zdaniem Świerczyńskiego przypisywanie prezydentowi Dudzie kluczowej roli w sprowadzeniu wojsk sojuszniczych do Polski nie jest uzasadnione.
Newport i Warszawa
4 i 5 września 2014 roku w Newport w Walii odbył się szczyt sojuszu, podczas którego przyjęto Plan Działań na rzecz Gotowości (Readiness Action Plan). Ustanowiono liczące kilka tysięcy żołnierzy siły tzw. szpicy, które miały być gotowe do szybkiego przemieszczenia się w celu zabezpieczenia wschodnich granic NATO.
- To były decyzje strategiczne Amerykanów i wszystkich państw natowskich – mówi gen. Stanisław Koziej. - Działania polskich władz były aktywne, namawialiśmy i przekonywaliśmy sojuszników, ale te decyzje zależały od wszystkich sojuszników – podkreśla były szef BBN.
Według Marka Świerczyńskiego obecność międzynarodowych batalionów w Polsce została potwierdzona przed szczytem NATO w Warszawie 8-9 lipca 2016 roku. Według analityka decyzje zapadały w porozumieniu kilku państw. Oprócz Stanów Zjednoczonych były to Kanada, Wielka Brytania i Niemcy.
- Gra toczyła się o zaangażowanie Niemiec – podkreśla ekspert Polityki Insight. - Biorąc pod uwagę zaszłości i złe stosunki wykreowane przez polski rząd z rządem Niemiec i fatalne relacje Antoniego Macierewicza z ówczesną szefową niemieckiego resortu obrony Ursulą von der Leyen, nie sądzę, żeby Warszawa odegrała kluczową rolę w przełamywaniu tych oporów – ocenia Marek Świerczyński.
O trwałej obecności w Polsce znaczących sił Sojuszu można mówić dopiero od 2017 roku. Prezydent Andrzej Duda i przedstawiciele rządu Prawa i Sprawiedliwości mieli udział w podejmowanych wówczas decyzjach, a doprowadzenie do końca sprawy trwałej obecności wojsk sojuszniczych na terytorium Polski jest wynikiem ich działań. W marcu 2017 roku w Polsce rozmieszczono wielonarodowe batalionowe grupy bojowe. Równolegle Amerykanie podejmowali własne decyzje o użyciu US Army. W ramach trwałej (rotacyjnej) obecności w Polsce pierwsze amerykańskie wojska rozpoczęły służbę w styczniu 2017 roku.
- W latach rządów PiS sprawy przyspieszyły, a Andrzej Duda i rząd PiS mieli swoje zasługi w kontynuowaniu tematu – komentuje Marek Świerczyński. - Trafili na dogodny moment i przychylność sojuszników – dodaje. Podsumowuje, że o ile organizacja szczytu NATO w Warszawie przebiegła bez większych zakłóceń, to decyzje tam podjęte raczej nie zapadły w Warszawie.
Autor: Krzysztof Jabłoński, współpraca Rafał Lesiecki / Źródło: Konkret24; zdjęcie: PAP/EPA