Na Twitterze krąży nagranie wideo przedstawiające funkcjonariuszy plądrujących sklep z elektroniką. Wbrew sugestiom niektórych internautów, nie ma ono nic wspólnego z trwającymi we Francji protestami ruchu żółtych kamizelek.
Tweeta z filmikiem przedstawiającym policjantów podał dalej Krzysztof Wyszkowski, polityk i działacz opozycji w czasach PRL. "To dowód na istnienie rozkazu rabunku, żeby zintegrować policjantów, a opinię publiczną przerazić "skutkami buntu". Tak robiła SB w Grudniu'70" – napisał Wyszkowski w komentarzu.
Polityk podał dalej wpis użytkownika kryjącego się pod nickiem "Prins Heerlijk" i nazwą profilu "Jay_K_83", w którym nagraniu towarzyszył komentarz "Agenten die plunderen!? #giletsjaunes" (nl. Agenci, którzy grabieżą!? #żółtekamizeki). Posługuje się on w serwisie najczęściej właśnie językiem niderlandzkim. Jego wpis został opublikowany 6 stycznia. Dzień później miał już ponad 2200 "podań dalej" i blisko 250 komentarzy. Wyświetlony został 120 tys. razy.
Tweet opatrzono hasztagiem #giletsjaunes, czyli żółte kamizelki. Można to odebrać jako sugestię, że udostępniony w nim film został nagrany podczas trwających właśnie protestów.
"Policia", a nie "police"
Francuskojęzyczni użytkownicy Twittera od razu zwrócili uwagę, że filmik wcale nie pochodzi z Francji. Wątpliwości co do miejsca jego nagrania nie miała też większość polskich internautów komentujących wpis Krzysztofa Wyszkowskiego. Kilka osób najwyraźniej uwierzyło jednak, że nagranie przedstawia francuską policję:
Twitterowicze szybko ustalili, że nagranie pochodzi ze stolicy Meksyku. Wskazywali na hiszpański napis "Policía Auxiliar", widoczny na policyjnych tarczach (policja w języku francuskim to "police"). Jeden z komentujących zamieścił link do artykułu z brytyjskiego tabloidu Daily Mail. Potwierdzenie zawartych w nim faktów można znaleźć w meksykańskich mediach, które szeroko omawiały sprawę.
Opisywana sytuacja miała miejsce w grudniu 2017 r. Meksykańska jednostka policji interweniowała w sprawie kradzieży w jednym z centrów handlowych. Jak widać na filmie, przybyli na miejsce funkcjonariusze postanowili skorzystać z zamieszania – kilku z nich niszczyło wystawy sklepowe i zabierało ze sobą pudełka ze sprzętem elektronicznym. Po ujawnieniu nagrania ze sklepowej kamery, sprawa zakończyła się skandalem. Władze policyjnej jednostki zapowiedziały jej wyjaśnienie.
Nagranie nie ma zatem żadnego związku z trwającymi we Francji protestami.
Dezinformacja wokół protestów
Pod koniec grudnia w Konkret24 opisaliśmy przykłady dezinformacji wokół działań "żółtych kamizelek". Na Twitterze publikowano zdjęcia protestujących - poszkodowanych w wyniku działań francuskich policjantów. Jak się okazało, część z tych zdjęć nie została wykonana we Francji. Z analiz organizacji Sojusz dla Obrony Demokracji (ang. Alliance for Securing Democracy – ASD) wynika, że konta publikujące takie fałszywe zdjęcia, zazwyczaj opatrzone hasztagami #giletsjaunes, #yellowvests (fr. i ang. #żółtekamizelki), mogły podburzać do zamieszek. Wcześniej zazwyczaj nagłaśniały jedynie wydarzenia z amerykańskich i brytyjskich mediów, nie wykazywały zainteresowania wydarzeniami we Francji.
Jedną z najpopularniejszych fałszywek związanych z protestami "żółtych kamizelek" było nagranie francuskich policjantów zdejmujących hełmy przed protestującymi. W rosyjskich mediach pojawiły się wówczas słowa o solidarności policjantów, czy nawet ich przejściu na stronę protestujących. Sprawę wyjaśnił portal fact-checkingowy AFP. Do zdarzenia doszło w miejscowości Pau. Zdjęcie hełmów było elementem umowy między policjantami, a protestującymi. Ustalono, że po tym geście zebrany tłum odśpiewa Marsyliankę i pokojowo rozejdzie się do domów.
Autor: Krzysztof Jabłonowski / Źródło: Konkret24; zdjęcie tytułowe: Ian Langsdon/PAP/EPA