Sieć fałszywych profili na Bliskim Wschodzie w ramach dezinformacji stworzyła hasztag uderzający w premiera Libii i tak go wypromowała, że trafił do portali informacyjnych. Nazywa się to praniem hasztagu. Tę oraz inne techniki dezinformacji na Twitterze opisują badacze ze Stanford Internet Observatory.
Najnowszy raport przygotowany przez Stanford Internet Observatory w ramach programu Cyber Policy Center opisuje, jak twórcy dezinformacji udoskonalają taktykę, dostosowując się do trendów w sieci. Punktem wyjścia była akcja, w ramach której Twitter usunął tysiące kont zidentyfikowanych jako nieautentyczne – co oznacza, że prowadzone z nich działania wraz z publikowanymi treściami wskazywały na zdalne sterowanie przez zewnętrzny podmiot.
Po tej akcji naukowcy z Internet Observatory (działającego na Uniwersytecie Stanforda w Dolinie Krzemowej) poprosili administrację Twittera o udostępnienie im listy usuniętych kont wraz z publikowanymi tam wpisami. Otrzymali spis ponad 20 tys. profili operujących na terytorium Arabii Saudyjskiej, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Egiptu, Serbii, Hondurasu i Indonezji (najwcześniejsze były z 2009 roku). Przeanalizowali 91 mln wpisów, które opublikowano z kont przed ich usunięciem, i sporządzili szczegółowe raporty dotyczące poszczególnych regionów. Z punktu widzenia schematów działania dezinformacji uwagę zwracają opracowania dotyczące Bliskiego Wschodu i Serbii.
Niebezpieczny jingoizm
Według deklaracji założycieli kont z Arabii Saudyjskiej, ZEA i Egiptu miały się one skupiać na polityce krajowej. Lecz specjaliści z Uniwersytetu Stanforda wskazują, że jeśli już pojawiały się na tych profilach treści odnoszące się do spraw kraju, zwykle były "niebywale i żarliwie patriotyczne". Używają nawet brytyjskiego określenia jingoizm oznaczającego napastliwy nacjonalizm, a nawet szowinizm połączony z agresją wobec innych krajów.
Właśnie agresja w stosunku do Libii, Turcji, Kataru i Iranu stanowiła trzon dezinformacyjnych działań autorów kont z Arabii Saudyjskiej, ZEA i Egiptu.
Po przeanalizowaniu schematów działań, reklamodawców i źródeł ruchu usuniętych profili, naukowcy stwierdzili, że za dezinformacją stały te same grupy, które w przeszłości operowały innymi usuniętymi kontami publikującymi antytureckie, antykatarskie i antyirańskie treści. Część prowadziła zlikwidowane we wrześniu 2019 roku profile obsługiwane przez firmę DotDev, a pozostałe – przez saudyjską firmę cyfrowego marketingu Smaat (jej profile zdjęto z Twittera we wrześniu 2019 roku). To znaczy, że twórcy dezinformacji, którzy zostali kiedyś usunięci z Twittera, wrócili z tą działalnością pod innymi nazwami.
Kto winien epidemii
Schemat działań dezinformujących stron i kont był standardowy. Wykorzystywały popularne w danym okresie tematy - głównie religijne i sportowe - by zyskiwać obserwujących, a następnie między neutralne wpisy przemycać agresywne, dezinformujące treści.
Bezpośrednio przed usunięciem przez Twittera mocno na tych profilach wykorzystywano temat koronawirusa. Dzięki temu zwiększano ich zasięgi – bo temat był bardzo aktualny i ludzie szukali informacji na ten temat - a wątki dotyczące epidemii przemycano do nieprawdziwych treści, informując m.in. że to Turcy odpowiadają za rozprzestrzenienie się COVID-19 na Bliskim Wschodzie.
Pranie hasztagu
Najbardziej efektywną akcją usuniętej grupy ponad 5 tys. kont było stworzenie i wypromowanie hasztagu #Sarradż_zdrajca_Libii. Śledztwo w poszukiwaniu źródeł tego sformułowania doprowadziło specjalistów od dezinformacji do rozpracowania grupy i jej usunięcia.
Premier Libii Fajiz as-Sarradż i prezydent Turcji Recep Erdogan pod koniec listopada 2019 roku podpisali porozumienie, w którym ustalili przebieg granicy swoich stref ekonomicznych na Morzu Śródziemnym. Dokument został skrytykowany m.in. przez Unię Europejską, USA i Cypr, a także regionalnych przeciwników obu krajów - czyli Arabię Saudyjską, ZEA i Egipt. Do akcji krytykowania tego porozumienia, a także postaci samego Sarradża, wykorzystano grupę nieautentycznych kont na Twitterze.
Badacze Uniwersytetu Stanforda ustalili, że hasztag #Sarradż_zdrajca_Libii po raz pierwszy został użyty 8 grudnia przez konto @Mo8ardQatar. Autor wpisu przekazał m.in., że "Zjednoczone Emiraty Arabskie są państwem pokoju" i użył tego hasztagu. Po raz kolejny #Sarradż_zdrajca_Libii pojawił się w jego wpisie już cztery minuty później, a następny po kolejnych siedmiu minutach. W trzecim z postów @Mo8ardQatar pisał już wprost o porozumieniu między Libią a Turcją jako o "kradzieży" i zamieścił zdjęcie Sarradża z Erdoganem. Kolejne konta, które zaczęły używać hasztagu, wykorzystały te same lub podobne fotografie w swoich wpisach. Wskazywało to na skoordynowane działanie.
Hasztag zaczął momentalnie zdobywać popularność dwa dni później - 10 grudnia. Między godziną 10 a 13 nastąpił skokowy wzrost, podczas którego opublikowano jedną czwartą wszystkich wpisów z hasztagiem #Sarradż_zdrajca_Libii.
Następnie hasztag zaczęto masowo udostępniać wraz z grafikami, memami i animacjami atakującymi Sarradża. Układ graficzny ilustracji był identyczny z tym wykorzystywanym wcześniej przez usunięte konta należące do firmy DotDev.
Po akcji masowego udostępniania rozpoczęto kolejną fazę procesu, którą autorzy raportu określają jako pranie hasztagu. Na krytykującym premiera Sarradża kanale na YouTube – Libya's Channel – opublikowano nagranie dotyczące rosnącej popularności hasztagu o libijskim premierze. W opisie stwierdzono, że stosując ten hasztag, "za pomocą tweetów ze swoich kont wielka liczba libijskich obywateli pokazała, że jest dotknięta umową Sarradża z Turcją. Uważają ją oni za zdradę kraju przez premiera".
To spowodowało, że tematem zainteresowały się opiniotwórcze portale informacyjne. 13 grudnia 2019 roku artykuł sugerujący, że "duża liczba Libijczyków opublikowała wpisy z hasztagiem", pojawił się na portalu Albawabhnews.com. "Każdy tweet umieszczony w artykule jako przykład Libijczyka autentycznie używającego hasztagu pochodził z konta, które zostało [potem] zawieszone" – informują autorzy raportu Internet Observatory. Podobne teksty o popularności hasztagu opublikowały portale Mobtada.com, Nabd.com i Youm7.com.
W ten sposób twórcy dezinformacji osiągnęli swój cel. Sprawiając wrażenie, że hasztag pojawia się we wpisach wielu autentycznych osób, wprowadzili własną narrację o premierze-zdrajcy do wiarygodnych portali - a tym samym do debaty publicznej.
Koordynacja czasowa
Badacze z Internet Obserbatory podkreślają skoordynowanie akcji popularyzacji hasztagu z działaniami podejmowanymi przez generała Chalifę Haftara. To przywódca samozwańczej Libijskiej Armii Narodowej (ANL), która stanowi alternatywny i nieuznawany przez ONZ ośrodek władzy w Libii. Od kwietnia 2019 roku siły ANL prowadziły ofensywę na stolicę kraju – Trypolis, w którym stacjonuje rząd Sarradża.
Ogłoszenie "decydującej bitwy o wyzwolenie Trypolisu" przez Haftara nastąpiło 12 grudnia. Badacze z uniwersytetu skojarzyli ten termin ze wzmożeniem kampanii popularyzacji hasztagu o premierze Sarradżu - trwała 10 i 11 grudnia. "To sugeruje, że kampania mogła być skoordynowana z jego [Haftara – red.] siłami. Nie byłby to pierwszy raz, gdy Haftar ogłosił atak na Trypolis w tym samym czasie, gdy jego regionalni poplecznicy rozpoczęli kampanię hasztagową" – komentują autorzy raportu.
W podsumowaniu dodają, że "obok hasztagu pojawiło się kilka innych stronniczych narracji: że Iran, Katar i Turcja są przyczyną terroryzmu i korupcji na świecie; że prezydent Erdogan wysyła najemników do Libii, ponieważ boi się Haftara; że porozumienie morskie było próbą powstrzymania sił Haftara; że Erdogan chce kontrolować zasoby Libii za pośrednictwem rządu Sarradża i że sam premier sprzedaje swój kraj".
Twitter był główną, choć nie jedyną platformą działań twórców antytureckiej i przeciwnej Sarradżowi narracji. Facebook usunął co najmniej 40 stron i kont, które w ramach sztucznie napędzanego ruchu powielały takie narracje. Do ich rozpowszechniania używano m.in. Instagrama, gdzie publikowano te same grafiki, co w twitterowych wpisach.
Serbska mobilizacja podczas protestów
Dezinformacja związana z Arabią Saudyjskiej, Syrią czy wymienioną także w raporcie Indonezją może się nam wydawać dość odległym problemem - ale raport o takich działaniach w Serbii pokazuje, że podobne schematy są wykorzystywane również w Europie.
Serbska kampania to przykład działań mających zbudować pozycję jednego polityka kosztem innych. Wykorzystano w niej ok. 8,5 tys. kont, gdzie opublikowano w ciągu kilku lat ponad 43 mln wpisów. "Działały wspólnie, żeby dopingować prezydenta Aleksandara Vuczicia i jego partię, atakować jego oponentów i zwiększać popularność oraz widoczność innych treści służącym tym celom".
Jednak aż 85 proc. z tych kont jedynie udostępniało wiadomości z innych profili. Czyli tylko 15 proc. wpisów zostało stworzonych przez dezinformujące profile. To jedna z cech wskazująca na istnienie siatki rozpowszechniającej dane komunikaty, często utożsamianej z tzw. farmą trolli.
Naukowcy pokazali na wykresie, w którym momencie nastąpił gwałtowny wzrost aktywności zlikwidowanych kont. "Podczas gdy niektóre konta były aktywne już w 2009 roku, sieć zaczęła nabierać tempa w połowie 2018 roku" – piszą. "Tuż przed rozpoczęciem protestów '1 wobec 5 milionów'" – dodają.
Wspomniane protesty rozpoczęły się na przełomie listopada i grudnia 2019 roku. Były wyrazem sprzeciwu wobec rosnącej brutalności autorytarnej władzy prezydenta Aleksandra Vuczicia i jego Serbskiej Partii Postępowej (SNS), która rządzi bałkańskim krajem od 2016 roku. Protesty w ramach akcji "1 wobec 5 milionów" odbywały się regularnie aż do marca tego roku, kiedy to zostały przerwane z powodu epidemii koronawirusa.
Wpisy z usuniętych już kont miały obniżyć publiczne poparcie dla protestów – atakowano w nich polityków serbskiej opozycji, którzy włączali się w akcję. Wykorzystywano przy tym hasztagi #PočeloJe (#zaczęłosię) i #1od5miliona (#1wobec5milionów), żeby trafić bezpośrednio do osób interesujących się protestami.
Masowy fałszywy ruch
Drugą, popularniejszą taktyką stosowaną przez sieć profili, było promowanie i szerowanie wpisów, których autorzy atakowali polityków opozycji. Badacze podają przykład wpisu Dragana Vuczicievicia, redaktora naczelnego jednego z prorządowych dzienników, który w wulgarny sposób obrażał jednego z liderów protestów, opozycyjnego polityka Borko Stefanovicia. Pod wpisem komentarze wpisano z 64 kont (później usuniętych z Twittera).
Tworzenie złudzenia ogromnych zasięgów i zainteresowania społecznego było ważnym elementem działania zlikwidowanej siatki kont. 96 proc. przeanalizowanych wpisów nie uzyskało żadnych polubień, 98 proc. - żadnych komentarzy, a 99,9 proc. nie było przez nikogo cytowanych. To pokazuje, że jedynym celem działalności takich kont było stworzenie wrażenia, że takie wpisy jak ten Dragana Vuczicievicia są popularne w społeczeństwie.
Z drugiej strony, jednocześnie cała ta siatka kont promowała pozytywny wizerunek prezydenta Vuczicia. Jego konto zostało wspomniane ponad 6 mln razy, a jego wpisy podane dalej ponad 1,7 mln razy.
Sposobów rozpowszechniania pozytywnego przekazu o Vucziciu było wiele. Poza masowym udostępnianiem jego wpisów, tysiące kont udostępniały także artykuły przychylne prezydentowi. Tylko że według wyliczeń Internet Observatory 40 proc. wszystkich linków udostępnianych przez siatkę kont stanowiły odnośniki do zaledwie dwóch portali: oficjalnej strony partii SNS i tabloidu "Informator" należącego do… Dragana Vuczicievicia.
Skala robi wrażenie: łącznie udostępniono 14,8 mln linków do portali popierających politykę prezydenta Vuczicia.
"Vuczić walczy jak lew dla Serbii!"
Oczywiście najprostszym sposobem budowania pozycji prezydenta w internetowej społeczności były wychwalające go wpisy typu: "Nasi emeryci doceniają prezydenta Vuczicia, widzą, że szczerze walczy jak lew dla Serbii! #Vučic" "Serbia jest z Vucziciem! #Vučic #SNS".
Autorzy raportu podsumowują, że "choć nie udało się ustalić dokładnego powiązania między siecią kont a SNS, to - biorąc pod uwagę zawartość tych kont i czas, w którym były aktywne - nie ma wątpliwości, że miały zwiększyć szanse wyborcze Vuczicia na początku 2017 roku i zwalczać akcję '1 wobec 5 milionów' w latach 2018-2020".
Aleksander Vuczić z SNS wygrał wybory prezydenckie w 2017 roku w pierwszej turze, zdobywając 55,06 proc. głosów.
Autor: Michał Istel / Źródło: Konkret24; zdjęcie: Sutterstock
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock