Minister zdrowia Adam Niedzielski stwierdził w radiowym wywiadzie: "Wydaje się, że my już dochodzimy do progu odporności populacyjnej". Eksperci tonują nastroje. Bo choć na początku lipca odpornych na SARS-CoV-2 ma być 70-80 procent Polaków, to ze względu na pewne czynniki próg odporności może wzrosnąć. Wyjaśniamy.
W tej chwili mamy ponad 24 miliony wykonanych szczepień" - mówił 15 czerwca w Polskim Radiu minister zdrowia Adam Niedzielski. Dodał, że dwie dawki szczepionki przeciw COVID-19 lub jedną w przypadku preparatu Johnson & Johnson przyjęło już blisko 10 mln Polaków. Prowadzący rozmowę dopytywał, czy uwzględniając również osoby, które przechorowały COVID-19, można stwierdzić, że przekroczyliśmy już w Polsce próg odporności zbiorowej. Zapytał też, czy próg przekroczymy po uzyskaniu 60, czy może wyższego odsetka odporności populacyjnej.
Na to minister Niedzielski odpowiedział: "Można z jednej strony prowadzić dyskusje, czy to jest 60 czy 70 [procent odporności]. Im więcej, tym lepiej". Podkreślił, że w Polsce wciąż spada liczba zakażeń i to w sytuacji, gdy luzowane są obostrzenia. "Wydaje się, że my już dochodzimy do tego progu odporności populacyjnej" - stwierdził Niedzielski.
Minister mówił też o prowadzonych badaniach seroprewalencji, czyli badaniach przeciwciał we krwi reprezentatywnej grupy osób. "Mówiąc w bardzo uproszczony sposób, tutaj te wskaźniki w kolejnych próbkach, jakie analizowaliśmy, dochodzą już do 60 procent" - stwierdził. "Więc jak zsumujemy te właśnie efekt szczepienia i przechorowania to jesteśmy już w okolicach 60 procent" - dodał. Według niego nie ma dużego ryzyka pogorszenia sytuacji epidemicznej w czasie wakacji, ale przyznał, że głównym ryzykiem jest pojawienie się nowej mutacji. Mówił też o konieczności utrzymania części obostrzeń.
Czy 60. proc. osób zaszczepionych i po przechorowaniu COVID-19 to - według najnowszych badań - rzeczywiście próg odporności populacyjnej? Jak blisko niego jest Polska?
Odpowiedź na pierwsze pytanie nie jest jednoznaczna - nowe mutacje koronawirusa, odporność ozdrowieńców i skuteczność szczepionek mogą podnieść próg na wyższy poziom. Na drugie pytanie szukaliśmy odpowiedzi u ekspertów Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego Uniwersytetu Warszawskiego (ICM UW). Według ich szacunków na początku lipca odpornych na SARS-CoV-2 będzie 70-80 proc. Polaków.
Co to jest odporność populacyjna
Według danych rządowej strony gov.pl z 18 czerwca (stan na godz. 10.30) w Polsce wykonano 25 884 468 szczepień przeciw COVID-19. Osób zaszczepionych, czyli takich, które przyjęły wszystkie wymagane dawki szczepionki, było 10 765 849. Co najmniej jedną dawkę otrzymało 15 940 640. Natomiast zakażonych koronawirusem od 4 marca 2020 roku do 18 czerwca 2021 roku zostało 2 878 466 osób. Właśnie dane o szczepieniach i o przejściu COVID-19 pozwalają szacować tempo rozwoju odporności populacyjnej. Lecz zależy ona też od innych czynników: dominującego wariantu wirusa, dynamiki zachorowań, stosowania się do obostrzeń.
Na stronie Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego - Państwowego Zakładu Higieny jest wyjaśnienie, że odporność populacyjna (inne tożsame określenia: odporność zbiorowiskowa, stadna, grupowa) to ochrona osób nieuodpornionych na skutek zaszczepienia wysokiego odsetka danej populacji. "Próg odporności zbiorowiskowej lub inaczej populacyjnej jest to odsetek osób uodpornionych w populacji, po osiągnięciu którego liczba nowych zakażonych zaczyna się zmniejszać" - tłumaczyła w Konkret24 w maju prof. Maria Gańczak, epidemiolog i wiceprezydent Sekcji Kontroli Zakażeń Europejskiego Towarzystwa Zdrowia Publicznego. "Chodzi o ochronę osób, które z różnych względów nie mogą się szczepić" - wyjaśniała.
Na początku lipca odpornych 70-80 proc. Polaków?
Gdy w maju wyjaśnialiśmy w Konkret24 zagadnienie odporności zbiorowej, podaliśmy dane Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego Uniwersytetu Warszawskiego (ICM UW), które stworzyło model epidemii COVID-19 w Polsce. Umożliwia on przewidywanie rozwoju epidemii i szacowanie aktualnego poziomu odporności populacyjnej. W maju ICM UW informował, że na początek lipca w Polsce przewidywana jest odporność na poziomie 75-81 proc.
Według aktualnych danych, przekazanych Konkret24 przez dr Jędrzeja Nowosielskiego z ICM UW, na początku lipca odpornych będzie 70 proc. Polaków. Bardziej optymistyczne prognozy zakładają 80 proc. Margines błędu wynosi ok. 10 proc.
Model matematyczny naukowców ICM UW uwzględnia szacunki dotyczące liczby ozdrowieńców, liczby zaszczepionych, a także parametry stosowanych obostrzeń i dominujących mutacji SARS-CoV-2 w Polsce. - Faktyczna liczba ozdrowieńców w Polsce nie jest oczywiście znana, można ją szacować. My szacujemy ją na około 50 procent - mówi dr Jędrzej Nowosielski. Zaznacza, że liczba ozdrowieńców jest jedną z większych niewiadomych i źródeł niepewności w modelu (nie wszystkie zachorowania są zgłaszane). - Szacujemy, że wykrywany jest jeden przypadek zakażenia na pięć faktycznych. W bardziej pesymistycznym wariancie: jeden na siedem - mówi dr Nowosielski.
Pytany, poziom odporności populacyjnej wystarcza teraz do osiągnięcia progu, odpowiada: - Wszystko zależy od sytuacji. Jeżeli nagle ludzie zaczną wchodzić w ściślejsze interakcje, wymagany poziom odporności będzie wyższy. Doktor Nowosielski wspomina też o perspektywie pojawienia się w Polsce nowych mutacji SARS-CoV-2, które mogą podwyższyć wymagany próg.
Jednak według niego na teraz prognozowany na początek lipca poziom odporności zbiorowej na poziomie 70-80 proc. wydaje się wystarczający do powstrzymania rozwoju epidemii.
Nowe mutacje wirusa mogą podnieść próg odporności zbiorowej
- Trudno w tej chwili prorokować, czy się zbliżamy do progu odporności zbiorowej - stwierdza prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska z Katedry Wirusologii i Immunologii Uniwersytetu Marii Curie Skłodowskiej w Lublinie. Zaznacza, że do obliczania progu odporności nie wystarczy proste dodanie liczby ozdrowieńców i zaszczepionych. - Ozdrowieńcy również się szczepią, a zatem obie grupy mogą się częściowo nakładać. Ponadto nie zawsze osoby po kontakcie z wirusem mają na tyle wysoką odporność, by oprzeć się nowym wariantom. To bardzo indywidualna cecha - mówi.
Profesor Szuster-Ciesielska wyjaśnia, że wcześniej naukowcy mówili o 60-70 proc. jako progu odporności, który należy uzyskać dla bezpieczeństwa populacji. - Na razie mówi się o 70 procentach odporności grupowej, ale nie wiadomo, czy ten poziom nie będzie musiał być jeszcze wyższy - mówi prof. Szuster-Ciesielska. Wyjaśnia, że wraz z pojawieniem się wariantu (mutacji) Alfa, a zwłaszcza wariantu Delta, okazało się, że poziom odporności musi być wyższy.
Wariant Delta jest według szacunków 50-60 proc. bardziej zakaźny od wariantu Alfa i zwiększa ryzyko hospitalizacji dwu-, a nawet czterokrotnie. - W Stanach Zjednoczonych naukowcy oceniają, że wariant Delta ma podobną dynamikę rozprzestrzeniania jak w Indiach - mówi prof. Szuster-Ciesielska. Przypomina, że w tej chwili wariant Delta odpowiada za 10 proc. zachorowań w USA i za 90 proc. w Wielkiej Brytanii. Z tym, że poziom infekcji jest zróżnicowany w zależności od regionu.
Profesor Szuster-Ciesielska zauważa ponadto, że są różne dane o skuteczności szczepionek. Jednak wszystkie pokazują, że szczepionki chronią przed ciężkim przebiegiem choroby i hospitalizacją. - Ale nawet jeśli przechodzimy COVID-19 łagodnie, nie mamy gwarancji, że nie pojawią się powikłania - przestrzega prof. Szuster-Ciesielska. - Tak zwany long covid nie dotyczy tylko hospitalizowanych pacjentów - dodaje.
"Warto mieć zapas poziomu odporności populacyjnej"
Czy i kiedy czekają nas kolejne fale epidemii? - Wydaje się, że teraz, w połowie czerwca, nie ma dużego potencjału na rozwój epidemii - mówi dr Jędrzej Nowosielski.
"Jeżeli nie będziemy mieli takiego poziomu odporności, żeby zahamować transmisję wirusa, przyjdzie fala. Natomiast ta fala może być różnej wysokości" - mówił w rozmowie z reporterem TVN24 prof. Krzysztof Pyrć, wirusolog z Małopolskiego Centrum Biotechnologii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Zwrócił uwagę na stosunkowo niski poziom zaszczepienia w grupach ryzyka: osób starszych, w średnim wieku oraz chorych np. na cukrzycę czy nowotwór. "Jeżeli te osoby nie będą zabezpieczone, to taka transmisja, czyli ta fala, niestety odbije się na naszym społeczeństwie, tak jak poprzednie fale" - ostrzega prof. Pyrć.
To, że kluczowe są szczepienia, potwierdza dr Jędrzej Nowosielski. - Jeżeli ludzie zaszczepią się gremialnie, to myślę, że może nie być jesiennej fali - stwierdza. Według niego jeżeli zatrzymamy się się na ok. 15 mln zaszczepionych, może to być za mało przy bardziej zakaźnych wariantach. - Warto mieć zapas poziomu odporności populacyjnej. Jeśli na dzisiaj wydaje się, że wystarczy na przykład 75 procent, to lepiej mieć 90 procent i być lepiej zabezpieczonym - dodaje dr Nowosielski.
Profesor Agnieszka Szuster-Ciesielska również stwierdza: - Jesiennej fali możemy uniknąć dzięki szczepieniom. Chodzi również o młodsze roczniki: o dzieci powyżej dwunastego roku życia.
Bo dzieci po wakacjach wrócą do szkół i spotkają się z nauczycielami i rodzicami kolegów. - Mam sygnały o młodych rodzicach, którzy nie chcą się szczepić. Wobec takich postaw koronawirus znajdzie drogę do osób wrażliwych. To jest nieuniknione - kwituje prof. Szuster-Ciesielska.
Tak więc w kwestii uzyskania odporności populacyjnej istotne jest, ilu Polaków sprzeciwia się szczepieniom. - Jeżeli pojawi się informacja, że zbliżamy się do bariery 70 procent odporności grupowej, to osoby niezaszczepione pomyślą: ok, nie musimy się szczepić, bo jesteśmy chronieni dzięki innym - mówi prof. Szuster Ciesielska, tłumacząc, dlaczego takie myślenie jest błędem: - Te 70 procent może być niewystarczające, bo bardzo wiele zależy od wariantów koronawirusa, z którym w danym momencie mamy do czynienia.
Autor: Krzysztof Jabłonowski / Źródło: Konkret24; zdjęcie: Paweł Supernak / PAP